Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi 2007
Dzień -1
Gdy piszę te słowa, jest 3:37 z czwartku na piątek, za parę godzin pociąg do Łodzi (via Warszawa), gdzie już dziś rozpocznie się osiemnasty Międzynarodowy Festiwal Komiksu. Zapowiada się tak, jak powinien się zapowiadać - z mnóstwem premier, zagranicznymi gośćmi, imprezami towarzyszącymi, które mają podkreślić miejsce imprezy w pejzażu miasta (program imprezy).
A jest to pejzaż zaiste osobliwy. Gdy jechałem do Łodzi pierwszy raz, była paskudna jesień 2003 roku. Dział komiksowy Poltergeista jeszcze nie istniał, a ja startowałem z późniejszą (i aktualną) żoną w konkursie komiksowym, w którym do naszego scenariusza rysował Jarosław Ejsymont. Polegliśmy sromotnie, ale poznaliśmy wspaniałych przyjaciół i dziś nie odstrasza nas przejmująco zimne wietrzysko, które cztery lata temu przywitało podróżników z Krakowa na stacji Łódź Fabryczna. Od tej pory pielgrzymujemy do Ziemi Obiecanej regularnie, a Poltergeist dokłada swoją cegiełkę do promocji imprezy i stara się ją konstruktywnie relacjonować (tak jak w relacji z ubiegłej edycji).
Dlatego w ciągu najbliższych dni możecie się spodziewać doniesień ze "strefy zero". Postaramy się, o ile sprzęt nie zawiedzie, co wieczór podrzucić garść informacji i zdjęć, napisać o naszych wrażeniach, przekazać wam kawałek łódzkiego klimatu i szalik nieostrożnego widzewiaka lub ełkaesiaka.
Polscy fani komiksu, a także wydawcy, zasługują na dobrą imprezę komiksową. Sprawdzimy, czy ją dostali.
Powyżej niezbędnik festiwalowego recenzenta-uczestnika: notatnik, komiks do otrzymania autografu, aparat, baterie na zmianę (paluszki normalne i jeden cienki), gra karciana Wiedźmin na prezentację, komórka, dyktafon i dwuosobowe zaproszenie.
Dzień 0
Oglądaliście może ostatnio w wiadomościach materiały o nowym pośpiesznym łączącym Warszawę z Łodzią? To wszystko prawda. Miał być szybki, a regularnie opóźnia się o pół godziny w okolicach Skierniewic. Miał być względny luksus, a miejsca na nogi tyle co dla dżokeja lub bramkarza hokejowego. Cóż, grunt, że dociera do celu i dostarcza pod samą siedzibę Łódzkiego Domu Kultury, który już z daleka wita zawieszonym w oknach bannerem...
W środku jeszcze cisza i spokój. To piątek, dzień "zero", w którym nie ma jeszcze punktów programu, lecz wyłącznie oficjalne otwarcie wystawy prac konkursowych stanowiące sygnał do rozpoczęcia komiksowej imprezy.
Pojawiłem się na terenie nieco wcześniej, by odebrać wejściówkę i rozejrzeć się po labiryncie ŁDK. Dzięki temu miałem chwilę, by spojrzeć na parę wystaw, które rozmieszczono w powszechnie uczęszczanych miejscach. Przy Dużym Kinie (miejsce najważniejszych spotkań) znalazłem wystawę twórców Dylan Doga oraz kilka seksownych grafik, które uczestnikom festiwalu dedykował belgijski rysownik Dany. W bufecie znalazłem natomiast ekspozycję poświęconą pięćdziesiątce Tytusa. Znalazły się tu zarówno plansze autorstwa Jerzego Chmielewskiego, jak i "tributy" wykonane w ramach akcjo ogłoszonej przez organizatorów MFK. Kilku autorów pomysły miało, innym inwencji zabrakło, ale nieźle to ogólnie wyszło. Sympatyczny akcent, choć jestem ciekaw, co Papcio powie na takie przyłapanie jednej z twarzy kampanii wyborczej PiSu.
Wernisaż prac konkursowych rozpoczął się z lekkim poślizgiem, gdyż czekano na gości specjalnych. W międzyczasie miałem okazję przyjrzeć się nadesłanym propozycjom i poszukać swojego faworyta. Nie ukrywam, w coraz bardziej tłocznej galerii nie było czasu na wnikliwą lekturę, więc zatrzymywałem się przy tych planszach, które reprezentują poziom graficzny dający im przynajmniej cień szansy na zwycięstwo. Komiksy są na razie anonimowe (jury rozpoczęło obrady po wernisażu), lecz styl wielu uczestników jest wystarczająco rozpoznawalny, a część z nich po prostu się na swoich komiksach podpisała.
Kto wygra? Trudno ocenić, a prace, które przykuły moją uwagę uwieczniłem w fotorelacji. Naturalnie, nie sposób ich w tej formie należycie ocenić, ale typuję, że to spośród nich zostanie wyłoniony zwycięzca. Na triumf z pewnością ogromne szanse miałby doskonały komiks Karola Konwerskiego i Mateusza Skutnika, lecz pech autorów polega na tym, że został on właśnie opublikowany w albumie Pan Blaki. Pozostaje polecić tę pozycję, a innym śmiałkom życzyć powodzenia.
Oficjalne rozpoczęcie konwentu odbyło się bez udziału Grzegorza Rosińskiego, który podobno był zajęty sesją dla Playboya. Godnie zastąpiła go pani profesor, która w latach szkolnych umożliwiła dzisiejszym organizatorom założenie kółka komiksowego. Zapraszając ją na inaugurację imprezy, Adam Radoń dał wyraz wdzięczności za to, co po części dzięki niej udało się osiągnąć. Chwila miła i wzruszająca.
I jeszcze tylko Michał Będkowski, odpowiedzialny za ekspozycję konkursową, oznajmił, że w tym roku przyszło osiemdziesiąt osiem prac i wszyscy powoli zaczęli kombinować, jak przedostać się na drugą stronę miasta do klubu Dekompresja. Tam miały odbyć się wybory komiksowej miss festiwalu oraz koncerty zespołów Cool Kids Of Death i NOT.
Skalkulowałem sobie wówczas, że to kawał drogi przez Łódź w gorączce meczu derbowego Widzew-ŁKS. Mając w perspektywie spotkania z szalikowcami, a w alternatywie przyjęcie urodzinowe przyjaciól z genialnym ciastem jako daniem głównym, postanowiłem zachować siły na Dzień Pierwszy, który zaczyna się już za niecałe dziesięć godzin...
Dzień 1
Nie ukrywam, że pisanie tej części relacji to ogromny wysiłek woli. Jestem po całym dniu na nogach, spotkaniach, rozmowach, emocjach i ogólnej komiksowej zadymie. Oczy lekko się kleją, nogi odpadają, w kuchni zaś reszta ekipy pije sobie herbatkę. Jednakże skoro powiedziało się "a", trzeba powiedzieć "be". I napisać choć trochę o tym wszystkim, co działo się dzisiaj w ŁDK i okolicach.
Pierwsze kroki, o barbarzyńskiej porze około dziesiątej rano, skierowałem do budynku Textilimpexu, który mieści się vis a vis domu kultury. Tam w tym roku przeniesiono giełdę oraz stoiska wydawców, co z logistycznego punktu widzenia wydaje się posunięciem genialnym. Mnóstwo miejsca, przestronny korytarz i sala. Rozłożone na tym obszarze punkty zaopatrzenia w komiksy wreszcie nie gniotły się na sobie. Być może straciła na tym zagęszczona atmosfera targów w salce w ŁDK, lecz skorzystał każdy uczestnik, który w komfortowych warunkach mógł przejrzeć pokaźną ofertę festiwalowych premier. Tych było aż nadto, a zakup wszystkich to zadanie tylko dla osób z bardzo zasobnym portfelem.
Teren właściwej imprezy powitał mnie gazetką EMeFKa News, z której dowiedziałem się, że - rezygnując ze spędzenia poprzedniej nocy w Dekompresji - straciłem rzucanie tortem, wybory miss festiwalu (zwycięzyła roznegliżowana panienka stworzona przez Dany'ego) oraz ogólne upadlanie się. Imprezę przeprowadzaną w piątek napotkany na korytarz Karol 'KRL' Kalinowski zbolałym głosem uznał za błąd organizacyjny. Cóż, festiwal świętuje wiele jubileuszy, a noce tylko dwie.
Jako że nie należę do biernych uczestników, po krótkiej aklimatyzacji rzuciłem się w wir festiwalu, rozpoczynając swoją działalność od dwóch wywiadów z gośćmi. Najpierw w ogniu pytań znaleźli się Marzena Sowa i Sylvain Savoia, a po nich przyszła kolej na Jeana-Louisa Mouriera. Zapis tych rozmów znajdzie się niebawem na łamach serwisu. Dodam tylko, że były to spotkania niezwykle sympatyczne, a ich efekt ocenicie sami.
Do festiwalowego nurtu powróciłem po godzinie, krążąc pomiędzy salami na pierwszym i drugim piętrze. Gdzie się dało nadstawiałem ucha i zapuszczałem oka, niekiedy zasięgając języka. Nie ukrywam przy tym, iż konwenty komiksowe przestały w mojej opinii pełnić rolę miejsc, w których fani uzyskują długofalowe informacje. Owszem, wydawcy nie stronią od opowiadania o swoich planach, lecz te są później wielokrotnie weryfikowane. Stąd cieszę się z zapowiedzi Kultury Gniewu, która chciałby wydawać polskie zeszytówki (Szłapy, Śledzińskiego, KRLa czy Niewiadomskiego), ale wolę poczekać do chwili, gdy zobaczymy w sieci przykładowe plansze. Do tego czasu - trzymajmy kciuki.
Wczesne popołudnie należało jednak do największej gwiazdy festiwalu, czyli Grzegorza Rosińskiego. Ojciec Thorgala otworzył retrospektywną wystawę swoich prac, a następnie przez dwie godziny dzielnie odpowiadał na pytania wypełnionej po brzegi sali kinowej. Szczególnie za odporność wobec tych najgłupszych ("czy wstydzi się pan tworzenia Kapitana Żbika?") należą mu się wyrazy uznania. Po pewnym czasie w sukurs przyszedł mu Yves Sente (nowy scenarzysta serii Thorgal), lecz ja już pędziłem na spotkanie z Jerzym Szyłakiem i Bartoszem Kurcem, które miałem przyjemność poprowadzić. Rozmawialiśmy o jakże pasjonującym temacie antologii, z którego udało nam się wycisnąć tyle, by zająć publiczność na czterdzieści pięć minut. Antologii na ten temat nie będzie, ale wypatrujemy każdej innej.
Koniec tego spotkania to powrotny sprint do sali kinowej, gdzie dopalało się spotkanie z Rosińskim i Sente, po których na scenę wkroczył Max Andersson ze swoim nowym komiksem Pan Śmierć i dziewczyna. Podstęp organizatorów polegał na tym, iż również ten punkt programu przypadł mi w udziale. Efekt pierwszy - totalne zmęczenie już około godziny 16.00. Efekt drugi - materiał, który za jakiś czas pojawi się na łamach Poltergeista.
Lekka zadyszka, jaka złapała mnie po pięciogodzinnym maratonie spotkaniowo-wywiadotwórczym sprawiła, iż na część spotkań wchodziłem na przysłowiowe pięć minut, by posłuchać, co w komiksowej trawie piszczy. Tak zahaczyłem o spotkania z Jeanem-Louisem Mourierem, autorami Dylan Doga, Konstantinem Komardinem, Karolem Konwerskim i Mateuszem Skutnikiem. Dopóki organizm nie zaczął domagać się pizzy, żywiłem się festiwalową atmosferą. Wreszcie zew sera i sosu pomidorowego wygnał mnie aż na Piotrkowską (niestety, w budynku ŁDK zamknięto bar, a w bufecie zabrakło ciepłej strawy). Regeneracja sił zbiegła się z czasem oficjalnego zamknięcia konwentu...
Finał imprezy przebiegał w podniosłej atmosferze, także ze względu na rozmiary nagród i osoby je odbierające. Zaważył na tym m.in. fakt, iż po raz pierwszy medal "Gloria Artis" przyznawano poza ministerstwem kultury. Minister Kazimierz Michał Ujazdowski przesłał wyważony list, który odczytał Krzysztof Skrzypczyk, a reprezentującemu rząd posłowi ziemi łódzkiej nie udało się na szczęście dopchać do głosu. Dzięki temu obyło się bez darmowej reklamy politycznej, której ofiarą finał MFK padał w przeszłości. Znacznie lepiej wypadł wiceprezydent Łodzi Marek Michalik, który mówił krótko, na temat i jeszcze obiecał pieniądze na festiwal.
To, co nie dopisało, to laureaci. Spośród siedmiu wyróżnionych osób, pojawiły się tylko dwie, a za Michała Śledzińskiego nagrodę odebrał Szymon Holcman z Kultury Gniewu. Szkoda, gdyż w tym roku laury otrzymywaliby od gwiazd, których w tej konstelacji możemy szybko w Łodzi nie zobaczyć. Jak skwitował to przewodniczący jury: "To jest brak zaufania we własne siły".
A oto wszystkie nagrody przyznane podczas 18. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu:
Konkurs portretowy Illustrateyourself.com:
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
- I nagroda: Ola Brożyna
- II nagroda: Piotr Nowacki
- III nagroda: Marta Sławińska
- Doktorat humoris causa za wkład w rozwój komiksu w Polsce - Adam Rusek
- Srebrny medal Gloria Artis - Grzegorz Rosiński
- Komiks roku wybrany przez uczestników festiwalu - Na szybko spisane 1980-1990
- Wydawnictwo roku wybrane przez organizatorów festiwalu - Timof i cisi wspólnicy
- I nagroda: Jacek Balcerek i Michał Murawski - Tytułu nie ma
- II nagroda: Maciej Wódz i Bartosz Sztybor - Niewolny
- III nagroda: Piotr Perłowski - Złota rybka
- I nagroda: Daniel Grzeszkiewicz - Dziwny sen Spielberga
- II nagroda: Jacek Frąś - Przygoda
- III nagroda: Antoni Serkowski - bez tytułu
- Jakub Woynarowski - Hikikomori
- Pamiętać o reklamie przed imprezą. Rok temu o MFK było głośno już latem, teraz trzeba było przypominać organizatorom, by podesłali materiały informacyjne. Przełożyło się to w mojej opinii na mniejszy szum wokół konkursu komiksowego. Czy również na mniejszą liczbę nadesłanych prac?
- Powalczyć o bufet z ciepłym jedzeniem. Tego zabrakło w sobotę już dość wcześnie, a ratunku należało szukać poza terenem imprezy.
- Koniecznie podtrzymać giełdę w osobnym, przestronnym, jasnym budynku. Klitka w ŁDK niech pozostanie ikoną przeszłości i synonimem ścisku oraz braku komfortu.
- Zaprosić do jury konkursu komiksowego kobietę.
- Poszerzyć uzasadnienie wyboru najlepszych komiksów. Nie musi się ono odbywać na oficjalnym zamknięciu (tu czasu jest mało i liczy się dynamika), ale nic nie stoi na przeszkodzie, by takowe pojawiło się później w Internecie. To nie nagroda dla wydawcy, gdzie dwa zdania laudacji wystarczają, by wyrazić to, co wszyscy zainteresowani wiedzą.
- Do uczestników konkursów - pojawiać się na zakończeniu i odbierać nagrody. Bez was ta zabawa traci sens.
- Nagroda "K" została prawdopodobnie pogrzebana na dobre (dwa lata przerwy to przepaść). Zajmujący się nią dotychczas Jarek Obważanek nie reaktywował inicjatywy, organizatorzy MFK mają swoje własne wyróżnienia, kilka innych funkcjonuje w sieci. Pozostaje więc stawiać na wyróżnienia będące integralną częścią MFK.
Galeria
Konwent: 18. Międzynarodowy Festiwal Komiksu
Od: 5 października 2007
Do: 7 października 2007
Miasto: Łódź
Strona WWW: www.komiksfestiwal.com/
Cena: 15 zł - karnet na całą imprezę, 10 zł - bilet na sobotę, 8 zł - bilet na niedzielę, dzieci do lat 12 wchodzą za darmo
Typ konwentu: komiksowy
Od: 5 października 2007
Do: 7 października 2007
Miasto: Łódź
Strona WWW: www.komiksfestiwal.com/
Cena: 15 zł - karnet na całą imprezę, 10 zł - bilet na sobotę, 8 zł - bilet na niedzielę, dzieci do lat 12 wchodzą za darmo
Typ konwentu: komiksowy
Tagi:
18. Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi | MFK'07 | MFK'07 | Międzynarodowy Festiwal Komiksu