Ja, Antagonista
W działach: Legenda Pięciu Kręgów, Refleksyjnie | Odsłony: 165Prowadząc kampanię, prędzej czy później, dodamy do niej istotnego antagonistę. Człowieka, bądź siłę, która ma mroczne, albo po prostu odmienne niż bohaterowie, cele i robi wiele złego, albo po prostu robi to odmiennie niż bohaterowie, by osiągnąć to co zamierza. Bardzo często dobrze zbudowany antagonista to podstawa udanej rozgrywki, a wiele uniwersów ma swojego „nadrzędnego Antagonistę”. Takim nad-antagonistą Legendy Pięciu Kręgów jest Fu Leng, Świata Mroku – Żmij, a Warhammera – wszechogarniający Chaos. Oczywiście w dużym uproszczeniu. Są to typowo „mroczni” antagoniści. Źli i dążący do destrukcji świata w ten, czy inny sposób, z tych, czy innych powodów. Czy główny przeciwnik drużyny jest równie dobry, gdy zostanie oparty na schemacie „pragnę zniszczyć świat, kto mnie powstrzyma?”. Według mnie – NIE.
Będąc mistrzem gry z niemałym już stażem, niekiedy odnoszę wrażenie, że to ja staję się antagonistą drużyny. Wewnątrz wszystkich obowiązków mistrza gry jak prowadzenie przeciwników (blotek?), a także tych większych wrogów (figur?) oraz różnorakich sojuszników, tkania linii fabularnej i tak dalej często znajduje się bardzo istotny element – Antagonista. Nastaje taki moment, gdy mistrz gry mówi sobie „jak odegrać antagonistę?” – szczególnie jeśli ma dojść do konfrontacji. Różnym bohaterom niezależnym poświęca się uwagę mniejszą, bądź większą, ale antagonista… antagonista jest zwornikiem opowieści. Oczywiście kampania może sobie doskonale radzić bez arcy-wroga, ale to temat na inną notkę…
Po ponad kwartale prowadzenia L5K dostał okazję w końcu zagrać w mój ulubiony system. Wysoko postawiłem poprzeczkę jak się okazało, gdyż nikt nie miał ochoty spróbować zmierzyć się z moim stylem i dopiero po długiej namowie udało przekonać jednego gracza by na powrót przejął pałeczkę mistrza gry, którą w styczniu z drżącą ręką mi przekazywał. Postanowiłem wejść po drabinie i znów zawiesić poprzeczkę wysoko. Jako mistrz gry staram się mieć wysokie standardy. Jako gracz nie mogę sobie odpuścić. Po przekopaniu się przez podręcznik w poszukiwaniu inspiracji i wykluczeniu kilku pomysłów dotarłem do czegoś co nazwałem „Ideą Idealną”. Zagram antagonistą…
Wtedy nastąpił dość dziwny dialog między mną, a MG, który zdawał sobie sprawę, że jestem najbardziej doświadczonym pięciokręgowcem w naszej rpg-owej ekipie.
Shev: „Słuchaj, nie chcę być główną postacią opowieści.”
MG: „Dlaczego? Przecież umiesz pociągnąć przygodę do przodu i znasz świat!”
Shev: „Właśnie dlatego… wolę pomagać bohaterom graczy, gdy wyczerpią wszystkie zasoby by pójść do przodu. Chcę być ich bronią ostateczną.”
MG: „To kim Ty chcesz grać?”
Shev: „Antagonistą…”
MG: „O_O”
Nastąpiła zgoda. Pakt podpisany. MG obiecał, że nie będę głównym bohaterem w opowieści, a pozostali bohaterowie nie będą pomagać mi, lecz ja im. Będę ich bronią ostateczną. Dlaczego? Bo jestem antagonistą. Lecz nie graczy oczywiście! Nie lubię, gdy drużyna walczy między sobą nawzajem (chyba, że wymaga tego konwencja jak chociażby… jeden z trybów gry Houses of the Blooded). Stworzyłem postać, która posiada najważniejsze według mnie cechy „porządnego arcy-wroga” dla w gruncie rzeczy dobrej drużyny. Pan Bayushi Ieshige Shigematsu herbu Chi no Chou wita was wszystkich…
Przez tekst przewijać będą się nawiązania do notki Albiorixa, zamierzone bądź też nie, gdyż pisał on ostatnio o archetypicznych różnicach między bohaterem, a antagonistą. O konwencjach, schematach i filmowości
Motywacja
Władza, Potęga i Chwała. Całkiem proste, prawda? Technicznie rzecz biorąc tego właśnie pragnie niemalże dziewięćdziesięciu dziewięciu na stu samurajów Rokuganu, więc co w tym takiego dziwnego? Otóż trzeba na nie zasłużyć płaszczeniem się przed dworakami, ryzykowaniem swego życia w niebezpiecznych eskapadach, albo podejmowaniem się niebezpiecznych zadań od swego pana. Shigematsu-san ma na to jednak odrobinę inny pogląd… Zamierza ruszyć drogą na skróty. Nie chce harować całe życie by na starość zostać podrzędnym panem ziemskim. Stał się okrutną i podstępną bestią, która zamierza po ściętych łbach swych wrogów i „byłych” sojuszników wspiąć się błyskawicznie na sam szczyt. Zanim jednak stał się potworem był całkowicie normalnym samurajem…
Zmiana
Antagonista nie powinien być zły od momentu swego narodzenia. Pan Shigematsu stał się zły z powodu obłędu powstałego z dość błahego powodu. Podczas swego ślubu został trafiony w twarz uszkodzonym fajerwerkiem. Eksplozja sztucznego ognia spaliła mu połowę twarzy i niesamowicie oszpeciła. Coś przestawiło się też w jego samurajskiej głowie. Zwariował, albo jak sam twierdzi doznał Satori - chwili oświecenia. Od tej chwili nic dla niego nie było ważniejsze niż cel, do którego dąży pławiąc się w grozie, kłamstwie, krwi i trupach.
Groza
Antagonista, który nie budzi grozy i strachu? Pan Shigematsu wkroczył na krwawą drogę do władzy i potęgi na skróty. Obłęd sprawił, że w napadzie oświeconego szału zamordował swoją młodą żonę oraz większość służby. Był jednak zbyt cenny dla rodziny jako najstarszy syn. Gdy „opanował się” i ustabilizował swe emocje ruszył dalej ścieżką ognia i krwi. Jako śledczy tropiący Maho-Tsukai wsławił się wielką skutecznością oraz wielkim okrucieństwem. Zaczął budzić grozę wszędzie tam gdzie dotarły wieści o nieposiadającym skrupułów Skorpionie, który zrobi wszystko byleby tylko osiągnąć cel. Nie ważne ile trupów ma paść… nie ważne ile krwi trzeba utoczyć i ile cierpienia zadać…
Zdolności
Shigematsu-san posiada szeroką gamę zdolności, która jest mu potrzebna do jego niebezpieczny gier. Zdaje sobie jednak sprawę, że wciąż wie za mało! Ciągle próbuje się doskonalić i uczyć by zyskać jak największą przewagę nad politycznymi czy też militarnymi przeciwnikami. Doskonale rozumie też jak łączyć swe niezbyt wielkie możliwości fizyczne z podstępem i nieczystymi zagrywkami by zwyciężać wbrew przeciwnościom. Włożył wiele pracy w to by nikt nie mógł go powstrzymać…
Narzędzia
Koneksje, zakazana wiedza, szybko rosnący status oraz wysoka pozycja w swej małej rodzinie sprawiły, że Shigematsu-san jest w stanie utrzymać, a także podróżować z niewielką świtą. Nie każdy z jego pomocników służy mu z własnej woli. Niektórzy zostali do tego zmuszeni przez rodziny. „Jeśli on zginie do opinii publicznej wypłynie, że…”. „Jeśli on zginie zerwie się nić między nami, a Bayushi!”. Szantaż i Sojusz to potężna broń w świecie konwenansów pięciokręgowych. Jako porządny antagonista posiada grono „minionów”, którzy służą mu wsparciem i umiejętnościami, a nawet są gotowi poświęcić dla niego honor i życie. Jeśli tego nie zrobią reperkusje, które spadną na ich rodziny będą przerażające w skutkach…
Plecy
Porządny Antagonista umie pociągnąć za sobą innych. Tak jak jest zaznaczone w „Narzędziach”, jeśli pan Shigematsu zginie wypłyną mroczne tajemnice kilku rodów co doprowadzi je do zniszczenia. Czy wojownik dźwignie ciężar tego, że zwyciężając arcy-wroga skaże na śmierć dziesiątki porządnych ludzi, którzy popełnili… technicznie rzecz biorąc zbrodnie… ale nie tak poważne jak sam antagonista? Rozterka towarzysząca tej scenie sprawia, że można Shigematsu-san’a określić porządnym antagonistą.
Bezkarność
Antagonista musi być bezkarny. Nikt nie może go tknąć, chyba że wielki bohater. Inni po prostu nie mają na to szans z różnych powodów. Może to być grono ochroniarzy, którzy utrudniają dotarcie do antagonisty mającego zawsze chytry plan ucieczki. Może też antagonista jest chroniony przez prawo? Bogactwo? Wizerunek filantropa (no akurat nie w tym przypadku). Shigematsu-san zamierza być kimś, kogo można przełożyć kulturowo i epokowo na prezesa potężnej korporacji. Grono prawników odsuwa od niego wszelkie podejrzenia i ciągle myje mu ręce mimo iż wszyscy wiedzą kto stoi za okrucieństwami, a zdesperowanych „szaleńców” powstrzymuje armia ochroniarzy. Póki co zasłania się obowiązkiem, poleceniem, fałszerstwem i bezwzględną siłą swoich yojimbo. Szuka jednak kolejnych metod by pozostać całkowicie bezkarnym w obliczu sprawiedliwości i mścicieli.
Słaby Punkt
Antagonista bez słabego punktu jest niekompletny tak samo jak bohater pozytywny. Shigematsu-san w swej świcie posiada młodą dworzankę, która staje się potężnym wsparciem na dworach, ale została mu powierzona przez przyjaciela rodziny wspierającej ród Ieshige. Jeśli młodej panience cokolwiek się stanie, Shigematsu odpowie za to przed swymi przełożonymi, a ponieważ w przyszłości zamierza ich zastąpić nie może im podpaść…
Moi drodzy… czy chcieliście kiedyś zagrać antagonistą? Czy grywacie postaciami, które można określić jako arcy-wrogowie? Czy uważacie, że taka postać jest niegrywalna z punktu widzenia Mistrza Gry, bo za trudno go złączyć z drużyną? Co sądzicie o takiej postaci?
Spisywanie Pierzastej Modliszki In Progress – [[[[[[[[[[[[60%)))))))