» Recenzje » King’s Bounty: Legenda

King’s Bounty: Legenda


wersja do druku
Redakcja: 28652

King’s Bounty: Legenda
Gdy po raz pierwszy usłyszałem o King’s Bounty: Legenda, pomyślałem, że to tylko klon serii Heroes. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że jest dokładnie odwrotnie. Gra Katauri Interactive to remake produkcji starszej ode mnie samego. Mimo wszystko, porównania Herosów są nieuniknione – obie gry są bowiem do siebie podobne, szczególnie, jeśli chodzi o system walki. Jednakże, podobne nie znaczy identyczne.

Co w fantastycznym pseudo-średniowiecznym światku piszczy?

Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa: Dawno, dawno temu, w fantastycznym świecie, stylizowanym na średniowiecze, żył sobie dobry król. Miał zamek, córkę, wojsko, lenników i wszystkie te fajne rzeczy. Miał też akademię, w której jego wierny zausznik, Żelazny Ryszard, szkolił przyszłych herosów. A, że w królestwie zawsze było co robić, bo każdy wieśniak ma jakiegoś questa do zlecenia, herosi nie narzekali na nudę. I nastały ciężkie czasy, wszyscy wokół knuli i spiskowali, bestie panoszyły się wszędzie, jak nie chwasty, to bolączka i tak dalej. Dobrze więc się stało, że do akcji wkroczył osobisty Poszukiwacz Jego Królewskiej Mości, XYZ.

Tak, to nasz heros. Trzeba go tylko nazwać.

Nic bardziej skomplikowanego. A teraz uwaga, bowiem dochodzę do sedna: cała fabuła to tak naprawdę jeden wielki pastisz. Dodatkowo, pastisz całkiem bliski parodii, jednak utrzymany w dobrym tonie i z właściwym poczuciem humoru. Wielka próba okazują się poszukiwaniem butów i zębów, karczmarze zawierają umowy ze smokami (Bo smoczy pazur/ząb świetnie tłumaczy, dlaczego karczma nazywa się "Pod Smoczym Zębem/Pazurem"), a królewicze szukają żabek, przemieniających się w piękne księżniczki. Nie trzeba chyba dodawać, że tak właśnie się dzieje, prawda? Nie wszystko jest jednak "klasycznie fantastyczne" i "przepełnione magią". Krasnoludy bowiem, stawiają na technologię i wcale źle na tym nie wychodzą. Mają kolej i zaczątki elektryczności. Taka rewolucja przemysłowa nieopodal Jesieni Średniowiecza.

A teraz historia pewnej zagwozdki. Co znajduje się w krasnoludzkim sterowcu? Oczywiście, czarna skrzynka. Co zaś jest w czarnej skrzynce? Alkohol, rzecz jasna. A dlaczego? To także proste – krasnoludy mają chorobę powietrzną; czują, że ciągle przechylają się w jedną stronę. Jak łykną lekarstwa, to odchyla je w drugą. I sytuacja się stabilizuje.

Małżeństwa, becikowe, rąbanki i cała reszta

Rozgrywka przypomina tą z Herosów – poruszamy się po mapce, odwiedzając nowe miejsca i walcząc z przeciwnikami. Z tą jednak różnicą, że nie mamy ustalonego limitu drogi, którą możemy przebyć, czyli poruszamy się czasie rzeczywistym. Tylko walka odbywa się turach. Niby ciekawie, ale przeciwnicy także się poruszają i czasem napotykają naszego herosa, co nie zawsze dobrze się kończy.

Parę słów na temat głównego bohatera. Na samym początku gry, mamy możliwość wybrania klasy, jaką przyjdzie nam grać. Do wyboru jest: wojownik, paladyn i mag. Czym każda klasa się zajmuje, można łatwo wywnioskować. Rozwój bohatera także nie jest zbyt skomplikowany – co poziom zyskujemy runy, które możemy wykorzystać na rangę w danej umiejętności, bądź wykupienie kolejnej. Klasy jednak są dość elastyczne. Wojownik może nauczyć się czarować, a mag poznać tajniki dowodzenia. Dość wygodne rozwiązanie.

Z tego możemy też wywnioskować, że King’s Bounty to nie tylko strategia, ale także cRPG. I rzeczywiście, elementów erpegowych trochę jest. Wystarczy rzucić kamieniem, żeby znaleźć wieśnika/gryfa/króla, chcącego zlecić questa. Te są dość różnorodne i wcale nie jest powiedziane, że ograniczą się do "idź i zabij" lub "idź i przynieś".

Walka również nie wywraca całego gatunku do góry nogami. Natykając się na przeciwnika, przenosimy się na pole bitwy, podzielone heksami. Tu pojawia się kolejna różnica – o ile w Herosach taktyka nie była aż tak ważna (właściwie, to jej nie było), to tutaj sprawy mają się inaczej. Z tegoż powodu, całość nie nudzi się tak szybko, a wygrywanie coraz trudniejszych potyczek, przynosi satysfakcję. Na polu bitwy pojawiają się czasem także pewne utrudnienia, na przykład ule, pełne pszczół żądlących znajdujących się najbliżej wojaków, czy spaczone kapliczki, szkodzące wszystkim wokół.

Werbunek najemników to nie przelewki. Gdy zdawało mi się, że mam już doskonałą armię, potężną i gotową sprostać czekającym wyzwaniom, szybko okazywało się, że po zwykłej potyczce muszę uzupełniać jej szeregi. I to w znacznym stopniu, bo niemal wszystkie jednostki są dość kruche i szybko umierają. Co gorsza, nie wystarczy poczekać na koniec tygodnia, jak w Heroes’ach. Brak tu bowiem ciągle rozbudowywanych zamków z koszarami, są tylko rozmaite miejsca, w których można dokonać najmu nowych jednostek, jednak ich liczba jest ograniczona. Najemnicy regenerują się w miarę naszych postępów w grze. Tak samo jest z silniejszymi jednostkami – niektóre uda się wynająć dopiero po dłuższym czasie.

Istnieje wyraźny limit jednostek, jakie możemy posiadać w armii. Nie ma mowy, by na samym początku wykupić sobie parę setek wojaków i zmieść wszystko, co stanie na drodze naszego Poszukiwacza. Liczebność oddziałów wyznaczają Punkty Dowodzenia, zdobywane wraz z rozwojem postaci, bądź dzięki przechwytywaniu wrogich sztandarów (pałętają się dosłownie wszędzie).

Żeby było jeszcze ciekawiej, po kilku początkowych zadaniach, w ręce wpada nam pewien potężny artefakt, zwany Szkatułką Szału. Dawno temu, jej twórca umieścił w niej Duchy Szału, czyli barwną zbieraninę potworów, pochodzących z różnych światów. Owe Duchy zaś potrafią niemało i nieraz potrafią rozstrzygnąć o losie bitwy. Generalnie, jest to chyba najprzydatniejsza rzecz, jaką uda się znaleźć w całej grze. Jednakże, by w pełni z niej skorzystać, należy najpierw nakłonić Duchy do współpracy. Dwa pierwsze, Zerok i Sleem nie są zbyt wymagające, można je pozyskać niemal na samym wstępie. Co do pozostałych - sprawa jest już trochę trudniejsza, a na ich usługi przyjdzie trochę poczekać. Za to, ile razy Duchy ze Szkatułki będą w stanie pomóc, odpowiadają Punkty Szału, zdobywane podczas walki. Jeżeli nasi żołnierze zaatakują, uzyskujemy jeden punkt. Gdy zaś sami są atakowani, liczba punktów które dostajemy jest znacznie większa. Dialogi z Duchami potrafią wgnieść w ziemię. W szczególności te udziałem Linny.

I w końcu rzecz ostatnia: w grze można się ożenić. Chociażby z żabką, przemienioną w królewnę. Można mieć także dziecko. Wystarczy pocałować żonę. Urocze, czyż nie? Żona i dzieci przynoszą stosowne bonusy, a także zapewniają dodatkowe miejsce w ekwipunku. Warto więc się żenić i posiadać progeniturę. Mam tylko nadzieję, że nieletnich owa wizja nie zachęci.


To wszystko, to tylko wierzchołek góry lodowej. Warto zgłębić samemu sekrety gry, bowiem wielu interesujących rzeczy tutaj nie omówiłem, jak choćby bossów i poskramiania przedmiotów. W końcu to nie instrukcja.

Grafika i tak dalej.

Grafika jest bajkowa i bajecznie kolorowa, niczym z WoW-a wyjęta. Można wręcz powiedzieć, że jest cukierkowa. Mimo wszystko, jest to efekt zamierzony. Dzięki temu, całość jest dość sympatyczna. Co do samej jakości grafiki, to stoi ona na dość wysokim poziomie. W dodatku, gra działa całkiem nieźle nawet na starszych komputerach. Muzyka w grze jest do wytrzymania, choć nieźle komponuje się z "fantastyczną i bajkową krainą". Z co ciekawszymi jej elementami, można zapoznać się dzięki płycie ze ścieżką dźwiękową. Jeżeli zaś chodzi o polonizację, to większych błędów się nie dopatrzyłem. Nie bez kozery, Cenega tak długo przekłada premierę.

Parę słów na koniec

King’s Bounty potrafi przykuć na długie godziny i nie nudzi zbyt szybko. W dodatku udało się jej pozostać dobrą grą, mimo pewnej schematyczności.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8.43
Ocena użytkowników
Średnia z 27 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 13
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: King's Bounty: Legenda
Seria wydawnicza: Premium Games
Producent: Katauri Interactive
Wydawca: 1C / Cenega
Dystrybutor polski: Cenega Poland
Data premiery (świat): 25 kwietnia 2008
Data premiery (Polska): 24 października 2008
Wymagania sprzętowe: Pentium 4 3 GHz, 1 GB RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 7600 lub lepsza), Windows XP/Vista
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: www.kings-bounty.com/
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 69,90 zł

Komentarze


~Melkroth

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jedno zdanie wręcz zmusiło mnie do napisania komentarza, mianowicie: "Tu pojawia się kolejna różnica – o ile w Herosach taktyka nie była aż tak ważna (właściwie, to jej nie było), to tutaj sprawy mają się inaczej." Mam pytanie, o jakich "Herosach" jest tu mowa, bo chyba nie o serii "Heroes of Might and Magic"?
21-12-2008 01:21
Kaj
   
Ocena:
0
Bardzo lubię serię Heroes of Might and Magic, a po przeczytaniu tej recenzji dochodzę do wniosku, że warto by się zapoznać również z tą grą. Z tego co piszesz, wnioskuję, że humor w stylu Postala.
14-01-2009 18:39
~glupiutka

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
kurcze gra naprawde swietna, tylko chyba robie cos nie tak bo jestem powiedzmy na poczatku, czyli w pierwszym swiecie i "zmarnowalam" juz wazniejszych przynajmniej tak mi sie wydaje ze silniejszych owjakow i teraz mam mizerna armie ktora dostaje po tylku jak tak dalej pojdzie to juz nic nie zdzialam tylko wykoncze wszystkich "zolnierzy" na amen, jestes pewien ze te jednostki sie regeneruja? i powiedz prosze czy po jakims czasie czy rzeczywiscie musze odnosic jakies postepy? bo cos mi sie zdaje ze tych to nie doczekam :D a recenzja jak najbardziej 10/10 ;)
11-09-2009 03:49

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.