» Recenzje » Kiedy Bóg zasypia - Rafał Dębski

Kiedy Bóg zasypia - Rafał Dębski

Kiedy Bóg zasypia - Rafał Dębski
Gdy usłyszałem, że Rafał Dębski planuje wydanie kolejnej książki, której akcja osadzona jest w realiach historycznych, od razu zapragnąłem ją przeczytać. Po doskonałym Gwiazdozbiorze kata miałem ochotę na więcej, zwłaszcza że przytoczona powieść nie zachwycała objętością. Upragniona książka dość długo leżała na półce z pozycjami "do przeczytania", ale byłem niemal pewien, że kiedy wreszcie się do niej dorwę, to "pożrę ją" w dwa dni. Niestety – stało się inaczej, i to nie tylko z powodu mocno urozmaiconych wakacji.

Akcja najnowszej książki autora m.in. Czarnego pergaminu osadzona jest w czasach stosunkowo mało "wyeksploatowanych", a mianowicie niedługo po śmierci Mieszka II Lamberta, przez większość historyków obarczanego winą za rozkład silnego państwa Bolesława Chrobrego. Piastowska, wtedy już tylko z nazwy, Polska wstrząsana jest licznymi buntami starowierców, zuchwałych wojewodów i książąt, a także najazdami zewnętrznymi, z inwazją czeskiego Brzetysława na czele. Wszyscy walczą ze wszystkimi i ogólnie jest nieciekawie, kiedy na domiar złego do ogólnego rozgardiaszu dołącza horda najstraszniejszych potworów, jakie kiedykolwiek nosiła polska ziemia. Czarę goryczy przelewa fakt, że hordą dowodzi nie, kto inny, jak sam Bolesław - syn Mieszka II i brat Kazimierza, który za kilkanaście lat zostanie obwołany Odnowicielem. Zaiste wydaje się, że Bóg zasnął.

Siłą rzeczy czytając Kiedy Bóg zasypia porównywałem ją z Gwiazdozbiorem kata – książką, która po prostu wbiła mnie w fotel. Muszę z przykrością stwierdzić, że nowość od Fabryki Słów wypada w tym porównaniu raczej blado. Mój główny zarzut to zbytnie zagmatwanie fabuły i niezliczona wręcz ilość wątków, które przez większość powieści nie mają znaczenia, a zyskują je dopiero pod koniec, często w dość mocno naciąganych okolicznościach. Deus ex machina – to stwierdzenie samo ciśnie się na usta.

Kolejną wadą pozycji jest jej niepotrzebne przedłużanie. O ile Gwiazdozbiór kata był krótki, ale konkretny, to w przypadku "Zasypiającego Boga" ma się wrażenie, że to wszystko można było opowiedzieć w bardziej składnej formie, bez zbędnych przeskoków między wątkami czy przestojów w fabule. Co gorsza, większość z owych przestojów to rozmyślania bohaterów, tym razem przeważnie pozbawione tej wspaniałej lekkości i jasności przekazu, którą tak sobie cenię w Gwiazdozbiorze…. Jeśli natomiast chodzi o samych bohaterów, to… cóż, ich również mogło by być nieco mniej – być może wtedy nie traciłbym tyle czasu na przypominanie sobie, kto tu jest dobry, a kto zły. Słowiańskie imiona naprawdę nie ułatwiają sprawy.

Kiedy Bóg zasypia nie jest jednakowoż pozbawione zalet. Prócz takich oczywistości, jak wspaniała oprawa graficzna oraz, charakterystyczna dla Dębskiego delikatna i niewymuszona stylizacja językowa, należy wspomnieć o najważniejszym, czyli o niezwykle interesującej wizji tego, co działo się z naszym krajem po śmierci Mieszka II. Wątek fantastyczny, chociaż nakreślony bardzo mocno i wyraziście, jest jedynie przyczynkiem do zastanowienia się nad zawiłościami ludzkiej natury oraz pojęciami dobra i zła. W nowej książce Dębskiego niewielu bohaterów jest jednoznacznie "czarnych" lub "białych" – większość z nich wpada w ciemną szarość, na której refleksy bieli pojawiają się często zupełnie nieświadomie i niespodziewanie. Najprościej jest tu przytoczyć przykład praskiego biskupa Sewerusa – człowieka do szczętu zepsutego, ale jednak w głębi duszy przepełnionego ogromną bojaźnią Bożą.

Słowiańska powieść Rafała Dębskiego nie jest powieścią wspaniałą, jednakowoż nie wolno wsadzać jej pomiędzy książki kiepskie czy średnie. To typowa "solidna" powieść, którą dobrze wziąć ze sobą na dłuższy wyjazd, by w chwilach wolnych od znajomych czy rodziny zatonąć w świecie dawnych bogów i budzącego się chrześcijaństwa, które za kilkaset lat miało wpisać się na stałe w międzynarodowy obraz Polski. Wreszcie, lektura tej powieści to dobra okazja do zastanowienia się nad naturą zmian i nad tym, jak to jest z rzeczami, które ludzie uważają za stałe i niezmienne. Swoje dostaną także miłośnicy romansów. W tym wypadku Dębski nie poprzestaje na miłości do grobowej deski i – dosłownie – sięga znacznie dalej.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
6.89
Ocena użytkowników
Średnia z 18 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Kiedy Bóg zasypia
Autor: Rafał Dębski
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 1 czerwca 2007
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Tryby fantazji
ISBN-13: 978-83-60505-43-4
Cena: 28,99 zł



Czytaj również

Żelazny kruk. Wyprawa
Sam w wielkim świecie
- recenzja
Ramię Perseusza. Z głębokości
Wojować albo nie wojować
- recenzja

Komentarze


earl
   
Ocena:
0
Dwa pytania:

1) "Piastowska, wtedy już tylko z nazwy, Polska"

Dlaczego piastowska tylko z nazwy?

2) Czy określenie "horda najstraszniejszych potworów" jest przenośnią na określenie ludzi-bandytów czy też oznacza faktycznie jakieś demony z piekła rodem?
18-10-2007 19:16
assarhadon
    hmm...
Ocena:
0
Czytałem to i nawet stworzyłem recenzję - może ją tu wrzucą - zarzuty podobne, ale nie w każdym punkcie się zgadzam.
1. Tam nie ma bohatera. Ani indywidualnego, ani zbiorowego.
2. Co do przedłużeń - wydaje się, że wielość wątków w tym wypadku napędza fabułę, co nie znaczy, że czyni ją lepszą. Rzecz się czyta dość sprawnie.
3. "....Bolesław, syn Mieszka i brat Kazimierza, który za kilkanaście lat zostanie obwołany Odnowicielem" - Kto zostanie w takim razie? Bolesław czy Kazimierz? Z tekstu wynika, że Bolesław. Z historii nieco inaczej :)
4. Wizja tego, co działo się z naszym krajem w tamtych mrocznych czasach jest w wypadku tej książki przejaskrawiona - do tego autor miał święte prawo - i zbyt jednostronna. Sama krew, ludzkie szczątki, strzygi i wąpierze. Znajoma porzuciła lekturę po 20 stronach.
5. "Słowiańska powieść" - czy to jakiś nowy gatunek?
Ja wystawiłem 4
Pozdrawiam.
18-10-2007 19:35
malakh
   
Ocena:
0
"3. "....Bolesław, syn Mieszka i brat Kazimierza, który za kilkanaście lat zostanie obwołany Odnowicielem" - Kto zostanie w takim razie? Bolesław czy Kazimierz? Z tekstu wynika, że Bolesław. Z historii nieco inaczej :)"


Hmm... z konstrukcji zdania wynika, że owe miano Odnowiciela odnosi się do Kazimierza;p
Przynajmniej ja bym tak to zrozumiał, a z tego co pamiętam z licealnych lekcji historii, Kaziu Odnowiciel jest poprawnym połączeniem;D

Chociaż przyznam, że łatwo można owe zdanie źle zrozumieć. Rzeczywiście nieco niefortunna ta składnia... ale żeby tak od razu wytykać...
18-10-2007 20:04
~Wiewiór

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Książka leży od zeszłego tygodnia na mojej półce i czeka na swoją kolej. Recenzja nie nastraja megaoptymitycznie, tym bardziej, że nie mam punktu odniesienia, jakim byłby "Gwiazdozbiór Kata". Niemniej jednak, prędzej czy później, pan Dębski doczeka się swojej kolejki i wtedy zobaczymy, ile było w recenzji prawdy, a ile subiektywizmu ;]
18-10-2007 20:36
Keliah
   
Ocena:
0
Do czarta... co recenzja to inaczej piszą. I jak tu sie zdecydować? Jedni usilnie bronią, inni wytykają błędy. Przeczytałem trzy recenzje tej książki i szczerze to nadal nie wiem co o niej konkretnie sądzić. Chyba będę musiał po prostu sam zabrać się za jej przeczytanie.
18-10-2007 22:02
Ezechiel
   
Ocena:
0
Ad Keliah:

Rozbudowane fabularnie, dość brutalne fantasy w realiach słowiańskich. Dobrze napisane i wciągające. Nienachalna stylizacja i dobre prowadzenie fabuły.

Co do recenzji:

Tradycyjnie nie zgadzam się z Reboundem: Według mnie intryga jest poprowadzona dobrze i nie ma w niej zbędnych wątków. Nie znam "Gwiazdozbioru", ale w porównaniu z "Przy końcu drogi" (poprzednią słowiańszczyzną Dębskiego) kompozycja jest znacznie lepsza. To pewnie kwestia subiektywna, ale wolę bardziej pejzaż globalny obraz niż szczegółowe losy.

Pomimo dużej ilości bohaterów i wątków, nie jest to książka ciężka, przeczytanie jej zajęło mi dwa dni. Wszystko za sprawą świetnego warsztatu pisarza, który sprawia, że czyta się ją "jednym tchem", a "głębsze treści" nie psują "akcji". Paradoksalnie silny wątek fantastyczny służy, według mnie, do podkreślenia "normalności" pozostałych.

Płaszczyzna religijna (pogaństwo a chrześcijaństwo) świetne wspomaga podział na "stare" (struktura plemienna) i "nowe" (struktura państwowa). "Waga powieści" wynika raczej z jej rozmachu, ponieważ konflikty rozgrywają się na wielu płaszczyznach. Na plus należy też zaliczyć dobre, niesztampowe zakończenie. Według mnie wątki splatają się i rozwiązują w logiczny i przekonujący sposób. Nie widzę tutaj wzmiankowanej "deus ex machiny".

W jednym aspekcie zgodzę się z Re: Siłą książki są świetnie nakreślone postacie. Nawet szeregowy woj, czy kapłan zapadają tutaj w pamięć. Jeśli dodamy do tego genialne epizody z pustelnikiem, Wiłłą czy biskupem czeskim otrzymamy menażerię, która bije na głowę ostatnie dokonania Sapka i Kresa.

Ocena 5/6 - po prostu bardzo dobra powieść, rozmachem i językiem bijąca Grzędowicze i Kossakowskie. Jeżeli dodamy do tego pełnokrwiste postaci (klasa okołokresowa i oczko niżej niż Sapek) otrzymamy naprawdę bardzo dobry produkt.

Acha - dla zainteresowanych stroną wydawniczą książki: Wydana jest dobrze, literówek nie ma za dużo. Papier jest średniej jakości, ale za to cena niska. Dobra okładka i bibliografia dopełniają całości.
18-10-2007 22:09
    .
Ocena:
0
Przyjdzie mi się zgodzić z Ezechielem. Książka jest dobra a zarzuty jakie stawia Rebund według mnie słabe.
"Kiedy Bóg zasypia" napisana jest w konkretnym stylu i jednym on się spodoba innym nie. Wątków wcale nie jest za dużo bo zaledwie kilka i średnio rozgarnięty czytelnik powinnien spokojnie dać sobie z nią rade.
Z Ezem nie zgodze się jednak w ocenie końcowej. Ja bym tej ksiązki nie przyrównywał do Grzędowicza czy Kossakowskiej. W ogóle bym książek nie porównywał bo to nie ma większego sensu.
19-10-2007 08:01
Ezechiel
   
Ocena:
0
Ja bym tej ksiązki nie przyrównywał do Grzędowicza czy Kossakowskiej.

Uważam, że jest sens porównywać, książki należą do fantasy. Grzędowicz próbował pisać dark fantasy, Dębskiemu się udało.

19-10-2007 08:08
assarhadon
    O przepraszam
Ocena:
0
Ja się nie zgadzam na jedno: porównania! Owszem, można porównać Dębskiego do Grzędowicza czy Kossakowskiej...ale to jest jak porównanie Laureata Nobla do Nike. Porównań nie można nadużywać, a jeśli już, to trzeba znać pewną jakość, wobec której dokonuje się owych porównań. Książka Dębskiego jest po prostu przeciętna. Znam kilka pozycji z działu fantazy, które każdy czyta z wypiekami twarzy...Ba! Nawet poloniści. A w tym wypadku....? Aż tak dobrze to nie jest. Uważajmy z porównaniami, okej?
19-10-2007 21:49
Ezechiel
   
Ocena:
0
Porównań nie można nadużywać, a jeśli już, to trzeba znać pewną jakość, wobec której dokonuje się owych porównań.

Każde porównanie jest subiektywne, ale stanowi jakąś informację. IMHO lepiej jest stosowac porównania "równe" (styl jak XYZ, kompozycja jak, języka jak) niż wartościujące ("style lepszy").

Znam kilka pozycji z działu fantazy, które każdy czyta z wypiekami twarzy...Ba!

A ja znam kilku fantastów, którzy niczego nie czytają z wypiekami na twarzy. Ot i słabość porównań. ;-)

IMHO książki Grzędowicza i Dębskiego należą do kategorii fantasy. Można spokojnie porównywać je pod względem formy, kompozycji, języka etc.
19-10-2007 22:35

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.