Kroniki Amberu. Tom 1 - Roger Zelazny
Carl Corey budzi się w szpitalu. Nie pamięta, skąd się tu wziął – chciałoby się rzec, iż wie tylko, że nic nie wie. Działa zgodnie z instynktem, który każe mu jak najszybciej uciekać. Siłą zdobywa kilka dolarów i adres siostry odpowiadającej za wsadzenie go do ośrodka. Oprócz tego nie ma żadnego punktu zaczepienia, więc jak najszybciej do niej wyrusza. Na miejscu dowiaduje się, że jego rodzeństwo jest dużo liczniejsze – i dużo dziwniejsze niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. W głowie Corwina, bo tak brzmi prawdziwe imię naszego bohatera, sprawy zaczynają się porządkować bardzo powoli. Właściwie dowiaduje się tylko jednego: że wszystkie drogi prowadzą do Amberu.
Tak zaczyna się jedna z najsłynniejszych i najlepszych serii fantastycznych w historii. Może odnoszę mylne wrażenie, ale wydaje mi się, że Zelazny w naszym kraju należy do pisarzy trochę zapomnianych: znają go może starsi fani literatury, znają może ci bardziej dociekliwi, ale mimo wszystko nie pojawia się raczej, kiedy następują próby ustalania fantastycznych kanonów. A to spory błąd! Nie wydaje mi się, żeby Kroniki Amberu, których pierwsze pięć części otrzymujemy teraz w jednym tomie, w jakikolwiek sposób odstawały poziomem od Ziemiomorza Ursuli K. Le Guin czy Władcy Pierścieni Johna R. R. Tolkiena. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że Zelazny postarzał się mniej niż inni klasycy: jego teksty już dawno temu były próbą łączenia fantasy z delikatną nutką science-fiction, co do teraz pozostaje bardzo ciekawą cechą. Dołączając do tego jeszcze zaprzeczenie podziałowi świata na czarne i białe, będące sztandarową zaletą Kronik Amberu, otrzymujemy teksty, które zapewne i dziś stałyby się wydawniczym hitem.
Co jeszcze należy chwalić u Zelaznego? Przede wszystkim niesamowitą zdolność panowania nad setkami wątków. Historia dziewięciorga książąt Amberu jest wręcz przytłaczająca: każde z nich ma swoje życie, swoje powiązania, swoje cele, swoje obowiązki, swoje zbrodnie i swoje grzechy. Autor nieustannie powraca do zaczętych wcześniej historii, kombinuje, urozmaica opowieść; wciąż panuje jednak nad ogółem sytuacji, łącząc wszystko w zgrabną całość w punktach kluczowych, zwykle pod koniec pojedynczych powieści. I tutaj warto zaznaczyć pierwszy plus wspólnego wydania wszystkich Kronik Amberu: przy przeogromnym uwielbieniu Zelaznego do suspensów i retardacji, męką byłoby czytać jedną powieść bez możliwości natychmiastowego przejścia do następnej.
Nie można zapominać także o kompozycji tekstów, która wyraźnie wysuwa na pierwszy plan bohaterów. To wielka zaleta historii rodem z Amberu, gdyż jego książęta, razem z ich ojcem i dziadkiem, to postaci doprawdy nietuzinkowe. Konflikty między Corwinem i Erykiem czy Brandem są motorem napędowym większości powieści. W kwestii relacji międzyosobowych Zelazny w zadziwiający sposób zbliżył się do tekstu obyczajowego: poświęcił im naprawdę mnóstwo miejsca. Bez trudu można zauważyć, że było to dla niego nadrzędnym zagadnieniem: w każdym kolejnym Amberycie widać pewne cechy typowe, pewien garnitur zachowań, które wyróżniają go na tle pozostałych. Może to zabawne, ale podziwiam Zelaznego za to, że wykreował bohaterów na tyle różnych, że każdy z nich pozostał w mej pamięci razem ze swym imieniem (żałuję, ale raczej nie mam pamięci do literackich nazwisk). Można to uznać za dowód ogromnego kunsztu autora.
Czy ta edycja Kronik Amberu ma jakieś wady? Przyznaję, że moje nadzieje zawiódł sposób wydania, a to dla mnie wyjątkowo ważne w przypadku tak kultowych utworów. Tekst zredagowany jest wyśmienicie, nie znalazłem bodaj żadnej literówki, druk i papier są doskonałe – ale to trochę za mało. Przydałoby się porządne szycie tej sześćsetstronicowej cegiełki, przydałaby się twarda oprawa, przydałyby się klimatyczne ilustracje (które wręcz sugerują plastyczne opisy Zelaznego). Zamiast tego dostajemy standardową lakierowaną okładkę z odrzucającym obrazkiem (chyba miał on być nawiązaniem do starszych wydań Kronik – do mnie to "oczko" nie trafiło). Nie przeszkadza to w żadnym stopniu w lekturze, ale szczerze żałuję, że nie będę mógł z dumą ustawić tomów Zelaznego obok chociażby kolekcjonerskich wydań Diuny.
Szczęściem jednak jest to, że ktoś postanowił przypomnieć nam, iż w ogóle istnieje tak wspaniała seria jak Kroniki Amberu. Jeśli nie czytaliście lub chcecie sobie tę doskonałą historię odświeżyć – polecam, to wydanie sprawdzi się znakomicie. Pozostaje czekać na tom drugi, w którym znajdzie się kolejnych pięć powieści.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tak zaczyna się jedna z najsłynniejszych i najlepszych serii fantastycznych w historii. Może odnoszę mylne wrażenie, ale wydaje mi się, że Zelazny w naszym kraju należy do pisarzy trochę zapomnianych: znają go może starsi fani literatury, znają może ci bardziej dociekliwi, ale mimo wszystko nie pojawia się raczej, kiedy następują próby ustalania fantastycznych kanonów. A to spory błąd! Nie wydaje mi się, żeby Kroniki Amberu, których pierwsze pięć części otrzymujemy teraz w jednym tomie, w jakikolwiek sposób odstawały poziomem od Ziemiomorza Ursuli K. Le Guin czy Władcy Pierścieni Johna R. R. Tolkiena. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że Zelazny postarzał się mniej niż inni klasycy: jego teksty już dawno temu były próbą łączenia fantasy z delikatną nutką science-fiction, co do teraz pozostaje bardzo ciekawą cechą. Dołączając do tego jeszcze zaprzeczenie podziałowi świata na czarne i białe, będące sztandarową zaletą Kronik Amberu, otrzymujemy teksty, które zapewne i dziś stałyby się wydawniczym hitem.
Co jeszcze należy chwalić u Zelaznego? Przede wszystkim niesamowitą zdolność panowania nad setkami wątków. Historia dziewięciorga książąt Amberu jest wręcz przytłaczająca: każde z nich ma swoje życie, swoje powiązania, swoje cele, swoje obowiązki, swoje zbrodnie i swoje grzechy. Autor nieustannie powraca do zaczętych wcześniej historii, kombinuje, urozmaica opowieść; wciąż panuje jednak nad ogółem sytuacji, łącząc wszystko w zgrabną całość w punktach kluczowych, zwykle pod koniec pojedynczych powieści. I tutaj warto zaznaczyć pierwszy plus wspólnego wydania wszystkich Kronik Amberu: przy przeogromnym uwielbieniu Zelaznego do suspensów i retardacji, męką byłoby czytać jedną powieść bez możliwości natychmiastowego przejścia do następnej.
Nie można zapominać także o kompozycji tekstów, która wyraźnie wysuwa na pierwszy plan bohaterów. To wielka zaleta historii rodem z Amberu, gdyż jego książęta, razem z ich ojcem i dziadkiem, to postaci doprawdy nietuzinkowe. Konflikty między Corwinem i Erykiem czy Brandem są motorem napędowym większości powieści. W kwestii relacji międzyosobowych Zelazny w zadziwiający sposób zbliżył się do tekstu obyczajowego: poświęcił im naprawdę mnóstwo miejsca. Bez trudu można zauważyć, że było to dla niego nadrzędnym zagadnieniem: w każdym kolejnym Amberycie widać pewne cechy typowe, pewien garnitur zachowań, które wyróżniają go na tle pozostałych. Może to zabawne, ale podziwiam Zelaznego za to, że wykreował bohaterów na tyle różnych, że każdy z nich pozostał w mej pamięci razem ze swym imieniem (żałuję, ale raczej nie mam pamięci do literackich nazwisk). Można to uznać za dowód ogromnego kunsztu autora.
Czy ta edycja Kronik Amberu ma jakieś wady? Przyznaję, że moje nadzieje zawiódł sposób wydania, a to dla mnie wyjątkowo ważne w przypadku tak kultowych utworów. Tekst zredagowany jest wyśmienicie, nie znalazłem bodaj żadnej literówki, druk i papier są doskonałe – ale to trochę za mało. Przydałoby się porządne szycie tej sześćsetstronicowej cegiełki, przydałaby się twarda oprawa, przydałyby się klimatyczne ilustracje (które wręcz sugerują plastyczne opisy Zelaznego). Zamiast tego dostajemy standardową lakierowaną okładkę z odrzucającym obrazkiem (chyba miał on być nawiązaniem do starszych wydań Kronik – do mnie to "oczko" nie trafiło). Nie przeszkadza to w żadnym stopniu w lekturze, ale szczerze żałuję, że nie będę mógł z dumą ustawić tomów Zelaznego obok chociażby kolekcjonerskich wydań Diuny.
Szczęściem jednak jest to, że ktoś postanowił przypomnieć nam, iż w ogóle istnieje tak wspaniała seria jak Kroniki Amberu. Jeśli nie czytaliście lub chcecie sobie tę doskonałą historię odświeżyć – polecam, to wydanie sprawdzi się znakomicie. Pozostaje czekać na tom drugi, w którym znajdzie się kolejnych pięć powieści.
Mają na liście życzeń: 13
Mają w kolekcji: 21
Obecnie czytają: 2
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 21
Obecnie czytają: 2
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Kroniki Amberu. Tom 1 (Nine Princes in Amber, The Guns of Avalon, The Sign of the Unicorn, The Hand of Oberon, The Courts of Chaos)
Cykl: Kroniki Amberu
Tom: 1
Autor: Roger Zelazny
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa, Blanka Kluczborska
Wydawca: Zysk i S-ka
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 16 lutego 2010
Liczba stron: 636
Format: 155 × 235 mm
ISBN-13: 978-83-7506-250-2
Cena: 49,90 zł
Cykl: Kroniki Amberu
Tom: 1
Autor: Roger Zelazny
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa, Blanka Kluczborska
Wydawca: Zysk i S-ka
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 16 lutego 2010
Liczba stron: 636
Format: 155 × 235 mm
ISBN-13: 978-83-7506-250-2
Cena: 49,90 zł
Tagi:
Kroniki Amberu | Roger Zelazny