» Recenzje » Lis #02: Mimo woli

Lis #02: Mimo woli


wersja do druku

Cichuteńko stawia nogi...

Redakcja: Alicja 'cichutko' Laskowska, Balint 'balint' Lengyel

Lis #02: Mimo woli
Superbohaterskie potyczki mające na celu ratowanie świata przed totalną zagładą nigdy nie były domeną polskiego komiksu. Rodzime historie obrazkowe, jeśli już ocierały się o amerykańskie wzory superhero, to albo odbijały je w krzywym zwierciadle polskich realiów (jak Wilq Superbohater Tomasza i Bartosza Minkiewiczów), albo przetwarzały je przez pryzmat rzeczywistości znanej z kronik policyjnych (vide Bler – komiks moralnego niepokoju Rafała Szłapy). Ostatnimi czasy rozpoczęła się jednak ofensywa nadwiślańskich trykociarzy, których historie snute są w oparciu o schematy zaczerpnięte wprost zza oceanu. Na tej fali płynie również Lis, którego autorami są Dariusz Stańczyk i Jakub Oleksów.   

Postać Lisa zadebiutowała w zeszycie Powrót do domu. Z plansz premierowego albumu wyłoniła się postać Gabriela Majewskiego, życiowego wykolejeńca, który po trzech latach emigracyjnej tułaczki po przedmieściach Londynu zdołał wrócić do rodzinnej Warszawy. Teraz wiodąc życie społecznego odszczepieńca i rozgoryczonego niezdary, skrywa pewien sekret, który pozwala mu pod osłoną nocy wcielać się w niezwykle zwinnego, przebiegłego i sprytnego złodzieja. Na tle plejady polskich superbohaterów – od Polskiego Orła po Jana Hardego – Lis wyróżnia się zdecydowanie. Jego kombinezon nie został zrobiony z biało-czerwonej flagi, na jego piersi nie widnieje godło z białym orłem w koronie, jego pieśnią bojową nie jest Bogurodzica ani Mazurek Dąbrowskiego, zaś on sam ani myśli strzec prawa i sprawiedliwości czy krzewić podstawy narodowej tradycji. Bohater zdaje sobie sprawę, że w zdegenerowanym świecie zło zadomowiło się na dobre i nic nie jest w sanie go wyplenić, dlatego chętniej przyodziewa maskujący skafander i wykrada technologiczne nowinki z korporacyjnych sieci. I radzi sobie w tym fachu całkiem nieźle. Do czasu.

Kariera obdarzonego supermocami złoczyńcy zostaje bowiem brutalnie przerwana przez monstrualnych rozmiarów zamaskowanego mściciela, nazywającego samego siebie Strażnikiem. Karty zeszytu Mimo woli niemal całkowicie wypełniają sceny opisujące spotkanie dwójki antagonistów podczas udaremnionej próby napadu na wieżowiec firmy Piesto Futuristic. Sekwencje dynamicznego pojedynku ograniczającego się do wymierzania ciosów przez Strażnika oraz stosowania uników przez Lisa uzupełniają standardowe monologi wewnętrzne, dzięki którym czytelnik poznaje psychiczne stany przeciwników, oraz typowe dialogi, informujące o stosunku wojowników wobec siebie nawzajem. W tle pojawiają się sakramentalne dla tego typu opowieści elementy: przypadkowi świadkowie, postronne ofiary i kooperacje superherosów ze zwyczajnymi ludźmi. Dramatyczny finał walki przynosi krwawą retrospekcję zdradzającą szczegóły originu Strażnika, który – co nie powinno chyba nikogo specjalnie zaskoczyć – ma wiele punktów stycznych z laboratoryjną historią powstania Lisa, z demonicznym doktorem Algernnem Shawem na czele.

Już podczas pierwszego zetknięcia się z komiksem z serii Lis widać doskonale, że scenarzysta rzetelnie odrobił pracę domową z wiedzy o amerykańskim komiksie superbohaterskim: od przedstawienia czasu i miejsca akcji, poprzez kreację bohaterów, aż po konstrukcję fabularnego szkieletu. I tak miasto stołeczne Warszawa współcześnie jest plugawym i mrocznym siedliskiem niepohamowanej zbrodni i wszechobecnego bezprawia. Po jednej stronie barykady stoi skrywający swoją prawdziwą tożsamość protagonista, posługujący się nadludzkimi umiejętnościami nabytymi wskutek fatalnego błędu podczas nielegalnego eksperymentu w laboratorium. Na jego trop bezwzględnie wstępuje niezidentyfikowany obrońca prawa, który sfrustrowany kondycją zdemoralizowanego świata w swojej krucjacie przeciwko zbrodni nie przebiera w środkach. Efekt tego spotkania przynosi bezpardonowe starcie dwóch przeciwstawnych mocy, z których jedna uosabia zło, a druga dobro. Twórca idzie jednak krok dalej i przewrotnie odwraca role, dzięki czemu odbiorca podświadomie kibicuje poczciwemu przestępcy, zaś samozwańczy obrońca prawa jawi się mu jako czarnym charakter. Podstawowe wartości zyskują w takim ujęciu odwrotne wektory, co czyni z bohaterów postaci niejednoznaczne i interesujące.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Z komponowanym po amerykańsku scenariuszem pięknie rymują się kreślone po amerykańsku rysunki. Sprawnie zagospodarowane plansze, pełne ekspresji kadry, częste zmiany perspektyw, wyczucie w operowaniu światłem i cieniem oraz płynne przechodzenie od detalu do panoramy sprawiają, że komiks pochłania się na jednym wdechu. Na szczególną uwagę zasługują efektowne wizerunki postaci: wątły i szybki Lis znakomicie kontrastuje z silnym i ociężałym Strażnikiem, co szczególnie uwidacznia się w scenach dynamicznego pojedynku. Ich podobieństwa i różnice potęgują uwydatnione elementy ubioru i otoczenia: wzmocniony ochraniaczami uniform Lisa zderza się z paramilitarnym strojem Strażnika, maska na wesołkowatej twarzy złodzieja koresponduje z chustą i czapką przysłaniającymi niemiłosierne oblicze pogromcy, a bojowe rekwizyty wykorzystywane przez tego pierwszego ścierają się z zaciśniętymi pięściami tego drugiego. W związku ze skupieniem akcji na starciu oszczędniej zostały potraktowane tła, aczkolwiek w niektórych momentach pojawia się krajobraz zatopionej w mroku stolicy. Całości dopełnia ascetyczna, ale sugestywna kolorystyka, ograniczająca paletę barw do brązów, czerwieni i pomarańczy przełamywanych błękitami, fioletami i zieleniami.

Również forma wydania drugiego Lisa przywodzi bezpośrednie skojarzenia z normami rodem zza oceanu. Kilkudziesiąciostronicowy zeszyt zawiera krótki epizod popychający do przodu główną oś fabularną, wątki odsłaniające rąbka sygnalizowanych wcześniej tajemnic i rozwiązujące część intrygujących zagadek oraz obowiązkowy cliffhanger zachęcający do sięgnięcia po kolejny numer komiksu. Dodatkowo zeszyt oznaczony "#2" posiada trzy warianty okładek: poza okładką standardową można znaleźć również edycję limitowaną z grafiką Grzegorza Kaczmarczyka oraz edycję dedykowaną dla sklepu Yatta. A wszystko to w niezbyt wygórowanej cenie, choć egzemplarze z wariantami coverów są symbolicznie droższe. Promocję i dystrybucję komiksu Lis wspierają solidnie przygotowane animacje, ogólnodostępne prezentacje, pojawiające się tu i ówdzie bonusowe historie oraz bezpłatne wydania cyfrowe, dzięki czemu nowa marka na polskim rynku komiksowym staje się coraz bardziej rozpoznawalna wśród rodzimych odbiorców obrazkowego medium. Pozostaje trzymać kciuki i dopingować autorów, aby wystarczyło im samozaparcia i energii do ukończenia tego ambitnego projektu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
8.25
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Lis #02: Mimo woli
Redaktor naczelny: Aaron Welman
Scenariusz: Dariusz Stańczyk
Rysunki: Jakub Oleksów
Tusz: Jakub Oleksów
Kolory: Jakub Oleksów
Seria: Lis, Uniwersum Lisa
Wydawca: Sol Invictus
Data wydania: maj 2015
Autor okładki: Jakub Oleksów
Liczba stron: 32
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788394057541
Cena: 10,00 zł



Czytaj również

Lis #03: Próba charakteru
Nie każdy może być superbohaterem
- recenzja
Lis #01: Powrót do domu
Skryty lisek
- recenzja
Polscy superbohaterowie cz. 1
Polacy też swoich Avengers też mają
Incognito. Niesamowity Przypadek Pawła K.
Superbohater po polsku
- recenzja
Zgroza #4: Gniew
Na samym początku…
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.