» Blog » Humaniści i ich czarna legenda:
29-04-2017 01:11

Humaniści i ich czarna legenda:

W działach: wredni ludzie | Odsłony: 421

Jakiś czas temu Velahrn zaproponował napisanie tekstu o życiu ze swojego hobby. Postanowiłem pociągnąć temat, zaczynając od studiów w kierunku, który się lubi, a potem przejść do innych dziedzin. Niemniej jednak pierwszy punkt rozrósł się tak bardzo, że postanowiłem wpis rozbić na dwie części.

Pierwsza będzie traktowała o studiowaniu tego, co nas interesuje oraz o micie humanisty.

Otóż: jak powszechnie wiadomo studiowanie na kierunkach humanistycznych, jak stosunki międzynarodowe, archeologia, historia i historia sztuki, filozofia, wszelkiej maści filologie, dziennikarstwo, europeistyka, pedagogika etc. jest pewną drogą do bezrobocia.

Ile w tym jest prawdy?

Nie tylko humaniści:

Otóż: prawdy jest w tym wiele. We współczesnych czasach dyplom ukończenia szkoły wyższej nie gwarantuje ani zatrudnienia, ani też dobrej płacy. Zjawisko to dotyczy jednak nie tylko humanistów, ale też i absolwentów innych kierunków. Osobiście znam informatyka, który pracuje na kasie w supermarkecie, inżyniera lotnictwa, który jest nocnym stróżem, weterynarza, który pracuje w ZOO jako czyściciel wybiegów. Także znaczna cześć lekarzy zatrudniona jest w przychodniach zdrowia, jako lekarze pierwszego kontaktu, za pieniądze niższe, niż dostaje kasjerka w Biedronce czy Lidlu.

Przykra prawda o studentach:

Sytuacja taka wynika z kilku czynników. Pierwszym jest jakość materiału, który udaje się na studia. Bo powiedzmy sobie szczerze: „jaki człowiek, taki doktorat”. Niestety, należy stwierdzić to uczciwie: niezależnie od uczelni i kierunku około 50 procent absolwentów nie nadaje się do studiowanych przez siebie zagadnień (w wypadku obecnych uczelni humanistycznych powiedziałbym, ze jest to 80 procent, pogląd ten uzasadnię w punkcie o Pacanówce). Tak było zawsze i tak zawsze niestety będzie.

W dawnych czasach znaczna cześć studentów szła na uniwersytet, ponieważ uciekała przed wojskiem. Obecnie znaczna cześć idzie, bo rodzice każą, bo „będziesz pierwszym w naszej rodzinie bez dyplomu”, dlatego, że są przekonani, że tym sposobem zagwarantują sobie prace, dlatego, że ich pracodawcy chcą zaoszczędzić na opłatach, gdyż zatrudniając studenta mają ulgi. Wielu też idzie na studia dlatego, że nie mają pomysłu na życie.

Zawsze też na mniej prestiżowych kierunkach było wielu „spadochroniarzy”. Na kierunkach humanistycznych: ludzi, którzy nie dostali się na prawo. Na biologii: niedoszłych lekarzy. Na matematyce: informatyków. Na kierunkach artystycznych: nieudanych architektów.

Czasem przynosi to skutki zupełnie niezgodne z duchem danego kierunku. Przykładem jest psychologia, która przyciąga ludzi z nierozwiązanymi problemami.

Na kierunkach elitarnych, jak prawo, informatyka, farmacja, architektura, medycyna etc. z drugiej strony pełno jest dzieci bogatych rodziców, których tatuś i mamusia wepchnęli na studia, nierzadko mobilizując wszelkie zasoby i lejąc dzieciaka pasem, żeby tylko się dało. Ludzie tacy często nie mają serca do swojego kierunku lub też brakuje im odpowiedniej postawy psycho-intelektualnej, by mieć szanse się w swojej dziedzinie sprawdzić. Często wiec koniec końców trafiają na podrzędne stanowiska typu „kasjer w aptece kolegi tatusia”.

Prawda jest natomiast taka, że nikt nie chce ludzi z dyplomem, za to poszukuje ludzi z umiejętnościami. Których to osobnik, zainteresowany wyłącznie tym, by pięc lat pić na koszt rodziców raczej posiadać nie będzie.

Istnieją mniej i bardziej poszukiwane kierunki:

Po drugie: faktycznie kierunki humanistyczne nie należą do najbardziej rozchwytywanych. Problem w tym, że nie są one jedyne. Istnieje bardzo dużo innych, których absolwenci mają trudności ze znalezieniem pracy w zawodzie. Do tej kategorii zaliczyć można między innymi wszystkie kierunki artystyczne, wszystkie nauki przyrodnicze i o Ziemi, jak biologia, chemia, fizyka, geografia, geologia, astronomia etc. oraz znaczną cześć kierunków ekonomicznych, matematycznych i rolniczych.

Tak sam jest tez ze studentami AWF oraz mojej ulubionej turystyki.

Mimo buty ich adeptów problem dotyczy też kierunków inżynieryjnych, w szczególności takich jak metalurgia, górnictwo, informatyka w specjalizacji nauczycielskiej, ceramika czy przysłowiowe niemal odlewnictwo zwane też niekiedy olewnictwem.

Dlaczego więc to humaniści stali się symboliczni?

Humanistę wyprodukować łatwo:

Ponieważ, w porównaniu z powyższymi kierunkami humanistę wyprodukować jest łatwo. I – co równie ważne – łatwo jest walić ściemę, że coś takiego się robi. Wiecie: artysta musi umieć rysować lub śpiewać. Matematyk: liczyć. Informatyk: włączyć komputer. Celem wyprodukowania profesjonalnego olewnika potrzeba zbudować piec odlewniczy. Humanista, przynajmniej w teorii powinien być oczytany. W praktyce wiele elementów jest subiektywne. Tak wiec humanistę może zapytać na egzaminie „Czy kojarzy pan nazwisko Adolf Hitler” z jednej strony, lub też „Proszę wyłożyć trzy teorie pochodzenia państwa polskiego”. A potem udawać zachwyt nad jego wiedzą.

Po drugie: humanistom wystarczy troch książek, które zwykle gdzie i tak w mieście są. Nie trzeba im urządzać żadnych pracowni komputerowych, basenów, hal sportowych, pieców odlewniczych... Są tani.

Nadprodukcja studentów:

Efektem jest nadprodukcja humanistów, w szczególności na kierunkach maksymalnie subiektywnych i nieprzydatnych jak stosunki międzynarodowe, kulturoznawstwo czy etnografia. Uczelnia wyższa wyspecjalizowana w tych dziedzinach działa np. w Ciemnogrodzie.

W Ciemnogrodzie działają też dwa licea, dwie zawodówki i dwa technika. W moich czasach w obydwu liceach było 8 oddziałów, a w zawodówkach i technikach 16. Pod zawodówkami też non stop stał radiowóz i karetka, bo ich uczniowie dźgali się czasem nożami. Dziś radiowóz stoi pod „elitarnym” ongiś liceum (karetka niet, bo pogotowie znajduje się 100 metrów od niego), które nadal ma 8 oddziałów. To mniej elitarne tez ma 8 oddziałów, jedno technikum zlikwidowali, zostały jeszcze dwie zawodówki, z których jedna przy życiu trzyma się wyłącznie dlatego, że jej dyrektorka jest kochanką burmistrza.

Jako, że ludzie w tym czasie nie zmądrzeli wniosek jest prosty: cale matołectwo idzie do liceów, a potem na studia. Oba licea zresztą mają oddziały „A”, gdzie uczęszczają sami potomkowie lekarzy i dyrektorów, „B” gdzie jak twierdzi mój byly wychowawca i obecnie dyrektor jednego z liceów „Idzie taka młodzież, jaka kiedyś do nas chodziła” i pozostałe 6, gdzie idą inni absolwenci.

Którzy idą potem na studia. Najczęściej do Ciemnogrodzkiej Uczelni Wyższej.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

2
Notka polecana przez: Got, Ruffle
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Exar
   
Ocena:
+1

Jak (prawie) zawsze ciekawy artykuł. Jednak prośba - nie nazywajmy ludzi, którzy nie potrafią liczyć humanistami! 

29-04-2017 19:12
earl
   
Ocena:
0

w porównaniu z powyższymi kierunkami humanistę wyprodukować jest łatwo

Zwłaszcza archeologa jest łatwo. Tak łatwo, że kupa luda rezygnuje ze studiów, bo nie potrafi sobie poradzić w wysokimi wymogami programowymi, gdzie trzeba znać podstawy geologii, biologii, chemii, fizyki itp

30-04-2017 00:12
Kanibal77
   
Ocena:
0

@earl

Akurat archeo to taki trochę archeopteryx pomiędzy humanistycznymi i ścisłymi. Ani to, ani to, a jednocześnie to i to. Wiem, bo pamiętam jak ględził o tym jakiś profesorek na jednych z pierwszych zajęć na archeologii.

Której nie skończyłem, bo wymogi programowe były za wysokie

05-05-2017 16:41
Vukodlak
   
Ocena:
0

Ale jakie to ma w ogóle znaczenie? Argument zegarmistrza, że humana można łatwo wyprodukować jest dziś psu spod ogona wyjęty. Od dłuższego czasu studia są dla ludzi wytrwałych, a nie mądrych. Dzisiaj masę kierunków ścisłych i inżynierskich można skończyć bez spiny i też jest nadprodukcja panów i pań inż., którzy później nie potrafią sobie znaleźć miejsca na rynku pracy.

05-05-2017 21:50
Kanibal77
   
Ocena:
0

Masz racje, ofkorsik. Ale ja tylko pisałem, że kontrargument earla na argument zegarmistrza jest inwalidą, bo archeolog to nie jest typowy human, tylko bardziej dwuklasowiec human/ściślak.

06-05-2017 12:08
earl
   
Ocena:
0

Przede wszystkim to nie ja zaliczyłem archeologię do nauk humanistycznych, więc jeśli coś jest inwalidą, to argumentacja zegarmistrza. Poza tym - czy tak łatwo studiować stosunki międzynarodowe? Poznawać kulturę, obyczaje, prawo, system społeczny i ekonomiczny danych państw w ten sposób, aby móc zrozumieć cudzoziemców i skutecznie prowadzić z nimi negocjacje? Śmiem wątpić. Podobnie historia. Wszak to też stosunki międzynarodowe i wewnętrzne, tyle, że dziejące się jakiś czas temu. Czyż może historyk oceniać jakieś czasy bez znajomości ówczesnego prawa pisanego i zwyczajowego, bez znajomości systemu ekonomicznego, zarobków i siły nabywczej pieniądza, struktury demograficznej, systemu wartości? Nie może. Inaczej to jest d..a wołowa a nie historyk. Stąd argumenty zegarmistrza w ogóle nie są trafione.

06-05-2017 14:46
ivilboy
   
Ocena:
0

Jego argumenty rzadko kiedy są trafione, bo bredzi jak potłuczony i nie ma pojęcia o czym mówi.

06-05-2017 15:44
Kanibal77
   
Ocena:
0

@earl

Przede wszystkim sory, bo nie ogarnąłem kto pierwszy zaliczył archeologię do nauk stricte humanistycznych, a faktycznie był to zegarmistrz, cóż przyznaję, tekst czytałem dość pobieżnie.

Aczkolwiek zegarmistrzowi chodziło raczej o to, że o ile historykowi wystarczy biblioteka, której zasoby poza pewnymi nieprzyjemnymi wypadkami zużywają się lub też stają nieaktualne bardzo powoli, o tyle w przypadku takiej informatyki potrzeba unowocześnianego na bieżąco laboratorium, co generuje znacznie wyższe koszta w ,,wyprodukowaniu,, informatyka niż historyka. Przyznasz chyba, że raczej prędzej dokona się jakiś rewolucyjny przełom w informatyce niż okaże się, że Wielka Lechia, Imperium Reptilian i Atlantyda grały pierwsze skrzypce w polityce starożytnej.

  

06-05-2017 17:54

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.