Nawałnica mieczy - George R.R. Martin
Stal, śnieg, krew, złoto i cała masa trupów
Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek
Redakcja: Staszek 'Scobin' KrawczykPieśń Lodu i Ognia – trudno już znaleźć fana fantastyki, który nie słyszałby o tej serii George'a R.R. Martina, zwłaszcza po sukcesie, jaki odniósł serial na podstawie pierwszego tomu, Gry o tron. Złożyły się na niego zarówno interesująca fabuła, barwni bohaterowie, niewielka zawartość elementów nadprzyrodzonych (które mogłyby odstraszyć widzów bez doświadczeń z fantasy), jak i zaskakujące zwroty akcji. Serial czeka świetlana przyszłość, jeśli dotrwa do trzeciego sezonu – bo Nawałnica mieczy, trzecia powieść z cyklu, jest jeszcze lepsza od pierwszej.
Drogi rodzeństwa Starków rozeszły się na dobre. Sansa wciąż jest przetrzymywana jako zakładniczka na dworze króla Joffreya, Arya wędruje przez kraj z niespodziewanymi towarzyszami, Robb prowadzi armię północy na wojnę z Lannisterami, Jon Snow infiltruje plemiona dzikich pod wodzą Mance’a Raydera, a kaleki Bran zmierza ku spotkaniu z tajemniczą Trójoką Wroną, która ma go nauczyć magii. Pozostali bohaterowie też się nie nudzą: Tyrion Lannister próbuje sobie poradzić z utratą wpływów na rzecz znienawidzonego ojca, Jaime jest eskortowany pod strażą do Królewskiej Przystani, a Daenerys Targayren zdobywa kolejnych sojuszników, dzięki którym ma zamiar najechać Siedem Królestw. Gdy dodamy to tego coraz częstsze meldunki na temat aktywności Innych za Murem, jedno stanie się pewne – nadchodzi zima, i to dla całego Westeros.
Liczba istotnych postaci zwiększa się z książki na książkę, ale Martinowi udało się utrzymać równy, bardzo wysoki poziom przy każdym z wątków. Praktycznie niemożliwe jest wskazanie choć jednego słabszego od reszty zbioru rozdziałów – bez względu na to, czy w danym momencie śledzi się losy poniżanej zakładniczki, dowcipnego karła, czy młodego króla północy, czytelnik pozostaje tak samo zainteresowany. Duża w tym zasługa zręcznego opowiadania historii przez autora: akcja biegnie bardzo szybko, często też występują dramatyczne cliffhangery, które nie pozwalają zakończyć lektury i niemal zmuszają do jej kontynuowania, aby dowiedzieć się co dalej.
Nie zmieniła się też swoista tradycja serii, związana z nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, które również w Nawałnicy... niejednokrotnie wbijają czytelnika w fotel. W przeciwieństwie do wielu powieści, tutaj główne postaci nie posiadają immunitetu, śmierć grozi im tak samo, jak statystom. Rozpoczynając lekturę, nawet nie warto zgadywać, co się stanie kilkaset stron później – autor i tak wywiedzie w pole wszystkich, a intryga rozwinie się w nieoczekiwanym kierunku.
Największą zaletą powieści są jednak bohaterowie. Rozdziały są pisane z punktu widzenia kilkunastu postaci, co pozwala poznać ich myśli, motywacje i charaktery lepiej, niż dzięki obserwacji przez inną osobę. Komuś, kto patrzyłby z boku, Sansa może się wydawać naiwną, głupią dziewczyną bez charakteru, ale czytając o traumatycznych przeżyciach z jej perspektywy, nie da się nie współczuć biedaczce. Najlepszą pracę Martin wykonał jednak z Jaimem. Przedtem wydawał się on zwykłym, aroganckim czarnym charakterem, a w tej książce otrzymał własne rozdziały i nagle jego postać zaczyna wyglądać zupełnie inaczej – dzięki poznaniu jego motywacji i sposobu myślenia można go znacznie lepiej zrozumieć, a nawet polubić. Niezłe osiągnięcie ze strony autora, biorąc pod uwagę fakt, że na początku serii ów pan wyrzucił ośmiolatka przez okno.
Mimo że pierwsze dwa tomy nie mogły narzekać na niedobór postaci, Nawałnica... wprowadza do fabuły wiele nowych, a także przypomina o starych, którzy na jakiś czas zniknęli z pola widzenia czytelnika. Znów jest okazja ujrzeć Tywina we własnej osobie, zamiast czytać o jego dokonaniach, do gry włącza się też Bractwo Bez Sztandarów, którego wpływ na intrygę z pewnością zaskoczy wielu, a Littlefinger wciąż wzbudza podziw swym intelektem i zdolnościami do manipulowania otoczeniem. Bardzo charyzmatyczny jest Oberyn Martell, bohater nie występujący wcześniej w książkach, który zapewne dołączy do grona ulubieńców większości fanów serii.
Wymieniając liczne zalety powieści, należy też wspomnieć o dialogach i stylu opisów. Autorowi niemal zawsze udaje się uchwycić w słowach uczucia i charaktery postaci, tak, że można rozpoznać, kto wygłasza którą linijkę tekstu, bez spoglądania na opisy. Kiedy trzeba, ironiczne dogryzania Tyriona i Jaimiego wywołują uśmiech na twarzy czytelnika – uśmiech ten jednak szybko zamiera, gdy w następnym rozdziale nacisk zostaje położony za okrucieństwo wojny i koszty, jakie ponoszą bohaterowie za swe błędne wybory. Martin jak żaden inny pisarz jest w stanie wywołać emocje, które pozostają w duszy długo po zakończeniu lektury.
Wniosek jest oczywisty – Nawałnica mieczy to jak dotychczas najlepsza część Pieśni..., nie bez powodu będąca jedną z najwyżej ocenianych powieści fantastycznych ostatniej dekady. Każdy element książki jest najwyższej jakości: interesujący bohaterowie, skomplikowana i wielowątkowa intryga, zaskakujące zwroty akcji, rozwinięte tło fabularne – wszystko to nie pozwala oderwać się od lektury i jasno ukazuje, czemu to właśnie G.R.R. Martin jest często uważany za najlepszego żyjącego pisarza fantasy, a HBO nakręciło serial na podstawie jego magnum opus. Kto nie zna tej książki, traci.
Tytuł: Nawałnica mieczy. Stal i śnieg. (A Storm of Swords. Steel and snow)
Cykl: Pieśń Lodu i Ognia
Tom: 3 cz. 1
Autor: George R. R. Martin
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawca: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 2002
Liczba stron: 608
ISBN-10: 83-7298-227-9
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 183 mm
Cena: 35,00 zł
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Drogi rodzeństwa Starków rozeszły się na dobre. Sansa wciąż jest przetrzymywana jako zakładniczka na dworze króla Joffreya, Arya wędruje przez kraj z niespodziewanymi towarzyszami, Robb prowadzi armię północy na wojnę z Lannisterami, Jon Snow infiltruje plemiona dzikich pod wodzą Mance’a Raydera, a kaleki Bran zmierza ku spotkaniu z tajemniczą Trójoką Wroną, która ma go nauczyć magii. Pozostali bohaterowie też się nie nudzą: Tyrion Lannister próbuje sobie poradzić z utratą wpływów na rzecz znienawidzonego ojca, Jaime jest eskortowany pod strażą do Królewskiej Przystani, a Daenerys Targayren zdobywa kolejnych sojuszników, dzięki którym ma zamiar najechać Siedem Królestw. Gdy dodamy to tego coraz częstsze meldunki na temat aktywności Innych za Murem, jedno stanie się pewne – nadchodzi zima, i to dla całego Westeros.
Liczba istotnych postaci zwiększa się z książki na książkę, ale Martinowi udało się utrzymać równy, bardzo wysoki poziom przy każdym z wątków. Praktycznie niemożliwe jest wskazanie choć jednego słabszego od reszty zbioru rozdziałów – bez względu na to, czy w danym momencie śledzi się losy poniżanej zakładniczki, dowcipnego karła, czy młodego króla północy, czytelnik pozostaje tak samo zainteresowany. Duża w tym zasługa zręcznego opowiadania historii przez autora: akcja biegnie bardzo szybko, często też występują dramatyczne cliffhangery, które nie pozwalają zakończyć lektury i niemal zmuszają do jej kontynuowania, aby dowiedzieć się co dalej.
Nie zmieniła się też swoista tradycja serii, związana z nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, które również w Nawałnicy... niejednokrotnie wbijają czytelnika w fotel. W przeciwieństwie do wielu powieści, tutaj główne postaci nie posiadają immunitetu, śmierć grozi im tak samo, jak statystom. Rozpoczynając lekturę, nawet nie warto zgadywać, co się stanie kilkaset stron później – autor i tak wywiedzie w pole wszystkich, a intryga rozwinie się w nieoczekiwanym kierunku.
Największą zaletą powieści są jednak bohaterowie. Rozdziały są pisane z punktu widzenia kilkunastu postaci, co pozwala poznać ich myśli, motywacje i charaktery lepiej, niż dzięki obserwacji przez inną osobę. Komuś, kto patrzyłby z boku, Sansa może się wydawać naiwną, głupią dziewczyną bez charakteru, ale czytając o traumatycznych przeżyciach z jej perspektywy, nie da się nie współczuć biedaczce. Najlepszą pracę Martin wykonał jednak z Jaimem. Przedtem wydawał się on zwykłym, aroganckim czarnym charakterem, a w tej książce otrzymał własne rozdziały i nagle jego postać zaczyna wyglądać zupełnie inaczej – dzięki poznaniu jego motywacji i sposobu myślenia można go znacznie lepiej zrozumieć, a nawet polubić. Niezłe osiągnięcie ze strony autora, biorąc pod uwagę fakt, że na początku serii ów pan wyrzucił ośmiolatka przez okno.
Mimo że pierwsze dwa tomy nie mogły narzekać na niedobór postaci, Nawałnica... wprowadza do fabuły wiele nowych, a także przypomina o starych, którzy na jakiś czas zniknęli z pola widzenia czytelnika. Znów jest okazja ujrzeć Tywina we własnej osobie, zamiast czytać o jego dokonaniach, do gry włącza się też Bractwo Bez Sztandarów, którego wpływ na intrygę z pewnością zaskoczy wielu, a Littlefinger wciąż wzbudza podziw swym intelektem i zdolnościami do manipulowania otoczeniem. Bardzo charyzmatyczny jest Oberyn Martell, bohater nie występujący wcześniej w książkach, który zapewne dołączy do grona ulubieńców większości fanów serii.
Wymieniając liczne zalety powieści, należy też wspomnieć o dialogach i stylu opisów. Autorowi niemal zawsze udaje się uchwycić w słowach uczucia i charaktery postaci, tak, że można rozpoznać, kto wygłasza którą linijkę tekstu, bez spoglądania na opisy. Kiedy trzeba, ironiczne dogryzania Tyriona i Jaimiego wywołują uśmiech na twarzy czytelnika – uśmiech ten jednak szybko zamiera, gdy w następnym rozdziale nacisk zostaje położony za okrucieństwo wojny i koszty, jakie ponoszą bohaterowie za swe błędne wybory. Martin jak żaden inny pisarz jest w stanie wywołać emocje, które pozostają w duszy długo po zakończeniu lektury.
Wniosek jest oczywisty – Nawałnica mieczy to jak dotychczas najlepsza część Pieśni..., nie bez powodu będąca jedną z najwyżej ocenianych powieści fantastycznych ostatniej dekady. Każdy element książki jest najwyższej jakości: interesujący bohaterowie, skomplikowana i wielowątkowa intryga, zaskakujące zwroty akcji, rozwinięte tło fabularne – wszystko to nie pozwala oderwać się od lektury i jasno ukazuje, czemu to właśnie G.R.R. Martin jest często uważany za najlepszego żyjącego pisarza fantasy, a HBO nakręciło serial na podstawie jego magnum opus. Kto nie zna tej książki, traci.
Tytuł: Nawałnica mieczy. Stal i śnieg. (A Storm of Swords. Steel and snow)
Cykl: Pieśń Lodu i Ognia
Tom: 3 cz. 1
Autor: George R. R. Martin
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawca: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 2002
Liczba stron: 608
ISBN-10: 83-7298-227-9
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 183 mm
Cena: 35,00 zł
Mają na liście życzeń: 4
Mają w kolekcji: 45
Obecnie czytają: 4
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 45
Obecnie czytają: 4
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Nawałnica mieczy. Krew i Złoto (A Storm of Swords. Blood and gold)
Cykl: Pieśń Lodu i Ognia
Tom: 3 cz. 2
Autor: George R.R. Martin
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawca: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 2002
Liczba stron: 574
Oprawa: miękka
Format: 125 x 183 mm
ISBN-10: 83-7298-228-7
Cena: 35,00 zł
Cykl: Pieśń Lodu i Ognia
Tom: 3 cz. 2
Autor: George R.R. Martin
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawca: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 2002
Liczba stron: 574
Oprawa: miękka
Format: 125 x 183 mm
ISBN-10: 83-7298-228-7
Cena: 35,00 zł