» Recenzje » Księżyc na wodzie - Mort Castle

Księżyc na wodzie - Mort Castle

Księżyc na wodzie - Mort Castle
Nazwisko Morta Castle'a najprawdopodobniej obiło się o uszy miłośnikom grozy i horroru, gdyż niedawno na naszym rynku pojawiła się książka tego autora o tytule Obcy. W swym dotychczasowym dorobku pisarz ten może pochwalić się czterema powieściami i ponad trzysta pięćdziesięcioma opowiadaniami. Właśnie te ostatnie zapewniły mu sławę oraz czterokrotną nominację do nagrody imienia Brama Stokera w kategorii Opowiadanie.

Księżyc na wodzie, które jest pierwszym zbiorem opowiadań Morta Castle'a, który ukazał się w Polsce, rozpoczynają przedmowy Roberta Weinberga oraz Luciena Stryka, wychwalające twórczość tego pisarza. Poziom lukru jest trudny do zniesienia, gdyż oba wstępy wręcz ociekają komplementami. Może budzić to pewien sceptycyzm – czy rzeczywiście jest on tak dobry, jak opisują go wyżej wymienieni. Jednak po przeczytaniu tego zbioru muszę się zgodzić z nimi przynajmniej w jednym względzie – Mort Castle jest rzeczywiście mistrzem krótkiej formy.

Księżyc na wodzie ma 273 strony i zawiera ponad 20 utworów. Nie ma sensu przybliżać ich fabuł, warto jednak wspomnieć o specyfice tych historii. Opowiadania tego pisarza są swoistymi impresjami o Stanach Zjednoczonych. Na kartach książki pojawiają się zarówno wielkie metropolie jak i małe, amerykańskie miasteczka, gdzie nierówności społeczne są wyraźniejsze, a konflikty rasowe silniejsze niż w większych aglomeracjach.

Jednak to jazz, grany w oparach papierosowego dymu i blasku bursztynowej whisky, jest motywem najczęściej przewijającym się przez cały zbiór. Śmierć Birda i tytułowy Księżyc na wodzie, w których pojawiają się nazwiska znanych twórców tego gatunku muzycznego, są utrzymane w poważnym, smutnym tonie, miejscami równie refleksyjnym i dekadenckim, co sam jazz.

Opowiadania z Księżyca na wodzie są mocno osadzone naszej rzeczywistości. Czytelnik nie uświadczy tu potworów rodem z twórczości Briana Lumley'a, fontann krwi z książek Grahama Mastertona czy niepokojącej, lovecraftowskiej atmosfery. Bohaterami tego zbioru są najzwyklejsi ludzie: sklepikarze, górnicy, uczniowie, a nawet dzieci. Mort Castle zaledwie zarysowuje swoich bohaterów, jednak są oni bardzo wyraziści i przekonujący. Każdy z nich kryje w sobie pewną tajemnicę; mogą to być wydarzenia z przeszłości, marzenia lub sny. Wpływają one na jego postępowanie i sposób postrzegania świata. Zło w utworach Castle'a obecne jest w duszy nawet najbardziej szarego człowieka, choć nie jest widoczne na pierwszy rzut oka i może ujawnić się zupełnie niespodziewanie. Autor nie skupia się na konflikcie między człowiekiem a jego mroczniejszą stroną – nie ma więc u tego pisarza konfliktu z wielkim Złem, co jest charakterystyczne dla wielu twórców grozy, jak choćby Patricka Senecala.

Najbardziej charakterystyczną cechą utworów z Księżyca na wodzie jest sposób, w jaki zostały napisane. Opowieści z tego zbiorku są zupełnie inne niż te, do których przyzwyczaili czytelnika Howard Phillips Lovecraft, Edgar Allan Poe, Graham Masterton czy, bliższy nam, Łukasz Orbitowski. O ile ci pisarze skupiają się przede wszystkim na fabule swoich utworów, to Mort Castle koncentruje się na formie. Wśród współczesnych twórców grozy trudno znaleźć pisarza, który tak wprawnie bawi się słowem. Szczególnie dobrym przykładem jest Jeśli weźmiesz mnie za rękę, mój synu – forma opowiadania znakomicie oddaje emocje i chaotyczne myśli głównego bohatera, który w ostatnich sekundach życia roztrząsa przeszłość oraz rozmawia z nękającym go widmem ojca.

Jednak największą zaletą opowiadań Morta Castle'a są trafne, czasem szokujące puenty. Wydaje się, że fabuła utworów Tato jest naprawdę bystry, Z ojcem w Zoo, A potem do domu czy Altenmoor, gdzie tańczą psy to jedynie tło mające wyeksponować puentę. Dzięki temu zabiegowi poszczególne utwory zapadają czytelnikowi głęboko w pamięć.

Księżyc na wodzie to udany zbiór, jednak niepozbawiony pewnych wad. Najistotniejszą z nich są dwa słabe opowiadania, a mianowicie Historia Dani oraz Stary człowiek i Zmarli. Są zdecydowanie gorsze niż reszta zaprezentowanych utworów i na nieszczęście zamykają cały zbiór. Psuje to ogólne, dobre wrażenie, gdyż reszta tekstów jest na zbliżonym do siebie, wysokim poziomie.

Moje pierwsze spotkanie z prozą Morte Castle'a zakończyło się satysfakcjonująco. Z niecierpliwością czekam na kolejny zbiór opowiadań tego pisarza. Jednak specyfika tych utworów nie każdemu przypadnie do gustu. Najprawdopodobniej miłośnicy długich i nastrojowych historii w stylu Edgara Allana Poe'a czy Stefana Grabińskiego nie podzielą mojego entuzjazmu. Także czytelnicy nie przepadający za eksperymentami z formą i ceniący logiczną i dopracowaną fabułę powinni unikać twórczości tego pisarza. Natomiast osobom szukającym czegoś oryginalnego i ciekawego polecam lekturę tego zbioru. Spodoba się szczególnie miłośnikom prozy psychologicznej i refleksyjnej, choć fani horroru także znajdą tu coś dla siebie – przynajmniej jeśli szukają czegoś ambitniejszego niż książki o krabach-ludożercach.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 8 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Księżyc na wodzie (Moon on the Water)
Autor: Mort Castle
Tłumaczenie: Ewa Wojtczak
Wydawca: Replika
Miejsce wydania: Zakrzewo
Data wydania: 15 grudnia 2008
Liczba stron: 277
Oprawa: miękka
Format: 120 × 200 mm
ISBN-13: 978-83-60383-83-4
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Księżyc na wodzie - Mort Castle
Horror z jazzem w tle
- recenzja
Cienie spoza czasu - antologia
Jedenastu współczesnych Samotników
- recenzja
11 cięć - antologia
Przekrój horroru
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.