» Recenzje » Martwe zło

Martwe zło


wersja do druku

Go back to hell, bitch!

Redakcja: Kamil 'New_One' Jędrasiak

Martwe zło
Najnowsza filmowa uczta sygnowana kultową marką Martwe zło sprawia, po skosztowaniu jej pierwszego kęsa, wrażenie całkiem soczystej potrawy zdolnej zadowolić nawet najwybredniejszych smakoszy kina gore. Krew, wymiociny, mocz i reszta wydzielin, jakie jest w stanie wyprodukować ludzki organizm, to najważniejsze ingrediencje tego, przeznaczonego wyłącznie dla konsumentów o mocnych żołądkach, dania. Równie apetyczny zdaje się zresztą sam sposób przyrządzenia posiłku, polegający na miażdżeniu, przekłuwaniu, przypalaniu, a wreszcie ćwiartowaniu na drobne kawałki mięsa młodocianych ofiar. Czy jednak odgrzewany kotlet, jakim jest przecież nakręcony przez Fede Alvareza remake słynnego horroru, może okazać się równie treściwy, co spożywany przed przeszło trzydziestoma laty pierwowzór?

Trylogia Martwe zło zajmuje w historii gatunku miejsce wyjątkowe. Nie tylko umożliwiła zabłyśnięcie reżyserskim talentem Samowi Raimiemu (dziś już pierwszoligowemu wizjonerowi Hollywood), lecz przede wszystkim udowodniła jak bliskie sobie bywają w kinie groza z humorem oraz makabra z absurdem. Filmy składające się na ten popularny cykl wyróżniała nieskrępowana, dzika wręcz pomysłowość, co na tle innych horrorów z lat osiemdziesiątych, podobnie lekceważących granicę dzielącą dobry gust od kiczu, wcale nie było takie łatwe. W przeciwieństwie jednak do wielu przeciętnych produkcji z tamtego okresu, groteskowe obrazy, jakie oferował seans Martwego zła, pozostawiały znacznie trwalszy ślad w pamięci widzów.

Głównym problemem, z którym zmierzyć musiała się nowa wersja filmu, był niepodrabialny urok oryginału, tkwiący w dużej mierze w jego zgrzebnej, nieociosanej i na wpół amatorskiej formie. Jakiekolwiek starania osiągnięcia podobnego efektu niechybnie spełzłyby na niczym – kino po prostu zanadto zmieniło się od czasu premiery pierwszej części serii. Na plus należy zatem zaliczyć twórcom nie podejmowanie karkołomnych prób wiernego odtworzenia wszystkich fabularnych rozwiązań pierwowzoru, które pozbawione starej inscenizacji, i tak straciłyby na swej wyrazistości. Chociaż produkcja w naturalny sposób, zwłaszcza w odniesieniu do scenograficznych detali, inspiruje się dziełem Raimiego, należy ją traktować raczej jako reboot niż klasyczny remake.

Rozpoznawalne przez fanów trylogii motywy zostały przerobione i dostosowane do bardziej współczesnych standardów. W rezultacie nowe Martwe zło bardzo zyskuje na efektowności, intensywności, a przede wszystkim brutalności. Bo mimo, że nie dorównuje swym poprzednikom pod względem nagromadzenia niepokojących dziwactw, sprawnie nadrabia ten dystans ogromnym ładunkiem eksplodującego na ekranie okrucieństwa. W finałowych sekwencjach obraz dosłownie spływa krwią, co stanowi adekwatne zakończenie tego ekscytującego, choć budzącego niesmak spektaklu.

Ponieważ twórcy zdecydowali się na wprowadzenie do filmu zupełnie nowych postaci, zabrakło wśród nich miejsca dla kolejnego wcielenia niezapomnianego Asha. Miejmy jednak świadomość, że oglądanie w tej roli kogokolwiek poza Bruce'em Campbellem, którego manieryczne aktorstwo zapewniło bohaterowi silną pozycję w panteonie ikon kina grozy, mogłoby okazać się przykrym rozczarowaniem. Inicjatywa słusznie trafia w ręce żeńskiej części obsady, która wyjątkowo dzielnie znosi nawet – legendarny już dla popkultury – zabieg zastąpienia dłoni piłą łańcuchową. Co ważniejsze jednak, to upiorne, będące wizytówką cyklu uzbrojenie pozyskało na tej zmianie odrobinę bestialskiego wdzięku.

Nie mniej atrakcyjnie prezentuje się też wątek demonicznych mocy, przebudzonych dzięki przysłowiowej, prowadzącej wprost do piekieł ciekawości. Księga Umarłych, za pomocą której wdziera się do świata żywych tytułowe Zło, pełni w nowym filmie rolę lejtmotywu, a nie tylko pretekstu dla właściwej akcji, jak to było w oryginale. Pomimo czysto kosmetycznego charakteru tego rozwinięcia, wpływa ono nieznacznie na fabułę produkcji. Każe bowiem traktować poszczególne następujące po sobie wydarzenia jako kolejne etapy samospełniającego się satanistycznego rytuału, opisanego we wspomnianym woluminie. Zaś rozgrywającej się na ekranie masakrze nadaje irracjonalnej, obłąkańczej logiki.

W zestawieniu ze swym protoplastą, nowe Martwe zło wypada dość przeciętnie. Warto jednak zastanowić się nad celowością podobnego porównania. Obie produkcje są w końcu typowymi owocami dwóch odmiennych kinematograficznych epok, różniących się od siebie praktycznie wszystkim. Chociaż wyreżyserowany przez Fede Alvereza obraz traci względem oryginału na beztroskiej naiwności i szaleńczej wyobraźni, nadal daje wrażliwości widza solidnego, "hardcore'owego kopniaka". To kino prostych, ale silnych emocji, balansujące nad przepaścią barbarzyńskiego bełkotu, który jednak może się podobać. Wielbicielom plugawego widoku rozpruwanych bebechów będzie zaś bezwzględnie smakować.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
5.93
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: The Evil Dead
Reżyseria: Fede Alvarez
Scenariusz: Diablo Cody, Sam Raimi, Rodo Sayagues, Fede Alvarez
Muzyka: Roque Baños
Zdjęcia: Aaron Morton
Obsada: Jane Levy, Shiloh Fernandez, Jessica Lucas, Lou Taylor Pucci, Elizabeth Blackmore
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2013
Data premiery: 5 kwietnia 2013
Czas projekcji: 90 min.
Dystrybutor: United International Pictures Sp z o.o.



Czytaj również

Oz Wielki i Potężny
Somewhere over the rainbow
- recenzja
Wrota do Piekieł
Nie taki diabeł straszny...
- recenzja

Komentarze


New_One
   
Ocena:
0
Łukaszu, muszę przyznać, że bardzo spodobała mi się ta recenzja. Wbrew Twojej ocenie obawiam się (choć nie mogę tego stwierdzić zanim osobiście nie obejrzę Martwego Zła), że sam artykuł jest lepszy niż omawiany film. Z tym jednak zastrzeżeniem, że w finale Twój styl stał się jak dla mnie aż zanadto kwiecisty w stosunku do reszty tekstu. Tym niemniej, fajnie się to czytało.

Poza tym mam dwa pytanka:
1. Czy oprócz stwierdzenia, że zrezygnowano z manieryzmu aktorskiego Campbella można coś więcej powiedzieć o obsadzie?
2. Co masz na myśli, pisząc o bestialskim charakterze piły umieszczonej w miejsce kobiecej ręki?
10-04-2013 18:45
KFC
   
Ocena:
0
Kiedy w końcu zobaczymy jakiś dobry horror? Zdaję sobie sprawę że ED to w porównaniu do Piły pewnie niemal Arcydzieło, ale jednak mimo wszystko 95% filmów które teraz pokazują w kinie z tą etykietką można spuścić w klozecie bo niczego nowego nie wnoszą do gatunku..
10-04-2013 19:37
luke.orlowsky
   
Ocena:
0
Kamilu, jest być może w tym, co piszesz o końcówce tekstu, wiele racji, bo przyznaje, że płodziło mi się ją znacznie ciężej od powiedzmy trzech pierwszych akapitów. Niewykluczone, że brak weny nadrabiałem stylistycznym efekciarstwem. ;D

Co do twoich pytań:
- nie wspomniałem o obsadzie, bo też nie za bardzo było o czym. Ot, standardowy spełniający swoją funkcję casting. Solidne, wiarygodne (jak na horror), ale zupełnie niezjawiskowe aktorstwo.
- Pisząc o 'bestialskim wdzięku', mam na myśli tyle, że choć może zabrzmi to po seksistowsku, znacznie bardziej podoba mi się widok owej broni przytwierdzonej do kikuta atrakcyjnej młodej kobiety niż na łapie wspomnianego Bruce'a. Kobiety, dodajmy, troszkę w stylu mniej hardcorowej Rooney Mary w "Dziewczynie z tatuażem", a do tego obficie oblanej krwią. Taka erotyczno - estetyczna wartość dodana ;D;D;D
10-04-2013 19:56
~Beamhit Banita

Użytkownik niezarejestrowany
    @KFC
Ocena:
0
Przecież stara trylogia nie była dobrymi horrorami ;)

A Piła? Źle oceniasz - to nie horror. To brazyliana.

A recenzja? Nie spodziewałem się takiego zachwytu.
11-04-2013 00:01
KFC
   
Ocena:
0
Kumpel wczoraj był i skwitował po prostu: "Gówno", dobrze zrobiłem że z nim nie poszedłem. 20 zł do przodu.

@Beam
No nie była, ale ja nie pisałem ani o EDach ani o Pile, tylko ogólnie o kondycji kina grozy.. że w zalewie masowym tego szamba perełek od dawna nie widać...
11-04-2013 17:48
Umbra
   
Ocena:
+1
KFC horror jest najtrudniejszym gatunkiem filmowym (IMO ofkors) co pokazuje nam życie. Dlatego też cieszą perełki, które choćby o horror się ocierają. Póki co ciągle bardzo dobre filmy z tego gatunku mogę policzyć na palcach obu rąk, ale co jakiś czas wychodzi coś naprawdę ciekawego jak choćby "Oczy Julii".
11-04-2013 20:04
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dlaczego w dzisiejszych czasach horror musi być identyfikowany z hektolitrami krwi? Co ma krew do strachu?

Pamiętam że ileś lat temu (10? 15? na pewno jeszcze w szkole) oglądałem takie filmy i niby żaden horror nie był mi straszny... Ale siadłem kiedyś do jakiejś książki Kinga i musiałem przestać ją czytać w pewnym momencie - za bardzo się bałem, a umarła dopiero jedno osoba i nie było żadnej krwi.

Smętarz dla zwierzaków? Dwa zdania po śmierci dziecka protagonisty? Ze strachu co on teraz odstawi? (nie pamiętam dokładnie)
12-04-2013 07:49
Overlord
   
Ocena:
0
Świetna komedia, dawno się tak nie uśmiałem w kinie :)

Film jest tak zły, że aż świetny.
"Najlepsza" zdecydowanie jest gra aktorska, tylko wciąż nie wiem, czy to było celowe, żeby wyszedł totalny pastisz, czy tak po prostu w rolach głównych obsadzili kawałki drewna...

No i te dialogi: "...nie chcę zostać suką Szatana". Po prostu rządzą.
12-04-2013 07:56
Umbra
   
Ocena:
0
Overlord ostatecznie przekonał mnie do szybkiego obejrzenia filmu :P Miałem to odłożyć, ale co tam :P
12-04-2013 13:24
XLs
   
Ocena:
0
A mi się film podobał. Miałem wrażenie że jest robiony z przymrużeniem oka. Co bardzo mi pasowało.
12-04-2013 14:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.