Jak wygląda rola gaijinów w Rokuganie? Czy przegrana bitwa zakończyła ich zakusy na podbój Cesarstwa i obecnie ograniczają się jedynie do wymiany handlowej? A może, podobnie jak w historycznej Japonii, ich statki zawijają czasem do wybranych portów? Co z wynalazkami gaijinów? Czy jest ich tylko tyle, ile przywiozły Jednorożce czy są one dalej sprowadzane? Jak wygląda sprawa broni palnej, która może dać dużą przewagę, czy klany rzeczywiście przestrzegają zakazu jej używania?
Poniżej przedstawiamy pomysły naszych redaktorów i współpracowników. Mamy nadzieję, że będą dla Was inspiracją. Jeśli chcielibyście podzielić się z nami swoją wizją przyślijcie ją do redakcji, zapraszamy również na forum.
Craven
Najchętniej to załadowałbym cały klan Jednorożca na wielką katapultę i wystrzelił ich daleko poza Płonące Piaski, tak żeby tym razem nie udało im się już wrócić do Rokuganu. Gaijinów w ogóle wymazałbym z Legendy. Zdaję sobie sprawę, że gaijini to istotny element historii Japonii i Chin, obecny w filmach, które rozpalają naszą Rokugańską wyobraźnię. Nie bez powodu zatem znaleźli się w systemie. Dla mnie jednak psują klimat. Umówiliśmy się, że ludzie powstali z krwi Księżyca i łez Słońca i pod wodzą kami rozwinęli wspaniałą wysoką kulturę i imperium. Tymczasem okazuje się, że gdzieś daleko, bez bogów rozwinęła się inna cywilizacja ludzi, dalece przewyższająca Rokugańczyków, nie za bardzo wiadomo dlaczego i jak. Bo tak było w Japonii?
Jak łatwo się domyślić po tej wypowiedzi, całkowicie unikam tematu gaijinów w swojej Legendzie. Uznaję, że ciekawym urozmaiceniem może być Jednorożec w futrze jadający czerwone mięso i posługujący się wielkim, dwuręcznym, obosiecznym mieczem. Poza granicami boskiego cesarstwa mogą istnieć prymitywne ludy, od których wędrujący klan przejął pewne barbarzyńskie zwyczaje. Jednak ich jedynym śladem na sesji są dawne opowieści i pamiątki. Jednorożec może dać wytchnienie przesyconemu Japonią Rokuganowi, jednak dla mnie wciąż pozostanie komercyjną furtką dla graczy niechętnych lub obawiających się gry samurajem z prawdziwego zdarzenia.
Podsumowując – Rokugan z gaijinami to nie mój Rokugan.
Morf
Mój Rokugan pod względem rodzaju i jakości stosunków, jakie Szmaragdowe Cesarstwo utrzymuje z gaijinami, przypomina Japonię i kontakty, jakie ta utrzymywała z Europą na przełomie XVIII/XIX wieku.
Po wygranej wojnie, edykt cesarski nakazujący zabijać na miejscu każdego „długonosego”, który postawi stopę na rokugańskiej ziemi, nadal obowiązuje i jest bezwzględnie przestrzegany. Nie ma mowy o utrzymywaniu stosunków dyplomatycznych z „białymi diabłami”, bo ci są zwyczajnie niegodni, a ich kultura jest uboga i barbarzyńska. Jednak atrakcyjność wymiany handlowej z gaijinami, którzy są w stanie dostarczyć wiele egzotycznych towarów, uczyniła niewielki wyłom w murze, jakim mój Rokugan odgrodził się od gaijinów. Zezwolono „białym diabłom” na przybijanie do jednego z portów Klanu Modliszki, w Mieście Błyskawic. Tam mają prawo poruszać się wyłącznie w obrębie dzielnicy handlowej, specjalnie odgrodzonej murem od reszty miasta. Coś jakby połączenie historycznych placówek europejskich w Nagasaki i Makao.
Właśnie dzięki temu urosła dzisiejsza (1 edycja) - silna i dorównująca Wielkim Klanom - pozycja Klanu Modliszki. Ma to swoją cenę: wysokie dochody płynące z wymiany handlowej budzą wielką zazdrość Kraba i Żurawia, które knują intrygi na cesarskim dworze, aby przejąć we własne ręce przywileje handlowe wyspiarzy. Toczy się prawdziwa niewidzialna wojna o pieniądze pomiędzy Krabem, Żurawiem, a Modliszką, umiejętnie wykorzystywana do własnych celów przez Skorpiona. Zbudowałem na tym tle kilka przygód.
Lista oraz ilość towarów podlegająca wymianie handlowej, jest ściśle określona przez prawo i obejmuje wyłącznie surowce i półfabrykaty. Absolutnie zakazany jest import broni palnej i obcych technologii. „Długie nosy” przywożą szkło, tkaniny, szlachetne drewno i srebro, a wywożą złoto i kamienie szlachetne. Kwitną korupcja i przemyt opium oraz wysokoprocentowego alkoholu. Szmuglowane są pojedyncze egzemplarze broni palnej. Istnieje prężny, czarny rynek gaijińskich przedmiotów, kupowanych przez ludzi interesujących się tajemniczą choć zakazaną, kulturą barbarzyńców.
Od Bitwy Białego Jelenia minęło kilkaset lat i zdążyli otrząsnąć się po porażce. Ich technologie morskie i wojskowe rozwinęły się do tego stopnia, że pewnie już niedługo przypłynie do Miasta Błyskawic pierwszy okręt parowy. I prawdopodobnie nie będzie sam, jako że od lat pod przykrywką działalności handlowej „białe diabły” gromadzą informacje o Rokuganie, kupują szpiegów i sojuszników. Będą chcieli wziąć odwet za klęskę sprzed lat.
Zgreg
Rokugan to kraina odizolowana od reszty świata. Na północy są niebosiężne góry, na zachodzie nieprzebyta pustynia, za południową granicą leżą Krainy Cienia, a na wschodzie rozległy ocean. Z pewnością niełatwo się tam dostać. Nie stanowi to problemu, bo system jest ewidentnie nastawiony na klimaty orientalne i na "nieskośnookich" raczej nie ma dużego zapotrzebowania. Zatem na dobrą sprawę, parafrazując cytat z "Seksmisji", można uznać, że gaijinów w Rokuganie "nie ma, nie było i nie potrzeba".
Jest to rozwiązanie wygodne zważywszy na związane z gaijinami problemy. Pustynię i Krainy Cienia udało się pokonać Jednorożcom, trochę dziwi więc fakt, że nigdy nie było "rewizyty". Podobnie zagadkowo zniknęli żeglarze, którzy przed klęską w Bitwie Białego Jelenia byli dużym zagrożeniem dla Cesarstwa. Zdrowy rozsądek podpowiada, że większa i dobrze zaplanowana inwazja powinna skończyć się dla Rokuganu fatalnie. Nie dość, że obcy mają przewagę technologiczną to, jeśli wierzyć Jednorożcom, i magów mają wyśmienitych. Przywiązuję dużą wagę do spójności świata gry, co każe mi na sesjach unikać gaijinów.
Jednak z drugiej strony gaijinowie bardzo mnie kuszą, bo mają naprawdę spory potencjał fabularny. Ich zaawansowana technologia na pewno będzie wzbudzać sprzeciw konserwatywnych samurajów, ale dawana przez nią przewaga może stanowić dla ambitnego i wizjonerskiego daimyo sposób na zyskanie dużej władzy. Czy w obliczu wielkiej inwazji istot z Krainy Cienia sięgnęłyby po nią Kraby (jaka byłaby tego cena)? Czy odwiedziny coraz potężniejszych ekspedycji wymusiłyby w Rokuganie reformy na kształt tych wprowadzonych przez cesarza Meiji?
Przybysze mogą znakomicie ubarwić sesje nawet w najbardziej oczywistej roli – dodatkowego zewnętrznego wroga. Wiele możliwości daje obca magia czy potencjalny konflikt tao shinsei z obcą religią. Ciekawe mogłoby się okazać wysłanie bohaterów graczy z zagraniczną misją. Tu i ówdzie można przeczytać o intrygujących pomysłach połączenia Rokuganu ze światem 7th Sea, Theą. Możliwości jest naprawdę wiele, ale mimo pokus zostawię je sobie na później, do czasu gdy "zwykły" Rokugan przestanie mi wystarczać...
Fairhaven
W moim Rokuganie nie ma miejsca na gaijinów – przynajmniej tych okrągłookich. Szmaragdowe Cesarstwo jest wystarczająco interesujące ze swoimi licznymi klanami, wpływem Krain Cienia, tajnymi organizacjami i rozlicznymi spiskami. Nie potrzeba w nim bladoskórych barbarzyńców, którzy psuliby tak kluczową w L5K zabawę w egzotykę.
Dlatego też nie przemawiają do mnie argumenty zwolenników gaijinów, którzy traktują obecność obcych jako wzbogacenie gry. Owszem, wprowadzenie samotnego gaijina mógłoby wydobyć sedno obyczajów Rokuganu – tak jak jedna czarna owca w stadzie podkreśla tylko biel innych zwierząt. Jednakże nader często Mistrzowie Gry i Gracze wykorzystują obcych by złamać legendową egzotykę. W powszechnym mniemaniu gaijin jest dużo prostszy do odegrania – w końcu nie musimy się wczuwać w orientalną mentalność. Barbarzyńcy byliby też łatwiejszym narzędziem Mistrza Gry – nie trzeba się w końcu uczyć tych pokręconych japońskich zwyczajów czy dziesiątek durnych nazw.
Mam wrażenie, że twórcy systemu ostrożnie podchodzą do koncepcji obcych. Gaijini pojawiają się w niewielu dodatkach, pełniąc raczej rolę przyprawy niż głównego dania. Mamy zatem właścicielkę herbaciarni Magdę w Mieście Kłamstw (jedyną obcą z kilkudziesięciu opisanych tam bohaterów), Al-Hazaada (jednego z dziesięciu Mistrzów Kolatu), klan Żółwia (jeden z trzynastu opisanych w dodatku, nie widziałam również żadnej przygody wykorzystującej tę rodzinę) i… to właściwie tyle. Niezbyt imponująca lista, nieprawdaż?
W moim Szmaragdowym Cesarstwie nie uświadczysz zatem prochu ani klanu osiedlonych barbarzyńców. Nie zmieniam kanonicznej historii – bitwa Białego Jelenia jak najbardziej miała miejsce, lecz był to koniec krótkiej obecności gaijinów w Rokuganie. Ewentualną flotę obcych powstrzymują pływające po morzach statki Krain Cienia (vide Bearers of Jade). Jedyni – nieliczni – goście przybyli zza Płonących Piasków i bynajmniej nie są podobni do Europejczyków. Ich wizyty są regulowane przez Klan Jednorożca, mający również monopol na tamtejsze ‘cuda techniki’. Nie zalewają one jednak rynków Szmaragdowego Cesarstwa – rzadkie i niebezpieczne podróże poza Piaski niebotycznie podnoszą ich koszt. Podsumowując: mój Rokugan jest państwem dzieci Siedmiu Kami – nie jakichś okrągłookich barbarzyńców.