Nieniejszy artykuł jest kontynuacją i rozwinięciem rozprawki o muzyce metalowej na sesji, który możecie przeczytać tutaj.
A teraz jeszcze garść przykładów na to, kiedy wykorzystywać na naszych sesjach ciężką muzykę i jaka muzyka ma to być (jeśli ktoś nie zna metalowych kapel). Dla ułatwienia wyróżniłem sobie trzy główne grupy sesyjnych motywów, do których metal pasuje znakomicie.
Pierwsza grupa to grupa pościgowo-bitewna. O pościgach już pisałem, a że te nierzadko kończą się, mniejszymi lub większymi, bitkami to chyba rozumie się samo przez się. Zresztą do tego worka wrzucić można wszelkie sceny związane z szeroko pojętym, bardzo szybkim i nie zawsze bezpiecznym, poruszaniem się.
Przyjmijmy sytuację, nasz bohater pędzi za karetą, którą porwał „ten zły”, a w karecie uwięziona jest ukochana naszego bohatera lub jego ranny towarzysz, no i teraz trzeba tę karetę dogonić, ekwilibrystycznym susem przedostać się na jej pokład, powalić „tego złego” i przejąć kontrole nad rozpędzonymi rumakami. Bardzo pięknie pasować nam tu będzie vivaldowska
Kraina umarłych, w wykonaniu zespołu Ankh. Klasyczny temat podszyty mocnym gitarowym riffem daje niesamowity efekt, jak ulał pasujący do powyższej sytuacji.
W pościgach sprawdza się jednak najlepiej muzyka heavy metalowa. Rytmika tej muzyki, oraz odpowiednie frazowanie dźwięków sprawia, że słuchając heavy metalu, aż czuje się pęd naszego wiernego rumaka. Dodatkowo melodyka heavy sprawia, że rapier sam wychodzi z pochwy. Nic tylko gnać i prać wrogów. Klasycznym (aż do bólu) przykładem tego jest kawałek
The Trooper z płyty
Peace of Mind Iron Maiden. Zresztą nawet tekst tego utworu opowiada o ataku kawalerii. Niezgorszy do pościgów może być także numer
Toy Soldier (z płyty
Klassika) naszego rodzimego Esquarial lub na przykład
I Spit on Your Grave Sinergy (płyta
Suicie by My Side) lub
Wild One Yngwiego Malmsteena. To dowolne przykłady, bo heavy metal stworzony jest do szybkości, wie o tym chyba każdy, kto się z nim zetknął choćby raz. Jeśli ktoś lubi jednak mocniejsze dźwięki, to do pościgów znakomity będzie thrash metal. I tak oto można gonić przy (przykładowe utwory):
- wariackim The Reaper Withery (płyta Resstless and Dead),
- starodawnym Absorbed Coronera (płyta Punishment for Decadence),
- szybkim i konkretnym Into the Pit Testamentu (płyta The New Order).
No i jeszcze bitwy. Dla fanów bardziej heroicznego monastyru, doskonale jest pędzić i lać wroga przy dźwiękach
Dawn of Victory (cóż za znamienny tytuł!) Rhapsody, z płyty o tym samym tytule, co wspomniany numer. Śmierdzi tu wprawdzie na kilometr plastikiem d20, ale gdy się przymknie oko to będzie z tego doskonały podkład do poważnego starcia. Osobiście wole numery w stylu
To Mega Therion, Theriona (płyta
Theli), które nie są tak tandetne jak muza Rhapsody, a swym patosem i dostojnym pędem wręcz miażdżą. Jeśli ktoś nigdy nie słyszał tego numeru, to szczerze polecam, robi wrażenie!
Grupę drugą nazwałem roboczo „oko w oko z Ciemnością”. Czyli pomieścić tu możemy wiele z sytuacji, w których nasi bohaterowie stają we wspomniane oko w oko ze sługą mroku lub sami niezbyt rozważnie parają się magią. Jeśli ma to byś „oko w oko” nieco tajemnicze i mroczne, bez zbędnego przelewania krwi, można do takich scen puścić coś lżejszego, np.:
- Ukryty Wymiar (klimatyczne nitro) Artrosis (płyta imię Nocy),
- Bloody Kissem (równie fajne nitro) Type o Negative (płyta Bloody Kissem),
- The Tempter Tower (płyta Mercury).
Jeśli ma być krew, strach i mrok, można załączyć coś bardziej konkretnego i mocniejszego. Dla odważnych polecam
Decade of Therion Behemotha (płyta
Satanica), z genialnymi „zaklęciami” rzucanymi na początku numeru przez wokalistę. Taka moc może być dla niektórych przegięciem, ale ręczę, że po tym numerze nikt nie podniesie się żywy. Bardziej ekstremalnie może być jeszcze przy
Biotech is Godzilla Sepultury (płyta
Chaos A.D.), bardzo konkretnie, szybko i mocno. Doskonały numer do zilustrowania krótkiego, chaotycznego zdarzenia. Stawkę w tej grupie zamyka
Cause of the Cloth Grip Inc. (płyta
Icorporated), niezwykle ciekawy numer, dobry do sceny walki zakończonej ucieczką.
Trzecia grupa zawiera w sobie pozostałe, bardzo różne sytuacje, które można zilustrować metalem. Wybrałem kilka, przykładowych zdarzeń, mogących przytrafić się naszym bohaterom.
Przypomnijmy sobie klimat gordyjskich murów. Załóżmy, iż nasi bohaterowie tam właśnie przeżywają swe przygody. Mamy chłód, siąpiący deszcz i wiatr zawiewający od morza. Na murach cisza, spokój i żmudne wartowanie. Do czasu, oczywiście. Poza tym ta dziwna, niedająca spokoju aura gór. Do przygody w Gordzie idealnie pasuje coś z norweskiej szkoły maltretowania gitary, jak dla mnie Storm (płyta
Nordavind). Ta muzyka świetnie oddaje surowe i ciężkie życie na murach. Przy sesji „gordyjskiej” można puszczać w kółko.
Zmieńmy strefę klimatyczną. Lasy Matry, głębokie, ciemne, nieprzebyte. Wręcz idealne, aby się w nich zagubić. Może w wyniku szaleńczej ucieczki, a może pościgu, a może w wyniku zwykłego zmylenia kierunków w trakcie spokojnej podróży. Mniejsza z tym, zgubić się można na tysiąc sposobów, gorsza - jak się odnaleźć? Jeśli zgubimy się w lasach Matry i odnajdziemy w jakimś zapomnianym przez Jedynego zakątku tego kraju, to do końca nie wiadomo czy jest się z czego cieszyć. Tubylcy będą wprawdzie życzliwi, lecz z podejrzliwością zerkać też będą na drużynowego księdza. Jakoś dziwnie nie widać tu krzyża czy kaplicy, nie ma gdzie złożyć rąk, by podziękować Jedynemu. Na dodatek nocą z chat tubylców dobiegają dziwne odgłosy bębnów. Może wyjść i zobaczyć, co to? Te śpiewy to na pewno żaden ze znanych języków kariańskich. Coś tu śmierdzi Ciemnością… Idealny numer do podejrzanego „szamanienia”, gdzieś w sercu lasu, to
Ratamahatta Sepultury (płyta
Roots), są i bębny, są i podejrzane śpiewy, jest i niespokojny wokal Maxa Cavalery.
Zapomniałem dodać, iż podczas przepraw przez gęsty, tajemniczy las, towarzyszą nam cały czas dźwięki z płyty
Wildhoney Tiamatu. Ta płyta zawiera w sobie muzyczną kwintesencje lasu, żal więc nie puszczać przy takiej okazji.
Na zakończenie jakiś mały romans, życie bez miłości jest przecież nic niewarte. Dajmy na to, że jeden z naszych bohaterów obdarzył, z wzajemnością, uczuciem piękną pannę Monetleux, o której wspominałem już przy pościgach. Mamy więc bal, niewinne spojrzenia zakochanych, w dalszym tle polityczny konflikt (może to będzie cynazyjski
Romeo i Julia?), a w bliższym tle piękny, nocny ogród, do którego można udać się na tajemne spotkanie, po wcześniejszym dyskretnym opuszczeniu balowej sali. Blask pełni księżyca, zapach herbacianych róż i magiczna aura miłości. Jaką muzykę w takiej sytuacji puścić? Wiadomo, jakąś ładną balladę, co by jeszcze bardziej romantycznie było. Najlepiej
Siren of the Woods Theriona (płyta
Theli), z pięknymi męsko-damskimi wolakami i jeszcze piękniejszą, gitarową solówką. W takim zestawie nasz gracz na pewno się zakocha! Trzeba tylko jeszcze pięknie odegrać zmysłową i rozkochaną pannę Monetleux, ale dla upartego MG to żadne wyzwanie
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę