» Recenzje » Knights of the Old Republic #16-18. Nights of Anger

Knights of the Old Republic #16-18. Nights of Anger


wersja do druku

Zgrzyt w trybikach

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Knights of the Old Republic #16-18. Nights of Anger
Piętnaście zeszytów Knights of the Old Republic opublikowanych, historia rozwija się w najlepsze, jednak… czegoś tu brakuje. Każdy kto sprawdzi listę składników, jakie zwykle wrzuca się do garnca z kolejnym komiksem z Gwiezdnych wojen powinien zauważyć, że KotORom brakuje czarnego charakteru z prawdziwego zdarzenia. Wprawdzie są zdemoralizowani mistrzowie Jedi, pojawia się motyw tajnego paktu, ale to wciąż nie uzupełnia powyższej luki.

Łatwym do przewidzenia był fakt, że twórcy Knights of the Old Republic nie pozwolą czytelnikom długo odpocząć od Jarael i Campera. Na stronach miniserii Nights of Anger dwójka arkaniańskich bohaterów powraca w pełnej krasie, co więcej odgrywając jedne z czołowych ról w epizodzie, który może spowodować kolejny wstrząs w galaktyce. Ten zaś wynika w prostej linii z połączenia przeszłości Campera z niejakim Lordem Adascą, w którego ręce Jarael i jej podopieczny wpadają. Jako że, łagodnie mówiąc, zdrowie Camperowi nie dopisuje, Adasca postanawia mu pomóc. Problem leży w pytaniu, czy aby na pewno jego szczodrość jest bezinteresowna…

Nights of Anger to druga część zapowiedzianej sekwencji tytułów nawiązującej do popularnej wypowiedzi mistrza Yody z Mrocznego widma. Days of Fear dały jej mocny i po wieloma względami sentymentalny początek, przywołując na plac boju postaci znane z pierwszej części gry video. Mimo tego, od zeszytu szesnastego wyraźnie musiały one ustąpić miejsca temu, co już znane, co powraca.

Nie znaczy to jednak, że czytelnik będzie się nudził. Niemal od samego początku serii jedną z najbardziej tajemniczych postaci jest Camper. Jego przeszłość, skryta dotychczas w mrokach dziejów, staje się kluczowa dla rozwoju komiksu. Do tej pory postać ta prowadzona była tak, by czytelnik darzył ją sympatią, przez co Nights of Anger rzuca nań nieco inne światło. Powodem całego zamieszania z Arkanianinem w centrum jest nowy czarny charakter – Lord Adasca, lider konsorcjum medycznego, niegdysiejszego pracodawcy Campera. Intryga, jaką uknuł przedstawiona jest całkiem sprawnie, chociaż dwulicowość Adasci jest nieco zbyt oczywista. Z drugiej jednak strony może to fani uodpornili się już na "numery á la Lando". W to wszystko wplątana zostaje jeszcze Jarael wcielająca się to w zatroskaną opiekunkę, to "damę do towarzystwa" i pełniąca rolę łącznika pomiędzy Adascą, Camperem i oddającemu się wnikliwym studiom medycznym – Rohlanem. Rozwijając losy arkaniańskich uchodźców, autorzy poruszyli zagadnienie wewnątrzspołecznego konfliktu. Problem pojawia się na Akranii, gdzie część ludności, odmienna genetycznie, jest separowana i dyskryminowana, który to stan rzeczy jest jednak inaczej odbierany przez starszych, pogodzonych z losem, a inaczej przez buntowniczą młodzież.

W tle rozgrywają się wydarzenia z udziałem Zyne’a Carricka, który przetrzymywany jest na okręcie dowodzonym przez Saula Karatha. Wojskom republikańskim nie wiedzie się najlepiej w walce z mandaloriańską flotą i po abordażu jednostki admirała Karatha, jej załoga musi salwować się ucieczką. Taki rozwój wypadków był do tej pory jednym z głównych wyzwalaczy humoru w Knights of the Old Republic – nie inaczej jest i tym razem. Wielkich zmian w kreacji postaci również nie ma. Po raz kolejny powracają mandaloriańscy neokrzyżowcy, Saul Karath znów odrywa rolę zaślepionego psychopaty ze starającym się łagodzić napięcia Carthem Onasim u boku. Ponadto z rozmowy mistrza Lucienia z Haazenem czytelnik dowiaduje się co nieco o przeszłości Paktu Jedi, którzy mistyczną Moc zwykli wykorzystywać do bardzo przyziemnych celów.

Przed przejściem do warstwy graficznej należy wspomnieć o chyba najbardziej kontrowersyjnym elemencie miniserii Nights of Anger – okładkach poszczególnych zeszytów. Po pierwsze do starych "tradycyjnych" okładek dołożono dymki z wypowiedziami postaci. Pozornie zmiana niewielka, jednak wrażenie jest już zupełnie inne i, co ważniejsze, wcale nie jestem pewien czy lepsze. Podobny zabieg w latach osiemdziesiątych w gwiezdnowojennych komiksach próbował stosować Marvel, jednak szybko zeń zrezygnował. Posunięcie wydawnictwa jest tym bardziej nie zrozumiałe, że na okładkach są bzdury. O ile jeszcze rysunki w jakiś sposób nawiązują do wydarzeń w komiksach, to kwestie w dymkach są od nich kompletnie oderwane. Możliwe, że Dark Horse musi najpierw samemu popełniać błędy, żeby później móc się z nich uczyć.

Rysowników zajmujących się częścią właściwą Nights of Anger, jest po raz kolejny dwóch. Pierwszy zeszyt to dzieło Briana Chinga, do którego pracy nie bardzo jest się gdzie przyczepić. Na wzmiankę zasługuje wizja mistrzyni Raana Tey, która robi wrażenie dzięki odpowiednio zastosowanemu napięciu i mrokowi. Autorem rysunków do pozostałych dwóch części jest Harvey Tolibao. Z pracą tego artysty czytelnicy mogli się już zapoznać w zeszycie dwunastym, który wyszedł mu jednak zdecydowanie lepiej. Niestety, w drugiej i trzeciej części miniserii Nights of Anger spora ilość postaci wygląda na nie całkiem wykończoną, zaś mimo emanującej z rysunków ferii barw (a może właśnie z jej powodu) większość z nich sprawia wrażenie sztucznych.

Nights of Anger to kolejna część serii KotOR, która raczej nikogo na kolana nie powali. Rysunki nie najwyższych lotów, mimo kilku ciekawych motywów akcja dłuży się, a większość miniserii nie popycha jej specjalnie na przód – dopiero końcówka ostatniego zeszytu z mało subtelnym nawiązaniem do Imperium kontratakuje wszystko jako-tako rozkręca.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Knights of the Old Republic #11-12. Reunion
Czym KotOR jest naprawdę
- recenzja
Knights of the Old Republic #19-21. Daze of Hate
Powitań nadszedł czas
- recenzja
Knights of the Old Republic #13-15. Days of Fear
Rozstań nadszedł czas
- recenzja
Knights of the Old Republic #09. Homecoming
Powrót do korzeni
- recenzja
Knights of the Old Republic #01-06. Commencement
Dawno temu w bardzo odległej galaktyce...
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.