» Recenzje » Król orków - R.A. Salvatore

Król orków - R.A. Salvatore


wersja do druku

Moda na Drizzta: odcinek 4019304

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Król orków - R.A. Salvatore
Jaki czynnik sprawia, że – mimo niejednokrotnie eksploatowanych już wątków – telewizyjne tasiemce trzymają się całkiem nieźle? Już słyszę te głosy sprzeciwu wszystkich tych, którzy będą starali się ukazać swoją pogardę dla tego typu produkcji, twierdząc, że żadna siła nie zmusi ich do obejrzenia choćby odcinka. Większość z nich będzie, jak sądzę, nawet szczera. Z drugiej strony jednak, z pewnością istnieje dość spora liczba zwolenników tego rodzaju rozrywki, w przeciwnym wypadku kto i po co siliłby się na pisanie scenariusza czy kręcenie kolejnego odcinka? I, co ważniejsze, kto płaciłby scenarzystom, aktorom i całej reszcie zespołu za pracę na planie zdjęciowym? Podobne pytanie zadałem sobie, szukając jakichkolwiek zalet wynikających z lektury Króla orków R.A. Salvatore'a.
 
Po wydarzeniach opisanych w trylogii Klingi łowcy w Srebrnych Marchiach zapanował chwiejny pokój. Jak się jednak okazuje, nie potrwa on zbyt długo, gdyż zarówno król Obould Wiele Strzał, jak i jego żądni krwi doradcy planują dalszą wyniszczającą ekspansję, dążąc do opanowania Północy i wyparcia z niej pozostałych ras. Motyw wojny przeplata się z osobistymi wątkami bohaterów, do których należy zaliczyć poszukiwania przybranej córki Wulfgara oraz marzenia Bruenora o odnalezieniu Gauntlgrym, legendarnego krasnoludzkiego kompleksu, służącego niegdyś jako skarbiec.
 
Ci, którzy choć trochę orientują się w przebiegu całego cyklu, momentalnie dostrzegą powtarzalność poszczególnych wydarzeń. Wystarczy wspomnieć kilka z nich. Przykładowo, motyw wojny z orkami został, jak mogłoby się wydawać, całkowicie wyczerpany w poprzedniej trylogii, historia Wulfgara, opisująca jego rozbicie po utracie ukochanej, łudząco przypomina tę z powieści Grzbiet Świata (szczególnie irytujące, charakterystyczne dla postaci użalanie się nad sobą), zaś wątek poszukiwań krasnoludzkiego króla to z kolei kalka Strumieni srebra oraz marzeń o dotarciu do Mithrilowej Hali. Do tego dochodzi zwyczajna nuda – przez większą część tekstu autor opisuje mozolne przygotowania do nadchodzącego konfliktu, przez co dopiero w dalszej części powieści, wraz z rozwojem działań wojennych, akcja nieco nabiera tempa.

Niezbyt ciekawe i mało wnoszące wydają się również opisy perypetii głównych bohaterów – na tym polu Król orków broni się równie kiepsko, co pod względem fabularnym. W stosunku do poprzednich części nie zmienia się wiele. Drizzt nadal dręczy patetycznymi, szlachetnymi przemowami, a jego nieskazitelność lśni tak, że aż razi w oczy; Wulfgar – jak wspomniałem – po raz kolejny zmaga się z ciężarem własnej egzystencji, miażdżącym jego urzekająco skomplikowaną osobowość, a wątek miłosnego trójkąta pomiędzy nim, Drizztem i Catti-brie przyprawia o mdłości schematycznością rozterek i brakiem polotu.
 
W przeciwieństwie do sukcesów telewizyjnych tasiemców, których przyczyna nadal pozostaje nieznana, Król orków posiada jednak pewne pozytywne elementy. Chociaż język nie olśniewa, książka napisana jest sprawnie – charakterystyczne dla autora, drobiazgowe opisy walk i bitew są jasno nakreślone (choć ich ilość w pewnym momencie zaczyna odrzucać), a realia świata przedstawionego opisane są w sposób zrozumiały, nawet dla czytelników nie należących do grona graczy Dungeons & Dragons czy fanów Zapomnianych Krain, uniwersum, w którym rozgrywa się akcja cyklu. Kolejnym atutem są przeplatające się z kolejnymi rozdziałami przemyślenia głównego bohatera. Mimo wspomnianej szlachetnej, acz niezbyt autentycznej postawy, Drizztowi udaje się wysnuć kilka interesujących wywodów, jak choćby ten na temat negatywnego wpływu życiowej stagnacji na poczucie spełnienia. Inspiracją dla słów drowa wydają się losy jego kompanów – żądza przygód Bruenora oraz dążenie do wolności Wulfgara, spowodowane gnuśnością i chwilowym poczuciem bezpieczeństwa. Niestety, śladowe ilości ciekawych przemyśleń giną w kurzu nieustającej wojennej zamieci i szczęku oręża.
Mimo kilku zalet Król orków nadal pozostaje kolejnym klonem poprzednich powieści o przygodach wyjątkowego mrocznego elfa. Świadczy o tym powtarzalność wątków oraz statyczność postaci. W przypadku tasiemców to nawet nie dziwi. Warto jednak zastanowić się, do kogo bardziej pasuje to miano: powstających bez końca i sensu kontynuacji czy też żerujących na ich sukcesie autorów, którzy napychają kieszeń kosztem coraz niższej kondycji własnej twórczości?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
5.5
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Król orków (The Orc King)
Cykl: Przemiany
Tom: 1
Autor: R.A. Salvatore
Tłumaczenie: Leszek Ścioch
Wydawca: ISA
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 16 grudnia 2011
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Format: 115 x 175 mm
ISBN-13: 978-83-7418-232-4
Cena: 34,90 zł



Czytaj również

Night of the Hunter
Drizzt (znowu) wraca na szlak
- recenzja
The Companions
Wkraczając drugi raz do tej samej rzeki
- recenzja
Star Wars Komiks #22 (6/2010)
Włochate historie
- recenzja
Obietnica Króla-Czarnoksiężnika - R. A. Salvatore
Ciąg dalszy przygód Artemisa i Jarlaxle'a

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.