» Recenzje » Magia uczuć

Magia uczuć


wersja do druku
Magia uczuć
Co roku przez nasze kina przewijają się wyśmienite filmy, które jednak, najczęściej z powodu słabej akcji promocyjnej, nie mają szans na dotarcie do szerszej grupy odbiorców. Magia uczuć jest tego najlepszym przykładem. Ten niezwykle efektowny, piękny film, opowiadający wzruszającą, wielopoziomową historię nie znalazł uznania u polskich dystrybutorów, którzy dodatkowo skrzywdzili go, opatrując tandetnym, niewiele wspólnego mającym z fabułą tytułem.

Filmowy kaskader, Roy, ulega wypadkowi, w którym łamie kręgosłup. Skazany na kalectwo, porzucony przez ukochaną, która zostawiła go dla aktora, pragnie śmierci. W szpitalu w Los Angeles, gdzie znajduje się bohater, przebywa również mała dziewczynka, Aleksandria. Mężczyzna, trwale przykuty do łóżka, postanawia wykorzystać jej naiwność i zmusić dziecko do pomocy w opuszczeniu tego padołu łez. Zaczyna swoją opowieść. Fantastyczna historia przenosi Aleksandrię w magiczny świat Czarnego Bandyty, który – wraz z grupą sojuszników – rusza na niebezpieczną misję, której celem jest zgładzenie okrutnego gubernatora, Odiusa. Roy rozbudza ciekawość dziewczynki, karmi ją kolejnymi epizodami, przerywając w najciekawszych momentach, igrając z nią niczym Szeherezada ze swoim mężem. Podczas gdy jednak orientalna piękność walczyła w ten sposób o własne życie, mężczyzna chce osiągnąć zgoła przeciwny skutek. Jego opowieść naśladuje rzeczywistość, sprawia, że Aleksandria powoli gubi się gdzieś pomiędzy realnym światem a fantazją.

Magia uczuć posiada dwie twarze. Pierwsza nosi maskę Czarnego Bandyty. Piękne kostiumy, zapierające dech w piersiach krajobrazy i oryginalne, niekiedy odważne sceny, jak chociażby bardziej przystająca do musicalu sekwencja, w której Mnich próbuje odnaleźć właściwą drogę. Wszystko to podane jest w sosie wyostrzonych kolorów, co potęguje atmosferę magiczności i niezwykłości, podkreślając, iż jest to ułuda, bajka opowiadana małej dziewczynce. Pod maską fantastyczności kryje się bowiem opowieść o manipulacji, łatwowierności, a przede wszystkim trudnościach, jakie los rzuca nam pod nogi, i o tym, jak sobie z nimi radzić. Gdzieś w tle rozgrywa się magiczna opowieść o walce z tyranem, która jednak w pewnym momencie również zdejmuje swoją maskę, ukazując dziewczynce okrutne oblicze prawdziwego świata, oblicze zdesperowanego, pragnącego śmierci mężczyzny – wyśmienity w podwójnej roli Roya i Czarnego Bandyty, Lee Pace. I to jest znacznie bardziej istotna twarz tego filmu.

Nie bez znaczenia dla budowania klimatu jest również muzyka, której współtwórcą jest, znany chociażby z kompozycji do Władcy pierścieni, Howard Shore. Jakkolwiek nie sięgnął on szczytu swoich możliwości, jak to było w przypadku soundtracku do jacksonowskiej trylogii, trzeba przyznać, że bardzo dobrze oddany został dualizm tej historii, co łatwym zadaniem nie było – z jednej strony spokojne, pełne emocji podkłady pod sceny z Royem i Aleksandrią, z drugiej dynamiczne pojedynki i pościgi w wątku Bandyty.

Magię uczuć trudno jednoznacznie zakwalifikować gatunkowo – ja sam nie nazwałby tego filmu fantastycznym. Owszem, wykorzystuje klasyczne motywy opowieści w stylu fantasy, nigdy jednak nie wychodzą one poza ramy wplecionej w fabułę filmu historyjki. Historyjki, która – trzeba przyznać – niektórym wydać się może przewidywalna, miejscami chaotyczna, ckliwa. I słusznie, bo przecież taka miała być – w końcu to bajka, która za zadanie ma tylko i wyłącznie wzbudzić zaufanie Aleksandrii.

Najnowszy film Singha nie tylko nie unika trudnych tematów, ale przede wszystkim potrafi przedstawić je w niecodzienny sposób. Dzięki temu widz zyskuje podwójnie. Poza dopieszczoną, urzekającą warstwą wizualną, otrzymuje wzruszającą, przejmującą opowieść, która się pod nią kryje. Uprzedzam więc tych, którzy mogą dać się zwieść dystrybutorowi, na siłę pragnącemu wypromować ten film jako kolejną opowiastkę o wielkich wojownikach przemierzających magiczną krainę. To tylko pozory, tak naprawdę ten obraz ma o wiele więcej do zaoferowania.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
Tytuł: The Fall
Reżyseria: Tarsem Singh
Scenariusz: Tarsem Singh, Dan Gilroy
Muzyka: Howard Shore, Kirshna Levy
Zdjęcia: Colin Watkinson
Obsada: Catinica Untaru, Justine Waddell, Lee Peace, Kim Uylenbroek, Robin Smith, Jeetu Verma, Leo Bill, Marcus Wesley
Kraj produkcji: Indie, USA, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2006
Czas projekcji: 117 min.



Czytaj również

Fall Part 2: Unbound
Jakże ludzki robot
- recenzja
Hobbit: Niezwykła podróż. Edycja Rozszerzona
Dużo więcej Śródziemia w Śródziemiu
- recenzja
Hobbit: Niezwykła podróż [DVD]
Witamy w Śródziemiu
- recenzja
Królewna Śnieżka
Klasyka opowiedziana od nowa
- recenzja

Komentarze


greenbox
   
Ocena:
0
widziałem ten film. 2 razy. wspaniały bez dwóch zdań. Nawet nie potrafie na temat tego filmu dyskutować, bo ten obraz po prostu broni sie sam. Magia kina.
27-02-2009 19:46
greenbox
    niejasności...
Ocena:
0
co do samej recenzji: bardzo zgrabna i fajna, szkoda ze kilka ftop i nieścisłości się w niej znalazło: Malakh, w ogóle nie wspomniałeś że reżyserem filmu jest Tarsem- gość kóry w latach 90ych zdobył nagrodę główną(mtv) za klip do Losing My Religion(REM), i który, de facto wcześniej nakrecił już podobny film jednak kiepski fabularnie lecz wspaniały wizualnie. mowa tu o filmie "Cela" z J.Lopez w r.gł.
Co do Zimmera: eh, jako fan muzy folmowej masz ode mnie pstryczka w nos za tą pomyłkę: Zimmer skomponował całą scieżkę dźwiękową do filmu 'Cela" natomiast w theFall paluchów nie maczał. Tutaj wykazał sie młody kompozytor Krishna Levy, który zrył mi mocno beret swoją ilustracją muzyczną do Magii Uczuć(co za lipne tłumaczenie), wcześniej jego muza zdobiła "8 femmes" też fajna. Wideoklipowy charakter ma cały film. Zwłaszcza piersze czarno białe sekwencje- to ważne bo w tym wypadku udało sie zgrać mądrą historię z artystyczną wizją reżysera.
27-02-2009 22:22
malakh
   
Ocena:
0
Malakh, w ogóle nie wspomniałeś że reżyserem filmu jest Tarsem- gość kóry w latach 90ych zdobył nagrodę główną(mtv) za klip do Losing My Religion(REM)

Bo nie widziałem powodu, dla którego miałbym to zrobić. Tekst jest o filmie, nie o reżyserze. Powiem szczerze, miałem ten fakt z życia Tarsema na uwadze, nawet chciałem go gdzieś dodać, bo to fajna ciekawostka, niemniej, ale zarzuciłem ten pomysł, bo nie było dla niego uzasadnienia.

Wideoklipowy charakter ma cały film

Rozwiń, bo chyba nie rozumiem.

"Celi" nie oglądałem, właśnie ze względu na fakt, iż wszyscy ostrzegali mnie, że to kiepski film;p

Co do Zimmera

Jakiego Zimmera? Ja tam widzę Howarda Shora;p
27-02-2009 22:36
greenbox
    : )
Ocena:
0
no prawda. zagalopowałem się na skrzydłach miłych wspomnień z seansu TheFall, i tym razem to ja walnałem perę gaf: Jasne ze Shore a nie Zimmer, masz rację. co nie zmienia faktu ze żaden z nich nie brał udzialu w komponowaniu ścieżki dźwiękowej do tego obrazu.

"wideoklipowy charakter": bez dialogów każdy by odczytał historię zawartą w tym obrazie. Jednak bez oprawy dźwiekowej to by się nie udało. Czyli obraz i dxwiek. Dialogi zbędne. Taki....videoklip. tylko ze tu dialogi są.: )
27-02-2009 22:39
greenbox
   
Ocena:
0
myśle ze warto wspomnieć przy okazji tej recenzji o Tarsemie (o nim samym-to podobno rodowity indianin-jak również o tym co wcześneij nakręcil) myśle że to istotne. Gdyby nie to, nie sięgnąłbym pewnie nigdy po Thefall(wina miernej promocji w polsce). serio.

aha..dla tych którym podobala sie muza w tym filmie: soundtracku nie ma. nawet sie nie ukazał a minęły juz3 lata(niecałe)
27-02-2009 22:58
malakh
   
Ocena:
0
co nie zmienia faktu ze żaden z nich nie brał udzialu w komponowaniu ścieżki dźwiękowej do tego obrazu.

Figurant? Czyli mój błąd, bo pomyślałem, że jak za muzykę odpowiedzialny jest Shore i Levy, to wiadomo, że ten pierwszy będzie przewodził. A tu niespodzianka.

Dialogi zbędne. Taki....videoklip. tylko ze tu dialogi są.: )

Zbędne? Może w wątku Bandyty się zgodzę, ale reszta, czyli Roy i Aleksandria by się bez nich nie obyli;p

Tarsem, Tarsem... widzisz, nie dodałem tego, bo mi nie pasowało. Są rzeczy, które wychodzą w komentarzach, jak widać. W tekście by mi nie pasowało.
Chyba że we wstępie, ale ten dedykuję dystrybutorom, dzięki którym przegapiam mnóstwo filmów, jak "The Fall", "Pozwól mi wejść", czy ostatnio - "Popioły czasu".
27-02-2009 23:25
~Melagnea

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jeśli Tarsen jest rodowitym "Indianinem" to ja jestem rodowitym "Polaninem" :) - to tak a propos komentarza greenboxa.
Co ciekawe, Tarsen kręcąc swoje filmy inspiruje się mocno reklamówkami, które kiedyś reżyserował (intro do" The Fall" to nic innego jak reklama Reeboka "Storm" , na jego stronie oficjalnej można sobie to porównać)
28-02-2009 14:43
~Melagnea

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No i miało być Tarsem - sorry za literówkę:)
28-02-2009 14:46
greenbox
    Melagnea...
Ocena:
0
nie bądź taka do przodu bo Cię sznurówki wyprzedzą. : )
28-02-2009 15:59
Ivrin
   
Ocena:
0
Niezwykły film. Można nieustannie podziwiać poszczególne kadry, ale nie tylko one odgrywają tu istotną rolę. Interesujące stopniowanie zaangażowania w historię. O ile początkowo zachwycał mnie zwłaszcza wizualny aspekt, tak w ostatnich sekwencjach udało się wywołać twórcom mnóstwo emocji.
Pace - świetny!

malakh - nie bój się CELI;P ... Wizualnie zachwycająca, ma niezły klimat, Lopez piękna... a że fabuła nijaka... cóż - jest przeciętna i tyle, ale nie o nią chodzi. Zdecydowanie. Widziałam dwa, może trzy razy, za każdym razem tym bardziej oprawa intryguje i tym mniej pamiętam o co chodzi w samej historii.
02-03-2009 01:08

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.