» Recenzje » Kroki w nieznane 2008 - antologia

Kroki w nieznane 2008 - antologia

Kroki w nieznane 2008 - antologia
W Polsce nie ma chyba drugiego tak znanego i rozpoznawalnego cyklu zbiorów opowiadań fantastycznych. Najlepsi autorzy, staranne przygotowane wydanie oraz tradycja sięgająca jeszcze lat siedemdziesiątych minionego stulecia czynią z tej pozycji coś wyjątkowego. Co roku mocno wyczekiwana premiera nowego tomu staje się każdorazowo jednym z ważniejszych wydarzeń wydawniczych. Nie inaczej było w tym roku z Krokami w nieznane 2008. Tym razem zbiór wyszedł pod redakcją Mirka Obarskiego, który na stanowisku redaktora antologii zastąpił Konrada Walewskiego i niestety nie jest to dobra zmiana.

Ja osobiście Kroki w nieznane poznałem dopiero w zeszłym roku, przy okazji edycji z 2007 roku. I muszę przyznać, że zbiór zachwycił mnie niesamowicie. Obiecałem sobie nawet sięgnąć po wcześniejsze tomy, z roku 2005 i 2006, ale niestety w ciągu minionych miesięcy nie udało mi się zrealizować tego postanowienia. Tym samym tegoroczną edycję mogę porównać jedynie do zeszłorocznej i niestety wypada ona dużo, dużo gorzej.

Przede wszystkim zacznijmy może od samego wyboru autorów. Dalej w zbiorze dominują twórcy anglojęzyczni, jednak zasadnicza zmiana polega na zastąpieniu pisarzy amerykańskich brytyjskimi. Jednocześnie, oprócz Kira Bułyczowa, w zbiorze brak jest pisarzy z innych stref kulturowych. Wielka szkoda, bo prezentacja w poprzednim zbiorze opowiadań hiszpańskich czy fińskich była doskonałym pomysłem na przybliżenie polskiemu czytelnikowi także dokonań z innych, mniej znanych pisarsko części świata.

Również dobór opowiadań nie jest w moim odczuciu najbardziej trafiony. Co prawda każdy na pewno znajdzie kilka pozycji, które trafią w jego gusta, ale to z pewnością za mało, by uznać cały zbiór za udany. Zwłaszcza że opowiadań słabych, na niewystarczająco wysokim poziomie, by mogły znaleźć się w grupie najlepszych utworów, jest tutaj naprawdę sporo. Tak na marginesie warto wspomnieć jeszcze o jednym fakcie – Mirosław Obarski, w odróżnieniu od Konrada Walewskiego, zdecydował się zaprezentować czytelnikom raczej te nowsze dokonania twórców. Dominują więc opowiadania z lat 2006-2007, aczkolwiek pojawia się jedno nawet z roku 1959, co jak dla mnie jest zupełnie niezrozumiałym posunięciem.

Jednak pierwszy tekst w zbiorze został dobrany naprawdę trafnie. Nawiązujący klimatem do Ostatniego Winnebago tekst Ostatnia z form P Jamesa Van Pelta opowiada o świecie niedalekiej przyszłości, dotkniętym problemem promieniowania. Potworne mutacje żywych organizmów powodują pojawienie się dziwnych form zwierzęcych oraz bardzo duże ograniczenie liczby rodzących się zdrowych dzieci. Główny bohater, ojciec zmutowanej dziewczynki, podróżuje po kraju z obwoźnym ZOO, prezentującym przykłady najbardziej zaskakujących deformacji i połączeń pomiędzy żywymi organizmami. Jednak z występu na występ atrakcyjność jego pokazu spada, coraz mniej ludzi gotowych jest płacić za oglądanie czegoś, co mają okazję obserwować na co dzień w otaczającym ich świecie. Jedynym wyjściem wydaje się więc zamknięcie interesu. Jednak zakończenie dowodzi, że przedsiębiorczy człowiek zawsze znajdzie pomysł na działalność, nawet w tak dziwnych czasach. Dobry pomysł na opowiadanie, całkiem przyzwoite wykonanie i zabawna końcówka pozwalają temu opowiadaniu przyznać naprawdę wysoką ocenę.

Jezus Chrystus, Reanimator Kena MacLeoda jest w grupie tych opowiadań, których w Krokach w nieznane 2008 w ogóle być nie powinno i które każdemu czytającemu polecam po prostu opuścić, bo szkoda na nie czasu.. Szczerze muszę przyznać, że nie bardzo potrafię choćby w kilku słowach przybliżyć temat tego opowiadania. Bardzo dziwny tekst o ponownym nadejściu Jezusa Chrystusa, który tym razem naucza dzięki wykorzystaniu nowoczesnych narzędzi techniki, między innymi pisząc bloga. Jak kogoś pomysł zaciekawił, niech się z tym krótkim tekstem zapozna. Jeśli nie, bez żadnej straty może przejść do zdecydowanie lepszego następnego utworu w zbiorze.

Okanoggan Falls Carolyn Ives Gilman to z kolei niespieszna opowieść o małym miasteczku gdzieś w środkowych Stanach Zjednoczonych. Spokojne codzienne życie, mili ludzie, sielskie widoczki, czyli typowy amerykański serial familijny. Jednak ten cukierkowy świat staje na krawędzi zagłady, gdy okupujący Ziemię obcy podejmują decyzję o przymusowej ewakuacji i przeniesieniu całego miasta. Czy ludzi od pokoleń przywiązani do jednego miejsca będą potrafili przenieść się w inne, całkowicie odcinając się od swoich korzeni? Jak łatwo się domyślić, nie wszyscy. W jaki sposób w takim razie można postąpić – negocjując do końca czy próbując podjąć z góry skazaną na porażkę walkę? Naprawdę ciekawe, wciągające i mocno zaskakujące opowiadanie, które szczerze polecam.

Podobnie jak w Poza konstelacją Orła, o którym napiszę dalej, również i w Śmiercionautach Teda Kosmatki pojawia się motyw międzygwiezdnych podróży, a mówiąc dokładniej - zagubienia w przestrzeni po nieudanym manewrze. Jednak tak jak w pierwszym z przywołanych opowiadań mamy jakiś pomysł, jakąś akcję, tak tutaj autor skupia się jedynie na rozterkach bohaterki próbującej powrócić do domu. W moim odczuciu mocno pretensjonalne opowiadanie, z drażniącymi manierami pisarskimi Teda Kosmatki. Nawet jeśli nie jest to najgorszy tekst w Krokach w nieznane, to z pewnością jeden z tych, które do zbioru w ogóle nie powinny trafić.

Luminous Grega Egana to doskonały przykład fantastyki naukowej na najwyższym poziomie. Próba logicznego udowodnienia, że matematyka i wszelkie jej prawa mogą być prawdziwe, jednocześnie będąc sprzecznymi, prowadzi do zaskakującego odkrycia. Dla miłośników tego gatunku obowiązkowy fragment Kroków w nieznane 2008.

Kolejnym opowiadaniem w zbiorze jest humorystyczna Odmiana Bowdlera Jamesa Lovegrove'a. Wielka Brytania staje u progu katastrofy. Z wojskowych laboratoriów badawczych wydostaje się potworny wirus, atakujący ludzką mowę, a dokładniej – zakłócający możliwość artykułowania słów powszechnie uznanych za niecenzuralne. Panika zaczyna się rozprzestrzeniać po całej wyspie, a antidotum wciąż nie udaje się odnaleźć. Jednym wyjściem pozostaje zaatakowanie wirusa innym wirusem. Pomysł jak widać jest mocno intrygujący, jednak sama opowieść wcale tak nie wciąga, jak można by się tego spodziewać. Czegoś w niej niestety brakuje. Z pewnością warte przeczytania, wywoła nawet niejeden uśmiech w trakcie lektury. Jednak szkoda, że potencjał pomysłu nie został bardziej wykorzystany, bo mogłoby to być jedno z lepszych opowiadań w zbiorze.

Damaszek Daryl Gregory to przede wszystkim wspaniale przedstawione postacie z głównego planu. Kobieta po rozwodzie samotnie wychowująca córkę. Dziecko, które wzoru upatruje w widzianym raz na jakiś czas ojcu, niż na co dzień opiekującej się nim matce. Do tego dołóżmy jeszcze kilka kobiet po przejściach z sąsiedztwa, mocno zaangażowanych religijnie. Otrzymujemy zestaw, którego nie powstydziłaby się niejedna telenowela. Jednak sprawdza się on również i w fantastyce. Dzięki niemu bowiem opowieść jest bardzo rzeczywista, a pojawiający się element grozy tym mocniej zarysowany. Naprawdę warto to opowiadanie poznać.

Świat niedalekiej przyszłości – rozwinięty technicznie, ułatwiający ludziom życie jak tylko się da , a jednocześnie w pełni inwigilowany przez różne rządowe agencje. Rzeczywistość, w której w skutek wirusa wyginęły wszystkie psy, a pozostające na wolności różne psowate mają większe prawa i ochronę, niż większość obywateli. Zabicie szakala na autostradzie jest więc przestępstwem, które ścigane jest z pełną surowością. Jeśli dodatkowo człowiek taki zamieszany był w podobny incydent w przeszłości, sytuacja zaczyna wyglądać bardzo nieciekawie. Tak w skrócie można przedstawić Ostatniego Winnebago autorstwa Connie Willis. Opowiadanie dobrze przemyślane, bardzo sprawnie napisane, z ciekawym tłem, jednak mnie osobiście czegoś w nim zabrakło. Jest ono jak doskonały wytwór przemysłu – praktyczny, ładny i trwały, ale brak w nim jakiejś cechy charakterystycznej, jakiegoś rysu charakteru twórcy.

Kobieta po przejściach Reginalda Bretnora to jak dla mnie największe zaskoczenie w tym zbiorze. Przede wszystkim jest to opowiadanie powstałe w roku 1959, czyli w odróżnieniu od pozostałych mające już swoje lata. Dodatkowo jest to krótka forma humorystyczna, w moim odczuciu z lekka parodiująca styl opowieści H.P.Lovecrafta, tyle tylko, że pozbawiona humoru. Ani więc śmiesznie, ani interesująco – spokojnie te kilka stron można w trakcie czytania zbioru opuścić.

Kira Bułyczowa przedstawiać nikomu nie trzeba. Jednak w zbiorze tym znalazło się nieznane jeszcze polskim czytelnikom opowiadanie Złotousty diabeł. Do przeczytania koniecznie. Plastyczny obraz Rosji sprzed kilku, kilkunastu lat, z typowym bohaterem ulubionym przez rosyjskich fantastów – zwykłym, niewyróżniającym się z tłumu młodym człowiekiem, który pewnego dnia postanawia jednak zmienić swoje puste dotychczas życie. Jednak czy znalezienie portfela pewnego towarzysza z piekielnych czeluści nie zniszczy tych świeżo obmyślonych planów? Złotousty diabeł to drugi obok Kambierza… powód, dla którego po ten zbiór koniecznie trzeba sięgnąć.

Jednym z krótszych opowiadań w zbiorze jest Milczenie we Florencji Iana Creaseya. Krótki, czternastostronicowy tekst o XVII-wiecznym szlacheckim dworze, widzianym oczami pokojówki. Tajemniczy goście, niepełnosprawna córka i poszukujący wyjaśnienia choroby lekarz dopełniają stron opowieści. Opowiadanie na pewno nie najmocniejsze, ale również daleko od końca stawki. Jednak zupełnie nie znajduję w nic wyjątkowego, co by je do tego zbioru predysponowało.

Trzecia osoba Tonyego Ballatyne'a to opowieść o Europie pogrążonej w przedłużającej się wojnie. O konflikcie, który tak spowszedniał, że obok niego toczy się normalne życie. Zwłaszcza że strony sporu wiele starań przywiązują do jak najlepszego traktowania cywilów. Chociaż nikt nie może być pewny, czy w którymś nie momencie nie zostanie po prostu powołani w szeregi jednaj z walczących stron. Jednak opowiadanie zwraca uwagę nie tyle może pomysłem, co jego wykonaniem. Na wydarzenia patrzymy bowiem oczami jednego z kilku głównych bohaterów, do końca natomiast nie wiedząc którego. Ciekawa zabawa, ale nic mocno porywającego.

Czasami nawet te opowiadania, które nie mają jakiegoś bardzo dobrego pomysłu, mogą wywrzeć na czytelniku wrażenie dzięki samej tylko formie prezentacji. Takim warsztatem pisarskim może się poszczycić Alastair Reynolds w Poza konstelacją Orła. Ludzkość opanowała umiejętność podróży międzygwiezdnej z szybkością przekraczającą prędkość światła. Możliwe to jednak jest tylko dzięki wykorzystaniu artefaktów porzuconych w przestrzeni kosmicznej przez nieznaną cywilizację. Co jednak się stanie w momencie, gdy owe urządzenia zawiodą? Dodajmy do tego ciekawie przemyślanego pomysłu jeszcze ograniczoną liczbę bohaterów, ale bardzo umiejętnie przedstawionych, spokojną narrację, która buduje odpowiednie napięcie opowieści, oraz dobre zakończenie. Tym sposobem otrzymujemy wartą poznania opowieść.

Jednym z najgorszych zdarzeń, które mogą się przytrafić autorowi, jest rozminięcie się jego przekazu w opowieści z odbiorem przez czytelnika. Opowiadanie z założenia humorystyczne może nie tyle śmieszyć, co momentami wręcz budzić zażenowanie czytającego o odmiennych od pisarza gustach. Właśnie z taką sytuacją miałem do czynienia przy lekturze Akcji prewencyjnej Charliego Rosenkrantza. Ludzkość staje naprzeciw zagrożenia z kosmosu – nieznani przybysze bez powodu zaczynają dokonywać niezliczonych ataków, w których życie tracą rzesze ludzi. Jednak dzięki nawiązaniu kontaktu okazuje się, że to nie my jesteśmy celem. Na naszej planecie żyje bowiem gatunek, które w przyszłości może stać się zdecydowanie większym zagrożeniem dla innych cywilizacji. Sam pomysł może nie jest nawet zły, ale sposób jego prezentacji już oceniam bardzo nisko. Autor nie miał za bardzo pomysłu na postacie, ani na samą akcję. Wygląda na to, że oprócz tego powyżej przedstawionego pomysłu, nie miał nic innego. Niestety, nie mogło więc wyjść z tego nic dobrego.

Kambierz i Żelazny Baron: Baśń ekonomiczna Daniela Abrahama jest z pewnością tym opowiadaniem, które można każdemu polecać. Szczególnie miłośnikom powieści wiktoriańskich czy też szeroko rozumianego Wieku Pary. Inteligentny i obowiązkowy pracownik kantorku skonfrontowany zostaje z potęgą, a jednocześnie zepsuciem Żelaznego Barona. Kto wyjdzie zwycięsko z tej potyczki? Zakończenie z pewnością Was zaskoczy. Bardzo plastyczne opisy, ciekawy pomysł, dobrze zarysowane postacie oraz właśnie pełne uroku realia przełomu wieku XIX i XX powodują, że Kambierz i Żelazny Baron jest jednym z najlepszych opowiadań tego zbioru.

Styl Gene'a Wolfe'a albo się lubi, albo nie. Nie można jednak pozostać wobec niego obojętnym. Bardzo wolno rozwijająca się akcja, długie dialogi, mające jak najdokładniej przedstawić czytelnikowi bohaterów, oraz spokojna, momentami wręczy usypiająca narracja powodują, że dla niektórych czytelników przebrnięcie przez twórczość tego autora może być prawdziwym wyzwaniem. Memorare zawarte w tym zbiorze jest doskonałym przykładem możliwości Wolfe'a. Z jednej strony ciekawy pomysł, z drugiej właśnie ów uciążliwy z mojej pespektywy styl powoduje, że czytelnicy nieznający jeszcze autora mają możliwość wyrobić sobie na jego temat zdanie. Dodam jeszcze tylko, że na niecałe sześćset stron Kroków w nieznane 2008, blisko sto to właśnie Memorare.

Jako ostatnie w zbiorze zamieszczone zostało opowiadanie Stephena Baxtera Ostatni kontakt. Krótki, kilkunastostronicowy tekst o zagładzie znanego nam wszechświata. Pojawienie się Wielkiego Rozdarcia, czyli siły odwrotnej do grawitacji powoduje rozrywanie wszechświata – począwszy od supergromad galaktyk, skończywszy na wiązaniach subatomowych. Zagłada jest nieunikniona. Dotyka ona jednak nie tylko nas, ale również innych cywilizacji we wszechświecie, z których istnienia nie zdawaliśmy sobie do tej pory sprawy. Nawiązany zostaje ostatni kontakt, ale na wypracowanie zrozumiałego modelu komunikacji jest już za późno. Przyznać muszę, że opowiadanie nie wywarło na mnie pozytywnego wrażenia. Zbyt krótkie albo może raczej nie zawierające w sobie zbyt wiele treści jest słabym zakończeniem nienajlepszego zbioru.

Bezsprzecznie wysoko należy natomiast ocenić stronę wydawniczą Kroków w nieznane 2008. Wydawnictwo Solaris zaprezentowało produkt w twardej, lakierowanej oprawie z trwałym szyciem oraz ilustracją tytułową, doskonale wpasowującą się w przyjęty we wcześniejszych odsłonach wzór. Powoduje to, że Kroki w nieznane 2008 nie tylko będą się dobrze prezentować na półce, ale również bezbłędnie dopasują się do poprzednich tomów.

Zbiór ten nie jest pozycją, której można dać najwyższą ocenę. Dobór opowiadań zarówno bardzo dobrych, jak i bardzo słabych sprawia, że oceniając całość ciężko dać ocenę zdecydowanie wyższą od średniej. Oczywiście dużym plusem jest wydanie, ale to trochę za mało. Pomimo tego jest kilka opowiadań w Krokach w nieznane 2008 zdecydowanie wartych przeczytania, toteż pomimo poniższej oceny zachęcam do sięgnięcia po tę książkę.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
8.33
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2008
Cykl: Kroki w nieznane
Tom: 10
Autor: antologia (red. Mirosław Obarski)
Autor okładki: Maciej Błażejczyk
Wydawca: Solaris
Miejsce wydania: Stawiguda
Data wydania: 16 lutego 2009
Liczba stron: 500
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-89951-98-4
Cena: 49,99 zł



Czytaj również

Komentarze


SkeezaPhrenyak
    Cieszy mnie długość "Memorare"...
Ocena:
0
Nie ma lepszego stylisty od Gene Wolfe'a.
Amen :)
08-04-2009 22:54
Sayonara
    Gene Wolfe
Ocena:
0
miał genialną Księgę Nowego Słońca i bardzo słabą Księgę Długiego Słońca. Dlatego ciężko jednoznacznie stwierdzić na podstawie jednego opowiadania, czy jest to pisarz wybitny, czy średni.
09-04-2009 10:46
SkeezaPhrenyak
   
Ocena:
0
Oczywiście, że wybitny :P Najlepszy z żyjących. A KDS wcale nie była słaba, odrobinę tylko gorsza od KNS.
Ten facet to geniusz i swego zdania będę bronił do śmierci, choćby mi je próbowali wydrzeć z bladych i zesztywniałych rąk, nie oddam.
Gene Wolfe to prawdopodobnie najbardziej niedoceniany pisarz na świecie.
Na szczęście ma kilku fanów, którzy potrafią dostrzec Jego wielkość :)

09-04-2009 11:47
Sayonara
    :)
Ocena:
0
Śmierć z mojej ręki Ci nie grozi :) Ja, po najlepszym jaki w życiu czytałem cyklu fantastycznym, czyli KNS załamałem się poziomem KDS. Ale nie mam zamiaru nikogo na siłę nawrać.
Dodam tylko, że pisana wcześniej historia żołnierza Latro bardzo mi się podoba.

A żeby więcej nie oftopować - recenzja ciekawa i mimo sporej ilości zastrzeżeń do zbioru zacząłem się zastanawiać nad jego kupnem.

Pozdrawiam
09-04-2009 13:32
Gonzoniusz
    Kroki gora
Ocena:
0
Poziom najnowszych Krokow w nieznane jest duzo wyzszy w porowananiu z zeszlorocznymi. Zbior jest niezwykle roznorodny tematycznie. Sa to zupelnie inne teksty, niz zawarte w poprzednich tomach. Opowiadania z roku 2007 operowaly klimatem, byly bardziej "literackie". Nie mialy jednak wiele wspolnego z fantastyka, a od hard sf, byly oddalone o cale lata swietlne.

Kompletnie nie zgadzam sie z recenzentem, ktory "pojechal" najlepsze opowiadanie najnowszego tomu - Smiercionauci, Teda Kosmatki, a chwali dosc wtornego Reynoldsa. Dawno nie bylo takiego tekstu.

Duzo jest opowiadan zabawnych, czym poprzednie tomiki raczej nie grzeszyly. Krotko mowiac - bardzo dobry tom. Coz o gustach sie nie dyskutuje, jednak ten tom jest lepszy od 2007 i 2006. Pierwszy, czyli 2005, z nowej serii, jest chyba lepszy, ale musialbym sobie przypomniec zawartosc. 2008 z ta ogromna roznorodnoscia tekstow moze byc dla osob, ktore lubia konkretny styl i formule opowiadan troche za trudny w odbiorze.
09-04-2009 13:40
~Anansi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Konrad Walewski starał się w poprzednich Krokach prezentować utwory wysmakowane literacko, często z pogranicza gatunków i jak najbardziej fantastyczne. Ostatnie Kroki zawracają z tej drogi, choć nadal znajdujemy tu utwory dobre (Wolfe czy Kosmatka). Właściwie jest to powrót do utworów czystogatunkowych, dużo prostszych w odbiorze. Nie dziwią mnie wobec tego pozytywne opinie. Fantaści dostają to co lubią... Ale ktoś, kto ma etap takiej literatury już za sobą, będzie rozczarowany.
09-04-2009 17:05
~dama

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
nie zgodze sie z tym, ze "o gustach sie nie dyskutuje" - moim zdaniem, w tym przypadku zdecydowanie lepiej bedzie podyskutowac. a ze nowe 'kroki...' przeczytalam prawie w calosci, to czuje sie w pelni uprawniona do zabrania glosu w dyskusji.

zdziwilo mnie bardzo, ze autor recenzji, mowiac kolokwialnie, zjechal dwa moje ulubione opowiadania. 'kobieta po przejsciach' - coz ze z 1959 r.? jak dla mnie, warte zamieszczenia w tomie byloby i opowiadanie z 1559 roku, o ile okazaloby sie na tyle zabawne, jak powyzsze. swietna narracja, historia opowiedziana z humorem i biglem. dziwaczna? - nie bardziej niz inne opowiadania.

...podobnie 'j.ch. reanimator'. opowiadanie poprawne warsztatowo, napisane z humorem (acz nie dla wszystkich jednakowo przystepnym) - a przede wszystkim, oparte na jakze prostym - a 'fantastycznym' pomysle - co bedzie, jesli jezus wroci? zdecydowanie polecam.

z recenzentem zgodze sie co do pochlebnej oceny 'zlotoustego diabla' bulyczowa i 'kambierza...' - oba napisane z humorem, niezwykle plastycznie oddajace (nie)rzeczywistosc; co dowodzi wysokiego kunsztu pisarzy. powyzsza czworka (wraz z 'ostatnia z form P' i 'odmiana bowdlera') stanowi zestaw moich ulubionych opowiadan z nowego wydania 'krokow...'. dlaczego? - bo, jak wielokrotnie wczesniej pisalam, duzo w nich humoru...ale nie tylko. w przypadku wspomnianych opowiadan, liczy sie rowniez narracja, plastycznosc opisow i pomysly, na podstawie ktorych je napisano

...czego natomiast brakuje w 'luminous' egana. moze to kwestia gatunku, - a moze kwestia autora - dla mnie tego opowiadania mogloby nie byc i juz. jednak znacznie latwiej jest mi ominac te kilka stron i cieszyc sie pozostalymi tekstami, niz krytykowac caly tom, na co, przyznam sie szczerze - zupelnie nie zasluzyl.
09-04-2009 17:15
~Czytacz

Użytkownik niezarejestrowany
    Niezle
Ocena:
0
Chyba jest dobrze skoro pojawia sie dyskusja wokol ksiazki. Nie kazdej jest to dane.
09-04-2009 18:37
malakh
   
Ocena:
0
Na opowiadanie "Ostatnia z form P" natknąłem się w antologii "Wastelands". Jakoś niespecjalnie mnie urzekło - jeden ze słabszych elementów tego zbioru.
09-04-2009 21:59
~Primer

Użytkownik niezarejestrowany
    To w końcu jak?
Ocena:
0
Recenzent mówi, że opowiadania dobre, bo są nawet takie, że tylko dla nich warto kupić książkę, ale ogólnie wystawia ocenę na 3/4. Trochę to nieścisłe.
Osobiście nie porywa mnie "Kambierz", czy "Złotousty Diabeł", ale to się bardzo dobrze czyta. Wolfe zrobił piękne zakończenie. Można go nie kochać, ale to jeden z mocniejszych akcentów antologii. Świetna jest Gilman pisząca w klasycznym stylu. Stylistycznie i literacko najlepsze kawałki to "Kambierz" (choć nie porywa) i "Odmiana Bowdlera" oraz tekst Kosmatki.
Opowiadania są zwarte w porównaniu z nieco rozlazłymi tekstami z tomu 2007, gdzie było kilka ewidentnych kiksów z Johanna Sinisalo "Baby Doll" (ja nie wiem, kto to nominował do Nebuli w Stanach???), Maria Galina "Jaszczurka", czy Gregory Benford "Applied Mathematical Theology" (opowiadanie całkowicie złożone z bełkotu, krótkie na szczęście) na czele. Tamten tom ratowała Heather Lindsley z "Just Do It!" - kapitalny pomysł. Najnowszy zbiór nie ma wpadek, ma też tekst na miarę pomysłowości "Just Do It!", mam na myśli "Trzecią osobę" Tony'ego Ballantyne. Ujęło mnie klimatem, zaskakujące "Milczenie we Florencji".
Spory wybór, prawie 600 stron! Po prostu czyta się pełną fantastyczną piersią.
11-04-2009 17:34
~ania

Użytkownik niezarejestrowany
    Fantastyka na wesoło
Ocena:
0
Fantastyka na wesoło (vide Jezus Chrystus Reanimator) to już nie fantastyka tylko groteska lub satyra. Fantastyka w tym konkretnym przypadku jest tylko pretekstem. Rzeczywiście słabe opowiadanie, podobnie jak Odmiana Bowdlera.
01-01-2012 16:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.