Nieznajomi
Pierwsze sceny budzą niepokój. Noc i dom stojący samotnie gdzieś na obrzeżach cywilizacji. Po chwili okazuje się, że będzie to miejsce rozgrywającego się melodramatu. On zaplanował romantyczny wieczór mający stanowić uwieńczenie oświadczyn, ona zaś skutecznie wszystko zepsuła, stwierdzając, że nie jest jeszcze gotowa na małżeństwo. Pierwsze minuty to umiejętne ukazywanie relacji pomiędzy bohaterami. Każdemu z nich zależy na partnerze, ale zaistniała sytuacja oddala ich od siebie. Uczuciowe problemy szybko okażą się jednak mało istotne...
Pukanie do drzwi.
James otwiera.
W ciemności stoi młoda dziewczyna, pytając: "Jest Tamara?".
Para myśli, że nieznajoma pomyliła domy, zatem dość szybko wraca do własnych problemów. Kristen walczy ze stresem paląc papierosy. Kiedy się kończą, James udaje się do sklepu. Gdy dziewczyna zostaje sama ponownie rozlega się pukanie do drzwi...
Film jest fabularnie przeciętny, ale wyśmienicie zrealizowany. Bazuje na zgranych motywach, a to co oryginalne i ciekawe spycha na dalszy plan. I to największy grzech obrazu. Wystarczy bowiem porównać go z pozornie podobnym Ils, który jednak od początku budowany jest jako horror, aby ujrzeć, że Bertino nie interesuje wyłącznie straszenie. Chociaż oba filmy mają wspólne elementy, to znacznie więcej je różni. Ils jest dziełem przemyślanym, konsekwentnym, zachowania bohaterów nie są irracjonalnie. Mówiąc krótko: jest cholernie dobrym horrorem, potrafiącym skutecznie podnieść adrenalinę. Jest jednak w dużej mierze "tylko" horrorem.
Nieznajomi natomiast wydają się nawiązywać do dzieł, w których większe znaczenie aniżeli strach przed tym, co niewidoczne, ma lęk przed złem w najbardziej pierwotnej postaci. Problem w tym, że nie jest tak bezkompromisowy jak The Last House on the Left, Funny Games czy The Girl Next Door, chociaż podejmuje tę samą problematykę. Dodatkowo jednak czyni oprawców anonimowymi, co tym bardziej przeraża. Przez znaczną część fabuły jedynie są i to niczym duchy. Wydają się czekać na odpowiedni moment, by zaatakować. Drażnią i prowokują. Ofiary chcąc przeżyć, działają chaotycznie, ale ich zachowanie początkowo nie razi – biorąc pod uwagę, jak ograniczone pole manewru mają. Niestety, im dalej, tym brak logiki w działaniach zaczyna dokuczać.
Reżyser chyba nie do końca wiedział czego chce. W pewnym momencie przestaje koncentrować się na fabule i stawianych pytaniach czy relacjach pomiędzy bohaterami. Wprowadza wątek małego kłamstwa, ale nie ma on jakiegokolwiek rozwinięcia. Skupienie się na stronie wizualnej zaczyna przysłaniać wszystko inne. Liczy się kompozycja kadru, praca kamery. Owszem, to zachwyca, bowiem wizualnie film jest piękny, ale czego innego się spodziewać, skoro za kamerą Peter Sova, który i z Rachunku sumienia potrafił uczynić film, który oglądało się wyśmienicie, pomimo szwankującej logiki i dziur w fabule.
Tylko czy atrakcyjność wizualna pasuje do tematyki? Jeżeli stawiać go w szeregu trzech filmów, jakie wymieniłam, nie może być mowy o pięknie obrazu. Nie taką czynił przemoc Haneke, ba, jeżeli widz się nabierze i będzie chciał potraktować Funny Games jako niezłą rozrywkę i zaangażuje się w akcję, twórca w scenie z przewijaniem taśmy doprowadzi go zapewne do wściekłości. W The Girl Next Door są sceny, które trudno zaakceptować, nawet jeżeli seanse gore odprężają. W końcu - mocny film Cravena, znanego zwłaszcza z rozrywkowych horrorów, który stworzył dzieło, gdzie nie ma miejsca na rozrywkę. Bertino natomiast miota się gdzieś pomiędzy postawieniem na wizualny majstersztyk oraz rozrywkę a ambicją przekazu. Połączenie tych elementów nie bardzo mu się udaje. W kontekście początku, który zdradza zakończenie, wątpliwa wydaje się potrzeba biegania bohaterów (tudzież kuśtykania, czołgania) to w jedną, to w drugą stronę. Wszak nie budzi to większych emocji, a skutecznie spycha na drugi plan to, co symbolizują nieznajomi – anonimowe zło, dziejące się bez jakiejkolwiek przyczyny, robiące z przemocy koszmarną zabawę. To nie powinien być obraz, który pozostawia widza w dobrym samopoczuciu; film, z którego pamięta się jedynie wspaniałe ujęcia. A jednak sposób realizacji nie pozwala na wiele więcej.
Twórcy chyba chcieli jednocześnie zadowolić zbyt dużą ilość odbiorców, a to zazwyczaj nie daje dobrych efektów. Nieznajomi to wiele obietnic, które nie zostają spełnione. Najbardziej niezrozumiałe jest porzucenie relacji, jaka łączy Kristen i Jamesa. Została dobrze rozpisana, ale przede wszystkim świetnie zagrana! To nie są kolejne papierowe postaci, a ich związek jest dość złożony, co aktorzy fantastycznie przedstawili. A jednak nie wykorzystano ich potencjału (na DVD, w dodatkach, znajdują się usunięte sceny. Nie ma ich wiele, ale akurat uwzględniają rozmowę Kristin i Jamesa, która nie znalazła się w ostatecznej wersji).
Film warto ujrzeć, ze względu na kilka świetnych scen (w tym moment ściągania masek), bardzo dobrą grę aktorów, jak również kompozycję kadrów oraz pracę kamery. To może wystarczyć. Mnie w dużej mierze wystarczyło, stąd wysoka ocena końcowa. Wszystkim, którym zachwyt nad wizualną stroną nie potrafi przysłonić wszelkich mankamentów, raczej nie polecam. Odradzam natomiast zupełnie tym, którzy oczekują horroru. Wówczas odsyłam do Ils.
DVD, wydane przez Monolith, zawiera sceny usunięte (niestety, jedynie dwie) oraz materiał z planu filmowego. Zatem trochę więcej dodatków niż zazwyczaj.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Pukanie do drzwi.
James otwiera.
W ciemności stoi młoda dziewczyna, pytając: "Jest Tamara?".
Para myśli, że nieznajoma pomyliła domy, zatem dość szybko wraca do własnych problemów. Kristen walczy ze stresem paląc papierosy. Kiedy się kończą, James udaje się do sklepu. Gdy dziewczyna zostaje sama ponownie rozlega się pukanie do drzwi...
Film jest fabularnie przeciętny, ale wyśmienicie zrealizowany. Bazuje na zgranych motywach, a to co oryginalne i ciekawe spycha na dalszy plan. I to największy grzech obrazu. Wystarczy bowiem porównać go z pozornie podobnym Ils, który jednak od początku budowany jest jako horror, aby ujrzeć, że Bertino nie interesuje wyłącznie straszenie. Chociaż oba filmy mają wspólne elementy, to znacznie więcej je różni. Ils jest dziełem przemyślanym, konsekwentnym, zachowania bohaterów nie są irracjonalnie. Mówiąc krótko: jest cholernie dobrym horrorem, potrafiącym skutecznie podnieść adrenalinę. Jest jednak w dużej mierze "tylko" horrorem.
Nieznajomi natomiast wydają się nawiązywać do dzieł, w których większe znaczenie aniżeli strach przed tym, co niewidoczne, ma lęk przed złem w najbardziej pierwotnej postaci. Problem w tym, że nie jest tak bezkompromisowy jak The Last House on the Left, Funny Games czy The Girl Next Door, chociaż podejmuje tę samą problematykę. Dodatkowo jednak czyni oprawców anonimowymi, co tym bardziej przeraża. Przez znaczną część fabuły jedynie są i to niczym duchy. Wydają się czekać na odpowiedni moment, by zaatakować. Drażnią i prowokują. Ofiary chcąc przeżyć, działają chaotycznie, ale ich zachowanie początkowo nie razi – biorąc pod uwagę, jak ograniczone pole manewru mają. Niestety, im dalej, tym brak logiki w działaniach zaczyna dokuczać.
Reżyser chyba nie do końca wiedział czego chce. W pewnym momencie przestaje koncentrować się na fabule i stawianych pytaniach czy relacjach pomiędzy bohaterami. Wprowadza wątek małego kłamstwa, ale nie ma on jakiegokolwiek rozwinięcia. Skupienie się na stronie wizualnej zaczyna przysłaniać wszystko inne. Liczy się kompozycja kadru, praca kamery. Owszem, to zachwyca, bowiem wizualnie film jest piękny, ale czego innego się spodziewać, skoro za kamerą Peter Sova, który i z Rachunku sumienia potrafił uczynić film, który oglądało się wyśmienicie, pomimo szwankującej logiki i dziur w fabule.
Tylko czy atrakcyjność wizualna pasuje do tematyki? Jeżeli stawiać go w szeregu trzech filmów, jakie wymieniłam, nie może być mowy o pięknie obrazu. Nie taką czynił przemoc Haneke, ba, jeżeli widz się nabierze i będzie chciał potraktować Funny Games jako niezłą rozrywkę i zaangażuje się w akcję, twórca w scenie z przewijaniem taśmy doprowadzi go zapewne do wściekłości. W The Girl Next Door są sceny, które trudno zaakceptować, nawet jeżeli seanse gore odprężają. W końcu - mocny film Cravena, znanego zwłaszcza z rozrywkowych horrorów, który stworzył dzieło, gdzie nie ma miejsca na rozrywkę. Bertino natomiast miota się gdzieś pomiędzy postawieniem na wizualny majstersztyk oraz rozrywkę a ambicją przekazu. Połączenie tych elementów nie bardzo mu się udaje. W kontekście początku, który zdradza zakończenie, wątpliwa wydaje się potrzeba biegania bohaterów (tudzież kuśtykania, czołgania) to w jedną, to w drugą stronę. Wszak nie budzi to większych emocji, a skutecznie spycha na drugi plan to, co symbolizują nieznajomi – anonimowe zło, dziejące się bez jakiejkolwiek przyczyny, robiące z przemocy koszmarną zabawę. To nie powinien być obraz, który pozostawia widza w dobrym samopoczuciu; film, z którego pamięta się jedynie wspaniałe ujęcia. A jednak sposób realizacji nie pozwala na wiele więcej.
Twórcy chyba chcieli jednocześnie zadowolić zbyt dużą ilość odbiorców, a to zazwyczaj nie daje dobrych efektów. Nieznajomi to wiele obietnic, które nie zostają spełnione. Najbardziej niezrozumiałe jest porzucenie relacji, jaka łączy Kristen i Jamesa. Została dobrze rozpisana, ale przede wszystkim świetnie zagrana! To nie są kolejne papierowe postaci, a ich związek jest dość złożony, co aktorzy fantastycznie przedstawili. A jednak nie wykorzystano ich potencjału (na DVD, w dodatkach, znajdują się usunięte sceny. Nie ma ich wiele, ale akurat uwzględniają rozmowę Kristin i Jamesa, która nie znalazła się w ostatecznej wersji).
Film warto ujrzeć, ze względu na kilka świetnych scen (w tym moment ściągania masek), bardzo dobrą grę aktorów, jak również kompozycję kadrów oraz pracę kamery. To może wystarczyć. Mnie w dużej mierze wystarczyło, stąd wysoka ocena końcowa. Wszystkim, którym zachwyt nad wizualną stroną nie potrafi przysłonić wszelkich mankamentów, raczej nie polecam. Odradzam natomiast zupełnie tym, którzy oczekują horroru. Wówczas odsyłam do Ils.
DVD, wydane przez Monolith, zawiera sceny usunięte (niestety, jedynie dwie) oraz materiał z planu filmowego. Zatem trochę więcej dodatków niż zazwyczaj.
Tytuł: The Strangers
Reżyseria: Bryan Bertino
Scenariusz: Bryan Bertino
Muzyka: tomandandy
Zdjęcia: Peter Sova
Obsada: Liv Tyler, Scott Speedman, Kip Weeks, Gemma Ward, Peter Sova
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 12 września 2008
Czas projekcji: 90 min.
Reżyseria: Bryan Bertino
Scenariusz: Bryan Bertino
Muzyka: tomandandy
Zdjęcia: Peter Sova
Obsada: Liv Tyler, Scott Speedman, Kip Weeks, Gemma Ward, Peter Sova
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 12 września 2008
Czas projekcji: 90 min.
Tagi:
Bryan Bertino | Gemma Ward | Kip Weeks | Laura Margolis | Liv Tyler | Nieznajomi | Peter Sova | Scott Speedman | The Strangers