» Blog » Krótka bajka o przemocy – o tym, jak zmieniało się podejście do dzieci na przykładzie „Pszczółki Mai”
29-10-2017 00:26

Krótka bajka o przemocy – o tym, jak zmieniało się podejście do dzieci na przykładzie „Pszczółki Mai”

W działach: offtopic | Odsłony: 487

Pomysł na tego posta przyszedł mi do głowy krótko po publikacji poprzedniego, o przemocy w grach. Przypomniała mi się wówczas dyskusja z Grisznakiem, którą wiodłem na wakacjach. Tematem będzie ewolucja w postrzeganiu tego, co stosowne jest do pokazywania dzieciom, jaka nastąpiła w ciągu ostatnich stu lat. Oraz o tym, co można było pokazać naszym (pra)babciom, naszym mamom oraz naszym dzieciom.

Przykładem będzie bohaterka, która przeszła z nami cały ten okres: pewna, (pozornie) niewinna pszczółka.

Pszczółka Maja i jej przygody” Waldemar Bonsels

Oryginalna „Pszczółka Maja” była książeczką dla dzieci napisaną w roku 1912 przez Waldemara Bonselsa, niemieckiego nauczyciela, pisarza i podróżnika. Bonsels był osobą o bardzo zdecydowanych poglądach, a znaczną część swej twórczości poświęcił wychowywaniu dzieci i kształtowaniu w nich pożądanych swym zdaniem postaw, które nawiasem mówiąc z czasem ewoluowały. Tak więc przed pierwszą wojną światową stanowił wyznawcę niemieckiego konserwatyzmu, nacjonalizmu i militaryzmu. Po niej jego poglądy zaostrzyły się i został zwolennikiem nazizmy, czemu upust dał publikując esej pod tytułem „NSDAP und Judentum” (pol. „Partia nazistowska i żydostwo”). Bonsels był też podróżnikiem, który podróżował po całej Europie i znacznej części Azji. Do jego ważniejszych podróży należały wyprawa do Indii oraz Ameryki, którym poświęcił książki podróżnicze.

Pasja podróży sprawiła, że zafascynowany był światem przyrody, w szczególności zwierząt małych i owadów oraz Imperium Brytyjskim, które podówczas kontrolowało cały świat. W Brytyjczykach widział wiele zalet: brawurę, niespokojny duch, ciekawość świata połączoną z pewną niesubordynacją, ale też i gorący patriotyzm. Cnoty te chciał przeszczepić do narodu Niemieckiego (który podówczas sam próbował budować imperium kolonialne), jednocześnie nie niszcząc tego, co uważał za kwintesencję niemieckiego ducha.

„Pszczółka Maja i jej przygody” jest radośnie niewspółczesna i zawiera wiele wątków, które dziś uznalibyśmy za niekoniecznie odpowiednie dla dzieci. Nie trzeba więc daleko zagłębiać się w lekturze, by natrafić na bezwstydny kult militaryzmu, przyzwolenie na stosowanie przemocy oraz potępienie indywidualizmu. Przeciwnie: już na drugiej stronie możemy przeczytać, jak stara, szacowna pszczoła Kassandra uczy Maję, iż „Pszczoły zażywają w świecie wielkiego szacunku, gdyż posiadają odwagę i żądła” oraz, że „Możesz używać swego żądła przeciw wszystkim owadom, by zdobyć szacunek lub też dla obrony”.

Powodem dla którego pszczoły zażywają szacunku na dzielni nie jest tylko ich umiejętność spuszczania łomotu niepokornym, ale też odwaga w oddawaniu życia.

Oddawania życia nawiasem mówiąc jest tam sporo. Książka obfituje w brutalne sceny, typu: Maja siedzi na listku i rozmawia sobie z bączkiem imieniem Jan Krzysztof. Nagle na nieboraka spada jętka i zaczyna go zjadać żywcem.

„—Proszę go puścić, on się nazywa Jan Krzysztof…”

Krzyczy zszokowana maja.

„- To przecież taki miły, sympatyczny pan, nie zrobił pani nic złego”.

A jętka na to:

„—Tak, miły nieboraczek — przyznała czule, odgryzając głowę.”

Potem Maja wdaje się w rozmowę z Jętką, w trakcie której licytują się wzajemnie, który gatunek jest bardziej zbrodniczy. Koniec końców jednak przechodzą na przyjacielską stopę, poznajemy więc smutną historię brata Jętki, który został schwytany przez ludzkiego chłopca i wraz z innymi jego ofiarami włożony do kieszeni. Poczytać tam więc o złamanych nogach i szczękach, wybitych oczach i innych obrażeniach, jakich doznali jeńcy. Koniec końców chłopiec uwolnił brata Jętki z więzienia, ale nie dane mu było długo cieszyć się wolnością, ani nie oznaczało końca okrucieństw. Przeciwnie: mały oprawca wyrwał mu najpierw skrzydełka, a potem nóżki i zostawił na pewną śmierć. Tak znalazła go Jętka, która pocieszała go ostatnimi słowami, aż skonał. Przy okazji czytamy też obrazowy opis kalectwa, jakiego doznała żaba, inna ofiara małego sadysty.

Opowiedziawszy o tej tragedii Jętka wzbija się w powietrze i odlatuje śpiewając piosenkę o tym, że niedługo skończy się lato, przyjdzie zima, na łące szaleć będzie śmierć i wszystkie owady umrą.

A umierania w tej książce jest, jak mówiłem dużo.

Ogólnie rzecz biorąc życie insekta u Bonselsa jest równie marne, kruche i pozbawione znaczenia jak w rzeczywistości. Jedynie pszczoły mają pod tym względem lepiej: o ile bowiem giną równie bez sensu i na okrutne sposoby, a do tego nawet bardziej masowo, jak inne owady, to jednak kolektyw trwa, a na zwolnione miejsce w szeregu zawsze przychodzi ktoś nowy. Mają też jakąś iluzję nadziei, bo może jedna śmierć na tysiąc służy wyższemu dobru.

Fatalizm tej książki zaszokował nawet takiego starego nerda, jak ja.

Sama Maja nawiasem mówiąc też ma okazję stosować przemoc. Ta nadarza się, gdy kilka rozdziałów później spotyka muchę, mocno ustylizowaną na stereotypowego Włocha. Mucha naśmiewa się z pszczół i ich zwyczajów. Maja jednak „uczy ją szacunku” dobywając żądła i terroryzując ją groźbą zabójstwa. Fajny morał. „Jeśli ktoś krytykuje twoje państwo, to mu wpierdol”.

Podobnie jak u Lowercrafta w książce jest też sporo rasizmu. Nie współczesnego rasizmu, typu „asfalt musi leżeć na ulicy” tylko tego charakterystycznego, sprzed pierwszej wojny światowej. Autor wyraźnie przyjmuje za pewnik, że świat dzieli się na nierównorzędne rasy. Na samym szczycie hierarchii stoją więc rasy słusznie dumne ze swych dokonań, w tym wypadku Anglicy i Niemcy, utożsamiani przez pszczoły. Potem rasy ze swych dokonań dumne niesłusznie (Francuzi), następnie podludzie, czyli ludy romańskie, po których następują narody słowiańskie, a po tych Żydzi.

Po Żydach postępują „dzicy” czyli w zasadzie nawet nie tyle podludzie, co raczej nadzwierzęta.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

Komentarze


140553

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie wiem, jak ten najnowszy serial, ale z tego, co wiem towarzyszący mu film odwraca przesłanie książki o 180 stopni. "Stara, szacowna pszczoła" ucząca dyscypliny to wredna baba żądna władzy, a konflikt pszczół z szerszeniami jest sztucznie przez nią nakręcany i dzięki Mai dochodzi do pojednania między gatunkami. Co prawda, w realu szerszenie atakują ule i chętnie przekąszą pszczołę, no ale to nie pasowałoby do "radośnie współczesnego" przesłania, że KAŻDY konflikt wynika wyłącznie z niezrozumienia, a "inny NIGDY nie znaczy gorszy". Zabawne, że od pochwały militaryzmu i dyscypliny przeszliśmy do doprowadzonych do absurdu pacyfizmu i tolerancji.

Niech żyje Wielka Polska Katolicka!

To ja, Adeptus.
Mój blog: https://adgedeon.blogspot.com/
25-11-2017 12:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.