» Recenzje » Mars - Ben Bova

Mars - Ben Bova


wersja do druku

"Mars jasno dziś płonie." (J. K. Rowling - Harry Potter i Kamień Filozoficzny)

Redakcja: Michał 'oddtail' Sporzyński

Mars - Ben Bova
W ostatnich dekadach, dzięki udanym misjom, nastąpił wzrost zainteresowania Marsem, co bezbłędnie wyczuli twórcy kultury popularnej. Powieści podejmujących tę tematykę wyszło mnóstwo; bardzo często były to po prostu kiepskie horrory o atakujących Ziemię potworach z Marsa. Godzi się jednak rzec, że nie wszystkie – do tych chwalebnych wyjątków zalicza się właśnie Mars Bena Bovy, autora popularnych książek science fiction. Jest to trzeci tom cyklu Droga Przez Układ Słoneczny, a pierwszy z dylogii marsjańskiej.

Rzecz dzieje się w niedalekiej przyszłości: oto wszystkie państwa świata dochodzą do porozumienia i decydują się wysłać na Marsa ludzi (swoją drogą, z Bovy jest niezły optymista, skoro zakłada, że tak podzielony świat potrafi się zjednoczyć). Kwestie sporne dają się jakoś uregulować i zostaje wybrana kilkunastoosobowa załoga, złożona z badaczy i astronautów. Znajdują się tam przedstawiciele niemal każdej nacji i grupy społecznej (nie wiem jak Wam, ale mi przypomina to załogę Challengera z jego ostatniego, tragicznego lotu), dysponujący wysokiej jakości nowoczesnym sprzętem. Same przygotowania do wyprawy pochłaniają kilkanaście lat życia wielu naukowców. Jednak mimo tak ogromnego wkładu pracy i pieniędzy, nie wszystko idzie zgodnie z planem – stopniowo ujawniają się wzajemne antypatie i uprzedzenia, rywalizacja między poszczególnymi krajami i sprzeczne cele uczestników lotu; daje o sobie znać stres i ogromna presja ze strony całego świata...

Trzeba przyznać, że Bova całkiem przekonująco potrafi oddać złożone relacje między poszczególnymi badaczami czy też ich główne cechy charakteru i usposobienia: uprzejmość Sejiego (tak, tak, to nie pomyłka) Toshimy, niemal dziecięcy zapał Jamiego Watermana, sumienność Michaiła Wosnesenskiego albo nienawiść, jaką żywi do Rosjan Iwona Malater. Nie ma tutaj arturiańskich bohaterów bez skazy, każdy z naukowców jest tylko człowiekiem i ma swoje słabości. Każdy może dać się ponieść emocjom czy popełnić głupi błąd, także dowódca wyprawy – doktor Li Chengdu – nie ma monopolu na nieomylność.

Przyznam, że zainteresowały mnie opisy związków nauki i polityki – kompromisów, które nie zadowalają nikogo, wzajemnej podejrzliwości (doskonale widać to zwłaszcza na przykładzie pani wiceprezydent Stanów Zjednoczonych) i niechęci. Bova podkreśla, że mówienie o szczytnych celach to jedno, ale ich realizacja to drugie. "Choć nie mówiono o tym głośno, każdy wiedział, że hierarchię ważności ustanowiono tak, iż na pierwszym miejscu stała polityka, nauka zaś na drugim – i to daleko z tyłu. To była misja "flag i odcisków stóp", niezależnie od tego, jak wiele naukowcy pragnęli zbadać." (Ben Bova Mars)

Akcja książki toczy się dwutorowo: część minirozdziałów opowiada o wydarzeniach na Marsie, czasami zaś mamy okazję poczytać o tym, co w tym samym czasie działo się na Ziemi. Niekiedy w formie retrospekcji pojawia się też dossier konkretnej postaci albo opis przygotowań do lotu na Marsa. Taka konstrukcja powieści ma swoje plusy i minusy: pozwala lepiej poznać bohaterów, ale w niektórych przypadkach brakuje elementu zaskoczenia. Bądź co bądź, czytelnik nie będzie zastanawiał się, czy Jamie przez trenowanie Joanny Brumado straci swą szansę na udział w misji, skoro kilkanaście stron wcześniej czytał opis lądowania na Czerwonej Planecie grupy, w której tejże Jamie się znajduje.

Ciekawym elementem są wplatane tu i ówdzie fragmenty mitologii Nawaho, oczywiście nieco dostosowanej do fabuły powieści. Indiańskie pochodzenie Jamiego ma bowiem, jak się w trakcie powieści okazuje, duże znaczenie – i to nie tylko dla samego geologa.

Jak przystało na dobrą powieść science fiction, Mars pisany był tak, aby nie istniały rażące dysonanse między światem opisanym a rzeczywistością. Sam Bova pisze we wstępie, że starał się "tak dokładnie jak tylko się dało, przedstawić Marsa oraz sprzęt używany przez jego pierwszych badaczy." W książce zostaje na przykład kilkakrotnie wspomniana sonda Viking I, która wylądowała na Marsie trzydzieści lat temu – 20 lipca 1976 roku i przysłała pierwsze fotografie z powierzchni Czerwonej Planety. Pojawiają się też autentyczne nazwy miejsc geograficznych, takich jak Valles Marineris czy Olympus Mons, a opisy wyglądu planety są zgodne z tym, co widać na zdjęciach zrobionych przez różne sondy.

Mars został wydany w roku 1992. Jego autor trafnie przewidział kierunek rozwoju badań Czerwonej Planety i tego, co można na niej znaleźć. Bardzo wiarygodnie brzmią opisy znalezienia na Ziemi meteorytu pochodzącego z Marsa (naprawdę takie znaleziska znajdują się w posiadaniu naukowców) czy odkrycia na Marsie wody – to, że H2O na pewno tam się znajduje, zostało już kilka lat temu potwierdzone przez sondy.

Z książkami Bena Bovy miałam do czynienia już wcześniej, więc nie czekało tu na mnie żadne zaskoczenie. Powieść czyta się szybko, pisarz nie należy na szczęście do tych, co to nawet opis cepa muszą za wszelką cenę udziwnić. Wystrzega się też grzechu wielu autorów fantastycznych – nadmiernego stosowania terminów naukowych i nazw nieznanych większości czytelników (w końcu nie każdy uwielbia co kilka słów zaglądać do opasłej encyklopedii; zaryzykowałabym stwierdzenie, że tym sposobem najłatwiej czytelników zrazić). Styl Bovy nie jest może jakąś rewelacją, ale sprawdza się dobrze.

"Wspaniała... Wśród książek SF ostatniej dekady Mars jest najważniejszy." – głosi cytat umieszczony na tylnej okładce. To oczywiście przesada: sądzę, że każdy jest w stanie podać kilka tytułów, które uważa za znacznie ważniejsze. Tym niemniej, Marsa mogę z czystym sumieniem polecić. Dobrze się czyta i mimo, że jest częścią wartego poznania cyklu, broni się również jako samodzielna powieść. Widać też, że autor odrobił lekcje i starannie przygotował opisy sprzętu używanego przez naukowców oraz badań Czerwonej Planety – i chwała mu za to. Mam nadzieję, że tak jak seria Pan Samochodzik Zbigniewa Nienackiego zdołała w wielu osobach obudzić zainteresowanie historią, tak Droga Przez Układ Słoneczny zachęci kogoś do częstszego spoglądania na nocne niebo...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Mars
Tom: 1
Autor: Ben Bova
Tłumaczenie: Maciej Nowak – Kreyer
Wydawca: Solaris
Miejsce wydania: Olsztyn
Data wydania: 2003
Liczba stron: 497
Oprawa: miękka
Format: 120 x 195 mm
Seria wydawnicza: Jutro zaczyna się dzisiaj
ISBN-10: 83-88431-59-5
Cena: 35,00 zł
Tagi: Mars | Ben Bova



Czytaj również

Złoty syn
Futurystyczny – okrutny – „Rzym”
- recenzja
Mars - Rafał Kosik
Mars rodzi wojnę
- recenzja
Mars - Rafał Kosik
- recenzja
Mars - Rafał Kosik
Lektura pełnowartościowa
- recenzja
Mars - Rafał Kosik
Krwawa Planeta
- recenzja

Komentarze


~ble

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
za duzo zcytania
09-01-2007 13:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.