» Blog » Nowa gra czy nowy problem?
03-04-2015 15:25

Nowa gra czy nowy problem?

W działach: RPG | Odsłony: 1195

Nowa gra czy nowy problem?

Wyczytałem ostatnio, że na OneBookShelf działa ponad 1200 wydawców. Zdecydowana większość to pewnie producenci sercołamaczy, jednak oprócz nich zostanie pewnie mocna grupa ponad setki solidnych firm, mających w ofercie co najmniej przeciętne systemy. Biorąc pod uwagę, że na DTRpg można kupić masę starych gier, od Cyberpunka 2020, przez Amber Diceless, na Pendragonie kończąc, strzelę, że systemów nadających się do użytku jest tam co najmniej kilkaset.

Jestem człowiekiem, który dobrze się bawi w praktycznie każdej konwencji, na różnych mechanikach i w niemal zupełnej dowolności w akcentowaniu literek GNS. Oznacza to, że z tych kilkuset systemów jestem potencjalnym targetem… kilkuset. Jednak, mimo to, kiedy przychodzi do rozpoczęcia nowej kampanii, kręcę się w tej samej okolicy. Jeśli fantasy, to WFRP albo Pathfinder. Jeśli SF to Star Wars, Nemezis lub Mutant Chronicles. Jeśli uniwersalne mechaniki, to d20 lub Fate. Mam na półce sporo świetnych gier (na wirtualnej jeszcze więcej), ale mimo to, kiedy przychodzi do zaplanowania nowej kampanii, zawsze trafia na jedną z powiedzmy tuzina gier.

Czemu tak się dzieje?

Bawiąc się w Kapitana Obvious, odpowiedziałbym:

  • Bo jestem leniem i nie chce mi się uczyć nowych mechanik;
  • Bo mam gdzieś przeciętne systemy i biorę po prostu te najlepsze;
  • Bo wolę jeszcze raz odwiedzić znany świat, po którym poruszam się komfortowo;
  • Bo łatwiej wprowadzić drużynę w coś znanego;
  • Bo te topowe gry mają świetną oprawę graficzną i porządny skład;
  • Bo do gier z górnej półki mogę znaleźć masę darmowych materiałów;
  • Bo sentyment i nostalgia wygrywają z ciekawością…

...i tak dalej. Powody mogą być najróżniejsze. Wszystko tak czy inaczej sprowadza się do komfortu – sięgając po podręcznik do nowego systemu nie wiem czego się spodziewać po świecie, zasadach, graczach i po sobie. Wybierając WFRP wiem na czym stoję.

No i teraz standardowe pytanie: co musiałby zrobić wydawca bym mu zaufał i zaryzykował poprowadzenie nowej gry? Nie chodzi o to, co ma zrobić żebym kupił jego grę, bo sporo fajnych systemów zdobyłem do przeczytania, prawie pewien, że nigdy ich nie poprowadzę. Zastanawiam się przede wszystkim nad tym, jak sprawić, by gra faktycznie żyła, by dziesięć dolców wydane na e-booka przełożyło się choćby na tuzin fajnych sesji.

U mnie osobiście przychodzi na myśl tylko jedno: niski próg wejścia. Do poprowadzenia pierwszej sesji powinienem móc zainwestować w system powiedzmy $10 i dziesięć godzin czasu. Nie więcej, bo tyle czasu spokojnie wystarczy do przypomnienia sobie zasad PF. W dziesięć godzin nie przeczytam jednak 300-stronicowej cegły, nie ogarnę stu stron mechaniki, nie przejdę z graczami przez proces tworzenia postaci, a tym bardziej nie zacznę prowadzić. Niestety, dla wydawcy najbardziej opłacalną inwestycją jest obszerna, droga podstawka – dodatki sprzedają się albo i nie, ale podręcznik podstawowy czasem kupią nawet gracze. Niski próg wejścia nie może jednak oznaczać, że gra jest prostacka. Nie znoszę genericowych fantasy na 120 stronach, przez które muszę się przebić, żeby dostać to samo, co w setce innych grach. Systemów, gdzie można zagrać awanturnikiem, przeżywać przygody, zbierać złoto i pokonywać potwory jest na pęczki. Jeśli więc bestiariusz zaczyna się na „Ant, giant”, przechodzi przez „Goblin”, „Orc” i „Troll” i kończy na „Zombie”, to nie będzie dla mnie dobra, nowa gra. Potrzeba czegoś więcej – sprytnie zaprojektowanego systemu, nieszablonowego settingu, genialnych porad dotyczących tworzenia i rozgrywania sesji czy nawet świetnego procesu tworzenia i rozwoju bohaterów. Pierwszy przykład z brzegu – Blades in the Dark zapowiadają się na system, który wybije się bardzo wysoko ponad szary tłum.

To wyżej to jednak wyłącznie mojszyzmy. Ciekawi mnie Wasze zdanie – czy sięgacie (a jeśli tak, to jak często) po nieznane wcześniej gry? Czy jesteście z nich zadowoleni? Co musi mieć nowy system, żeby nie skończył na półce? Może polecicie jakieś nieznane, lubiane przez Was perełki?

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+1

Niski próg wejścia załatwiają często quickstarty - przebicie się przez trzystustronicową podstawkę do nowego systemu można obejść kilkunastu-, najwyżej kilkudziesięciostronicowym wprowadzeniem, zazwyczaj od razu z gotowymi postaciami, więc i przekopanie się przez proces tworzenia postaci odpada.

03-04-2015 18:52
Kamulec
    Pomijając prowadzenie D&D
Ocena:
+2

Mogę poprowadzić na własnej mechanice w stworzonym przez siebie świecie, więc po co mi podręczniki? Dlatego zwykle nie korzystam.

Natomiast taki, z którego bym skorzystał, powinien wstrzeliwać się w moje oczekiwania względem realiów, w których chciałbym poprowadzić dobre parę przygód lub porządną kampanię. Szczególnie chętnie sięgnąłbym po podręcznik opisujący te realia, które samemu trudniej mi wykreować: wiarygodne sf, czy historyczne. Poza samym opisem świata interesują mnie też możliwe do zaadaptowania mechanizmy nawiązujące do warstwy fabularnej np. rozwoju posiadłości, budowania statku, doboru popleczników.

W praktyce wygląda to tak, że prowadzę zwykle w realiach tworzonych na potrzeby rozgrywki, aczkolwiek zdarza mi się nieraz oprzeć rozgrywkę na swobodnie potraktowanym Monastyrze, czy na moim wyobrażeniu (podręcznika nie czytałem) o Deadlands. Liczę na Dwory Końca Świata (coraz mniej) oraz myślę, że rozważę zakup Void Dancers (o ile kiedyś wyjdzie i z recenzji wywnioskuję, że gra poszła w pożądanym przeze mnie kierunku).

03-04-2015 18:54
Olórin
   
Ocena:
0

Sięgam po różne systemy, ale tylko z tzw. mainstreamu. Jestem bardzo sceptyczny wobec niezależnych RPG-ów, które nie kosztują swego i nie zostały ograne przez x, no może chociaż xxxx, graczy. Przyczyny podobne jak u autora + jestem jednak niepoprawnym optymistą i uważam, że jak coś spodobało się wielu, to większa szansa, że spodoba się mnie.

Nie kupiłbym RPG, który nie zdobył szerszego uznania, choć z przyjemnością mógłbym w niego zagrać.

03-04-2015 21:52
Z Enterprise
   
Ocena:
+1

Sięgam, czytam, i w 99% przypadków odstawiam na półkę i wracam do Warhammera, ZC, Cyberpunka i/lub NOVEJ :)

Jeśli jest coś wartego zaadaptowania, to adaptuję do jednej z tych gier, które z kolei sam interpretuję. Bardzo rzadko znajdę perełkę, która na chwilę błyśnie na kompostowniku - takim przykładem może być Inspectres, choć bawiło tylko przez chwilę. Zwykle jednak, zwłaszcza ostatnio, nie ma nic prócz po raz nasty odgrzanego kotleta.

Od dłuższego czasu robię to już tylko i wyłącznie teoretycznie, bo najzwyczajniej nie mam na to czasu. Wolę pisać Stratoyagera i drukować fajne figsy do bitewniaków :)

 

03-04-2015 23:51
Vukodlak
   
Ocena:
+2

Mam bardzo podobnie. Półki uginają mi się od najróżniejszych erpegów, ale i tak grało się w k3+1 systemy. W zeszłym roku spróbowaliśmy nawet czegoś "nowego" i było to Deadlands. Classic. Jeśli chcę fantaziaka, to jest WFRP - I Ed. dla oldschoolowego klimatu i II Ed. jeśli trzeba większego powera postaci. W odwodach jest jeszcze Earthdawn 3 i DeDeki - podobnie jak z WFRP: OD&D/retroklony (LotFP) dla częstego TPK, D&D 5 dla większego powera. Jakby nie chciało się wymyślać świata, to zbieram geograficzne pody z Pathfindera (Chronicles i Adventure Paths). Sci-Fi to Traveller lub Star Wars (WEG i FFG). Łudzę się, że kiedyś zagramy w końcu sesje Gasnących Słońc, bo fajne a na 40k od FFG sparzyliśmy się mocno. Urban Fantasy to klasycznie (n)WoD, a to już daje pięć systemów - śmiertelni, wampir, wilkołak, mag i odmieniec, z których tak naprawdę eksploatowaliśmy tylko dwa pierwsze, zaś pody do następnych kurzą się na półce. Podobnie jak z Fading Suns, wierzę że kiedyś zagramy nawet w tego oWoDowego Wraitha. Postapo nie lubię, ale Hell on Earth Classic i Reloaded mam, podobnie jak Cyberpunka, ale Interface Zero i Shadowruna (chyba czwórkę) też posiadam.

Rzeczy, które wymieniłem w zupełności wystarczą. Jest tego nawet za dużo (16 systemów, w które by się zagrało!!!), bo ni ma tyle czasu, co za studenta. Ludzie pracujo, z dziećmi się męczo, fochy strzelajo, rozjazdy, śluby i pogrzeby. A przecież chciałbym jeszcze spróbować Conana i może WH40k, ale nie żadnych oficjalnie wydanych, tylko konwerchy na BRP (tak, Golden Book też jest...). A co z Gemini, Fate, TSoY, Zewem, Trail of Cthulhu, Night's Dark Agents, Low Life, Klanarchią, Legends of Anglerre, Dresden Files, kompletną linią Savage Worlds PL, Wolsungiem, Maskaradą, Wstąpieniem, LotR Deciphera i pewnie kilkoma innymi systemami pułkownikami, o posiadaniu których już zapomniałem? Tego jest po prostu za dużo, nie trzeba mieć góry systemów RPG, bo sedno tej zabawy nie tkwi w podach i mechanikach.

Nie rozumiem Ariochów i followersów, którzy odpalają co dwa miesiące kampanię w innym systemie. Oszalałbym przy takim skakaniu z kwiatka na kwiatek, ale bez większego zaczepienia w żadnym ze światów. Ogromnie szanuję i zazdroszczę ludziom, którzy mają jeden, góra dwa erpegi na daną konwencję (bo Wampir, WFRP, Neuroshima i Traveller pokrywają wszystkie ich potrzeby) i nie czują parcia na więcej. Człowiek nakupował dziesiątki tych podręczników, a teraz pozostaje się na nie tylko gapić, bo są w większości bezużyteczne. Mimo to sprzedać szkoda, bo sentyment, debilna żyłka kolekcjonera, łudzenie się, że "może kiedyś...". A dupa tam. Trzeba siąść nad tym, posegregować, dokonać męskiej decyzji i większość z tego spławić, bo takie kolekcjonerstwo nie ma żadnego sensu. Przynajmniej trafi do ludzi, którzy z tego skorzystają i będą mieli fun.

Jak wchodziłem w to hobby, to WFRP, Maskarada i CP załatwiały sprawę i wyczerpywały temat w pełni. Potem zajrzało się za kotarę, poznało GNSy, System Does Mattery i inne debilne bzdury, zachciało się poznawać nowe mechaniki, szmery i bajery - a gdzieś po drodze zgubiło się tę koncentrację, która w istocie dawała największą frajdę. Po latach poszerzania horyzontów i poznawania nowinek dochodzę do wniosku, że szeroka znajomość systemów, gier i hobby nie jest warta poświęcania dla niej głębokiej znajomości kilku ulubionych erpegów, która jest IMO najważniejsza. Znaj swoje ulubione dania i ucz się lepiej je przyrządzać, bo to lepsze od miernej znajomości dziesiątek przepisów.

Dlatego wolę nawet żeby potencjalny autor/wydawca niczym już mnie nie próbował zaskakiwać, ani nie wymyślał nic w jego opinii fajowego. Wolę o tym nie wiedzieć, bo choćby nie wiem jak zajebiaszczy patent wymyślił, jego cudowny erpeg pewnie i tak trafi na półkę i ustąpi miejsca sprawdzonym, starym i jarym gigantom. Im więcej systemów poznałem, tym mocniej uderzało mnie, że nowe wcale nie znaczy lepsze,a patrząc na Blades in the Dark pomyślałem, że fajnie by było zagrać w coś w klimatach serii Thief. Ale na Basic RolePlaying, bo po kolejny zbieracz kurzu nie ma sensu sięgać.

04-04-2015 01:56
Enc
   
Ocena:
0

@Adam:

Niski próg wejścia załatwiają często quickstarty

Nie "kupuję" quickstartów. Te, które miałem okazję przeczytać nie były reprezentatywne albo były mocno upośledzone. Co z tego, że dostaję np. 30-stronicową wersję Wolsunga, skoro pełna "waży" 500 stron? Wersje demo to świetny patent np. na konwent lub wprowadzenie w RPG ogólnie, ale dla mnie progu wejścia nie obniżają wcale.

@Olórin:

Jestem bardzo sceptyczny wobec niezależnych RPG-ów, które nie kosztują swego i nie zostały ograne przez x, no może chociaż xxxx, graczy

Po tym co przeczytałem jestem daleki od wiary w to, że mainstreamowe gry są dobrze testowane :) Nie zmienia to jednak tego, że dla mnie również mainstream >> indie. Będę tu niesprawiedliwy względem indiasów (przy okazji - rozumiem to pojęcie jako przekombinowane gry, nie jako gry niezależne), ale kojarzą mi się przede wszystkim z "Masz tu 12 stron o tym, jak wymyślić sobie wszystko samemu". Większa władza graczy, mocno nakreślona tematyka, itd. maskują po prostu zrzucanie wszystkiego na barki drużyny. A zasady typu "rzuć 3k6, za każdy wynik 5+ opisz jeden detal" autorzy mogą sobie wsadzić.

@Vuko:

16 gier? Łoł, sporo. :)

Nie rozumiem Ariochów i followersów, którzy odpalają co dwa miesiące kampanię w innym systemie. 

Ja również. Zwariowałbym musząc co chwila uczyć się nowej mechaniki, wymyślać kolejnych bohaterów i na nowo zawiązywać relacje ze światem. Zupełnie mnie nie przekonuje taki tryb grania. U siebie ostatnio testujemy inny model - gramy 10-12 sesji w jeden system, kończymy etap kampanii i idziemy do nowej gry, potem wracamy do wcześniejszej. Aktualnie mamy na tapecie zamrożone Dark Heresy (wrócimy na 2 edycji), Nemezis d6 (ruszy pewnie jesienią), WFRP 2 (zamrożone po ok. 20-25 sesjach) i aktywną postapo w Krakowie na Fate Core oraz L5k 4ed. To wszystko na dwóch MG, z sesjami mniej więcej raz w tygodniu.

Dlatego wolę nawet żeby potencjalny autor/wydawca niczym już mnie nie próbował zaskakiwać, ani nie wymyślał nic w jego opinii fajowego. Wolę o tym nie wiedzieć, bo choćby nie wiem jak zajebiaszczy patent wymyślił, jego cudowny erpeg pewnie i tak trafi na półkę i ustąpi miejsca sprawdzonym, starym i jarym gigantom. 

Tutaj się różnimy. Ja się jeszcze łudzę, że ktoś mnie może pozytywnie zaskoczyć. Przykładowo, FC okazało się strzałem w dziesiątkę. Będę chciał jeszcze sprawdzić coś na silniku AW, ale prędzej Monster of the Week, niż DW albo AW.

04-04-2015 09:23
Agrafka
   
Ocena:
+1

Nie korzystam z podręczników.​ kiedyś w warmłotka jedynki. Dwójka kumpla leży na półce i czeka aż gość się upomni już z czwarty rok. Adedeki zakurzone, ciągle się zbieram żeby przebrnąć przez tony mechaniki.

​A sesje gram codziennie, świat autorski, mechanika oparta na k100. Po co mi podręczniki? Po co mi czyjaś wizja, czyjeś błędy i czyjeś zasady? Toć wiem czego chcę na swoich sesjach.

​Póki co jedynym podręcznikiem, który szczerze i naprawdę chcę mieć jest VD - i to tylko dlatego, że wiem ile serca i pracy włożył w niego Selekos, a te ochłapy którymi mnie uraczał tylko wzmagały apetyt. Koleś ma gust, ma pomysł i ja WIEM, że to będzie dobry podręcznik wart kupienia. To będzie mój pierwszy kupiony, pewnie na dlugi czas ostatni.

04-04-2015 09:34
von Mansfeld
   
Ocena:
0

@Enc

"Ja również. Zwariowałbym musząc co chwila uczyć się nowej mechaniki, wymyślać kolejnych bohaterów i na nowo zawiązywać relacje ze światem. Zupełnie mnie nie przekonuje taki tryb grania. U siebie ostatnio testujemy inny model - gramy 10-12 sesji w jeden system, kończymy etap kampanii i idziemy do nowej gry, potem wracamy do wcześniejszej. Aktualnie mamy na tapecie zamrożone Dark Heresy (wrócimy na 2 edycji), Nemezis d6 (ruszy pewnie jesienią), WFRP 2 (zamrożone po ok. 20-25 sesjach) i aktywną postapo w Krakowie na Fate Core oraz L5k 4ed. To wszystko na dwóch MG, z sesjami mniej więcej raz w tygodniu."

Arioszki właśnie grają w podobny sposób - grają kampanie po 10-20 sesji, czasem mniej, raz na rok zdarzy im się kampania dłuższa... No i Arioszki grają przynajmniej 2-3 kampanie jednocześnie (a przynajmniej sam Arioch). Po prostu rzadziej wracają do poprzedniego produktu.

Poza tym, sam zacznam wprowadzać podobny model jeśli chodzi o prowadzenie sesji. Najpierw był TSoY (10 sesji), potem Afterbomba (12 sesji), obecnie Wolsung (6 sesji, kampania nadal trwa), a w najbliższych planach krótki niejednostrzał w DitV oraz kampania w LotFP.

Część ludzi po prostu nie jest zainteresowana graniem "w jak najwięcej sesji w jednej kampanii", śrubowaniem 40+3k20 sesji per kampanię; mogą preferować krótsze, skończone formy (tak po 10-25 sesji). :-)

@niekupowanie podręczników

Fajnie jest być samowystarczalnym z k3+1 erpegami (jak choćby RPGPundit deklarujący iż na 3LBB i Travellerze poprowadzi wszystko co chce), jednak (potencjaalny) wydawca erpegów patrząc na wpisy pod tym blogiem uznałby, iż nie ma co interesować się środowiskiem erpegowym. Koło się zamyka...

 

04-04-2015 09:54
Agrafka
   
Ocena:
+2

No to niech się nie interesuje. Naprawdę myślisz, że robi to różnicę ludziom samowystarczalnym?

​Skoro mam krowę mleczną, to dlaczego miałabym się interesować tym, że nie kupując mleka przyczyniam się do upadku rynku mleczarskiego?

04-04-2015 11:02
Hangman
   
Ocena:
+1

Z samym przyswajaniem gotowego systemu czy settingu jest właśnie problem opisany przez Agrafkę. Bierzez od razu całość, wra zz błędami, niedoróbkami i niedociągnięciami. Niektórzy ich nie dostrzegają od razu, więc szydło wyłazi po kilku sesjach. Wtedy cos zgrzyta i rzępoli, nie gra jak powinno. Nie da się grać, bo to zaczyna sprawiać zamiast przyjemności ból, więc trzeba coś zmienić. Zmiany pociągają kolejne zmiany i tak dalej... Nie chce się komuś zmieniać całej mechaniki albo przepisywać na nowo podręcznika (vide Neuroshima, albo Warhammer), więc po prostu bierze stare, dbre k6/100 i rzucasz na czuja. Jeżeli odpowiada to wszystkim uczestnikom sesji to czemu nie?

04-04-2015 12:26
von Mansfeld
   
Ocena:
0

Z takimi i tak najczęściej nie ma co dyskutować o RPG. Wiedzą swoje, nie wiedzą wszystkiego innego :)

04-04-2015 13:12
Enc
   
Ocena:
0

@vM:

Arioszki właśnie grają w podobny sposób - grają kampanie po 10-20 sesji, czasem mniej, raz na rok zdarzy im się kampania dłuższa...

No nie wiem - my zamierzamy dalej ciągnąć te systemy. Na razie jesteśmy po pierwszych sezonach, dopiero poznaliśmy bohaterów i wprowadziliśmy jakieś wątki długofalowe. Do końca kampanii jeszcze baaardzo daleko - tylko gramy je sezonami, naprzemiennie.

Część ludzi po prostu nie jest zainteresowana graniem "w jak najwięcej sesji w jednej kampanii", śrubowaniem 40+3k20 sesji per kampanię

A sio z tym wartościowaniem ;)

jednak (potencjaalny) wydawca erpegów patrząc na wpisy pod tym blogiem uznałby, iż nie ma co interesować się środowiskiem erpegowym.

I byłby to rozsądny wniosek, patrząc na sprzedaż polskich erpegów/tłumaczeń.

@Hangman:

Myślę, że jedną z zalet znania więcej niż k4 systemów jest łatwość w ocenieniu nowej gry. Patrząc np. na Adventurer Conqueror King wiem na starcie, że ta gra nie wniesie wiele do mojego rpg.

04-04-2015 13:28
Vukodlak
   
Ocena:
+2

jednak (potencjaalny) wydawca erpegów patrząc na wpisy pod tym blogiem uznałby, iż nie ma co interesować się środowiskiem erpegowym.

I co z tego? Niech pójdzie po rozum do głowy i przestanie się interesować. Już 15 lat temu wyszło tyle rzeczy, że wystarczy w pełni na zaspokojenie potrzeb erpegowców. Jedyne czego trzeba to DriveThru i opcja PoD dla każdego podręcznika w ofercie.

Z takimi i tak najczęściej nie ma co dyskutować o RPG. Wiedzą swoje, nie wiedzą wszystkiego innego

Błąd. Z wiekiem tacy zaczynają rozumieć, że w RPG nie ma z grubsza sensu wiedzieć wszystkiego innego, a właśnie najważniejsze jest wiedzieć swoje. To nie rzemiosło czy programowanie, można to robić na 50 sposobów i każdy będzie dobry. Są powody, dla których rules lawyers byli punktowani i gnębieni od samego początku powstawania tego hobby i przez samych jego twórców.

@Enc

Encu, podobnie jak Olórin jestem mucho sceptyczny odnośnie indiasów. Dalej niż za Fate, Dresdeny i TSoY nie wyszedłem i nie narzekam. AW, Kraby-koksy z kosmosu, Kozackie półnagie laseczki z karabinami i inne pseudogierki, które puchną od ideologii ich twórców i prób sprzedawania jej mnie nie interesują. Udziwnianie rozgrywki, "wspomaganie konwencji mechaniką" i inne duperele przekreślają IMO sens systemu RPG, który (tak i powtórzę to głośno) ma być do wszystkiego. Szkoda mi czasu na grę o wycinku czegośtam, jestem w 100% za mainstreamem. Im bardziej system przechodzi w StoryGame, tym samym oddalając się od bycia RolePlayingGame, tym mniej mnie interesuje. Wydaje mi się też, że wcale nie potrzeba znać x systemów, by być w stanie oceniać jakość nowo poznanych. Naprawdę wystarczy tylko trochę doświadczenia, rozsądku i minimum dobrej woli. Poza tym, dzisiaj można się wspomóc internetami. Albo przeczytam ileś recenzji i opinii ludzi, których uważam za sensownych, albo (i popieram taką opcję w 100%) spiracę sobie PDFa z chomika/scribida/skądkolwiek, przejrzę na szybko i ocenię. Spodoba mi się - kupię fizyczną kopię; nie spodoba - usuwam z dysku.

04-04-2015 13:52
DeathlyHallow
   
Ocena:
+1

po iluś tam latach grania sytuuję się gdzieś po środku (how pathetic) tej debaty.

staram się sprowadzać moje pomysły do 4-5 systemów, ale głównie z powodów praktycznych. zajawki grup z jakimi gram zmieniają się wolniej. i w sumie oni mają zdrowszy pejsing, a ja bym ciągle szukał i zmieniał. dlatego świadomowie zwalniam. ograniczam systemy. przesuwam nowe pomysły w znane ramy jeśli to możliwe. inna rzecz, że mój deafault obecnie to nie jakieś starocie tylko The One Ring, nowe Star Warsy, Wolsung i FATE. 

lubię gry, które mają focus na jakiś styl gry, więc lubię indiasy. ale indiasy wymagają specyficznej drużyny, grania de facto co tydzień w inną grę, po prostu albo ma się zajawioną na to ekipę albo nie. jeśli nie - trudno. 

inna rzecz, że sposób tworzenia światów w FATE raczej na długo zaspokoi mnie na odcinku "kampanii-wybryków".

04-04-2015 14:58
Drachu
   
Ocena:
+7

A widzisz - ja Ariochom gratuluję, życzę dalszych sukcesów i zazdroszczę. Poważnie - chciałbym poznać tyle gier. W moim przypadku problemem jest czas i niechęć do gry przez net (i brak warunków do tejże). Jasne, niby mógłbym skołować więcej czasu, ale wtedy byłoby to już kosztem moich bliskich, a taki układ mi nie leży.

Ale, przyznam szczerze, szlag by mnie trafił, gdybym przez te wszystkie lata miał bawić się ledwie kilkoma grami. Chcę opowiadać bardzo różne historie, w różnych realiach, z różnymi bohaterami. Strasznie często łapię różne zajawki, dlatego utrzymanie ekscytacji jednymi realiami przez czas dłuższy niż 10 sesji jest dla mnie trudne. Po prostu - w pewnym momencie zaczyna rozpierać mnie ochota na coś nowego. 

Generalnie rozwiązaniem dla mnie były mechaniki najpierw uniwersalne BRP (wyprute z ZC), potem Savage Worlds, ostatnimi czasy również Fate - to daje mi możliwość bardzo swobodnej żonglerki realiami, czy tematyką sesji bez konieczności rycia czegoś nowego. To dla mnie jedna z głównych zalet SWEX - ona ma jakiśtam domyślny styl, ale jest dość podatna na modyfikacje. To samo zresztą Fate (choć tam zajmuje mi to więcej czasu). I to jest super. Znacząco obniża próg wejścia. I właśnie przeróżne settingi znanych mi mechanik, czy autorskie kampanije wyrabiają dużą część mojego zapotrzebowania na zmianę. 

Ale - z drugiej strony - potrafię czerpać ogromną radość z tego, że "Będę grau w nowou grę". Jak jaram się ostatnio One Ringiem, Star Warsami, czy Qinem. To, że w tą nową grę gra się inaczej  to ogromna zaleta - mi zasady nie przeszkadzają, dla mnie są elementem zabawy. I lubię się ich trzymać. Ba, nawet w starych grach lubię trzymać się zasad. I potrafię jarać się tym, że gram w MERPa, czy w Dzikie Pola - chociaż te mechaniki są... no niedoskonałe. Ale generalnie, jeśli idzie o nowości, to zakładam, że mechanika musi naprawdę wywalić mnie z butów, żebym chciał się jej uczyć. Ale są takie.

I tu dochodzimy do Indiasów - ja je generalnie lubię. Wolę mainstream - lubię klasyczne podejście do postaci, z buildami i rozwojem, lubię klasyczną, taktyczną walkę, lubię tradycyjny podział ról MG i graczy. Ale z drugiej strony Indias raz na jakiś czas to też jest klawa sprawa - nie każdy mi pasuje, a niektóre są dla mnie zbyt jawnie porąbane jeśli idzie o tematykę - ale czasami miło porobić coś zupełnie innego. Zabieram się teraz do AW, bo po zaznajomieniu się z podręcznikiem wciąż zbieram szczękę z podłogi.

  W zasadzie nie kupuję sobie nigdy gier "na zawsze". Dla mnie, jeśli zagrałem w daną grę 10 sesji to zarobiła już na swoje miejsce na półce, można zacząć coś nowego, a do tej najwyżej kiedyś się wróci. 

PS. Mam znajomka, który od 20 lat prowadzi wszystko na cyberowych dziesiątkach. Nie przeszkadza mi to, nie oburza, ani nie załamuje - fajnie że się dobrze bawi. Jego gracze też się dobrze bawią. Jest super. Jednak ja potrzebuję odmiany raz na jakiś czas - zwykle wystarczą mi odmienne realia, ale czasami lubię też odmienne zasady, czy nawet zupełnie odmienny sposób podejścia do gry.
W końcu urozmaicenie jest przyprawą życia, c'nie?

04-04-2015 17:21
DeathlyHallow
   
Ocena:
0

#​teamdrachu100%

04-04-2015 19:26
von Mansfeld
   
Ocena:
+1

@Drachu

"W zasadzie nie kupuję sobie nigdy gier "na zawsze". Dla mnie, jeśli zagrałem w daną grę 10 sesji to zarobiła już na swoje miejsce na półce, można zacząć coś nowego, a do tej najwyżej kiedyś się wróci. "

Słowa roku 2015. ;-) Podręcznik do erpega to produkt jak każdy inny i mozna traktować go poprzez liczbę godzin zabawy jaką dostarczył. Przykładowe 10 sesji to ~40-50 godzin, całkiem nieźle jak na produkt mieszczący się najczęściej w zakresie 50-150 złotych (to od 3.75 zł/h do nawet 1.25 zł/h), i to nawet jeśli produkt wcześniej wymaga co najmniej kilku(nastu) godzin przygotowań. Oczywiście, nie wliczone koszta kostek do gry, prądu i papieru na wydrukowanie kart postaci, ołówków, jedzenia i picia na sesję. ;-)

Osobiście dla mnie, jeśli gra nie jest molochem cegieł tak jak D&D czy Earthdawn, to już rozegranie 4-5 sesji "zaczyna się zwracać".

04-04-2015 19:59
Adeptus
   
Ocena:
+1

Mogę poprowadzić na własnej mechanice w stworzonym przez siebie świecie, więc po co mi podręczniki? Dlatego zwykle nie korzystam.

​A sesje gram codziennie, świat autorski, mechanika oparta na k100. Po co mi podręczniki? Po co mi czyjaś wizja, czyjeś błędy i czyjeś zasady? Toć wiem czego chcę na swoich sesjach.

Dowód na to, że wbrew pozorom czasem zgadzam się z moderacją ;) Mam tak samo. Jedynym systemem, do którego podręczniki kupowałem było D7D, był to też jedyny system, na którym prowadziłem by the book. Nie widzę sensu w kupowaniu podręczników. W kwestiach mechanicznych i tak raczej nikt Ameryki nie odkryje, można wałkować stare pomysły w nieco odmienionych wariantach (poza tym granie na autorskiej mechanice ma ten plus, że nie trzeba się uczyć na pamięć zasad, ani zastanawiać się, jak się je interpretuje, skoro sami je wymyśliliśmy). Co do settingu - jest wiele źródeł inspiracji - filmy, książki, gry komputerowe, własne pomysły... oczywiście, podręcznik zapewnia coś więcej - nie luźno naszkicowany świat, będący tłem dla konkretnej przygody/kampanii, tylko spójne (mniej więcej) uniwersum z opisanymi wszystkimi istotnymi aspektami... Tyle, że na ogół tak szczegółowy "podręcznikowy" opis nie jest wcale potrzebny.

Inna sprawa, że dzieje się głównie tak dlatego, że gram głównie ze znajomymi, którzy reprezentują identyczną postawę, z obcymi grywam w zasadzie jedynie przez internet (gdzie z reguły nie jest wymagana znajomośc mechaniki ani głębsza znajomość settingu). Granie na ściśle okreslonym systemie z pewnością ma swoje plusy, jeśli często grywa się z nowymi ludźmi - wtedy od razu wiadomo "gramy w X edycja dwudziesta, więc zasady są takie i świat jest taki".

I w sumie to lubię sobie poczytać o różnych systemach, czy przejrzeć w Empiku (o ile się trafi) podręcznik, zawsze można podłapać parę ciekawych pomysłów... Ale dla paru ciekawych pomysłów nie mam ochoty kupować za kilkadziesiąt złotych całego podręcznika, którego 90% w ogóle nie użyję.

Przy okazji, życzę wszystkim wszystkiego dobrego z okazji Świąt Wielkanocy i Zmartwychwstania Pańskiego.

 

04-04-2015 20:30
Kamulec
   
Ocena:
+1

Granie na ściśle okreslonym systemie z pewnością ma swoje plusy, jeśli często grywa się z nowymi ludźmi - wtedy od razu wiadomo "gramy w X edycja dwudziesta, więc zasady są takie i świat jest taki".

Z nowymi ludźmi dogodnie prowadzi mi się na własnej, lekkiej mechanice, w kreowanych przeze mnie światach. Eliminuje to problem graczy nieznających systemu oraz różnych jego wizji.

04-04-2015 22:21
Furiath
   
Ocena:
+3

Powtórzę się: zmiana systemu to większy wysiłek , niż modyfikowanie starego. Zauważyłem też, że gry mainstreamowe sa tak do siebie podobne, że największą wagę ma postać mistrza gry, a nie tytuł.

 

05-04-2015 16:31

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.