» Recenzje » Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj

Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj


wersja do druku

Rozróba w mieście z bajki

Redakcja: Kamil 'New_One' Jędrasiak

Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj
Jest takie miejsce w kraju znanym z przyrządzania wyśmienitej czekolady, którego spokojna atmosfera została pewnego razu zburzona. Piękne miasto z bajki, jakie można zobaczyć nie tylko w disnejowskiej produkcji. Jednak nie wszyscy potrafią docenić klimat miejscowości, którą czas jakby był łaskaw ocalić od upływu lat, a będącej najlepiej zachowanym średniowiecznym miastem w Belgii.

Takim osobnikiem, niewrażliwym na uroki zabytków z czasów królów i rycerzy, okazuje się jeden z dwóch bohaterów, których losy śledzimy od ich przyjazdu do Brugii. W przeciwieństwie do swojego partnera, zachwyconego nowym otoczeniem, nie czuje się on dobrze z decyzją ich szefa, nakazującego im wyjechać z Londynu i ukryć się w nowym mieście na nieokreślony czas.

Martin McDonagh zadebiutował nowatorskim i świeżym filmem krótkometrażowym Sixshooters, nagrodzonym Oscarem. Drugi obraz, o oryginalnym tytule In Bruges, który z niewiadomych mi przyczyn był u nas wyświetlany jako Najpierw strzelaj potem zwiedzaj, również najtrafniej można określić jako "świeży". Świeży powiew, jakiego nie poczułem w żadnej produkcji pełnometrażowej od obejrzenia Pulp Fiction. Tym razem Oscara nie było, aczkolwiek widzowie, podobnie jak ja śledzący od lat poczynania Akademii wiedzą, iż liczą się bardziej nominacje, a same statuetki, które często mają po prostu zwrócić uwagę na sytuację na świecie, nie zawsze należą się nagradzanym filmom.

A za scenariusz się należało. Obraz opowiada, jak już wspomniałem, o dwóch członkach bliżej nieokreślonej grupy przestępczej, którzy po spartaczeniu roboty dostają od swojego szefa polecenie wyjazdu z Londynu do Belgii, do miasta, gdzie rozgrywa się akcja całej opowieści. Niechętnie nastawiony do nowego otoczenia młody (w tej roli bardzo dobrze wypadł Colin Farrell) Irlandczyk i jego starszy, zmęczony życiem partner (równie dobry Brendan Gleeson), nie mając nic do roboty, zwiedzają miejsce swojego przymusowego postoju. A jest co zwiedzać. Okazuje się, że Brugia nie tylko potrafi wyglądać jak z bajki, ale może także dostarczyć wielu emocji, jakie towarzyszą na przykład wdaniu się w bójkę, przygodzie z dealerką i jej skinheadowskim kolesiem, a także dyskusjom z naćpanym karłem prawiącym o nadchodzącej wojnie między czarnymi a białymi (także między czarnymi a białymi karłami, rzecz jasna).

Nieprzypadkowo nawiązałem do twórczości Tarantino. Cały film można odebrać jako pastisz kina gangsterskiego. Bohaterowie raczą nas inteligentnymi i zabawnymi, nieraz popadającymi w absurd dialogami, przy których widz może się szczerze uśmiać. W zabawie pomagają kreacje aktorskie dwóch głównych bohaterów, w niczym nie ustępujące tej, jaką serwuje nam Ralph Fiennes, grający szefa szajki. Farrell stworzył najbardziej charakterystyczną postać w filmie i chyba w całym swoim dorobku zawodowym. Po kilkukrotnym obejrzeniu obrazu nie wyobrażam sobie innego aktora w tej roli. Gleeson wpasował się idealnie w postać bardziej doświadczonego, starszego kolegi, wiedzącego o życiu trochę więcej i doceniającego chwile bezczynności, ponieważ w tym zawodzie nieczęsto można odpocząć.

Reżyser umiejętnie łączy w filmie elementy komediowe, sensacyjne i dramatyczne, przyspieszając i zwalniając jego rytm, jakby bawił się karuzelą – to raz nadając jej obrotom prędkości, to znów zatrzymując ją prawie w miejscu.

Można by zastanowić się nad głębszym przekazem obrazu i dojść do wniosku, że cała czarno-komediowa gangsterska otoczka jest tłem dla historii człowieka, który po dokonaniu w życiu serii złych wyborów próbuje się odnaleźć w świecie. Jednak momenty, kiedy nasz młody Irlandczyk zastanawia się nad możliwością odkupienia wyrządzonych przez siebie krzywd i rozmyśla o swoim dotychczasowym życiu – choć dobrze zagrane i wiarygodne – pozostają tylko jednym z wątków, a cały film, poza wyżej wymienionymi momentami, ma po prostu bawić miłością do kina. Wszystko to, co dzieje się z niedoszłym zabójcą, przewleka się z pełnymi kiczu scenami, które nie pozwalają nam na dłuższe refleksje, a nieraz w niespodziewanych momentach potrafią wręcz rozśmieszyć.

In Bruges jest obrazem oryginalnym i błyskotliwym. Świetny scenariusz i dobra reżyseria pozwalają nam na czerpanie dużych pokładów przyjemności z oglądania najnowszego dzieła twórcy Sześciostrzałowca. Jeśli miałbym wymienić sześć zalet filmu z prędkością wystrzelenia z rewolweru takowej ilości naboi, byłyby to: świeżość, scenariusz, reżyseria, obsada aktorska, nie dająca o sobie szybko zapomnieć muzyka i dwa oblicza miasta. Chłodna i piękna, senna i pełna niby codziennych, a jednak trochę niezwykłych zdarzeń. I choć wiemy, że istnieje naprawdę, oglądamy ją jakby odrealnioną – wiedząc, że jeśli się do niej wybierzemy, nie będzie taka sama, choć będziemy oglądać to, co nasi bohaterowie. Taka właśnie w filmie McDonagha jest Brugia.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
Tytuł: In Bruges
Reżyseria: Martin McDonagh
Scenariusz: Martin McDonagh
Muzyka: Carter Burwell
Zdjęcia: Eigil Bryld
Obsada: Colin Farrell, Brendan Gleeson, Ralph Fiennes, Clémence Poésy
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 22 lutego 2008
Czas projekcji: 107 min.
Dystrybutor: Best Film



Czytaj również

Trzy billboardy za Ebbing, Missouri
Bezradność i determinacja
- recenzja
Zabicie świętego jelenia
Proroctwo i dysonans poznawczy
- recenzja
Tajemnica Zielonego Królestwa
Epickość najwyższych lotów
- recenzja
Skyfall
Nazywa się Bond, James Bond.
- recenzja
Skyfall
Pozdrowienia ze Szkocji
- recenzja
Pamięć absolutna
Inaczej nie znaczy źle
- recenzja

Komentarze


New_One
   
Ocena:
0
Polski tytuł to hasło reklamowe z anglojęzycznych plakatów, jak widać. To tak gwoli wyjaśnienia.

Ale z ciekawością obejrzę ten film jak znajdę chwilę. Pzdr.
04-09-2010 16:16
Alkioneus
   
Ocena:
0
Jeden z najważniejszych filmów, jakie było mi dane oglądać. U mnie dziesiątka - film bez wad.

Warto dodać, że zanim zabrał się za filmy - McDonagh to świetny dramaturg, w różnych źródłach porównywany nawet do Synge'a. Niestety nie było mi dane osobiście porównać.
04-09-2010 19:02
Noth
   
Ocena:
0
Rewelacyjny film.
04-09-2010 19:15
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
o.O Jak można temu filmowi wystawić 2/10?
05-09-2010 10:24
New_One
   
Ocena:
0
No wiesz, Incepcja też dostała jedną trójkę. Wprawdzie nie dwójkę, ale wrażenie tego samego kalibru.
05-09-2010 13:00
Umbra
   
Ocena:
0
Może ktoś filmu nie zrozumiał i tyle. Mój sąsiad z dołu, po tym jak poleciłem mu film bardzo gorąco, był tym zdziwiony, uznał bowiem, że film jest nudny i nieciekawy. Nie chodzi o to, żeby powiedzieć "bo ja kumam a niektórzy są głupi i nie rozumieją" aczkolwiek niektórzy oglądając jak mój rzeczony sąsiad codziennie po 2-3 głupie naprawdę horrory, zwężając swoje horyzonty filmowe do produkcji "szli, zostali zjedzeni ale jeden przeżył" nie rozumieją, że czasem w kinie ktoś pokazuje coś więcej. I nie siedząc w temacie tak jak niektórzy, nie interesując się kinem jako takim uznają taką Brugię za nudną.
05-09-2010 13:55
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mogę przyznać rację, że początek In Bruges zieje nudą, film bardzo długo się rozkręca, ale jak obejrzeć całość, to trudno mi uwierzyć, że można nie docenić tak dopracowanego, precyzyjnego i świetnie zagranego filmu. Nie wspomnę o tym, jak rewelacyjnym zaskoczeniem było zobaczenie kto gra Harrego (nie widziałem plakatów ani nie czytałem nic o filmie przed obejrzeniem).
05-09-2010 15:50
Umbra
   
Ocena:
0
Ech no wiesz, ja z kolei nie uwierzę, że nie spotkałeś w życiu ludzi którzy poza seriami z typu american pie nie oglądają innych filmów albo uznają je za nudne. A dla mnie początek wcale nudą nie wieje, mi się podobał od dosłownie pierwszych minut.
05-09-2010 15:57
Repek
   
Ocena:
0
Film, któremu sporą krzywdę wyrządził polski tytuł. :) Zachwyty skłaniają do obejrzenia.

P.
05-09-2010 16:09
Noth
   
Ocena:
0
Dialog z karłem jest nieziemski.
05-09-2010 16:11
Alkioneus
   
Ocena:
+2
@Craven
Mogę przyznać rację, że początek In Bruges zieje nudą, film bardzo długo się rozkręca, ale jak obejrzeć całość, to trudno mi uwierzyć, że można nie docenić tak dopracowanego, precyzyjnego i świetnie zagranego filmu.

Załóżmy, że uznałem scenariusz za kiszkę - moje prawo. Załóżmy, że film nie śmieszył - moje prawo. Załóżmy, że konwencja mi nie odpowiada - moje prawo. Ale w tym filmie sama gra Farrella to 2 punkty, Fiennes z Gleesonem dokładają po półtorej a muzyka to osobny punkt.

2/10 to nie tylko przyłożenie scenariuszowi, to zapakowanie każdego z aktorów do osobnego worka z manekinami, które grałyby lepiej, odesłanie faceta od muzyki do podstawówki, by grał na flecie.

2/10 dla In Bruges to hejterstwo(bo wszyscy zgodnie tutaj windują film), albo nieprzemyślana ocena - i tyle. Jeśli chciałbym całkowicie zjechać ten film, to on nie może sięgnąć niżej niż 5/10.
05-09-2010 16:35
996

Użytkownik niezarejestrowany
    :D
Ocena:
0
A wiesz, że mi muzyka nie podeszła? Kapkę zbyt nahalne to pianino. Wyjątkiem jest tylko urywający łeb kawałek Dublinersów "On Raglan Road".

Fiennes generuje +1 za sam tekst "you're inanimate..."


@Repek - nie bez powodu nie byłem na tym w kinie :)
05-09-2010 16:45
earl
   
Ocena:
0
@repek

"Film, któremu sporą krzywdę wyrządził polski tytuł. :) Zachwyty skłaniają do obejrzenia".

Jak można się zorientować to polski tytuł jest wiernym tłumaczeniem oryginału. Chyba, że chodziło Ci o to, aby jednak tłumacze wykazali się większą inwencją.

Pozdr.
05-09-2010 17:02
Repek
   
Ocena:
0
@earl
Mnie to raczej wygląda na tłumaczenie hasła reklamowego. To trochę co innego i tworzy skojarzenia z takimi "arcydziełami" jak "Tylko strzelaj". Brugia gdzieś im zniknęła.

Pozdro
05-09-2010 17:04
earl
   
Ocena:
0
Może i masz rację. Faktycznie, Brugia jest napisana dużymi, czerwonymi literami i powinna być traktowana jako tytuł a przynajmniej jego część. Dopiero teraz zwróciłem na to uwagę.

Pozdr.
05-09-2010 19:47
Umbra
   
Ocena:
0
Tytuł to "In Bruge" i tyle, koniec kropka. To, że wypisują na plakatach hasła i slogany to osobna sprawa, też nie byłem w kinie, musiałem usłyszeć od znajomego, że film jest jaki jest, żeby go obejrzeć. A, że mamy podobne gusta i razem śledzimy zawsze galę oscarową to udało się mu mnie nakłonić bez problemu. Nie żałuję, od tamtego momentu Brugia to jeden z tych tytułów do których stale wracam.
05-09-2010 19:59
neishin
   
Ocena:
0
Mnie ten film nie zachwycił, ale to kawał dobrego kina. Owszem, dialog z rasistowskim karłem czy motywy z młodym skinem naprawdę dają radę. A muzyka jest przezacna.
05-09-2010 23:38
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Chyba sprobuje raz jeszcze obejrzeć, bo przy pierwszym podejściu po 10 minutach wyłączyłem film, był tak piekielnie nudny. Jak widać nie przetrwałęm wystarczajaco dlugo :P
06-09-2010 00:15
Mehtol
   
Ocena:
0
Jeden z tych filmów, co nie były zbyt głośno promowane, ale są świetne, polecam:)
06-09-2010 13:55
~Filip

Użytkownik niezarejestrowany
    zajefajne
Ocena:
0
ej za długa ta recenzja nie chce mi sie czytac bo mam dziecko ale...gosc ktory to napisal jest zajebisty wiec i recenzja tez!!:):)
06-09-2010 14:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.