» Recenzje » Martwy aż do zmroku - Charlaine Harris

Martwy aż do zmroku - Charlaine Harris


wersja do druku
Redakcja: Marcin 'malakh' Zwierzchowski, Joanna 'Ysabell' Filipcz

Martwy aż do zmroku - Charlaine Harris
W ostatnim czasie niezmiernie modne stały się powieści, w których pojawia się uczłowieczony (i oczywiście niesamowicie przystojny) wampir. Nasz rynek przeżywa zalew książek tego typu — Rebis zdecydował się na wydanie cyklu o Hrabim Saint-Germain, zaraz po Kronikach wampirów Anne Rice. W ofercie Fabryki Słów pojawiły się z kolei powieści Tanyi Huff, a Zysk i S-ka wznowił pierwszy tom cyklu o Anicie Blake.

W końcu i wydawnictwo MAG postanowiło zaspokoić gusta miłośników wampirzej literatury, wydając dzieła Charlaine Harris. Pisarka ta jest niezmiernie popularna w USA, a w swoim dorobku ma aż 28 powieści. W Polsce pojawiły się zaledwie trzy książki jej autorstwa: dwa tomy cyklu o Harper Connelly — Grobowy zmysł i Grób z niespodzianką — oraz Martwy aż do zmroku.

Na podstawie tej ostatniej powstał serial Czysta Krew, który cieszy się ogromną popularnością wśród widzów. Pewnie też z tego powodu MAG postanowił wydać u nas pierwszą (z dziewięciu) część przygód Sookie Stackhause. Niewielu pamięta pewnie, że powieść w Polsce ukazała się już wcześniej — w 2004 roku.

W tym miejscu warto wspomnieć o wydaniu — powieść opatrzono całkiem intrygującą okładką. Czcionka jest dosyć duża i wyraźna, a papier nienajgorszej jakości. Niestety korekta trochę zawiodła — w książce jest kilka literówek, pojawiają się także błędy stylistyczne.

Główna bohaterka tej powieści, Sookie Stackhause, cierpi z powodu pewnych problemów — jej życie towarzyskie, delikatnie mówiąc, nie miewa się najlepiej. Pomimo niewątpliwej urody, dziewczyna nie umawia się na randki. Wszystkiemu winien jest fakt, iż Sookie umie czytać w myślach innych ludzi i niezbyt dobrze panuje nad tym talentem. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się wampir, którego kobieta nie jest w stanie „przeczytać”. Dziewczyna jest wniebowzięta, tym bardziej, że mężczyzna (noszący niezbyt romantyczne imię, Bill) jest nią zainteresowany. Niestety, w miasteczku, gdzie mieszka i pracuje Sookie, dochodzi do okrutnych morderstw, których ofiarami są młode kobiety. Dodatkowo, na ich udach policja odnajduje ślady kłów. Podejrzenie pada przede wszystkim na wampiry, w szczególności zaś na Billa. Czyżby nowy adorator Sookie okazał się brutalnym zabójcą?

Martwy aż do zmroku to połączenie romansu i kryminału. Na pierwszy plan wysuwa się iście telenowelowy wątek romantyczny Sooki i Billa. Miłość między istotą nadnaturalną a człowiekiem daje pisarce duże pole do popisu — niestety Charlaine Harris nie wykorzystuje tego potencjału. Bohaterowie rozstają się, aby po jakimś czasie do siebie wrócić i udowadniać sobie uczucie w niezwykle dużym łóżku Billa. Ku mojemu ubolewaniu autorka kompletnie zaniedbała wątek kryminalny — nie jest on dostatecznie dopracowany ani rozwinięty, a na sam koniec zostaje rozwiązany w niezbyt przekonujący sposób.

Podczas lektury Martwego aż do zmroku czytelnikom obeznanym z literaturą tego typu z pewnością przyjdą na myśl powieści o Anicie Blake autorstwa Laurell K. Hamilton. Między jej książkami a powieścią Harris można się doszukać pewnych podobieństw — choćby tego, że wampiryzm został zalegalizowany w USA. Jednak, o ile u Hamilton relacje między ludźmi a wampirami oraz hierarchia krwiopijców jest bardzo przemyślanym elementem świata przedstawionego, w Martwym aż do zmroku brak dopracowania tej kwestii jest zauważalny. Sytuacja prawna oraz społeczne położenie wampirów jest niesprecyzowane, a ich wewnętrzna hierarchia pełna niedomówień i luk.

Na te kwestie można jednak przymknąć oczy. Niestety innej nie można już zignorować — Martwy aż do zmroku to powieść naprawdę słaba. Szczególnie mocno razi język powieści — autorka zastosowała pierwszoosobową narrację, co nie było dobrym pomysłem. Sookie wypowiada się w sposób naprawdę prosty i dziecinny, przez co czytelnik ma wrażenie, że główna bohaterka jest niedojrzałą nastolatką, a nie 25-letnią kobietą.

Charlaine Harris poległa także przy kreacji postaci, które są, delikatnie mówiąc, płaskie. Pierwsze myśli Sookie, gdy spotyka nową osobę dotyczą przede wszystkim kwestii, czy warto się z nią przespać Także dylematy innych bohaterów sprowadzają się głównie do pożądania Sookie. Jej ukochany, wampir Bill, również nie jest przekonującą postacią, gdyż czytelnik tak naprawdę nie wie, co on czuje, bądź naprawdę myśli (wszystkich bohaterów poznajemy z bardzo ogólnego i niezbyt wnikliwego opisu Sookie).

Martwy aż do zmroku to kiepska powieść, która prawdopodobnie zainteresuje jedynie miłośników paranormalnych romansów. Jest to jednak pozycja dużo słabsza, niż inne książki tego typu. Jeśli ktoś szuka wampirzego romansu niech lepiej sięgnie po powieści Stephenie Meyer, Danielle Steel, czy nawet Teresy Medeiros. Miłośnicy kryminału więcej rozrywki znajdą w książkach Tanyi Puff i Laurell Hamilton, a fanów tajemniczych i intrygujących wampirów odsyłam do Wywiadu z wampirem Anne Rice czy Hotelu Transylwania Chelsea Quinn Yarbro.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tytuł: Martwy aż do zmroku (Dead Until Dark)
Cykl: Sookie Stackhouse
Tom: 1
Autor: Charlaine Harris
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 29 lipca 2009
Liczba stron: 348
Format: 135 x 205 mm
ISBN-13: 978-83-7480-141-6
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

Komentarze


Fingrin
    Czysta Krew
Ocena:
0
Aż ciężko uwierzyć, że reżsyer True Blood postanowił zekranizować tak marna powieść. Na szczęście serial jest dużo lepszy, a naiwność bohaterów dodaje tylko uroku telewizyjnemu pastiszowi opowieści o wampirach. Zresztą reżyser wycisnął z tego marnego czytadła wszystko co się dało i wykasował co najmniej parę kretynizmów. Na przykład dialog Sookie z Jasonem jak bierze łańcuch by porachować kości pewnemu małżeństwu polującemu na wampiry.
28-08-2009 20:46
Deckard
   
Ocena:
-1
Nie wiem jak książka, ale serial rządzi. Seks w śmieciach, fetysze z nagrywaniem erotycznych zabaw z maskami, mnóstwo krwi... Plus oczywiście świetny scenariusz adaptowany speców z HBO. Miód :)
28-08-2009 22:56
~Felas

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W recenzji dwa razy błędnie napisane jest nazwisko główniej bohaterki. Powinno być Stackhouse, a nie Stockhause.
29-08-2009 01:00
Katatonia
   
Ocena:
+1
Hmm osobiście serialu nie trawię. Odpadłem chyba przy trzecim odcinku pomimo niezwykle dużej dawki dobrej woli i samozaparcia. Recenzja potwierdza moje przypuszczenia odnośnie książki. Dziękuję za ostrzeżenie.
29-08-2009 01:09
malakh
    @ Felas
Ocena:
0
Dzięki, poprawione;)
29-08-2009 15:28
Denethor
   
Ocena:
0
True Blood ogladam do kotleta, tak aby zabic czas jedzac obiad. ;)
02-09-2009 13:24
Kometa
    szit
Ocena:
0
zmierzch przy tym to dzieło literackie na miarę nagrody nobla. Dla mnie ta ksiazka to zwykłe grafomaństwo. I nie chodzi tu o seks czy przemoc tylko o brak zdrowej równowagi, braki jezykowe, popierdoloność (sorry za wyrażenie) i nielogiczność fabuły i brak dobrego smaku. Żenada - to słowo idealnie oddaje to czym jest ta książka. Przysięgam na klęczkach, z ręką na sercu, że jak do tej pory nie czytałam w życiu niczego gorszego.
23-11-2009 16:39
Panthera
   
Ocena:
0
a ja i owszem i wedle mnie był to właśnie "Zmierzch", hehe.
25-11-2009 06:20
Kometa
   
Ocena:
0
Polemizowałabym :) Zmierzch jest bardzo naiwną serią, pluszową i mięciutką niczym tani melodramat. Byle co bo byle co, nie mniej jednak autorka próbuje tu nieść jakieś wartości młodemu człowiekowi (inna sprawa że jej to nie wychodzi). Wiecie, miłość przyjaźń, braterstwo i trzeźwa, nie zaćpana amerykańska młodzież. Natomiast Martwy... próbuje być brutalny i dosadny w swej formie, ale zwyczajnie cienko piszczy. Jest żenująco i niesmacznie. Słuchajcie jeśli chodzi o pisanie o seksie trzeba zachować pewne wyczucie, bo zwyczajnie wychodzi wulgarna pornografia. Nie to żebym się przesadmnie czepiała, wszystko dla ludzi, tylko proszę nie używać pod adresem prymitywnego porno określeń: "literatura", "książka", "powieść". A już to co prezentuje sobą Martwy... woła o pomstę do nieba. Nie dość że "fabuła" jest godna właśnie kiepskiego pornosa, to jeszcze autorka sama nie może się zdecydować. Robi przymiarkę do ostrego rżnięcia po czym w decydującym punkcie się z tego wycofuje. Pozatym podejścia głównej bohaterki do spraw łóżkowych nie powstydziłby się początkujący lachociąg z dyskoteki. Wybaczcie, ale mnie to specjalnie nie kręci ani nie podnieca, bardziej powoduje u mnie odruch wymiotny.
25-11-2009 16:51
Panthera
   
Ocena:
0
Hmm a my na pewno mówimy tutaj o książce? Bo może nie najlepiej pamiętam "Martwego aż do zmroku" acz uderzyło mnie w książce tej właśnie to, że w stosunku do serialu miał o wiele mniej seksu. Ja uważam tę książce za ciekawa bo próbuje umieścić akcje wampirzą na hamnerykańskim redneckim zadupiu, co samo w sobie jest dość nowatorskie imo. A, że z wrażenia zapomniano o ciekawej fabule well, zdarza się.
Czego nie da się powiedzieć o "Zmierzchu" i mówię u o części pierwszej bo dalej nie udało mi się dotrwać. Wszelkie wielkie wartości, które książka miała sobą przekazywać wedle autorki, rozwalają się dość szybko. postacie dla mnie tak płaskie, że boli a fabuła no niby jest. Ot taki highschoolowy romance jakich wiele tyle, że ze tym razem z świecącymi wampirami.

Tak więc wole coś co miała zadatek na oryginalne ale temu nie wyszło, niż cóż co oryginalne za bardzo nie miało być in tez nie wyszło. Acz to moje zdanie, więc polemizować owszem można, acz raczej zdania nie zmienię, heh :)

Zresztą pamiętam komentarz znajomej z południa USA, gdy stwierdziła, iż postacie są wedle mnie zbyt przerysowane "No wesz, serial owszem przesadza, ale wcale nie tak bardzo jak ci się zdaje."
26-11-2009 10:52
Kometa
   
Ocena:
0
co do serialu - wiem, pod kątem scen łóżkowych w niczym książce nie ustępouje a nawet ją sporo prześciga. Ale serial rozwija kilka innych ciekawych wątków których w książce nie ma, toteż mogę położyć krzyzyk na "bystrej" Sookie i deBillu, skupiając się na innych bohaterach. Wracając jednak do książki. Nie wydaje mi się głębsza od zmierzchu. Obie mają w sobie tyle głębi co błotnista kałuża. Obie mają równie płytkie i bezdennie głupie główne bohaterki i autorki chyba robiły sobie wyścigi, która wymyśli większy fabularny debilizm. Sęk w tym że jedna poszła bardziej mroczną i zmysłową stronę, druga chciała dać światu trochę miłości. I jednak wolę Zmierzch, pomimo swojej nieczułości jestem bardziej romantyczką niż zwolenniczką rżnięcia się na cmentarzach. Lubię książki które mają jakiś poziom dobrego smaku. A dla mnie Martwy jest prymitywny fabularnie jak i postaciowo że tak się wyrażę.

No ale nic, gusta są różne. Ja jestem skłonna dać więcej punktów sadze Meyer. Ale nie mówię że Harris jest złą autorką. Poza tym jeśli chodzi o Meyer to bardzo mi się podobał jej Intruz, choć też było w tym sporo infantylności i melodramtyzowania.
26-11-2009 17:57
Panthera
   
Ocena:
0
Miałam na myśli raczej to, iż po zobaczeniu serialu czytając książkę oduczyłam raczej ulgę iż nie każda postać musi mieć sporo scen łóżkowych i tylko jedno w głowie ;)
Ja tam nie uważam, żeby któraś z tych książek była nawet trochę głęboka. Generalnie obie wszystko mówią w prost i to nie w jakiś wysublimowany i ciekawy sposób. Acz nadal przyjemniej czytało mi się Harris, bo Meyer irytowała mnie niemiłosiernie.

Acz każdy lubo coś innego albo i nie lubi :)
27-11-2009 13:17

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.