16-01-2008 11:26
Czy RPG jest Grzechem?
W działach: RPG, refleksje | Odsłony: 4644
Hmmm
Podczas zwykłej, nieco spamowatej dyskusji na Gronie rozwinęła się ciekawa i pouczająca refleksja na temat tego, czy RPG jest grzechem. Pytanie absurdalne, nie? Wcale nie do końca. Cała dyskusja zaczęła się od:
Tego Komiksu
Takie tam, zwyczajowe durnoty wypisywane, jak to stwierdził mój kolega: przez ludzi chcących byś świętszymi od papieża. Niby nic czym zwykły RPG'owiec by się przejął. Jednak po głębszym wniknięciu w temat wychodzi, że wcale nie jest tak dobrze jak by nam się zdawało.
Na dobry początek list do księdza:
Oraz odpowiedź księdza:
Źródło: link
No dobra. Pośmialiśmy się trochę, ale widać, że szykanują nas zarówno w komiksach jak i w gazetach. Ksiądz mówi, że RPG jest grzechem (choć z wypowiedzi wynika, że nie wie czym RPG jest) a więc sprawa jest poważna i warto by się nad nią bardziej zagłębić.
Oczywiście zakładamy, że RPG żadnym grzechem nie jest, ale powstaje pytanie:
Czemu jest tak postrzegane przez co poniektóre środowiska?
Dojście do odpowiedzi trochę nam w dyskusji zajęło, ale wydaje się, że zagadka została rozwikłana. Są dwie przyczyny takiego stanu rzeczy:
1) Niezrozumienie religii
2) Niezrozumienie idei RPG
Pierwszy powód mówi nam, że ludzie szykanują RPG przez to, że źle pojmują swoją religię. Religia chrześcijańska mówi, że najwięcej grzechów rodzi się w myślach. Myśl o kradzieży jest grzechem (choć nie jest przestępstwem, bo fizycznie nic się nie stało). Jeśli więc w myślach rodzi się grzech, to jakim siedliszczem zła muszą być gry RPG, w których bez przerwy myślimy o przestępstwach i zbrodniach, których mamy zamiar dokonać? Od myśli do grzechu. Jednak jest w tym absurd i moim zdaniem niezrozumienie podstaw religii. To nie wyobrażenie sobie czegoś grzesznego jest złem, lecz utożsamianie się i świadome myślenie o tym, że to ja chciałbym popełnić ów zły czyn. Wyobraźnia nie jest niczym złym. Wyobrażanie sobie różnych głupot, świństw i paskudności nie może nas w żaden sposób oczerniać. Owszem moglibyśmy grzeszyć grając w RPG ale pod warunkiem, że szczerze i świadomie utożsamialibyśmy siebie z wymyślanymi czynnościami. I tu dochodzimy do 2 kwestii.
Ludzie niewtajemniczeni w Gry Fabularne bardzo często mylą gracza z jego postacią. To zaskakujące, jak bardzo intuicyjne jest dla nas rozgraniczenie gracz-postać. Mało kto z nas zdaje sobie sprawę, że wchodząc w grę, nawet starając się jak najlepiej wczuć gramy tylko naszą postacią. Nagle zapalamy światło i jest koniec sesji. Z tego co wykonywały nasze postacie, w nas samych nie zostaje nic. Absolutnie nic. Nawet grając kilka lat jedną postacią, wpływ tej wykreowanej osobowości na nasza psychikę jest znikomy, a wręcz żaden. Dla nas jest to absolutnie normalne. Ale dla ludzi, którzy w to nigdy nie grali, powinno takie być? Wydaje mi się, że olbrzymi problem w niezrozumieniu RPG kryje się właśnie w tej subtelnej różnicy między gracz-postać. Ludzie spoza środowiska zarzucani są opisami, że RPG polega na odgrywaniu, wczuwaniu się, tworzeniu fikcyjnych osobowości i oddawaniu ich jak najbardziej przekonywająco. Nic dziwnego, że można odnieść wrażenie jakby gracze RPG mogli gdzieś zatracać się w swoich alter-osobowościach. A gdy gracz zatraca się w osobowości złoczyńcy, okultysty itp. to już bardzo blisko do stwierdzeń jakie padają w Komiksie czy z ust Księdza. Jeśli się nie zrozumie tej różnicy, nie da się zrozumieć istoty RPG. A to bardzo trudno wytłumaczyć...
Idąc dalej w tych rozważaniach dochodzimy do kolejnego pytania:
Czy RPG może być niebezpieczne?
Oczywiście, może. Po refleksji na temat "grzeszności" RPG zauważamy, że wszystko balansuje na cienkim rozróżnieniu ja-postać. Tak długo jak nie przeginamy pały tak długo wszystko jest w porządku. Jeśli trzymamy się z dala od dłubania we własnej (nie postaci) psychice to RPG jest jak najbardziej fajną rozrywką. Ale wystarczy przegiąć, stracić poczucie że to tylko zabawa i robi się niebezpiecznie. Mój znajomy ma dwójkę przyjaciół, którzy zatracili się i z RPG przeszli na prawdziwy okultyzm. Jest to tym bardziej niebezpieczne im mniejsza granica fantastyki. Gdy przychodzi nam grać zwykłymi ludźmi w teraźniejszości, być może nawet sobą samym, i musimy zmierzyć się ze sprawami osób nam znanych, używając przy tym narzędzi powszechnie dostępnych, może dojść do naprawdę nieprzyjemnych sytuacji.
Przykładem niech będzie kolejna wypowiedź pewnego gracza
Jak widać jest tu wyraźne zatarcie różnicy między "zrobię coś czego nie lubi postać" a "zrobię coś czego nie lubi gracz", przez co moim zdaniem pochodzimy pod patologię. Takie wypowiedzi, oraz podobne podejście do RPG sprawia, że ludziom z zewnątrz trudno zrozumieć nasze postulaty. Nic w tym dziwnego, w końcu nawet my sami czasem nie potrafimy zrozumieć innych graczy.
Tak więc zostawiam was z tą refleksją i pamiętajcie, że wkładanie swojej własnej osobowości między drzwi wyobraźni może mieć nieprzyjemne skutki.
PS. Stwierdzenia, poglądy, pomysły i refleksje tu opisane powstały na bazie wspólnej dyskusji w wymienionym temacie i za ów pouczającą rozmowę dziękuje wszystkim, zwłaszcza użytkownikowi Richtie
Podczas zwykłej, nieco spamowatej dyskusji na Gronie rozwinęła się ciekawa i pouczająca refleksja na temat tego, czy RPG jest grzechem. Pytanie absurdalne, nie? Wcale nie do końca. Cała dyskusja zaczęła się od:
Tego Komiksu
Takie tam, zwyczajowe durnoty wypisywane, jak to stwierdził mój kolega: przez ludzi chcących byś świętszymi od papieża. Niby nic czym zwykły RPG'owiec by się przejął. Jednak po głębszym wniknięciu w temat wychodzi, że wcale nie jest tak dobrze jak by nam się zdawało.
Na dobry początek list do księdza:
Oraz odpowiedź księdza:
Źródło: link
No dobra. Pośmialiśmy się trochę, ale widać, że szykanują nas zarówno w komiksach jak i w gazetach. Ksiądz mówi, że RPG jest grzechem (choć z wypowiedzi wynika, że nie wie czym RPG jest) a więc sprawa jest poważna i warto by się nad nią bardziej zagłębić.
Oczywiście zakładamy, że RPG żadnym grzechem nie jest, ale powstaje pytanie:
Czemu jest tak postrzegane przez co poniektóre środowiska?
Dojście do odpowiedzi trochę nam w dyskusji zajęło, ale wydaje się, że zagadka została rozwikłana. Są dwie przyczyny takiego stanu rzeczy:
1) Niezrozumienie religii
2) Niezrozumienie idei RPG
Pierwszy powód mówi nam, że ludzie szykanują RPG przez to, że źle pojmują swoją religię. Religia chrześcijańska mówi, że najwięcej grzechów rodzi się w myślach. Myśl o kradzieży jest grzechem (choć nie jest przestępstwem, bo fizycznie nic się nie stało). Jeśli więc w myślach rodzi się grzech, to jakim siedliszczem zła muszą być gry RPG, w których bez przerwy myślimy o przestępstwach i zbrodniach, których mamy zamiar dokonać? Od myśli do grzechu. Jednak jest w tym absurd i moim zdaniem niezrozumienie podstaw religii. To nie wyobrażenie sobie czegoś grzesznego jest złem, lecz utożsamianie się i świadome myślenie o tym, że to ja chciałbym popełnić ów zły czyn. Wyobraźnia nie jest niczym złym. Wyobrażanie sobie różnych głupot, świństw i paskudności nie może nas w żaden sposób oczerniać. Owszem moglibyśmy grzeszyć grając w RPG ale pod warunkiem, że szczerze i świadomie utożsamialibyśmy siebie z wymyślanymi czynnościami. I tu dochodzimy do 2 kwestii.
Ludzie niewtajemniczeni w Gry Fabularne bardzo często mylą gracza z jego postacią. To zaskakujące, jak bardzo intuicyjne jest dla nas rozgraniczenie gracz-postać. Mało kto z nas zdaje sobie sprawę, że wchodząc w grę, nawet starając się jak najlepiej wczuć gramy tylko naszą postacią. Nagle zapalamy światło i jest koniec sesji. Z tego co wykonywały nasze postacie, w nas samych nie zostaje nic. Absolutnie nic. Nawet grając kilka lat jedną postacią, wpływ tej wykreowanej osobowości na nasza psychikę jest znikomy, a wręcz żaden. Dla nas jest to absolutnie normalne. Ale dla ludzi, którzy w to nigdy nie grali, powinno takie być? Wydaje mi się, że olbrzymi problem w niezrozumieniu RPG kryje się właśnie w tej subtelnej różnicy między gracz-postać. Ludzie spoza środowiska zarzucani są opisami, że RPG polega na odgrywaniu, wczuwaniu się, tworzeniu fikcyjnych osobowości i oddawaniu ich jak najbardziej przekonywająco. Nic dziwnego, że można odnieść wrażenie jakby gracze RPG mogli gdzieś zatracać się w swoich alter-osobowościach. A gdy gracz zatraca się w osobowości złoczyńcy, okultysty itp. to już bardzo blisko do stwierdzeń jakie padają w Komiksie czy z ust Księdza. Jeśli się nie zrozumie tej różnicy, nie da się zrozumieć istoty RPG. A to bardzo trudno wytłumaczyć...
Idąc dalej w tych rozważaniach dochodzimy do kolejnego pytania:
Czy RPG może być niebezpieczne?
Oczywiście, może. Po refleksji na temat "grzeszności" RPG zauważamy, że wszystko balansuje na cienkim rozróżnieniu ja-postać. Tak długo jak nie przeginamy pały tak długo wszystko jest w porządku. Jeśli trzymamy się z dala od dłubania we własnej (nie postaci) psychice to RPG jest jak najbardziej fajną rozrywką. Ale wystarczy przegiąć, stracić poczucie że to tylko zabawa i robi się niebezpiecznie. Mój znajomy ma dwójkę przyjaciół, którzy zatracili się i z RPG przeszli na prawdziwy okultyzm. Jest to tym bardziej niebezpieczne im mniejsza granica fantastyki. Gdy przychodzi nam grać zwykłymi ludźmi w teraźniejszości, być może nawet sobą samym, i musimy zmierzyć się ze sprawami osób nam znanych, używając przy tym narzędzi powszechnie dostępnych, może dojść do naprawdę nieprzyjemnych sytuacji.
Przykładem niech będzie kolejna wypowiedź pewnego gracza
Jak widać jest tu wyraźne zatarcie różnicy między "zrobię coś czego nie lubi postać" a "zrobię coś czego nie lubi gracz", przez co moim zdaniem pochodzimy pod patologię. Takie wypowiedzi, oraz podobne podejście do RPG sprawia, że ludziom z zewnątrz trudno zrozumieć nasze postulaty. Nic w tym dziwnego, w końcu nawet my sami czasem nie potrafimy zrozumieć innych graczy.
Tak więc zostawiam was z tą refleksją i pamiętajcie, że wkładanie swojej własnej osobowości między drzwi wyobraźni może mieć nieprzyjemne skutki.
PS. Stwierdzenia, poglądy, pomysły i refleksje tu opisane powstały na bazie wspólnej dyskusji w wymienionym temacie i za ów pouczającą rozmowę dziękuje wszystkim, zwłaszcza użytkownikowi Richtie