Jest fajnie i niefajnie - lądujemy w rzeczywistości nieidealnej
W działach: itemy w dnd a sprawa polska, kiczowatość magii w dnd, narzekanie, problemy w grupie, męcząca mechanika, sodówka graczy | Odsłony: 1076
Jak już zrobiłem swój opis świata i zagrałem sesję,drugą, trzecią to mimo ciągłego odżycia w temacie naszego hobby trochę zapał mi opadł. Po pierwsze pojawił się problem z graczem (starym kumplem), który nie stawił się na sesjach, informując o tym albo późno albo wcale. Później podczas dyskusji na naszym forum fejsbukowym wyszły stare żale, któe kolega w zasadzie olał ciepłym moczem i teraz jesteśmy w stanie lekkiego zawieszenia bo:
a)kolega nie ma czasu na sesje, gracze skłaniają się ku wymianie go na bardziej operacyjnego znajomego
b)mam skrupuły z wywaleniem bo boję się o nasze relacje pozagrowe
c)na następnej sesji tymczasowo wchodzi "operacyjny znajomy"
Druga rzecz po mojej Mistrzowskiej przerwie lekko ostudzającą mój zapał to arogancja jaką wykazują gracze w poczynaniach postaci z jednoczesnym bagatelizowaniem ich błędów, czy niezbyt przemyślanych decyzji. Sytuacja, w której postać zrobiła coś głupiego jest kwitowana w tonie: no nie było tam błędu, jak już to tylko troszkę, nie jego[postaci] wina". Nie chodzi mi o złe rozczytanie Jedynych Słusznych Zamiarów MG. Nie, chodzi o wplątanie postaci w konflikty z panującymi władzami oraz pośrednie przyczynienie się do złego losu BN tła (kobiety, dzieci, starcy itp.). Obawiam się wody sodowej gdyż postacie mają 8-9level, a na standardy DnD to już dość duża potęga. Zniechęca mnie też to, że bardzo często kręcą nosem na oferowane im zadania, wynika to z różnych założeń moich i graczy; niestety nie ustaliliśmy przed sesją czy gramy "dobrymi", "złymi" czy "szarymi". Mój/nasz błąd. Piszę i myślę o tym dość późno bowiem 26 sesji za mną jako MG tej drużyny (w czym 2-3 sesje po dłuugiej przerwie).
Rzeczona sytuacja wydarzyła się na ostatniej sesji. gracze przypłynęli do małego portu. Okazał się on być szturmowany, a gracze mieli okazję obejrzeć kilka dantejskich scen i postanowili się całej sprawie przyjrzeć z bliska. Koniec końców wzięli drobny udział w walce, następnie obrazili i zastraszyli dwóch żołnierzy sił okupacyjnych. Pech chciał, że zrobili to w jednym z kluczowych dla władzy miejsc, gdzie okupanci mieli dużo koleżków. Tak sytuacja wygląda w uproszczeniu. Postacie poszły w długą zostawiając nieprzytomną postać chwilowo nieobecnego gracza (inny niż ten wspomniany wyżej), co troszkę skomplikowało życie. Cała historia poszła w takim kierunku, że teraz odbijamy tego biednego gracza. Co z tego wyjdzie sam jestem ciekaw - może ktoś zginie, może zginą wszyscy, a może z palcem w nosie rozsmarują przeciwników (w końcu 8-9 level). Jeśli zginie jedna postać to nawet się ucieszę (choć 2 z nich są bardzo powiązane z moją główną fabułą), jeśli 2 lub więcej to cóż... nowa sesja. A jeśli nie zginie nikt to odetchnę z ulgą mając nadzieję, iż wesoła kompania będzie na przyszłość trochę ostrożniejsza.
Jeden z moich graczy niezwykle wyróżnia się kosząc najwięcej XPków, dość często jest nie do zdarcia w walce i nierzadko bryluje poza nią dzięki zaklęciom swojego kapłana. Powiedziałem mu ostatnio, żeby starał się bardziej wzmacniać swoimi zaklęciami drużynę i jego reakcja mnie nieco zmęczyła. Najpierw tłumaczył mi, że to się nie opłaca i lekko zjeżył, potem zadeklarował próbę większego grania prodrużynowego wyjaśniając też, że moja pierwsza sugestia zabrzmiała mu jako atak (moja wina, ważne że chyba się dogadaliśmy). Gramy w bidną "Psią Gawędę" - psią bo mamy Psychowoja i Psionika (obaj na zasadach 3.0), ale też dlatego, że jest biednie i relatywnie mało magicznie. Świat w jakim prowadzę zdecydowanie daleki jest od Faeruńskeigo High Turbo Epic, jednakże biorąc pod uwagę poziomy ekipy magiczne złomy muszą się pojawiać.
No i pomijając moją niechęć i nieumiejętność do tworzenia mechanicznych przeciwników dla postaci (szkoda mi czasu i głowienia na konstruowanie średniolewelowych (6-10) BN do bicia) i żal, że nie zaprezentuję egzotycznych bohaterów np. Swordsage (bo szkoda czasu na zrozumienie tej klasy) zawsze gorzej mi się robi jak pomyślę o przydzielaniu magicznego wyposażenia. Tego jest tak dużo w DnD, jest to tak ważne dla mechaniki, że ogrom tego zagadnienia i ilości materiałów mnie paraliżująco przytłacza.
Do tego mam problem: jak opisywać magię, by nie popaść w śmieszność i nie pozbawić ją aury mistycyzmu budującego słynny, tak często wspominany w rpgowych dyskusjach klimat?
Wspomniane we wstępie "skarpety translokacji" to tak naprawdę łańcuszki. Łatwo jest mi jednak wyobrazić sobie coś takiego:
Te stare, przezroczyste skarpety wykonane z delikatnego materiału sprawiają dziwne wrażenie jakby swój zapach i kolor tkaniny zostawiły gdzieś hen daleko.
Jak opisywać drobne przedmioty magiczne tak, żeby nie psuły immersji?
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Dobrze, że przynajmniej zapał graczy do kolejnej sesji jest ogromny. Szczerze w mistrzowaniu chyba najbardziej lubię chwalenie sesji po spotkaniu i pytanie "kiedy gramy?" I chociaż dedeczki strasznie mnie frustrują momentami kiedy gracze patrzą bardziej na cyferki niż odgrywanie lub kiedy dostaję depresji na myśl o złożeniu interesującego mechanicznie przeciwnika to wciąż lubię ten system za samą ideę klas. Momenty naprawdę interesujących rozmów między postaciami graczy i bohaterami odgrywanymi przeze mnie, ciekawe akcje i filmowe sceny, duża doza humoru = świetna zabawa. Jak wszystko DnD ma swoje zady i walety. Na zady muszę czasem ponarzekać w ramach wentylu bezpieczeństwa ;) A następna sesja w przyszły czwartek. W międzyczasie zapewne zamieszczę na polteru notkę o kilku moich pomysłach na moją wersję Księstw Granicznych z FR.
PS. Wesołych świąt, dużo nagich torsów (dla Agrafki i nie tylko)oraz : expa, grozy, zagadek, tajemnic, Chaosu, spotkań z przyjaciółmi, mnóstwa pieniędzy na zapiekanki i romantyczne kolacje, a także świąt w gronie rodzinnym przy smacznym jajku.