» Recenzje » Most nad Otchłanią - Konrad T. Lewandowski

Most nad Otchłanią - Konrad T. Lewandowski

Most nad Otchłanią - Konrad T. Lewandowski
W polskiej fantastyce ostatnimi laty pojawiały się pozycje, które z pewnością można wpisać do klasyki gatunku i które każdy miłośnik literatury fantastycznej powinien poznać. Z pewnością taki status należny jest między innymi zbiorowi opowiadań Konrada T. Lewandowskiego Noteka 2015. Popularność tej pozycji przekłada się również na inne powieści tego autora, stąd też nie ma nic dziwnego w tym, że wydawnictwa chętnie proponują czytelnikowi wznowienia. W ostatnim czasie Most nad Otchłanią, powieść niebanalną i bardzo wysoko ocenianą przez czytelników, postanowiło przypomnieć Wydawnictwo Fantasmagoricon. Po zapoznaniu się z tym wydaniem mogę powiedzieć tylko jedno – to wielka strata, iż właśnie ono.

Oczywiście, nie żałuję, że Most nad Otchłanią ponownie wyszedł na rynek. Szkoda tylko, że dokonane to zostało przez wydawnictwo, które – mówiąc delikatnie – nie ma w zwyczaju rozpieszczać czytelnika. W porównaniu z tym, do czego przyzwyczaiła nas na przykład Fabryka Słów, ta książka wygląda po prostu mało atrakcyjnie. Klienci bardzo często decydują się na zakup książki, bo do gustu przypadnie im okładka czy samo estetyczne i ładne wydanie. Niestety, na to Fantasmagoricon nie może liczyć. Nie zainwestowano w porywającą grafikę, więc można było liczyć, że środki te skierowano na inny front. Ku memu ubolewaniu, powieść mocno utyka również pod względem jakości korekty. Nigdy nie byłem specjalnie przewrażliwiony na punkcie literówek, zresztą – w większości przypadków w ogóle ich nie zauważam. Jeżeli w jakiejś powieści pojawiają się, to dowiaduję się tego dopiero po lekturze recenzji bardziej dociekliwych czytelników. Jeśli więc tutaj moje niezbyt wyczulone oko kilkakrotnie wyłapywało mocne zgrzyty, znaczy to, że pod tym względem Most nad Otchłanią również prezentuje się słabiutko.

Różnicą tego wydania od poprzednich jest dodanie dwóch opowiadań zatytułowanych Podziemna Rzeka i Wieża Imion. Stoją one na całkiem niezłym poziomie, ale głównej opowieści zdecydowanie ustępują. Najdziwniejsze jest jednak to, że fabularnie nie są one w większym stopniu z tytułowym Mostem nad Otchłanią powiązane. Elementem spajającym jest tu jedynie świat, w którym rozgrywają się one, chociaż też nie do końca. Tak jak bowiem powieść rozgrywa się przede wszystkim na Moście, tak dwa dodane opowiadania skupiają się na grupach koczowników wędrujących po bezkresnym stepie.

Z wydarzeń, których czytelnicy będą świadkami w powieści, nie można zbyt dużo zdradzić, aby nie popsuć lektury. Poznajemy świat plemion koczowniczych, pełen ciągłych zmian i niepokoju o kolejny dzień, gdzie nawet gwiazdy poruszają się po dowolnych trajektoriach. Marzeniem większości tych grup jest przejście do legendarnej krainy wszelakiej szczęśliwości. Jednak, nawet jeśli uda im się ją odnaleźć, pozostaje do przekroczenia bezdenna Otchłań. Przebyć ją można tylko w jednym miejscu, przez Most. Jednak miejsce to nie jest opuszczone – na Moście powstało miasto, a jego obywatele, w zamian za możliwość przeprawienia się na drugą stronę, pobierają niemały haracz. Opływający w dostatki członkowie największych miejskich rodów robią się z pokolenia na pokolenie coraz słabsi i nie zdają sobie sprawy z nadciągającego niebezpieczeństwa. Z jednej strony zbliżają się plemiona barbarzyńskie, które prawo przejścia chcą wywalczyć mieczem, z drugiej natomiast rodzi się nowa potężna klasa społeczna – świeżo wzbogacona tzw. nowa szlachta, czyli zamieszkujący przy Moście bogaci handlarze i rzemieślnicy, którzy chcą w końcu zdobyć prawo osiedlenia się na nim.

Fabuła Mostu nad Otchłanią to prawdziwy majstersztyk. Chociaż, może nie tyle sam pomysł na wydarzenia, co postacie i to zarówno te z planu pierwszego, jak i dalszych. Każda jest mocno przemyślana, mistrzowsko przedstawiona i doskonale wpleciona w wir wydarzeń. Walcząca o swoje interesy arystokracja kontra nowe rody, próbujące wyrwać jak najwięcej dla siebie. W tym wszystkim Doża będący władcą jedynie z nazwy. A wokoło jeszcze kapłani, wyznawcy Bestii i naukowcy. Spiski, manipulacje, zdrady i niespodziewane sojusze. Dostajemy tu wszystko, właśnie dzięki niesamowitemu bogactwu postaci i ich motywacji.

Na niecałych trzystu stronach, bo tyle liczy zasadnicza część książki, zebrana została taka ilość akcji, że z powodzeniem można by tym obdzielić przynajmniej porządną 500-600 stronicową księgę, a może nawet, lekko wzbogacając, uczynić z tego wieloksiąg. Po zakończeniu lektury czytelnik może mieć uczucie zawodu, że to już wszystko. Autor miał niebanalny pomysł, mógł go wykorzystać w sposób bardziej zdecydowany, ale zdecydował się przedstawić go krótko. Szkoda. Z miłą chęcią spędziłbym więcej czasu w świecie Mostu nad Otchłanią.

Biorąc pod uwagę powyższe wady i zalety, ocena z pewnością nie może być najwyższa. Z jednej strony mamy bowiem owe mankamenty wydania, z drugiej ów niedosyt, który książka po sobie pozostawia. Jednak chcę jeszcze raz jasno i wyraźnie zaznaczyć – powieść jest znakomita, a na poniższą ocenę złożyły się po prostu inne czynniki, których nie sposób nie brać pod uwagę. Zachęcam więc do spojrzenia z Mostu w Otchłań – może Wam uda się gdzieś na dnie zobaczyć światełko...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7.88
Ocena użytkowników
Średnia z 8 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Most nad Otchłanią
Autor: Konrad T. Lewandowski
Wydawca: Fantasmagoricon
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 7 czerwca 2007
Liczba stron: 332
Format: 125 x 190 mm
Seria wydawnicza: Odmienne stany fantastyki
ISBN-13: 978-83-925540-1-1
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Most nad Otchłanią - Konrad T. Lewandowski
Bezmiar radości w czytaniu
- recenzja
Ksin na Bagnach Czasu
Potwór u władzy
- recenzja
Ksin koczownik
W stepie szerokim...
- recenzja
Różanooka
W zastępstwie Ksina
- recenzja
Różanooka
Strzyga in love...
- recenzja
Ksin sobowtór
Kot po raz trzeci
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.