» Blog » Ku osobliwości
24-01-2012 00:05

Ku osobliwości

W działach: literatura, Charles Stross | Odsłony: 6

Raźnym krokiem zmierza do domu. Pogoda dopisuje, choć widać już pierwsze oznaki jesieni. Wkrótce liście spadną z drzew i nadpłyną mroźne masy powietrza. Korzysta więc z okazji i rozkoszuje się przyjemnym ciepłem i niebem nie zasnutym ani chmurami, ani mgłą. Myśli skupia jednak nie na aurze, lecz zawartości plecaka. Wieczorem, zmęczony całodzienną podróżą, położy się w łóżku i zniknie dla świata. Podświadomie już zdaje sobie z tego sprawę, ale nie jest jeszcze przygotowany na to, co nastąpi. Stross wciągnie go bez reszty.

 

***

 

Witamy u progu drugiej dekady XXI wieku. Nie sprawdziły się wizje fantastów sprzed stu lat. Nawet ci młodsi w większości się zdezaktualizowali. Władzy na Ziemi nie przejęły roboty, a zapowiadane katastrofy jak na razie się nie wydarzyły. Nie doszło również do pierwszego kontaktu. Naukowcy i amatorzy w ramach SETI bez powodzenia wsłuchują się w kosmiczny radiowy szum z nadzieją, że kiedyś uda się odebrać jakiś sygnał. Gdyby jednak przekaz został przechwycony, nie znalazłby się nikt, kto mógłby go odczytać. Transfery nadal pozostają w sferze marzeń, nie wspominając już o bytach takich jak Aineko. W Układzie Słonecznym dominuje głupia materia. Moc obliczeniowa nadal skupia się w białkowych rdzeniach, wciąż jeszcze odciętych od prawdziwej infostrady. Niewiele wskazuje na to, by stan ten zmienił się w najbliższym czasie.


Tymczasem Chiny, mimo ekonomicznej zawieruchy na światowych rynkach, wysyłają na orbitę pierwsze elementy swojej stacji kosmicznej. To wyjątek. Ambicje europejskiego programu kosmicznego kończą się na rozmieszczeniu wokół Ziemi odpowiednika amerykańskiego systemu GPS. Nawet NASA, przy zakręconym przez Kongres kurku, robi jedynie dobrą minę do złej gry, prezentując nowy projekt rakiety, która zastąpi wysłużone wahadłowce. Potężniejsza, szybsza i większa, wciąż nie pozwala na podróż do gwiazd. Nawet Mars jest tak samo odległy, jak dawniej. Kosmos nie stoi dla ludzkości otworem. Musi jeszcze poczekać.
Prawdziwym problemem, na którym skupiają się myśli przywódców tego świata, jest obecnie gospodarka. Finansiści z drżeniem serc, o ile je mają, wyczekują rozwoju sytuacji. Ryzyko, że ekonomiczna stagnacja spowodowana upadkiem banku Lehman Brothers, zamieni się w pełnowymiarową recesję jest spore. Tego boją się jedni, inni próbują przy okazji zbić polityczny i finansowy kapitał, a skutki mogą być dramatyczne. Kilka europejskich krajów stoi na krawędzi bankructwa i chociaż nie jest jeszcze tak źle, na ulicach ich miast pojawił się ślepy ruch „oburzonych”. W krajach Północnej Afryki, rewolucja zmiotła kilku dyktatorów.

 

Wydaje się również, że zapowiadany wiek informacji to mrzonka. Społeczeństwa, karmione jednolitą myślową papką, popadły w konsumpcyjny marazm. Jednostki zamiast twórczego myślenia, wybierają komformistyczny spokój ducha. Mimo pozornego dążenia do oryginalności, królują kopie i wtórność. Jak by tego było mało, idealistów pokroju Manfreda nie widać, choć jeśli uznać go za pewien symbol, być może coś udało się już zrobić. Mógł się nam objawić choćby w postaci Creative Commons czy innych darmowych licencji. Ludzkość przekona się o tym dopiero za jakiś czas. Póki co musi zmagać się z wielokulturowością i powszechnym kryzysem wartości. Współczesny człowiek gdzieś się zagubił i nie bardzo wie dokąd zmierza.


Są jednak tacy, którzy sądzą, iż znają kierunek, którym podążą mieszkańcy Ziemi. Nie jest w sumie istotne, czy ludzkość faktycznie podąży za ich wizjami. Jedno jest pewne: nasz bohater właśnie zderzył się z jedną z nich. I wyraźnie mu się spodobało.

 

 ***


Jest pod wrażeniem. Nie pamięta, kiedy ostatnio czytał coś równie frapującego. Czuje ożywczą energię, pobudzającą normalnie niewykorzystywane synapsy. Lekko się jednak krzywi, bo przedstawiona w pierwszych trzech rozdziałach rzeczywistość wydaje mu się zbyt gorzka. Motywacje, idee i charaktery postaci uznaje za obce, ich działania - niezrozumiałe, a i narracja, którą mimo wszystko się zachwyca, wcale nie ułatwia sprawy. Problemem jest również techniczny żargon przesycony informatycznym słownictwem. Nieprzyzwyczajony, szybko się otrząsa, chłonąc nową wiedzę. Przez następne dni połyka stronę za stroną aż w końcu odkłada książkę i zaczyna się zastanawiać nad tym, co przeczytał. Wyobraża sobie, jak by to było gdyby miał dostęp do nieograniczonych baz danych, a jego świadomość mogła dzielić się realizując w jednym momencie setki różnych procesów. Gdyby mógł, właśnie teraz stworzyłby wirtualną przestrzeń i kilka projekcji własnej osoby, by przeprowadzić ze sobą dyskusję na temat książki Strossa i...

 

***

 

 ...i tu stop. Bo choć fajnie bawić się formą, jeśli zaczyna brakować pomysłu, lepiej odpuścić. Poza tym, początek tego tekstu powstał jakiś czas temu. Trudno dziś znaleźć w sobie to samo zaangażowanie, z którym zaczynało się pisanie. W efekcie wszystkie pomysły, uznałem za zbyt naciągane i sztuczne. No i jest jeszcze coś. Gdybym pisał dalej próbując naśladować narrację „Accelerando”, zrobiłbym to samo, co Charles Stross. Zatarłbym przekaz i naraził się na oskarżenia, że przynudzam.


Może coś w tym zresztą jest. „Accelerando” to „powieść” o przyspieszeniu, choć akcja toczy się własnym utartym torem, a to co najważniejsze dzieje się obok głównego nurtu fabuły. Fakt, że książka składa się z dziewięciu oddzielnych opowiadań, wcale nie pomaga w tworzeniu dynamicznego tempa. Wydarzenia, choć często dramatyczne, nie angażują czytelnika emocjonalnie równie mocno co bohaterów ksiązki. „Accelerando” czyta się z pozycji dystansu. Ma to zresztą swoje źródło właśnie w narracji. Na dodatek historia rodu Manfreda stanowi zaledwie pretekst. Prawdziwym bohaterem jest tu ludzkość i wizja jej rozwoju według Strossa. Czy na taki temat nie lepiej napisać popularnonaukowego artykułu, zamiast marnować ludziom czas nudną cegłówką?

 

No właśnie chyba nie. Oczywiście, to kwestia gustu i wiedzy, czy się nam „Accelerando” spodoba, czy uznamy je ze przegadane. Plastyczne odmalowanie „przyszłości” umożliwia jednak spojrzenie na problem z nowej perspektywy. Artykuł nie pozwalałby na tak duże pole do własnych interpretacji. Mało prawdopodobne, że treść takiej publikacji poruszyłaby czytelnika równie mocno, co opis z książki. W końcu, mimo wszystko, bardziej zapadają nam w pamięć losy konkretnych postaci, niż suche fakty. Co więcej, artykuł byłby zapewne tak samo nudny, jak książka. Zaryzykuję przy tym twierdzeniem, iż część osób chętniej sięgnie po fabułę niż po publicystykę.

 

Tak czy siak, książka jest, każdy może po nią sięgnąć i przekonać się, czy to tytuł dla niego. I tak uważam jednak, że dobrze by było, gdyby każdy z „Accelerando” się zapoznał. Dlaczego? Chodzi chyba przede wszystkim o kompleksowość i złożoność wykreowanego w książce świata. O to, że wizja Strossa jest tak mocno osadzona w rzeczywistości, że trudno w nią nie uwierzyć. Ba, że na każdym niemalże kroku trafiam na kwestie poruszane w „Accelerando”. Szczególnie nie staram się zagłębiać w opisywaną przez Strossa problematykę, a mimo to jego książka często okazuje sie znakomitym punktem odniesienia. Łapię się na tym, że dane zjawisko znam właśnie z „Accelerando”, mogę je w jego kontekście zinterpretować lub po prostu jakoś mi się z nim kojarzy.

 

Zresztą, mały przykład. Obecny spór wokół ACTA i kwestia Ekonomii 2.0. Zobaczmy, co na temat umowy pisze Jacek Żakowski na wyborcza.pl:

 

„W przypadku ACTA chodzi o ugruntowanie w prawie międzynarodowym zamiany relacji twórcy i odbiorcy w transakcję dostawcy z nabywcą. Wedle logiki stosowanej w ACTA sensem twórczości przestaje być inspiracja, a staje się transakcja.

 

Od 30 lat finansjalizacja dewastuje kolejne sfery życia społecznego. Zamienia pacjenta w klienta, a lekarza w dostawcę usługi medycznej. Ucznia zamienia w nabywcę oferty edukacyjnej, nauczyciela czyni jej wykonawcą. Czytelnika czy widza przemienia w target reklamowy, wierzyciela w anonimowego posiadacza prawa do kredytu, które może w każdej chwili komukolwiek odstąpić, z adwokata czyni przedstawiciela prawnego, z dziennikarza - mediaworkera, z naukowca - dostawcę wiedzy lub innowacji itp. Istotą przestaje być treść relacji, a staje się wartość transakcji.”

 

Stross, opisując Wyrodne Potomstwo i Ekonomię 2.0, pokazał możliwe konsekwencje takiego podejścia. Nie wiem na ile faktycznie obie kwestie można łączyć. Chętnie poczytałbym więcej na ten temat gdyby tylko ktoś, kto zna się na ekonomii, zechciałby dokładniej opisać tę problematykę. Istotne jest jednak to, że takich odniesień można znaleźć dużo więcej. Dzieje się tak ze względu na wielowątkowy charakter książki.

 

Jest jednak sporo takich kwestii, które zostały potraktowane powierzchownie lub Stross w ogóle o nich nie wspomina. Należy do nich m.in. świat mediów i reklamy. Mimo że trafia się tu nam dziennikarka, to nie jest ona istotną postacią. Brak tego rodzaju elementów, nie jest jednak problemem. Wręcz przeciwnie, potraktować to można jako źródło inspiracji. „Accelerando” skłania do rozmyślań.


I być może to jest największą wartością tego tytułu. Stross, opisując przemianę ludzkości, kompleksowo przedstawia problemy, które nas obecnie trapią i które czekają na nas w najbliższym czasie. Sprawdza się tu zdanie Krzysztofa Borunia, który pisał, że „najdonoślniejsza funkcja fantastyki naukowej nie polega na przewidywaniu przyszłości, lecz jest taka sama, jak całej literatury: ukazywanie problemów współczesności w pełniejszym świetle, by łatwiej przychodziło je rozwiązywać.” Przedstawiając własną wizję, autor zadał jednocześnie pytanie dokąd zmierzamy, kim jesteśmy, kim możemy się stać i, przede wszystkim, kim chcemy być. Zastanawiający jest tu zresztą jego optymizm – w świecie przyszłości nadal widzi miejsce dla człowieka, istoty ułomnej i niedorozwiniętej z punktu widzenia postludzi. Czytelnik siłą rzeczy również zwraca uwagę na te kwestie.

 

***


Zanim usiadłem do pisania o „Accelerando” myślałem, że książka ta padła ofiarą internetowych pseudorecenzentów. Po przejrzeniu dostępnych w sieci materiałów z żalem (nie będę pierwszy!), ale i z radością, zrozumiałem, jak bardzo się myliłem. Konkretnych przykładów wymieniać nie będę – łatwo je wyszukać po tytule książki. Chciałbym jednak podkreślić, że w przypadku „Accelerando” recenzenci moim zdaniem całkiem dobrze sobie poradzili, a przynajmniej ja jestem usatysfakcjonowany. Wbrew temu, co wspominam o głupawym  społeczeństwie, kreatywne myślenie i świadoma recepcja treści nie są wcale takie rzadkie. Warto rzucić okiem na te teksty, choćby z tego względu, że zwracają uwagę na zupełnie inne rzeczy niż powyżej opisałem. Samą książkę polecam zaś tym, którzy jeszcze po nią nie sięgali. W końcu bardzo prawdopodobne, że ku osobliwości rzeczywiście zmierzamy...


...a tymczasem pędzę do biblioteki po „Perfekcyjną niedoskonałość” Dukaja.

Komentarze


zatapatique
   
Ocena:
+1
na pierwszy rzut oka: za długie nie chce mi sę czytać... Ale tekst był za dobry, wciągnął do samego końca, gratuluje pióra! a na książke Strossa po raz n-ty się napaliłem, tym razem chyba skutecznie :)
24-01-2012 00:22
~kurzweil

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
jak na moje oko Polter już osiągnął osobliwość.
24-01-2012 00:38
Galathar
   
Ocena:
0
@zatapatique: Dzięki :)
24-01-2012 01:11
Squid
   
Ocena:
+3
Notka wymiata, przypominają się felietony pisarzy z czasopism. Rządzisz!
24-01-2012 02:46
Aravial Nalambar
   
Ocena:
+2
Niesamowita notka, swietny styl. Czyta się z przyjemnośćią, bardzo fajny feletion.
24-01-2012 15:08
Nuriel
   
Ocena:
+1
Bardzo przyjemnie napisana notka, świetnie się czytało.

Nie wiem na ile znasz angielski, ale może zainteresuje Cię notka blogowa samego Charlesa Strossa o bardzo znaczącym tytule Three arguments against the singularity:

http://www.antipope.org/charlie/bl og-static/2011/06/reality-check-1.html

Miłej lektury!
24-01-2012 15:35
earl
   
Ocena:
+2
Zgadzam się z przedmówcami, że notka jest wartościowa i, wg mnie, powinna znaleźć się jako felieton w dziale ksiązkowym.
24-01-2012 16:01
Aravial Nalambar
   
Ocena:
+1
Popieram, pasowałaby do tego artykułu, który był niedawno :).
24-01-2012 17:45
Galathar
   
Ocena:
+1
Dzięki, miło się czyta, że sie podobało. :) Jeśli już ktoś jednak wymiata to Stross, którego przecież tu jedynie naśladuję (a raczej tłumacz, bo i na niezłe tłumaczenie warto zwrócić uwagę)

@ Nuriel: dzięki za linka, nie czytałem tego wcześniej, a to fajny dodatek do samej książki. Zarazem nie kłóci się z jej treścią - Stross pisze o tych problemach, przymykając oko na ich prawdopodobieństwo. No a przecież nie o futurologię tutaj chodzi, choć pomarzyć można ;) Swoją drogą, Stross pisze niemal wyłącznie z ludzkiej perspektywy, a trochę mi tej postludzkiej "obcości" brakowało. No ale "obcość" dostałem u Wattsa w "Ślepowidzeniu" :)

@Aravial Nalambar: o jakim artykule mówisz? Przyznam, że nie śledzę tekstów na polterze - za mało mam czasu, więc wchodzę tylko w to, co mnie zainteresuje na wallu w FB
25-01-2012 01:43
earl
   
Ocena:
+1
Aravialowi chodzi o artykuł Filipa Wójcika:

http://ksiazki.polter.pl/Science-reality-AD-2012-c23927
25-01-2012 06:45
Aravial Nalambar
   
Ocena:
0
Swoją drogą jestem bardzo ciekaw co napiszesz o Perfekcyjnej Niedoskonałości. Tę powieść przynajmniej zdam, będzie mozna podyskutować.
25-01-2012 10:35
Galathar
   
Ocena:
0
No, na razie nic nie napiszę :) Nie mieli dziś w bibliotece, więc wziąłem Ćwieka i Le Guin. Poza tym kolejna notka się powoli pisze. Gdyby nie sesja pewnie bym przy niej w tej chwili siedział.
25-01-2012 22:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.