» Relacje » LEVEL_01

LEVEL_01


wersja do druku

Pierwsze punkty doświadczenia

Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

LEVEL_01
Przez ostatnie lata miałem przyjemność znajdować się po organizacyjnej stronie konwentowej barykady. W tym czasie, aby nie znaleźć się w nieeleganckiej sytuacji, przyjąłem zasadę, że o innych konwentach mówię dobrze albo wcale. Dziś, po Ostatnim ConStarze, problem mam z głowy. Ale życzliwość dla innych szaleńców poświęcających swój czas na wspieranie rozwoju rynku okołofantastycznych pasji pozostała.

Z tego powodu pisanie o Targach Gier i Zabezpieczeń oraz Multimediów dla Edukacji, w skrócie LEVEL_01, przychodzi mi z ciężkim sercem. Nie ulega wątpliwości, że takie imprezy są potrzebne, a pielgrzymki udające się co roku do Essen świadczą o głodzie wielkich wydarzeń, które dają nowe impulsy do działania wydawcom. Targi mają bowiem tę przewagę nad zlotami fanów, że są mniej hermetyczne i potrafią się realnie przekładać na poszerzanie rynku oraz przyciąganie nowych klientów. Także ich rozmach i oczekiwana frekwencja stawia je piętro wyżej od niszowych w zasadzie konwentów, które odbywają się we wszystkich większych miastach. Ta "oczekiwana frekwencja” oscyluje w granicach kilkunastu tysięcy uczestników, a standardy na naszym polskim poletku wyznacza Poznań Games Arena.

Dorównanie do tego poziomu ambitnie zapowiadał organizator LEVEL_01, firma ITC CS. Powodzenie miała zapewnić m.in. współpraca z bardzo dobrze znaną w królewskim mieście marką "Targi w Krakowie”, która odpowiada za prowadzenie tak popularnych imprez jak coroczne Targi Książki, przyciągające w ostatnich latach również wydawców gier planszowych. Wsparcie na polu planszówek miało zapewnić zaś wydawnictwo Wolf Fang. Wstępny plan zakładał udział piętnastu tysięcy gości. Naturalnie, były to kalkulacje bardzo optymistyczne, lecz jeszcze bardziej brutalna okazała się rzeczywistość.

Oficjalna strona Targów nie podaje frekwencji i, co gorsza, w ogóle niczego nie podaje. Również promujący imprezę blog urywa się na parę dni przed startem targów, jakby zapominając, że miło byłoby podziękować uczestnikom za udział. Uczestnikom, którzy nie dopisali. Najbardziej korzystna kalkulacja, to dane przedstawiciela sklepu "Smok” organizującego turnieje Magic: The Gathering, który twierdzi, że rozdał ponad dwa tysiące darmowych starterów tej popularnej karcianki. Wiadomo jednak, że wiele osób otrzymało więcej zestawów, a sami "magicowcy”, którzy hordą zjawili się na terenie targów drugiego dnia, to grupa bardzo specyficzna - zorganizowana, stawiająca się tłumnie na turniejach, ale i nie wychodząca ze swojego getta.

Szara rzeczywistość LEVEL_01 to raczej piątek, pierwszy dzień imprezy. Wielka, podzielona na pół hala wystawiennicza przypominała wówczas krajobraz wymarłego westernowego miasteczka z gry Call of Juarez. Przy stoiskach wystawców rezydowali głównie ich właściciele, od czasu do czasu zamieniając parę słów ze znajomymi z branży lub nielicznymi potencjalnymi klientami. Stanowiska do gry w części komputerowej, oferujące całkiem szeroki asortyment tytułów, były po prostu zajęte. Ale dzikich tłumów, dyszących na karki grającym i czekających na swoją kolej, nie dało się zaobserwować. Z pewnością targom nie dopisała pogoda, gdyż w kwietniowy weekend w Krakowie siąpił bez przerwy przygnębiający deszcz. Szkoda jednak, że nie ściągnięto na otwierający dzień uczniów szkół, co jest normalną praktyką na jesiennych targach książki.

W sobotę było nieznacznie lepiej, głównie ze względu na fakt, że był to dzień wolny oraz za sprawą kilku turniejów. Na terenie targów zrobiło się gwarniej, a największą popularnością cieszyły się stanowiska z Guitar Hero oraz Halo. Z tą pierwszą grą zmierzyłem się już dzień wcześniej, na konkursie dziennikarzy (frekwencja… pięć osób), więc postanowiłem dać wykazać się innym. Postanowiłem natomiast przyjrzeć się części komputerowej z perspektywy zupełnego nooba, którym zresztą jestem. Co czekało na przypadkową osobę z ulicy?

Przede wszystkim w oczy rzucała się całkowita spontaniczność organizowanych turniejów. Przykładowo, w przypadku Guitar Hero, dwóch ludzi z obsługi stoiska wzięło kartkę, spisało nazwiska, a potem ludzie podchodzili i grali. Wokół ekranu zebrał się tłumek około pięćdziesięciu osób. Nic nie było widać, a prowadzących nie było słychać, bo mieli fatalne nagłośnienie. Na dodatek nie sprecyzowano zasad.. Turniej Halo, w którym kompromitowałem się chwilkę później, odbywał się w bardziej skoordynowanej formie. Klnący jak szewc opiekun stanowiska zebrał drużyny i zarządził eliminacje. Razem z partnerem z teamu bawiliśmy się całkiem sympatycznie, obrywając niemiłosiernie od swoich rywali. Mieliśmy przy tym świadomość, że w rywalizacji, która będzie się tu toczyć na poważnie, grają "wyjadacze”, więc nie stanowiło to żadnego problemu. Na pierwszy rzut oka dało się dostrzec, iż zgromadzona ekipa – z prowadzącym włącznie – to bliżsi lub dalsi znajomi, którzy przy okazji targów bawią się w swojej konwencji i we własnym gronie. Trudno mi ocenić, czy to źle czy dobrze, ale z pewnością kłóci się z wyobrażeniem o atmosferze profesjonalnego turnieju.

Znacznie większą wadą stanowisk z grami był niemal zupełny brak zainteresowania organizatorów tym, kto przy nich siada. Ponieważ właśnie złożyłem sobie w domu całkiem wypasioną (pod Wiedźmina) maszynę, postanowiłem sprawdzić, czy warto zainwestować w jedną z prezentowanych "strzelanek”. I o ile wrażenia z Enemy Territory: Quake Wars oraz Call of Juarez są dość pozytywne (ze wskazaniem na ten pierwszy tytuł), o tyle nie jestem w stanie pojąć, dlaczego nikt nie zainteresował się, czy w ogóle wiem, jak grać. Prezentacja gier ma sprzyjać ich późniejszej sprzedaży, tymczasem musiałem na własną rękę zgłębiać możliwości obu programów, działając po omacku i kierując się wcześniejszymi doświadczeniami. Wystarczyłaby jedna osoba obsługi i jedna minuta na przedstawienie podstawowych funkcji, by potem przez pół godziny nie zastanawiać się nad tym, jak w tej konkretnej grze podnosi się broń lub przeładowuje ją. Przyczyna wydaje się prosta: przy większości komputerów siedzieli fani poszczególnych tytułów i świetnie sobie radzili. Co nie zmienia faktu, że noob nie obraziłby się na pytanie: "Czy w czymś ci pomóc?”

W tej relacji więcej miejsca poświęcam części komputerowej. Powód jest prozaiczny: póki co, tylko ta branża ma realną szansę pociągnąć tego typu targi. W rozmaite gry komputerowe grają masy ludzi, podczas gdy planszówki to wciąż rozrywka niszowa, co było widać po bardzo nikłym zainteresowaniu uczestników. W przeszłości doświadczyłem tego na własnej skórze, wspierając pierwsze targi gier planszowych, które odbyły się w ramach konwentu ConQuest parę lat temu. Ich porażka miała to samo podłoże: bardzo wąską grupę odbiorców. Wśród fanów gier planszowych nie ma zwyczaju, by jeździć jeszcze na konwenty i grać z obcymi w turniejach lub testować nowe tytuły. Różnica polega na tym, że za stoiska na LEVEL_01 trzeba było zapłacić okrągłą sumkę, która nie miała najmniejszej szansy się zwrócić. Czy ich właściciele zaryzykują jeszcze raz w imię idei? Oto podstawo pytanie, jakie należy dziś postawić. Organizatorom udało się bowiem ściągnąć na targi obiecującą ilość wystawców i zapewnić imponującą liczbę nagród. Gorzej było z uczestnikami, co w przyszłości może skutecznie zredukować to pierwsze osiągnięcie.

To w zasadzie jedyna istotna kwestia, nad którą warto się pochylić. Inne sprawy, jak odstraszająca, przytłaczająca rolę gier nazwa imprezy oraz zasadność obecności na tak wczesnym etapie rozwoju targów pokazów karate i prelekcji, które nikogo nie interesują, to problemy na przyszłość. Podobnie jak przygnębiająca forma uroczystości przyznania nagrody "Gra Roku”, która odbyła się przy recepcji targów metodą na "wyciągnięcie dyplomu spod lady w obecności dwudziestu znajomych na krzyż”. Stałem wówczas w drugiej hali, pod wielkim ekranem i czekałem na kogoś z mikrofonem, kto wyjdzie i wobec całej publiki targów, na tle rzucanych slajdów powie, kto komu i za co. W przypadku nagród niszowych, interesujących garstkę fanów, zasada jest bowiem prosta: traktować je tak, jakby były co najmniej złotem olimpijskim. W innym wypadku obnażają całą swoją zaściankowość i pozostawiają poczucie zażenowania.

Jak zaznaczyłem na wstępie, pastwienie się nad organizatorami imprezy i dobijanie ich, nie leży w mojej naturze. Co więcej, mija się z celem, gdyż nikt na zniknięciu LEVEL_01 nie zyska (a jeśli nie chce tracić, nie musi uczestniczyć). Inicjatywa zebrała pierwsze punkty doświadczenia i musi się zdecydować, na co je wydać. Czy wystarczy ich na osiągnięcie drugiego poziomu?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
3
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Konwent: LEVEL_01
Od: 18 kwietnia 2008
Do: 20 kwietnia 2008
Miasto: Kraków
Strona WWW: www.polskietargi.pl/level_01_targi_...



Czytaj również

LEVEL_01
Jaka branża, takie targi

Komentarze


Repek
    Małe PS...
Ocena:
0
...do powyższego tekstu.

Nie lubię ocen liczbowych, a w tym wypadku wystawienie tej 'trójki' było wyjątkowo niewdzięcznym zadaniem. Głównie ze względu na skalę porównania.

Bo do czego porównywać Level? Do Essen czy PGA? No to jedyneczka z minusem lub plusem. Do klasycznego konwentu szkolnego, który jest normą w Polsce - szóstka w wielu kategoriach, choć już dwója w zestawieniu z największymi w tej dziedzinie. Stąd to nieszczęsne "trzy", tak trochę w połowie, ale nie pasujące w zasadzie do żadnej sensownej skali odniesienia.

Pozdrówka
13-05-2008 22:59
~tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Są plotki ze kierownictwo targow jednak nie zaprzestanie organizowania tej imprezy i traktuje jej 1 edycje jako budowanie marki, droga ma sie odbyc w lepszym terminie podobno i maja ja zaczac organizowac wczesniej. To tyle plotek ze smoka co zaszlyszalem.
14-05-2008 08:32
~Maruda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
W planach dopiero LEVEL_03 ma się zwrócić, czy też wyjść ledwo na zero. Jednak po takiej porażce jaką były te targi to nie wiem czy cokolwiek będzie reanimowane.
Pusty parking... no nie znam konwentu czy targów, na których można by zaparkować gdzie się tylko chce. A tam wydzielony malutki parking (jak na targi) i miejsca dowoli...
Pusto w środku... zwiedzających znikome ilości a jakichkolwiek graczy jeszcze mniej.
Pusto na stoiskach... interesujących pozycji było niewiele. Stoiska komputerowe jakoś się trzymały choć bardziej wiało nudą niż chęcią grania. Stoiska planszówek i innych nieelektronicznych gier to totalna porażka i gdyby nie Bard, to zwiedzający mogliby spokojnie tą część hali sobie podarować.
Niech organizatorzy zmienią firmy współpracujące bo sukcesy nigdy nie odniosą...
04-02-2009 11:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.