» Literatura » Książki » Nadchodząca burza – Alan Dean Foster

Nadchodząca burza – Alan Dean Foster


wersja do druku
Nadchodząca burza – Alan Dean Foster
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce... wróć!

W sumie nie tak dawno temu, bo w maju roku pańskiego 2002, George Lucas uraczył fanów kolejną częścią sagi Gwiezdnych wojen. Epizodem kolorowym, pełnym akcji i przełomowych dla uniwersum SW momentów. Zanim jednak rzucimy się w wir wydarzeń przedstawionych w Ataku klonów, mamy szansę niejako z grubsza zapoznać się z panującą w galaktyce sytuacją. Mniej więcej w tym samym czasie, co drugi epizod sagi, ukazała się powieść Alana Deana Fostera – Nadchodząca burza, będąca preludium do AotC.

Oto Republika sypie się w gruzy. Niezgoda między delegatami do senatu, chciwość i brak troski o dobro wspólne wywołały chaos i niezadowolenie wielu systemów. Biurokratyczny moloch już dawno stracił zdolność szybkiego i skutecznego reagowania, teraz zaczyna powoli tracić kontrolę nad swoją spójnością. Słaba niczym dziecko Republika nie ma realnie żadnych wpływów w odległych systemach Rubieży, a te stać się mogą smakowitym kąskiem dla Ruchu Separatystycznego, o którym mówi się coraz głośniej. Wśród wielu planet rozważających wystąpienie z Republiki znajduje się mały, niepozorny, niemal zapomniany świat Ansion. Niewielki, jednak będący centrum niezliczonej ilości międzyplanetarnych traktatów. Na owym nieduży, acz strategicznie położonym Ansionie ma się właśnie odbyć debata nad secesją. Nie dość, że społeczeństwo jest negatywnie nastawione do Republiki, to jeszcze wewnętrznie podzielone. Dlatego też Rada Jedi wysyła aż czworo Rycerzy, by powstrzymali ruch separatystyczny na planecie. Republiki nie stać na utratę tego systemu (a w konsekwencji kilkudziesięciu kolejnych związanych z Ansionem sojuszami). Jedi przybywają na planetę i oferują pomoc w zawarciu pokoju między zwaśnionymi mieszkańcami miast i mieszkańcami stepów. Mistrzowie Luminara Unduli i Obi-Wan Kenobi wraz z padawanami Barrissą Offeé i Anakinem Skywalkerem wyruszają w podróż przez stepy Ansionu w nadziei zawarcia układu z Alwarimi – mieszkańcami żyjącymi poza murami miast.

A.D. Foster jest pisarzem dobrze znanym w gronie fanów Gwiezdnych wojen. Jest pierwszym autorem powieści SW, to on uzupełnił i rozwinął wątki scenariusza Nowej nadziei do postaci książkowej, wydanej pod tym samym tytułem, co niedługo później film. Po krótkim czasie Foster popełnił kolejną powieść z tego cyklu. Była to, bardzo wątpliwej jakości niestety, Splinter on the Mind`s Eye (znana w Polsce pod tytułem Spotkanie na Mimban).

Od razu należy nadmienić, że Nadchodząca burza nie jest książką pokroju Spotkania.... Do arcydzieł literackich bynajmniej nie należy, ale na tle serii prezentuje się bardzo przyzwoicie. Od pierwszych stron widać, że Alan Dean Foster nabrał sporo doświadczenia i pisarskich umiejętności. Powieść czyta się łatwo, fabuła nie jest płytka, Foster też nie przynudza. Dużym plusem jest tu wszechobecny humor. Co więcej, mimo iż przedstawiana sytuacja jest poważna, to subtelny dowcip i świetnie zgrane z klimatem gwiezdnej sagi poczucie humoru bardzo dobrze współgra z całością.

Autor miał za zadanie wprowadzić nas w sytuację panującą w galaktyce, a także pokrótce przedstawić nam relację młodego Anakina z Mistrzem. Jeśli chodzi o wątek relacji Kenobi–Skywalker, to niestety nie znajdziemy tu wiele więcej niż w innych powieściach z ich udziałem. Mamy za to świetne wprowadzenie do sytuacji politycznej. Republika jest na skraju upadku, a Separatyści skrzętnie to wykorzystują. Dość dobitnie pokazane jest, jak wpływowe są gildie handlowe i jak potężne jest ich lobby. Z drugiej strony mamy bezradność Republiki wobec łamania prawa i utraty kontroli nad poczynaniami władz bardziej odległych systemów, gdzie panowanie (często gęsto niewiele mające wspólnego z republikańską demokracją) przejmują lokalni watażkowie, tudzież gangsterzy.

Podróżując przez stepy Ansionu razem z czwórką Jedi, możemy się sporo dowiedzieć o drodze i sposobach ich szkolenia. Nie jest to opis zasad kodeksu, jakiego Rycerze muszą się wiernie trzymać, lecz spojrzenie bardziej praktyczne – podczas misji gdzieś w galaktyce, na mało znanej planecie. Możemy zaobserwować wyraźne różnice między podejściem do szkolenia różnych mistrzów, a także rozbieżności w tej samej kwestii u padawanów. Jest to możliwe, gdyż postacie nie są papierowe. Każda z nich ma przeszłość, każda z nich ma własne zdanie, głębokie przemyślenia o innych członkach grupy. Wreszcie każda z nich układa sobie życie w galaktyce na swój indywidualny sposób, mimo pozornie jednakowych warunków i celu – zostać jak najlepszym Jedi. Oczywiście przy okazji mamy możliwość dokładnego zapoznania się z florą i fauną planety, z rasami ją zamieszkującymi, a także z ich specyfiką i obyczajami.

Powieść posiada jeszcze jeden atut. Pewne ciekawe, często humorystyczne subtelności. Anakin paręnaście razy sugeruje, że wciąż pamięta młodą dziewczynę, która zafascynowała go, gdy był jeszcze dziewięcioletnim chłopcem. Nie sposób nie wspomnieć przedstawienia artystycznego zaprezentowanego przez Jedi, czy Luminary Unduli perswadującej swoje racje za pomocą swego rodzaju prysznica. Natomiast reakcje Obi-Wana Kenobiego w przeróżnych sytuacjach są w mojej ocenie klasą samą dla siebie.

Przejdźmy do mniej przyjemnych rzeczy. Otóż, o ile fabuła nie jest nudna, to miejscami… powiedzmy charakterystyczna dla cyklu Star Wars. Mam tu na myśli naiwność zmieszaną z wciąż widocznymi jednak niedostatkami w sztuce pisarskiej. Jest to niestety wada dość denerwująca. Kolejną rzeczą in minus są kwestie bohaterów, które gdzieniegdzie także graniczą z naiwnością. Inną sprawą jest wprowadzenie kolejnych stworzeń typu "jar jarowego" (tudzież "ewokowego"), mających być słodkimi i zabawnymi, a ostatecznie wychodzącymi cokolwiek kontrowersyjnie…

Ogólnie powieść bez wątpienia należy zaliczyć do udanych. Jest poprawnie napisana, znaczących usterek ma mało, ponadto jest interesująca, pełna ciekawostek i humoru. Z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu zainteresowanemu uniwersum Gwiezdnych wojen.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
7.67
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Nadchodząca burza (The Approaching Storm)
Autor: Alan Dean Foster
Tłumaczenie: Aleksandra Jagiełowicz
Autor okładki: Stephen D. Anderson
Wydawca: Amber
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2002
Liczba stron: 262
Oprawa: miękka
Format: 123 x 190 mm
Seria wydawnicza: Star Wars
ISBN-10: 83-241-0013-X
Cena: 24,80 zł



Czytaj również

Cienie spoza czasu - antologia
Jedenastu współczesnych Samotników
- recenzja

Komentarze


Jedi Nadiru Radena
    Ech
Ocena:
0
Całkowicie sie nie zgadzam z recenzją kolegi SethBahla. Książka jest do niczego. Słaba, z fabułą marnego rodzaju i postaciami, które prowadzą bardzo mało odkrywcze dialogi. Że nie wspomnę o tym, że wstępem do Epizodu II jest tak "cudownym", że aż mam ochotę wołać o pomstę do Mocy. Moja ocena byłaby nie wyższa niż 2,5 na 6.

Nie rozumiem też, dlaczego autor recenzji uważa, że fabuły w książkach SW są naiwne i brak w nich artyzmu. To jest uogólnienie, które bardzo krzywdzi pozycje naprawdę dobre, typu "Labirynt zła", "Zemsta Sithów", czy "Punkt Przełomu". "Nadchodząca burza" wcale nie prezentuje się bardzo dobrze na tle innych książek z serii SW. To średniak klasy niższej, który nie zasługuje na tak wysoką ocenę.
04-08-2006 12:11
SethBahl
    Nie musisz :)
Ocena:
0
Książka jest do niczego. Słaba, z fabułą marnego rodzaju i postaciami, które prowadzą bardzo mało odkrywcze dialogi.
-- W książce występuje Barriss Offee i już za sam ten fakt nalezy się jej 5/6 :).

Oczywiście żartuję. Dlaczego 5/6? Pisałem. Fabuła jest urozmaicona. Czytając większość książek SW mam wrażenie, jakby były pisane od jednego szablonu, czasem wręcz ciężko przebić się na następną stronę. Tutaj tak nie było. Przedstawione zdarzenia wyróżniaja się zdecydowanie. Oczywiście nie muszą się podobać wszystkim. Mnie się fabuła spodobała.

Dwa - humor. Książka jest momentami potwornie zabawna, gdyż Fosterowi w humorystyczny sposób udalo się wyolbrzymić wady niektórych powszechnie lubianych i podziwianych bohaterów. Karykatury Kenobiego chyba nigdy nie zapomnę :).

Nie rozumiem też, dlaczego autor recenzji uważa, że fabuły w książkach SW są naiwne i brak w nich artyzmu.
-- Bo tak jest. Większość z nich to lieratura mocno trzeciorzędna. Już nawet nie będę wspominał tej serii o młodym Kenobim - niemal źródle wszelkiego kiczu i plugastwa w SW.

To jest uogólnienie, które bardzo krzywdzi pozycje naprawdę dobre, typu "Labirynt zła", "Zemsta Sithów", czy "Punkt Przełomu".
-- Pewnie że krzywdzi. Trylogie Thrawna też krzywdzi. Niektórzy dodali by tu jeszcze TPM Brooksa, ale uważam to za straszny chłam więc się powstrzymam. Uogólnienia generalnie są "be". Ale od czegoś są te oceny, nie? Wyróżniają jednostkowe przypadki, tzw. "niezłej książki". Bo możnaby być zlośliwym, przyrównać je wszystkie do Władcy Pierścieni i powiedzieć "dziękuję, do widzenia" :).

BTW. Ciekwe jak bardzo się zbulwersujesz w takim razie, jak przeczytasz, że EU ssie ;)
07-08-2006 14:43

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.