» Blog » [MMORPG] Guild Wars 2
27-03-2016 17:44

[MMORPG] Guild Wars 2

W działach: Gry PC, MMORPG | Odsłony: 405

[MMORPG] Guild Wars 2

O Guild Wars 2 słyszałem wiele dobrego, choć nie przypominam sobie jakiegoś mocno rozdmuchanego hype'u na temat tego MMO. Pomijając oczywiście kampanię reklamową, oraz ochy i achy fanbojów czy po prostu ludzi oczarowanych nią na pierwszy rzut oka. Nie lubię jednak kupować kota w worku, dlatego wydanie niemal dwustu złoty na grę, bez uprzedniej możliwości jej wypróbowania nie wydawało mi się obrym pomysłem.
Teraz każdy ma możliwość przekonania się na własnej skórze czy GW2 jest grą wartą zakupu, bowiem niemal rok temu gra przeszła na model F2P. No, nie do końca. Może to wyjaśnijmy. Teraz każdy może się zarejestrować za darmo i grać w nią, jednak wiąże się to z wieloma bardzo upierdliwymi ograniczeniami. Zatem mamy do czynienia z czymś w rodzaju bardzo rozbudowanego dema, bowiem restrykcje i obostrzenia nie dotyczą poziomu postaci ani lokacji w grze, ale mniejszych i większych jej wewnętrznych mechanizmów, które na dłuższą metę są niezwykle przydatne, a bez nich człowiek czuje się, jak bez ręki.
Skuszony możliwością wypróbowania kota, nim go kupię, ochoczo pobrałem launchera, który sam pobiera wszystkie pliki potrzebne do gry. Dość wygodne rozwiązanie. Tym bardziej, żę robi to bez żadnych opóźnień.
Kiedy już wszystko jest na swoim miejscu, pozostaje stworzyć swojego herosa i wyruszyć w poszukiwaniu przygód.

 

Niestety

 

Gra jest kolorowa i wygląda bardzo ładnie, zwłaszcza na najwyższych ustawieniach, a przy tym grafika jest stonowana, więc nie kole w oczy i nie wywołuje skrętu kiszek. Zatem przedstawiony świat zwiedza się chętnie, a jest na czym oko zawiesić.
Nie urodziłem się jednak wczoraj i od wczoraj również nie gram, zatem postanowiłem się wstrzymać z wydawaniem opinii do czasu, aż nie zapoznam się z mechanizmami rozgrywki, by oceniać smak mięska, a nie papierka, w które jet opakowane. A mięsko jest niestety nadziewane sporą ilością bardzo nieapetycznego szajsu. Żeby nie przedłużać, to może po kolei?

 

Praca kamery i interakcja z przeszkodami

 

Te dwa elementy są wykonane tragicznie, a że wzajemnie na siebie oddziałują, tym bardziej powodować mogą już nie tyle nieprzyjemny grymas na twarzy grającego, co fizyczny ból tyłka, kiedy ze złości będziemy podskakiwać na krześle.
Na otwartych przestrzeniach nie jest jeszcze tak źle. Cały cyrk zaczyna się w małych pomieszczeniach i ciasnych przejściach, oraz kiedy zbliżamy się do ściany. Wtedy kamera automatycznie wariuje, skacze z lewa na prawo, zakleszcza się w teksturach i na naszej postaci i nie ma żadnej możliwości zmiany widoku, o nie. Zapomnijcie też o nozoomie. Jedyne, co w takiej sytuacji można zrobić, to zmienić pozycje i oddalić się od od przeszkody. 
Co nie zawsze jest możliwe, bowiem w grze mamy wiele miejsc, do których wiedzie nie tak do końca oczywista i łatwa droga i czasami trzeba ją odnaleźć, a potem jeszcze nią podążać. Haczyk tkwi w tym, że interakcja z przeszkodami jest w GW2 tak samo tragiczna, jak i praca kamery. Postać bardzo często zacina się i zakleszcza na teksturach, albo się z nich ześlizguje. Najgorsze jest w tym to, iż na kamień, który z jednej strony nie można wskoczyć, z drugiej można normalnie wejść. Tak! Bo twórcy wymyślili sobie, że z jednej strony można na niego wejść, a z drugiej już nie i koniec! Czasami aż ma się ochotę rzucić klawiaturą w monitor. Wyobraźcie sobie sytuację, gdzie szukacie drogi do określonego punktu. Zamknięte drzwi blokują wam drogę na pomost. Przechodzicie więc piętro wyżej i próbujecie skoczyć na niego, przeskakując przez barierkę. Nie da się. wasza postać powinna ją przeskoczyć, ale się nie da. Na szczęście można skoczyć na ten pomost po skosie. Ok. Wzdłuż pomostu też ciągnie się barierka, więc jeśli nie traficie na sam pomost, tylko na tą barierkę, to... pozostanie wam spaść i się zabić, bo gra wam nie pozwoli na jej przeskoczenie, choć powinna. Powstrzyma was przed tym niewidzialna ściana, bo tak. 
Upadek ze zbyt dużej wysokości powoduje obrażenia, a nawet natychmiastowy zgon. Nie jest to może zbyt bolesne, bo nie wiąże się z jakimiś poważnymi konsekwencjami, no ale trzeba znowu wrócić w to samo miejsce. Ubaw po pachy!
W innym miejscu wspinacie się po rusztowaniu. A kamera oczywiście przy każdej zmianie pozycji zakleszcza się, skacze i kiwa we wszystkie strony, zasłaniając wam cały widok i utrudniając tą prostą czynność najbardziej jak tylko można.
A jeszcze zabawniej jest wtedy, kiedy po drodze trzeba walczyć z przeciwnikami. Z przeciwnikami, którzy dysponują możliwością zrzucenia was z owych wąskich kładek. Ubaw  po pachy! Tym większy, że w Guild Wars 2 jest...

 

Level scaling i walka z przeciwnikami

 

Tak! Level scaling obejmujący nie tylko poziom naszej postaci, ale również posiadany przez nas ekwipunek, dostosowujący go do poziomu mapy. 
Osiągnięcie najwyższego poziomu (80), nie jest żadnym wyzwaniem, bowiem zdobywane przez nas doświadczenie też się skaluje do naszego poziomu, a dostajemy expa praktycznie na każdym kroku. I osiągniemy ten 80lv znacznie szybciej, niż zdążymy zwiedzić cały świat.
Jednak sam level scaling to kamień w bucie, bynajmniej niemilowym, i powoduje on więcej szkody niż pożytku. 
Otóż szkody te związane są z walką. W praktyce grając na mapie o niskim przedziale poziomów, nasza postać jest słabsza niż na mapie o poziomie zbliżonym do naszego. Wszystko przez dostosowanie statystyk, które lecą na łeb na szyje, a w raz z nimi również poziom naszego zdrowia. Zatem możemy się mocno zdziwić, kiedy dwa lub trzy moby (zależnie od tego jaką gramy klasą) uwalą nas bez żadnego problemu i nie będziemy nawet wiedzieli, jak to się w zasadzie stało.
Tym bardziej zabawnie się robi, kiedy na nisko poziomową mapę idziemy sobie pozbierać surowce potrzebne do craftingu. I teraz zbierając je, musimy się użerać z mobami, które nam w tym przeszkadzają, atakując. Olać ich nie możemy, bo level scaling pozwala im nas skutecznie zabijać, więc trzeba to zagrożenie wyeliminować. Niestety mob mobowi nierówny, i niektórzy przeciwnicy są niemiłosiernie przepakowani. A kiedy atakują grupami, to (zależnie od profesji) nie mamy najmniejszych szans się obronić, o ile nie eliminujemy ich po prostu z dystansu. Za przykład niech posłużą śnieżne trolle, które potrafią nas ogłuszyć, a do tego powodują wybuch w pewnym okręgu którego są punktem centralnym. Ten wybuch nas obala na jakiś czas. Jeden śnieżny troll jeszcze zimy nie czyni, ale moby na mapach występują grupowo, więc kilka takowych atakujących nas bez ustanku sprawia, że nie mamy żadnej możliwości do nich podejść, bowiem spamują nas swoimi umiejętnościami. Oczywiście mamy możliwość uniku, choć jest ona mizerna, bo odnawia się zbyt wolno, a umiejętności które pozwoliłyby nam zignorować statusy jest bardzo mało i nie można ich zmieniając w trakcie walki. Jesteśmy zatem bezbronni i możemy tylko patrzeć, jak kolejne ciosy obalają naszego bohatera i kolejne czynią to samo i tak aż do śmierci. Posługując się tutaj grową nomenklaturą, dostajemy nieprzyzwoitego stunlocka i nic nie możemy zrobić.
To samo jest z world eventami, gdzie boss zajmuje nam cały ekran, a by go pokonać wymagany jest wysiłek kilkudziesięciu graczy. Problem w tym, że niekiedy do takiego bossa nie da się podejść, bo spamuje skillami które walkę wręcz z nim skutecznie wykluczają, bo dostajemy albo ogromne obrażenia, albo co chwilę jesteśmy ogłuszani czy odrzucani i mało to sensowne.

 

Teoria rzeczywistości

 

Teoria ma się do praktyki tak, jak pięć do nosa. Zupełnie do niej nie przystaje. W GW2 jest tak samo. Całe to gadanie o tym, że w grze liczy się skill, a cyferki to tylko dodatek, to pic na wodę i fotomontaż. To jest typowe MMO z systemem no-target, choć nie do końca on jest właśnie taki, bo jednak pewne skille się na nas lockują i trafiają nawet, kiedy praktycznie zejdziemy z linii strzału. Wróćmy jednak do tego skilla i statów. Otóż w PvP znaczenie ma skill (taki jak w MOBA, pomijając różnice pomiędzy klasami), bowiem wszyscy gracze mają wyraźny limit statystyk, zatem o przewadze nie decydują cyferki i ekwipunek. Jednak co do PvE, to już typowe MMO. Nawet biorąc pod uwagę level scaling, przedmioty grają tu pierwsze skrzypce. Tym bardziej, że umiejętności w grze jest jak na lekarstwo. Tych służących do ataku jest tylko pięć... i zależne są one od dzierżonej aktualnie broni. Taki brak różnorodności daje się mocno we znaki podczas gry. Choć to kwestia przyzwyczajenia się, to widać wyraźnie, że tak skonstruowana mechanika jest spowodowana dostosowaniem gry do PvP i e-sportu, który miało być jej źródłem utrzymania.

Od piremiery GW2 minęły  cztery lata, a deweloperzy udostępniają ją teraz w modelu f2p, jednocześnie przez tyle czasu nie mogąc naprawić tak rażących błedów oraz niedoróbek w niej obecnych, i jednocześnie nie mogąc się zdecydować czy ma GW2 ma w zasadzie być.
Brak abonamentu czy mikropłatności gra miała zawdzięczać rozbudowanemu trybowi PvP który przekładałby się na e-sport. Problem w tym, że PvP w GW2 jest mocno okrojone i niedorobione. Niewielkie zmiany zaszły wraz z dodatkiem Heart of Thorns, ale to i tak za mało. W Guild Wars nie ma wojen gildii, a PvP jest takie sobie. Znacznie ciekawiej ten tryb prezentuje się w Bloodborne czy Dark Souls.
Na oficjalnym forum gry panuje cenzura. Co jest o tyle zabawne, że by móc z niego korzystać, należy zakupić grę. Niemniej, niepochlebne opinie i mocna krytyka są zamiatane pod dywan bardzo szybko. Z kolei w ArenaNet panuje rozłam. Ten brak spójności odbija się mocno na grze, co zresztą widać.

 

End Game

 

End game w tej grze jest słaby. Wiele osób narzeka na to, że GW2 jest nudna. Ta nuda jest wynikiem braku presji wywieranej na graczach w stosunku o pokonywania kolejnych wyzwań i dążenia do zdobycia coraz to lepszego sprzętu czy unikatowych nagród. W GW2 tego po prostu nie ma. Wszystko zostało ujednolicone. Nie ma sensu farmić jednej instancji czy bossa w nadziei, że wypadnie nam unikatowy item, na co szansa wynosi jak wygrana w lotto, bo za dungi dostajemy punkty, które możemy wymieniać na dowolne itemy. Z jednej strony jest to zaleta. Brak presji jak w typowym MMO powoduje nieznośną lekkość bytu. No właśnie, nieznośną, bo brak takowej presji nie zachęca do gry. Człowiek potrzebuje celu i wyzwań, przysłowiowej marchewki na kiju. Jeżeli tego nie ma, to zwyczajnie nie chce mu się grać, bo nie ma w tym żadnego celu. A - koniec końców - MMO zawsze polega na rywalizacji, bo po to gra się z innymi ludźmi. Oczywiście pomijając współpracę, jednakże od współpracy jest pewne wąskie grono, które zazwyczaj nazywa się gildią. Po to gra się w MMO, żeby po wielu próbach wreszcie zdobyć super mega hiper fajny miecz i się tym szczycić, albo jakieś bardzo rzadkie osiągnięcie. To daje nam poczucie satysfakcji, a innym motywację, by też spróbować swoich sił w dążeniu do zdobycia tego samego. ArenaNet swoimi działaniami ten mechanizm w GW2 po prostu zlikwidowało, nie rozumiejąc, że kwadratowe koło nie jest kołem. A nawet jeśli na upartego by im było, to nie będzie spełniać swojej funkcji.
To samo z bardzo szybko osiąganym level capem. Dalej nie ma już nic. To znaczy, coś jest, bo dodatek pozwala teraz na nabijanie punktów mistrzostwa, ale wcześniej nie było nic. A szkoda, bo wbijanie poziomu czy czegokolwiek też przyciąga do gry i jest dodatkową motywacją. sprawia, że gracz nie czuje, iż marnuje czas, bo zawsze coś tam wpadnie, zawsze może być coś więcej. Tutaj wyraźnie widać, że ArenaNet stawia w GW2 na jak najszybsze wbicie maksymalnego poziomu postaci by uczestniczyć w PvP. Nacisk na to jest aż nazbyt wyraźny. Tylko czy nie lepiej w takim razie zrobić zupełnie inną grę, nastawiona na PvP, niż próbować nieustannie pogodzić te dwa tryby rozgrywki w jednej?

Guild Wars 2 to gra o znacznym, choć niewykorzystanym potencjale, skutecznie zabijana przez błędne decyzje deweloperów. Czy znajdzie swoich fanów? Na pewno. Tak jak każda produkcja, ma swoją niszę wielbicieli, lecz wiele jeszcze temu tytułowi brakuje, by przyciągnąć do większą rzeszę graczy.
Mimo wszystko GW2 może nam dostarczyć całkiem sporo rozrywki, choć będzie ona mocno kontekstowa i raczej dzielona na raty, bowiem replayability tego tytułu jest na zbyt niskim poziomie, by przykuć gracza do monitora na tyle, iż nie będzie chciał się oderwać od krzesła prze dłuższy czas, czując nieustanne zainteresowanie.
Jest to tytuł w sam raz dla casuali. Tytuł, w który można pograć bez presji i poczucia, że jet się gorszym niż reszta. Pytanie tylko czy warto wydawać na niego pieniądze, skoro na rynku jest wiele innych MMO czy gier innego rodzaju, które potrafią wciągnąć gracza w rozgrywkę z wcale nie mniejszą intensywnością.

 

 

Ocena: 5/10

1
Notka polecana przez: von Mansfeld
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.