Jak spadać to z wysokiego konia
W działach: RPG, okruchy życia, western, kryzys, afera gwałtow(n)a | Odsłony: 569Aramin go home
Do zrobienia opisu świata dla moich graczy zabierałem się jak pies do jeża. Miał być idealny, gigantyczny i perfekcyjnie logiczny. Miał być idealny. Przyszła zimowa sesja i zarządziłem: przerwa! W międzyczasie zdążyłem zasmakować odrobiny gry u dwóch z moich graczy. Z roli MG wywiązali się bardzo dobrze - nie dziwota. W końcu mieli od kogo podpatrywać prowadzenie*. Dobrze, że nie zgapili ode mnie mojej atutowej zagrywki, czyli zwlekania z opisem świata. I tak gramy sobie raz na jakiś czas krótkostrzałowe Dedeki u moich graczy(Ci sami ludzie, ale w niepełnych składach w obu kampaniach), aż tu nagle - grudzień! Moi mili: przez prawie okrągły rok nie poprowadziłem sesji jako MG i niemalże nie zauważyłem upływu czasu! I jak tu teraz wrócić do rozgrywki? Pogrzebać stare wątki intryg, NPC i zaorać/spalić to wszystko? Przenieść graczy do innej krainy? Kontynuować przemyślne(ukochane) fabuły© Miszcza zasługujące na Pulitzera, Zajdla, Oskara w pięciu kategoriach? Trochę mnie przygnębia to, że miałem jako taki pomysł co ma skonfrontować graczy na tym 20 poziomie, a po 25 sesjach i prawie całych studiach licencjackich ledwie liznęliśmy tej historii. Ja tu się głowię i łamię, czego rozum nie złamie lecz te rozważania zostawię sobie na inną razę. Najlepsze jest to, że dalej nie mam Ośki. Ale na plus idzie załatwienie osoby mającej mi narysować mapkę.
West gone wild
Wpadłem kiedyś spontanicznie na pomysł całodniowego jednostrzału na Dzikim Zachodzie. Pomysł w ekipie jest dość oryginalny: zawsze gramy w DnD i nie było nigdy kampanii na mniej niż te 5 pięć sesji (25/26 u mnie, około 20 u kolegi, 5 u mojego gracza, 2 u innego mojego gracza,ale w zamierzeniu i tam będzie około 5). Jako, że moja stylistyka w dedekach nie przypominała Dragon Age'a a raczej Call of Juarez z mieczami wszyscy raczej się cieszą, że będą mogli zagrać dla odmiany w hamerykański Western bez Elfów i kapłanów Tempusa, zwłaszcza, że ta stylistyka chyba dobrze mi wychodzi. Ale mam straszny problem: wpadłem na świetny motyw dla jednego z graczy i zamiast go zapisać postanowiłem przechować w głowie. Niby od dawna wiem, że gdy coś wymyślisz od razu masz to zapisać (podstawa bycia pisarzem, a w zasadzie kimkolwiek kto ma myśleć kreatywnie), ale jak zwykle to zbagatelizowałem. No i jestem miesiąc po eksplozji pomysłów i jak na złość nie pamiętam tego genialnego motywu. Żeby było smutniej gracz, którego miał dotyczyć był przy mnie podczas erupcji pomysłów, sam jednak też nie pamięta o co chodziło ;c Ale teraz nadszedł czas bym opowiedział co ostatecznie wymyśliliśmy: Na szczęście ostatnio porozkminiałem trochę z kolegami wtajemniczonymi, ale niegrającymi i całkiem nieźle dopracowaliśmy fabularny koncept.
Czterech Jeźdźców Apokalipsy Łowców Głów
Fabuła ma być taka: Dziki Zachód, średniej wielkości miasteczko odcięte od świata. Naczelnik Banku Federalnego zostaje porwany, szeryf miasteczka rozsyła wici do swoich przyjaciół. Niegdyś cała piątka (Szeryf, Naczelnik, Meksykanin z maczetą, elegancki snajper i Indianin) była najlepszymi na Zachodzie łowcami głów. Jeden z ich dawnych przeciwników Dwie Prawe Ręce oraz dwóch innych względnie znanych złoczyńców przechwyciło naczelnika i przetrzymuje go jako zakładnika. Gracze mają odbić starego druha.
Fabuła zakłada:
Indywidualny wstęp dla każdej postaci z fajną scenką i dopasowaną muzyką.
Napad miernych bandytów
Pojedynki!
Atak Indian!
[Wolną rękę dla graczy - z szynami to my nie gramy]
Zdrajcę!
Poprosiłem gracza-snajpera o to by wykonywał krecią robotę i w miarę możliwości pozabijał resztę. Motyw jest taki: ma córkę chorą na [wstawdługąłacińskąnazwę] i dostał od Dwóch Prawych Rąk próbkę lekarstwa, którego dziecko potrzebuje. W zamian za wybicie przyjaciół ma dostać odpowiedni zapas medykamentu aby wyleczyć dziewczynkę. Dwie Prawe Ręce porwał naczelnika aby ten zdradził mu kod sejfu. Będzie go torturować, aż w końcu wraz z upływem czasu wydobędzie informacje (rzuty % z przesuwanymi widełkami sukcesu) i go zabije. Po dostaniu do sejfu on bierze złoto, ale znajdujący się w skrytce papier z Planem Zagospodarowania Przestrzennego ma oddać syndykatowi Chińczyków budujących koleje. Ich celem jest kupienie ziem, gdzie planuje się rozwój kolei by później mocno na nich zarobić.
Mechanika
Jako dzieci DnD 3.0 z elementami z 3.5 nie znamy praktycznie żadnej mechaniki. Storytell raz na 50 sesji jest fajny, ale w westernie nie mam ochoty na widzimisię. Dlatego z najbardziej łebskim graczem obmyślałem mechanikę. Wyszły dedeki, tylko uproszczone... jak będę miał dostęp do wypocin to edytuję posta (jeśli takie będzie życzenie czytelników ;) ) i spiszę nasze wymysły.
Mamy Kryzys
Od czasu do czasu Rejtany drą szaty bo jest kryzys RPG, nie ma komu grać i czytać MiMa. Brakuje życia, planszówkowcy wypychają nas za margines, a mainstream nie lubi i się śmieje. A ja powiem tak: z mojej grupy graczy pykających ze mną na przestrzeni powiedzmy dwóch lat tylko ja udzielam się w internetach. Jeden kolega - ten co ma łeb jak sklep - napisał ze 3 posty na polterze żeby dopytać o niuanse mechaniki D&D. Mój żelazny elektorat graczy i MG to 5 osób+1(osoba której "żelazności nie zweryfikowałem)+2 kolegów ze studiów, z którymi pograłem niewiele, ale jeden wcześniej nie był w temacie i bardzo mu się to spodobało. Do tego 1 dziewczyna, która grała 3 lata temu parę sesji i niby deklaruje chęć + moja koleżanka również pełna ochoty. Ba, z nią (i kolegami studentami + 1 "żelazny") dzisiaj zagrałem prawie storytella. I podobało się. Do tego wszystkie 3 dziewczyny umiały wpasować się w klimat więc to prawda - kobieta też człowiek, grać może. Dziesięć osób, z którymi otarłem się lub otrzaskałem o temat RPG, a wcale nie mam ogromnej liczby znajomych. Nie mieszkam też w stolycy, tylko mieście godzinę drogi od Katowic, gdzie studiuję. Jasne, dziesięć osób to nie to samo co milionowy target , ale mam wrażenie, że większość graczy nawet niespecjalnie wie o istnieniu np. Poltera tylko sobie radośnie turla. A erpegi były są i pewnie będą niszowe. Myślę, że jednak nasze hobby będzie łagodniej odbierane przez innych tak samo jak powoli zmieni się stereotyp gracza - nerda. Przypomnijcie sobie jak kiedyś atakowano rolpleje za satanizmy i choroby psychiczne. Chociaż z drugiej strony... przypomniał mi się ostatni casus "afery gwałtowej". Cóż, raz na jakiś czas można się wyżyć i na erpegach - taka najwidoczniej pozostaje filozofia mediów. Zakończę optymistycznie : życzę wszystkim mniej biadolenia, więcej rolplejenia!
*Ja się nie chwalę, ja po prostu mam talent! A tak na serio - lepiej uczyć się na cudzych potknięciach ;]