» Recenzje » Norweski dziennik. Tom 1. Ucieczka - Andrzej Pilipiuk

Norweski dziennik. Tom 1. Ucieczka - Andrzej Pilipiuk


wersja do druku

Powieść młodzieżowa?

Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

Norweski dziennik. Tom 1. Ucieczka - Andrzej Pilipiuk
Już w pierwszych notach biograficznych Andrzeja Pilipiuka jakie zdarzyło mi się czytać, pojawiały się wzmianki na temat powieści młodzieżowych, które pisarz planuje wkrótce wydać. Pierwszą z tych powieści - nie licząc rzecz jasna kolejnych tomów Pana Samochodzika, pisanych pod pseudonimem Tomasza Olszakowskiego - była książka rozpoczynająca cykl Norweski dziennik, opisujący losy wnuka przesławnego egzorcysty i bimbrownika, Jakuba Wędrowycza. Powieść ta musiała cieszyć się sporą popularnością, skoro Fabryka Słów zdecydowała się na jej reedycję, jednak ja sięgnąłem po nią głównie z nadzieją na to, że będzie ona lepsza od Operacji Dzień Wskrzeszenia – innej książki Pilipiuka dla młodszych czytelników. Jak wypadło porównanie?

Niestety, po raz wtóry okazało się, że koncepcja Andrzeja Pilipiuka na fantastyczną powieść młodzieżową znacznie odbiega od moich oczekiwań. Być może wynika to z faktu, że nie jestem już typowym targetem dla podobnych pozycji, choć byłbym skłonny postawić raczej na dwie kwestie, które u tego autora zawsze mnie raziły. Mianowicie – zbytnie mieszanie konwencji i maksymalne odrealnianie opisywanych wydarzeń.

Jeśli chodzi o to pierwsze, to – podobnie jak Operacja Dzień Wskrzeszenia – pierwszy tom Norweskiego dziennika zdaje się nosić etykietkę "powieści młodzieżowej" tylko dlatego, że rzeczona młodzież w niej występuje. A i tak pozostaje ona młodzieżą bardziej z nazwy niż z zachowania i ogólnego wizerunku. W zdecydowanej większości sytuacji młodzi bohaterowie Dziennika… zachowują się bowiem jak dorośli, a często nawet posiadają umiejętności, których mogli by im pozazdrościć najlepiej wykształceni pełnoletni osobnicy. Do tego dochodzi fakt, że Pilipiuk operuje w Ucieczce taką ilością chlustającej krwi i flaków, że zachwycony będzie nie tylko czytelnik całkowicie dorosły, ale także dowolny sadysta o skłonnościach maniakalnych. W ramach przykładu można podać choćby sam początek, kiedy to pewien stateczny i spokojny (dotąd) profesor ucina jednym zamachem japońskiego miecza głowy dwóm radzieckim agentom (co zresztą sportretowane zostało na wcale szczegółowej ilustracji), po czym bez krępacji pakuje kulkę w głowę własnego syna.

Co do odrealnienia natomiast, to jest to kwestia nieco bardziej złożona. Otóż każda, nawet najbardziej hardcore’owa fantastyka powinna mieć pewne granice. Przekroczenie owych granic powoduje, że fantastyka przestaje być fantastyką, a zaczyna być – w mniejszym lub większym stopniu – groteską. U Pilipiuka doświadczamy tego na szczęście tylko w tym mniejszym stopniu, ale jest to i tak mocno irytujące. O co dokładnie chodzi? Ano o to, że jeśli już daje się głównemu bohaterowi cały zestaw dziwnych cech (w rodzaju zdolności częściowego czytania w ludzkich myślach) oraz niezwykle tajemnicze i zagadkowe pochodzenie, to należałoby na tym poprzestać. Kiedy bowiem okazuje się, że ów bohater (przypominam, że zaledwie nastoletni) jest w stanie rozpoznawać XIII-wieczne ikony na pierwszy rzut oka, czy – po odebraniu PRL-owskiego wykształcenia w zakresie zaledwie podstawowym – bezbłędnie zidentyfikować koronę ostatnich Romanowów, to śmiech pusty człowieka ogarnia i nie sposób już traktować książki z choćby odrobiną powagi.

Pierwszy tom Norweskiego dziennika nie jest książką złą czy pozbawioną idei (choć momentami akcja dłuży się niemiłosiernie), ale stanowi po prostu bardzo ciężkostrawną mieszaninę pomysłów i konwencji, skierowaną do… No właśnie. Nie bardzo nawet wiadomo, do kogo. Ucieczka jest zbyt brutalna dla młodych, a zbyt naiwna i "superbohaterska" dla starszych czytelników, którzy oczekują choćby odrobiny realizmu. Z kolei fanom przygód Jakuba Wędrowcza również może nie przypasować, jako że dawka absurdu w niej zawarta jest wciąż zbyt mała, choć czerwonoarmiści i szpiedzy występują w ilościach zastraszających. W efekcie pierwszą część cyklu opisującego przygody Tomka Paczenki i Maćka Wędrowycza byłbym skłonny polecić wyłącznie wiernym fanom pisarza, dla których kompromitacją byłoby nie zapoznanie się z całością jego twórczości. Reszta natomiast, jeśli już koniecznie chce pochłonąć coś typowo młodzieżowego, co wyszło jednocześnie spod pióra Andrzeja Pilipiuka, niechaj sięgnie po wspomniane już przeze mnie książki z cyklu o Panu Samochodziku.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
4.25
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Norweski dziennik. Tom 1. Ucieczka
Cykl: Norweski dziennik
Tom: 1
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 4 maja 2007
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-89011-93-0
Cena: 27,95 zł



Czytaj również

Upiór w ruderze
O duchach nieco zabawniej
- recenzja
Wilcze leże
O przewadze zwykłego nad niezwykłym
- recenzja
Operacja Dzień Wskrzeszenia
W pogoni za przodkiem prezydenta
- recenzja
Na nocnej zmianie
Fantastyka fandomowa
- recenzja
Trucizna
Wysokooktanowa Trucizna Jakuba W.
- recenzja
Szewc z Lichtenrade - Andrzej Pilipiuk
Historyczne historyjki
- recenzja

Komentarze


~Andrzej Pilipiuk

Użytkownik niezarejestrowany
    khm...
Ocena:
0
przestudiowałem sobie recenzję i generalnie po raz kolejny zorientowałem się że napisałem książkę dla czytelnika który już chyba nie istnieje...

nowe pokolenia jakoś skarlały duchem - choć żyją w niewyobrażalnym dla nas - pokolenia z lata 70-tych dobrobycie i szerokim dostępie do informacji.

***

jakie flaki i sadyzm!? homeopatyczna dawka krwi. trochę więcej będzie w tomie 2 i 3. ;-P (ale większość szwardzcharakterów idzie do piachu to nie da sie inaczej).
***

zarzuty są dla mnie zaskakujące, niepokojące i niezrozumiałe zarazem. Bohaterów kroiłem wedle swojej miary i na podobieństwo moich realnie istniejacych kumpli!!! kumpli z którymi chodziłem do zupełnie zwyczajnej szkoły na warszawskiej pradze (nie jest to dzielnica wybitnych intelektualistów - o nie ;-P)

jakie niby mają umiejętności których dorosły mógłby pozazdrościć?

gdy ja miałem 13-15 lat rozpoznanie korony Aleksandra II nie stanowiło by dla mnie problemu. Człowiek interesował sie takimi
rzeczami a albumy do których był dostęp pokazywały głównie rzeczywistość zza Bugu. Podobnie odróżniłbym ikonę z 13 wieku od 17-wiecznej czy 17-wieczną od XIX wiecznej.
(autentycznosci bym nie stwierdził ale po stylu - owszem).

takie zainteresowania - uboczne bo bardziej podjarani byliśmy na starożytny Egipt. Było nas 3-5 zafascynownych tematyką. Szukało się książek po krewnych i w antykwariatach,
oglądało wspólnie, etc. Z jezykami obcymi mi wyjątkowo nie szło - dyslekcja dysortografia do
tego lekie upośledzienie słuchu. ale moi dwaj kumple szlifowali angielski a jeden majac te 14 lat świetnie mówił juz po niemiecku i znośnie po angielsku, do tego z racji posiadania babki hiszpanki ciut dukał po fransusku.

rosyjski szlifowaliśmy oglądając ruską telewizję (dawali sporo kreskówek), dostępu do satelity nie było...

możliwości mieliśmy niewielkie. nie mając kowadła nożyki robiło się roklepując gwoździe młotkiem na torach kolejowych. Wypalaliśmy garnki z gliny w piecu kuchennym - planowalismy topić brąz - ale był problem
z surowcem. Odlewaliśmy sobie za to rozmaity szmelc z ołowiu i stopu drukarskiego.

nie mieliśmy Allegro bo pewnie produkowalibyśmy rózne drobiazgi na handel.

jeździłem latem na wieś jak co najmnije połowa moich rówieśników. Sadziłem las, brałem udział w świniobiciu, pomagałem stawiać płot, oglądałem jak sie muruje i parę "moich" cegieł tam tkwi, oglądałem prdwojennego jeszcze cieślę przy pracy.

Sam mając 15 lat zrobiłem regały na książki które służyły mi przez kolejną dekadę.
w liceum poprawiałem fuszerkę "fachowców" = kladłem na nowo kafelki.

Bohaterowie nie robia nic wielkiego. kładą podłogę, kopią ziemiankę, oddają sie pasjom.

***

z mojego punktu widizenia Tomasz Paczenko to wyjątkowy fajtłapa i nieudacznik życiowy, do tego leń (regularnie śpi w dzień) i obżartuch (prosze zwrócić uwagę z jakim namaszeniem relacjonuje co i ile jedli). ;-P (ale chciałem żeby był realistyczny, tzn dodałem mu wad).

jesli ktoś odbiera go jako herosa i supermena - powinien siąść i przemyśleć raz jeszcze swoje życie!

pozdrawiam
Andrzej
27-06-2007 21:29
Xeel
   
Ocena:
0
2,5? Ja bym dał mocne 4+, czytałem ND niemal jednym tchem. Parę dłużyzn w sumie jest, ale nie podkopują przyjemności z czytania.

Teraz owe "flaki i sadyzm" - to na moje oko przesada, no ale recenzent też człowiek (Rebound też się tu zalicza;P) i ma prawo ocenić powieść wg własnego gustu. Ja byłem z ND zadowolony, a nie uważam się za sadystę (maniaka prędzej, przez wpływ przygód Jakuba W. :P.Panie Andrzeju, kiedy kolejny tom?;)

"to śmiech pusty człowieka ogarnia i nie sposób już traktować książki z choćby odrobiną powagi."
Owszem, sposób. Zauważ, że akcja ND nie dzieje się w dzisiejszym świecie, a to co my uważamy za wiedzę "dziwaczną" mogło byc czymś oczywistym, lub prawie oczywistym dla młodego człowieka sprzed x lat (i nie ukrywajmy, innej rzeczywistości). Ocenianie co mógł wiedzieć człowiek w rodzaju Tomka w jego czasach ze współczesnego punktu widzenia mija sie z celem, jeśli nie zna się choć trochę na charakterze tamtej epoki (niczego nie sugeruje, Rebound, ale chyba nie jesteś specjalistą od PRL-u, co?). PRL-owski system nauczania to jedno, ale młodzi ludzie w owym czasie też interesowali się światem. A zainteresowania bywają różne.

A poza tym, nic co robili bohaterowie ND (oczywiście nie mówię o zdolnościach specjalnych;) nie jest niczym nie z tej ziemi, no chyba że z punktu widzenia Amerykanina potrzebującego instrukcji obsługi papieru toaletowego. A fakt że bohater dopiekł Szwabom - miał święte prawo (czci damy się broni). Sposób zemsty był cwany, ale nie trzeba być Bondem żeby takie coś wykonać. Więcej wiary w młodych ludzi;)

Pozdro
27-06-2007 23:23
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Coz, pokolenie MTV recenzuje literature i realia, o ktorych nie ma pojecia :P
01-07-2007 01:19
~GandalfPl

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Witam

Andrzeju, musze Cie rozczarowac - przynajmniej jeden czytelnik, dla ktorego piszesz, sie ostal.

Nie wiem ile lat ma recenzent, ale albo jest mlodszy ode mnie, albo wyrosl w innym srodowisku. W kazdym razie dla mnie kreacja postaci jest realna. Natomiast co do "targetu" - faktycznie, to juz nie te czasy. Dzisiaj mlodziez nie ma potrzeby rozwijania zainteresowan, szukania informacji - wystarczy klapnac przed ekranem telewizora, jest 500 kanalow do gapienia sie. A wyjsc z domu - dzisiaj nastolatki nie chodza do lasu, czy starych bunkrow za miastem - chodza do supermarketu (a ja jestem za stary, zeby zrozumiec po co tam chodza). I dla tego wlasnie bohaterowie moga sie wydawac nieprzekonujacy - sa, w porownaniu z nastolatkiem 21ego wieku.
02-07-2007 10:36
Xeel
   
Ocena:
0
Właśnie. Jest w miarę logiczne, że z punktu widzenia dzisiejszego poczciwca made in MTV wszystko co mógł wiedzieć lub potrafić robić młody człowiek z innej epoki jest czystym absurdem i niedorzecznoścą. Powtarzam się, ale sobie wybaczę :P
07-07-2007 01:29
~zgrzyt'ka

Użytkownik niezarejestrowany
    mtv ;-)
Ocena:
0
A ja mam 14 lat i mi się Norweski Dziennik bardzo podoba. I wcale nie jest to lektura historyczno przygodowa choc komuna to dla mnie prehistoria. (to autor coś takiego powiedział - że moje pokolenie tak to odbierze). "Norweski.." opowiada o rzeczach aktualnych. Tomek się paskudnie wpakował i miota usiłując zachowac kontrolę nad swoim życiem. Zupełnie tak, jak kupa ludzi z mojego pokolenia, tylko nas najczęsciej nie chcą zabic. Szkoła opisana na początku i wracająca w wspomnieniach też sie nie zmieniła - chodzę do takiej samej. A że bohater umie ciąc piłą tarczową czy poprzybija deski? Ja z ojcem kładłam glazurę w łazience i obje robiliśmy to pierwszy raz w życiu. Trzeba sobie radzic! A takie szczegly techniczne dają pozór autntycznosci. Wida że i autor to potrafi! CZEKAM NA TOM TRZECI Z NIECIERPLIWOŚCIĄ!!!
11-07-2007 12:09
Xeel
   
Ocena:
0
No, z tym mtv to było uogólnienie, no ale wiadomo jak to zwykle wygląda ;)
13-07-2007 22:42
~Walter

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Też nie jestem "targetem" tej książki, ale mi się podobała. Dlaczego? Bo potrzebuje lekkiej, łatwej i przyjemnej alternatywy dla innych pokracznych "Młodzieżówek" typu Harry P.
20-08-2007 23:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.