» Recenzje » James Bond 007: Blood Stone

James Bond 007: Blood Stone


wersja do druku
James Bond 007: Blood Stone
James Bond jest bohaterem, który przeżył wiele emocjonujących przygód. Ostatnio pałeczkę bycia filmowym agentem przejął Daniel Craig, dodając nieco świeżości tej postaci. Tym razem aktor odda swoją twarz na potrzeby gry. Komputerowe adaptacje przygód 007 nie podbiły ani rynku, ani serc graczy. Tylko GoldenEye 007 i Everything or Nothing wybiły się ponad poziom miernoty. Studio Bizarre Creations, odpowiedzialne dotychczas tylko za produkcje wyścigowe, postanowiło sprawić, aby kolejna produkcja o podtytule Blood Stone była uważane za najlepszą część, jaka do tej pory powstała.


Bomba, naukowiec i... klejnoty

Najnowsza produkcja z brytyjskim bohaterem nie nawiązuje do żadnego z dwudziestu dwóch wydanych do tej pory filmów. Historia Blood Stone skupiona jest wokół skradzionej przez terrorystów broni biologicznej, zaginionego naukowca oraz tytułowych "krwawych kamieni". Zabawę zaczynamy w momencie dostania się na pływający w pobliżu Aten jacht, należący do groźnego przestępcy imieniem Greco. Od samego początku coś się dzieje. Najpierw pościg motorówką, potem na piechotę i pod koniec prologu pogoń za pojazdem z niebezpiecznym ładunkiem. Za scenariusz odpowiada sam Bruce Feirstein, który ma już na koncie przygody z Bondem. Fabuła jest przez większość gry przewidywalna, ale potrafi niekiedy zaskoczyć.


Fatality w wersji soft

Po przejściu prologu czułem, że jednak nie będzie tak źle i tytuł stanowi niezły kąsek. Niestety, po jakimś czasie początkowe, dobre wrażenie zostaje zepsute. Rozgrywka w Blood Stone nie jest tak urozmaicona i dobrze zrealizowana, jak zapowiadano. Całe tony strzelania zaczynają prędko nudzić. Chowamy się za osłoną, następuje wymiana ognia, biegniemy do następnego obszaru i znowu to samo. Ileż razy można powtarzać ten sam schemat, który już wielokrotnie przerabiało się w grach akcji? Sytuację chwilowo ratuje system walki wręcz, który mimo ograniczenia do naciskania jednego przycisku wygląda całkiem widowiskowo - chowamy się za murem lub bezpośrednio podbiegamy do wroga, a gdy klikniemy odpowiedni klawisz, uruchamia się scenka, w której Bond serwuje potężne ciosy. Piącha w brzuch, potem w twarz, chwyt przeciwnika za rękę, obrót i złamanie tej ręki na własnym barku. Najpierw wal, potem pytaj. Inną zaletą pozbywania się bandziorów za pomocą ręcznych argumentów jest to, że ładuje ono wskaźnik zwany Focus Aim. Pozwala on sukcesywnie zdejmować wrogie jednostki będące w zasięgu wzroku. Jest to mocno wzorowane na systemie egzekucji ze Splinter Cell Conviction. Ciekawe są też elementy platformowe, ale jest ich mało i na dodatek kończą się tak szybko, że praktycznie nie nadążymy się nimi nacieszyć.


Sportowym autem ciężarówki nie dogonisz

Najciekawiej robi się, gdy przejmujemy kontrolę nad pojazdem. Pościgi tryskają filmowością i dynamizmem. Zasiadamy za sterami motorówki czy za kierownicą osławionego przez Bonda Aston Martina DB9. Trasa przejazdu oraz wszystko to, co się w trakcie wydarzy, trąci liniowością. O dogonieniu rywala można zapomnieć do czasu, aż gra na to pozwoli. Urozmaicić bądź utrudnić pogoń może fakt, że w jej trakcie dość sporo się dzieje. Ruch uliczny jest gęsty, pojazdy wpadają w poślizg, policyjne wozy ścigają innych piratów drogowych, duże vany perfidnie zajeżdżają drogę, a śmigłowce próbują nas zlikwidować. Te etapy są największą zaletą produkcji i żałuję, że nie było ich więcej.


Telefon dobry do wszystkiego

Fani bondowskiego świata nie ucieszą się z powodu braku wyszukanych gadżetów, takich jak zabójczy laser w piórze czy zegarek z magnesem i piłą. Oczywiście nie znaczy to, że James nie będzie miał żadnego wyszukanego sprzętu elektronicznego. Agent został wyposażony w unikatowy Smarthphone, urządzenie służące do rozwiązywania zadań wymagających detektywistycznych rekwizytów. Uruchomiony telefon działa podobnie jak rentgen (coś podobnego było w Batman: Arkham Asylum): pozwala zidentyfikować położenie i poinformować o typie uzbrojenia wrogich jednostek oraz znaleźć ukryte sekrety. Często też przysłuży się do włamania do systemu lub zdezaktywowania kamer ochronnych po przejściu banalnej minigry.


Prawie jak przewodnik po świecie

Dość ciekawie prezentują się lokacje, jakie bohater przemierzy. Zabawę rozpoczynamy w Atenach, potem wędrujemy do zaśnieżonej Syberii, Stambułu i olbrzymiego oceanarium w Bangkoku. Konstrukcja etapów jest niepowtarzalna i urozmaicona. Szkoda tylko, że nie są one dużo bardziej rozbudowane i nie umożliwiają dotarcia do miejsc, które widać z odległości. Z pozoru wielka dżungla ogranicza nas tylko do wędrówki z góry wyznaczoną drogą.


Granat tylko dla mocarzy

Czymże byłaby by gra akcji bez całej chmary przeciwników. Składają się oni z ochroniarzy, policjantów oraz wszelkiej maści przestępców. Z biegiem czasu spotykamy wrogów wyposażonych w coraz bardziej śmiercionośną broń. Niestety, cechuje ich wysoki poziom głupoty. Owszem, produkcja oferuje cztery stopnie trudności, ale wybranie którejkolwiek z opcji nic nie daje, bo wrogowie w dalszym ciągu popełniają te same obłędne gafy. Chowając się za osłoną możemy spokojnie czekać, aż podejdą pojedynczo, dając się w łatwy sposób zlikwidować. Innym razem mają zbyt opóźniony czas reakcji. Oczywiście ukrywają się za przeszkodą lub rzucają granatami, ale co z tego, skoro wystarczy poczekać na odpowiedni moment i oddać jeden celny strzał, by pozbyć się kłopotu. Każdy zabity osobnik pozostawia po sobie broń, którą James Bond może później użyć. Haczyk jest taki, że ilość niesionych sztuk nie przekracza dwóch typów uzbrojenia. Wybór może nie jest ogromny, ale z pewnością wystarczy. Mamy pistolety, karabiny, strzelby, a także snajperki i granatnik. Dziwne, że nie możemy mieć granatów, którymi ciskają inni.


Tryb wieloosobowy bez wielu osób

Kolejnym niedopracowanym elementem jest rozgrywka wieloosobowa. Oferuje ona trzy wyświechtane tryby – drużynowy deathmatch, wyzwanie "kto pozostanie ostatni na planszy" oraz wykonywanie zadań. Lokacje opierają się na tych, które poznamy w kampanii. Do zabawy dołączyć może szesnastu graczy, jednak tak naprawdę ciężko znaleźć więcej, niż parę osób. Często pojawiają się bugi w postaci złej detekcji trafień (co jest także obecne w trybie jednoosobowym) oraz lagi. Nie sądzę, by ten tryb przyciągnął kogoś na dłużej.


Od piosenkarki do bohaterki gry komputerowej

Po zapoznaniu się z pierwszymi filmikami prezentującymi rozgrywkę, najbardziej martwiłem się o oprawę graficzną. I niestety, czarny scenariusz się sprawdził. Owszem niektóre elementy otoczenia wyglądają nawet przyzwoicie (odległe otoczenie, efekty świetlne w nocy), to jednak częściej można dostrzec rozmazane, niskiej jakości tekstury. Mocno w oczy razi też wiecznie wymuskana twarz bohatera i innych postaci. Jest to po prostu niedopuszczalne w tych czasach, tym bardziej, że studio Bizarre Creations to nie amatorzy. Całe szczęście wymagania nie są wysokie, więc posiadacze starszych sprzętów spokojnie uruchomią tego Bonda.

Analizując dźwięki śmiało stwierdzam, że na tym polu twórcy nie zawiedli. Główny utwór pod tytułem "I'll Take It All" został wykonany przez sławną piosenkarkę - Joss Stone. Oprócz tego stanie ona również u boku agenta 007 jako postać pięknej Nicole Hunter. Ze znanych osób usłyszymy głosy Judi Dench (Pani M), no i oczywiście Daniela Craiga. Same dialogi nie są sztampowe i ciekawie się ich słucha.


Obiecanki cacanki

Podsumowując, z bólem stwierdzam, że James Bond 007: Blood Stone jest kolejną niskiej jakości produkcją opartą o uniwersum Iana Fleminga, po którą niespecjalnie warto sięgać. Miliony zainwestowane w jej stworzenie zostały wydane na marne. Przejście całości zajmie co najmniej sześć godzin, z czego dobre wrażenie pozostawią po sobie jedynie atrakcyjne pościgi. Studio odpowiedzialne za grę sięgnęło po dobrze znane już wszystkim graczom elementy, nie wysilając się nawet, by nieco je odświeżyć lub urozmaicić. Mam nadzieje, że kontynuacja zostanie lepiej przemyślana.


Plusy:
  • dynamiczne pościgi
  • ciekawie zaprojektowane poziomy
  • oprawa dźwiękowo
  • obecność znanych gwiazd
  • niskie wymagania sprzętowe

Minusy:
  • mierna szata graficzna
  • monotonnia i nuda
  • niski poziom trudności
  • mało inteligentni wrogowie
  • fatalny tryb wieloosobowy
  • ogromna liniowość
  • kiepska detekcja obrażeń


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


4.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: James Bond 007: Blood Stone
Producent: Bizarre Creations
Wydawca: Activision Blizzard
Dystrybutor polski: Licomp Empik Multimedia
Data premiery (świat): 2 listopada 2010
Data premiery (Polska): 5 listopada 2010
Wymagania sprzętowe: Core 2 Duo 1.8 GHz, 1 GB RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 7600 lub lepsza), 12 GB HDD, Windows XP/Vista/7
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: bloodstonegame.com
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 119,99 zł



Czytaj również

Ian Fleming's James Bond 07: Warg
Licencja na zabijanie
- recenzja
007 Quantum of Solace
Czy to jeszcze Bond? James Bond?
007 Quantum of Solace
Zemsta z wykopem
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.