» Blog » KB#23 ...bo RPG było w nas...
25-07-2011 22:23

KB#23 ...bo RPG było w nas...

Odsłony: 38

KB#23 ...bo RPG było w nas...
„Dawno dawno temu, w małym miasteczku na rubieżach kraju którego dziś próżno szukać na mapie, zupełnie niespodziewanie stanąłem twarzą w twarz z Bezimiennym i to zdarzenie zaważyło na całym moim życiu…” …taką sztampą można by rozpocząć tę historię i przymykając oko na patos, można powiedzieć, że nie mijałaby się ona z prawdą.

Ów Bezimienny, to oczywiście główny antagonista występujący w grze planszowej Labirynt Śmierci, którą to grę kupiłem będąc na jakimś nudnym wypadzie wakacyjnym z rodzicami. Ot, leżała sobie i czekała na mnie w niczym nie wyróżniającym się sklepie wielobranżowym, gdzieś między proszkiem IXI, stertą brulionów i kartonikiem z wodą brzozową. Kolejne kilka dni po zakupie upłynęło pod znakiem penetracji kolejnych poziomów komnat i korytarzy, eksploracji fontann, ołtarzy i luster, rozbrajania pułapek i walki z potworami. I jak sobie teraz myślę, to było moje pierwsze zetknięcie zarówno z jedną z podstawowych konwencji obecnych później w RPG (i cRPG) – czyli „dungeon crawl’em”, jak i z gatunkiem fantasy w ogóle. Tak, lektura powieści Tolkiena, czy Ursuli Le Guin przyszła później, a nim to nastąpiło, moja pierwsza edukacja w krainie fantasy miała miejsce w oparciu o prymitywną grę wydaną (podkradzioną?) prze firmę Encore. Tak więc, przynajmniej przez czas jakiś, rasa kronków (czy ktoś wciąż pamięta kronki?!) była dla mnie równie kanoniczna jak elfowie, orkowie, krasnoludowie, itd.

A sama gra? Jeśli czytelnik się z nią nigdy nie zetknął: służę króciutkim opisem. To coś jakby ktoś chciał emulować taką fabularnie mało złożoną cRPG w epoce przedkrzemowej, czyli bez pomocy maszyn liczących. Za to w użyciu była masa żetonów, kostki, papier, ołówek i stół. A poza tym, klasycznie: mamy kilka postaci bohaterów, owi błądzą po lochach i walczą z potworami, aby zbawić świat. O tyle nietypowe, że można było grać jednoosobowo. Na dłuższą metę – przerażająco nudne.

Ale od czego innowacje i zasady domowe? Ileż dodatkowych wymiarów zaczyna się ujawniać, jeśli do gry weźmie się brata albo kumpla (a jeszcze lepiej obu!). Można przypisać konkretnych bohaterów konkretnym graczom, albo dać któremuś potwory, albo nie… jeszcze lepiej… (hej! To brzmi jak rewolucja!) dać jednemu graczowi odpowiedzialność za WSZELKIE PRZECIWNOŚCI które spotkają bohaterów. No bo przecież kolejnych komnat nie trzeba losować, tylko można je wymyślić odpowiednio wcześniej… a ten wilkołak w pierwszej komnaty, to może został zamieniony w likantropa przez czarnoksiężnika z czwartej komnaty… a w fontannie na drugim poziomie może być odtrutka… więc jeśli uda nam się przynieść tę odtrutkę, to może wilkołak nie będzie chciał się bić, tylko do nas dołączy… i…

… i w ten sposób, niepostrzeżenie, do gry planszowej wprowadziliśmy sporo elementów fabularnych…

… a później zabraliśmy się za naszych bohaterów. Bo może lepiej jest, jeśli każdy gracz ma jedną postać do prowadzenia? I może można ją jakoś fajnie opisać, narysować? A gdy się komuś zginęło i tworzył nową, to może jakoś odegrać to „dołączanie do drużyny”? – nazywasz się Bill? -- Naprawdę jesteś synem tego Richarda, który właśnie zginął walcząc dzielnie u naszego boku? -- W takim razie dołącz do nas i bądź dzielny, jak twój ojciec…

I tak się jakoś porobiło, ze mieliśmy i Mistrza Gry i Graczy prowadzących po jednej postaci, odgrywanie tych postaci, rozwój postaci, w miarę spójną fabułę i cóż… to chyba już było RPG.

Czy to znaczy, że samodzielnie „wymyśliliśmy RPG”? Nie… Fakt, że nie mieliśmy styczności z żadnym gotowym systemem, ale przecież sam Labirynt Śmierci, był jakby sprowadzeniem RPG do poziomu jednoosobowej planszówki, myśmy po prostu na zasadzie ewolucji „odkręcili” ten proces. W dodatku jeden z kolegów należał do klubu fantastyki i gdzieś tam posłyszał że na zachodzie istnieje coś takiego jak „gry roleplaying”. Mieliśmy więc, jeśli nie wzorce, to jakieś tam drogowskazy…

Przed nami był jeszcze jeden krok, który też wyszedł na drodze ewolucji. Bardzo długo wszystkie „przygody” (chociaż ten termin jeszcze wtedy nie funkcjonował) miały miejsce w podziemiach, komnatach, budynkach… Wszystko skrzętnie rozrysowane przed „sesją” (ten termin tez nie istniał). Któregoś razu coś mnie podkusiło, żeby zamiast lochów było miasto: uliczki zamiast korytarzy, sklepiki i mieszkania zamiast komnat. Cel rozgrywki i tak był gdzieś ładnie rozrysowany w katakumbach pod główną świątynią w mieście. Cóż z tego, skoro graczy ciągnęło w świat. I nic nie było w stanie ich powstrzymać, ani zamknięte bramy miasta, ani strażnicy, wysokie opłaty… nic… bo usłyszeli, że gdzieś na wschodzie są góry i królestwo krasnoludów. A tak właściwie to nie chodziło ani o górskie powietrze ani o spotkanie z krzepkim ludem. Po prostu poczuli zew wolności. Wolności wyboru. I przekraczając wtedy bramy miasta przekroczyli granice pomiędzy gatunkami gry. Bo RPG było w nas od początku, musieliśmy je tylko odnaleźć.

Komentarze


Ninetongues
   
Ocena:
0
Ale fajna notka! Dodałeś u Sejiego?
25-07-2011 22:31
Salantor
   
Ocena:
0
Ej, grałeś w to samo co ja! :D U mnie jeszcze leży instrukcja, wytarte KP oraz żetony i czeka na lepsze czasy. Na przykład na pad kompa, co bym wyciągnął te skarby z szafy. A u Tiebia? Zachowane? Ukryte gdzieś w dobrym miejscu?
25-07-2011 22:55
Lgaard
   
Ocena:
0
Nine: dzieki za czujnosc; W sumei nie wiedzialem jak te karnawaly dzialaja, ale juz sie rozeznalem i zglosilem.

Salantor: kazda kartka osobno, ale lezy u rodzicow w lamusie. A "wierszyk" z ostatniej strony pamietam do dzis.
25-07-2011 22:58
Seji
   
Ocena:
0
Dodane. Dzieki! :)

Kronki mialy jakis smierdzacy atak/ceche, dobrze pamietam?
25-07-2011 23:18
Salantor
   
Ocena:
0
Mhm. Śmierdziały, a przez to bodaj obniżały percepcję.
Aż by się chciało stworzyć odświeżoną, nieco rozbudowaną wersję :]
25-07-2011 23:49
~Anioł Gniewu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
No proszę, podążałem dokładnie tą samą ścieżką! Zamiast uliczek miasta wprowadziłem jednak ścieżki, trakty i polany w gęstym, mrocznym lesie. :) Ba, miałem w sobie na tyle śmiałości, że autorskie rozszerzenie zasad skopiowane na "solidarnościowym" powielaczu ojca, wysłałem do firmy ENCORE. Kilka lat później sprzedawałem je w szkolnym sklepiku pod nazwą Gwalhur osiągając zawrotną liczbę trzech sprzedanych egzemplarzy! :)
PS. Kronki rządzą - do dziś pojawiją się na moich sesjach w smrodliwych oparach swoich odchodów! :)
25-07-2011 23:54
Neurocide
   
Ocena:
0
Anioł masz jeszcze tego Gwalhura?
26-07-2011 00:00
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Kurde, a ja gralem w inny Labirynt Smierci, z firmy Sfera!
Byl wydany w serii mini gierek z razem z Potyczką i Magiem, tworzyly zreszta jedna calosc - Potyczka dawala zasady walki wrecz (a wiec Miecz) a Mag - rzucania czarow (czyli Magia, razem wychodzi Sword & Sorcery :), Labirynt zas byl paragafowka, w ktorej kolejne komnaty byly ulozone na planszach do Potyczki.
Pamietam ze wyszly tez inne minigierki ktore mialem, jak Pierscienie Saturna, Wojna Polarna i jakies Kosmiczne Bitwy, czy cos w tym stylu.
Nazw dokladnie juz nie pamietam.
Ksiazeczki byly formatu cos tak okolo A6, zafoliowane, w srodku byly tez zetony i plansze do gry, te ostatnie wydrukowane na zwyklej kartce a5.
Ktos to pamieta?
Moje rpegi zaczely sie od tego, dodanego do magii i miecza, planszowki.
26-07-2011 07:15
Seji
   
Ocena:
0
@zigzak

To byla "Smiertelna proba" http://img.archiwumallegro.pl/?215 907143

Potyczka i Mag to z kolei ripoff z Fantasy Trip http://en.wikipedia.org/wiki/The_F antasy_Trip - pierwowzoru GURPS
26-07-2011 07:46
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
O kurde, racja z ta smiertelna probą. Cos mi sie pokicalo. Labirynt smierci jakos kojarze, ale chyba nie posiadalem.

Natomiast ze to ripoff gurpsoida to nie wiedzialem. Dzieki za linki
26-07-2011 08:06
~Anioł Gniewu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Neurocide - pogrzebie w makulaturze to może znajdę. Mignęła mi ostatnio jakaś pojedyncza strona. Jak by co to mam kontakt! A może Kivak zachomikował - mama jego kumpla Jarka robiła im ksero z tego powielaczowego oryginału. Planujesz wystawę w Muzeum Miejskim? "Oto gablota z unikatową grą z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku board-rpg Gwalhurem drogie dziatki..." ;)
26-07-2011 11:33
Balgator
   
Ocena:
+1
@zigzak

Gdzieś do dnia dzisiejszego mam schomikowaną Śmiertelną Próbę, Potyczkę i Maga. Można powiedzieć, że - podobnie jak u Ciebie - wraz Magią i Mieczem, były to początki mojego hobby.
26-07-2011 17:06
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0
A skoro już mowa o klasyce - znalazłem zadziwiającą ofertę na allegro http://allegro.pl/labirynt-smierci-gra-rpg-i1726266926.html
Mam jednak dziwne wrażenie, że oryginalny Labirynt nie zawierał wielokolorowych żetonów?
28-07-2011 20:26
Salantor
   
Ocena:
0
Wielokolorowe - tak. Z takimi grafikami - nie. Wygląda na jakąś odświeżoną wersję.
28-07-2011 21:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.