» Różności » Publicystyka » Gwiezdne wojny – Narodziny legendy #3

Gwiezdne wojny – Narodziny legendy #3


wersja do druku

Widmo przeszłości czy wizja przyszłości?

Redakcja: Grzesiek 'SethBahl' Adach

Gwiezdne wojny – Narodziny legendy #3
Po premierze Powrotu Jedi Lucas ogłosił, że to już koniec sagi - przynajmniej do czasu, gdy technika będzie w stanie zrealizować jego wizję. Jednak stwierdzenie to odnosiło się wyłącznie do filmów kinowych, bo samo uniwersum Gwiezdnych wojen ciągle było rozwijane. W 1983 roku wyszła jedna z pierwszych gier komputerowych osadzonych w tym świecie. Produkcja nosząca (jakże zaskakujący) tytuł Star Wars miała dźwięk mono, wektorową grafikę i wydana była przez Parker Brothers jedynie na ośmiobitowe komputery Atari 2600. Gracz zasiadał w niej za sterami niewielkiego statku kosmicznego i próbował zniszczyć Gwiazdę Śmierci. Pierwsza zręcznościówka z logo Gwiezdnych wojen to Star Wars: The Arcade Game. Jej największą zaletą były oryginalne głosy Obi-Wana Kenobiego i Hana Solo. Bardzo prostymi zasadami charakteryzowała się Star Wars: Jedi Arena, w której bardziej niż szare komórki liczył się dobry dżojstik. Dwa lata później wyszedł kolejny tytuł – Star Wars: The Empire Strikes Back - w grze tej sterowało się snowspeederem i unieszkodliwiało maszyny kroczące AT-AT. Za najlepszą z gwiezdnowojennych gier na Atari uważa się natomiast Star Wars: Return of the Jedi - Death Star Battle, w której można było usiąść w fotelu pilota "Sokoła Millenium", walczyć z TIE Interceptorami i unicestwić kolejną Gwiazdę Śmierci.

Całkiem dobrze radziło sobie także książkowe Expanded Universe - niemal równolegle z nowelizacją Powrotu Jedi wydana została trylogia Przygody Lando Calrissiana. Fani mogli też przenieść się do ukochanego świata za sprawą podręcznika RPG, który stworzyli Greg Costikyan i Bill Smith. Było to popularne Star Wars D6 opierające się na kościach sześciennych i wydane przez West End w 1987r. Na rynku były dostępne gwiezdnowojenne komiksy Marvela (początkowe sześć zeszytów to po prostu komiksowe adaptacje sagi, siódmy zaliczał się już do EU). Firma Topps wydała natomiast pierwszą - "niebieską" - serię Star Wars Trading Cards.

Premiery poszczególnych części Gwiezdnych wojen były w Polsce mocno spóźnione w stosunku do światowych (czyżby samo słowo "imperium" tak bardzo przerażało naszą "grupę trzymającą władzę", bo kojarzyło się z amerykańskim imperializmem?) – Nowa nadzieja weszła na ekrany polskich kin 30 marca 1979 roku. Szczęśliwcy, którzy wówczas wyszli oczarowani magią filmu, nie mieli takich możliwości gromadzenia informacji czy gadżetów SW jak fani zza oceanu. Były wprawdzie wyjątki, takie jak nalepki z postaciami bohaterów, promujące Powrót Jedi czy figurki (trzeba jednak przyznać, że kolorystyką nie zawsze przypominały filmowe odpowiedniki), ale gdzież im do mydła z głową księżniczki Lei (tak, tak...) czy 12 wzorów szklanek, którymi cieszyli się rodacy Lucasa? Polscy miłośnicy Star Wars tłumnie odwiedzali poznański sklep "Fotoplastykon", w którym mogli nabyć zdjęcia przedstawiające sceny z filmu, plakaty i inne materiały o tematyce gwiezdnowojennej. Zwykle były to po prostu strony z różnych, niedostępnych w naszej ojczyźnie, kolorowych magazynów.

W kraju, leżącym według definicji Mrożka "na wschód od zachodu i na zachód od wschodu" praktycznie całe życie fandomu toczyło się w klubach skupiających miłośników fantastyki. Na ich użytek wydano pierwsze polskie edycje książek z uniwersum Lucasa. Jako pierwszą oczywiście Nową nadzieję przetłumaczoną przez Andrzeja Wróblewskiego, która pojawiła się na początku lat 80-tych w skromnym nakładzie 100 egzemplarzy. Imperium kontratakuje poza klubowym wydaniem doczekało się także zamieszczenia w fanzinie Fikcje. W. Wojtasiewicz był zaś autorem przekładu Powrotu Jedi. W 1985 roku wyszła powieść Han Solo na Krańcu Gwiazd (była to pierwsza pozycja, w której umieszczono datę wydania), w tym samym czasie pojawiło się też niesławne Spotkanie na Mimban. Rok później klubowicze mogli zapoznać się z Zemstą Hana Solo oraz Hanem Solo i utraconą fortuną. Na licencjonowane, legalne wydanie Nowej nadziei przyszło nam poczekać aż do 1990 roku. O ślinotok polskich fanów SW zadbała oficyna Interart: książka w twardej lub miękkiej (ale zawsze klejonej, przez co nawet przy niezbyt intensywnym eksploatowaniu wylatują kartki) oprawie, złota okładka z klimatycznym obrazkiem, średniej jakości papier i tłumaczenie Piotra Cholewy. Wkrótce potem wyszły kolejne nowelizacje: Imperium kontratakuje (przekład Agnieszki Sylwanowicz) oraz Powrót Jedi (za tłumaczenie ponownie odpowiedzialny był Piotr Cholewa).

W 1981 roku amerykańskie National Public Radio wyemitowało radiową adaptację Nowej nadziei. Jej reżyserem był John Madden, scenariusz zaś stworzył Brian Delay, pisarz science-fiction i autor wspomnianych wyżej książek o przygodach Hana Solo. Imperium kontratakuje w wersji radiowej można było usłyszeć dwa lata później, natomiast adaptację Powrotu Jedi wyemitowano dopiero w 1996 roku. W jej nagrywaniu udział wzięli Mark Hamill, Anthony Daniels i Billy Dee Williams, którzy wcielili się w swoich filmowych bohaterów: Luke’a Skywalkera, C-3PO i Lando Carlissiana. Wykorzystano w niej również oryginalną muzykę Johna Williamsa i udźwiękowienie Bena Burtta. W telewizji (HBO, Showtime i The Movie Channel) Epizod IV po raz pierwszy zagościł w lutym Anno Domini 1983.

Rozwijając wszechświat SW, Lucas nie zapominał o odpowiedniej akcji promocyjnej. W pierwszych tygodniach lipca 1983 roku w 150 amerykańskich centrach handlowych pojawiły się specjalne stoiska - Jedi Adventure Centers. Każde z nich miało powierzchnię 14 stóp kwadratowych i dzieliło się na trzy części: Jedi Hall of Fame, Photo Center oraz Communication Center. W Hall of Fame zwiedzający mogli zapoznać się z concept artami, fotosami, szkicami i dokumentami z epizodów IV-VI, wyświetlanymi na wielkim ściennym ekranie. Photo Center oferowało możliwość zrobienia sobie zdjęcia na tle artworka przedstawiającego wioskę ewoków. Z kolei w Communication Center można było posłuchać nagranego wcześniej głosu C-3PO lub Dartha Vadera. Organizowane w Jedi Adventure Center konkursy, jak na przykład Star of the Day (uczestnicy rysowali portret wylosowanego danego dnia bohatera Gwiezdnych wojen), pozwalały wygrać różne, niekiedy dość cenne gadżety - w tym cztery kolekcje (każda składała się z 65 figur) firmy Kenner. Łączna wartość nagród w każdym centrum wynosiła prawie 5 tysięcy dolarów.

Nowa nadzieja, Imperium kontratakuje i Powrót Jedi przestały być tylko dobrze zrobionymi filmami science-fiction; zaczęto postrzegać je w kategoriach kulturowego i socjologicznego fenomenu. Efektem tej niesamowitej popularności były różne nawiązania do filmów Lucasa w innych dziełach popkultury. Jeszcze w 1977 pojawiła się płyta Star Wars and Other Galactic Funk zawierająca tematy muzyczne z Epizodu IV w wersji disco. Nie trzeba było też długo czekać na pojawienie się licznych parodii. Jedna z pierwszych to Hardware Wars, której bohaterami byli: 4-Q-2 i Artie Deco, Fluke Starbucker, Augie 'Ben' Doggie, Princess Anne-Droid, Ham Salad oraz Darph Nader.

Do Star Wars odwoływała się nie tylko kultura masowa - kiedy w 1983 roku prezydent Reagan ogłosił pomysł stworzenia w kosmosie tarczy antyrakietowej, projekt został przez społeczeństwo ochrzczony mianem Gwiezdnych wojen. Ten sam prezydent określił ZSRR jako "Imperium zła", co było nader czytelnym nawiązaniem do totalitarnego bądź co bądź państwa Palpatine'a. W 1989 roku Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych przygotowała listę 25 dzieł filmowych o nieprzemijalnej wartości kulturowej, historycznej lub estetycznej. Chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem fakt, że znalazły się na niej również Gwiezdne wojny.

25 listopada 1984 amerykańska telewizja zaprezentowała film The Ewok Adventure (Przygoda wśród ewoków), znany również jako Caravan of Courage lub Caravan of Courage: An Ewok Adventure. Fabuła opowiada o czteroosobowej rodzinie, której statek rozbija się na Endorze - rodzice zostają schwytani przez Goraxa, a dzieci spotyka gromadka ewoków. Futrzaki, wśród których pojawia się znany z Epizodu VI Wicket, pomagają Mace'owi i Cindel znaleźć resztę familii. 24 listopada 1985 roku telewidzowie mieli okazję obejrzeć drugi film o pluszowych mieszkańcach Endoru - Ewoks: The Battle for Endor (Ewoki: Bitwa o Endor). Po raz kolejny pojawiła się w nim ludzka rodzina: Cindel, Mace i ich rodzice. Z całej czwórki tylko czternastoletniej Cindel udaje się przeżyć napad maruderów złego Króla Teraka i czarownicy Charal. Wraz z Wicketem, Teekiem (szybkim, psotnym stworzeniem) i starym człowiekiem o imieniu Noa dziewczynka stawia czoła napastnikom. Film dostał nagrodę Emmy za efekty specjalne. Ewokom poświęcono też serial animowany, składający się z 26 odcinków podzielonych na dwa sezony. Swojego serialu, zatytułowanego Droids, doczekali się też C-3PO i R2-D2. W 13 odcinkach można było śledzić ich przygody przed spotkaniem z Lukiem Skywalkerem. Niestety, po jednym tylko sezonie serial zdjęto z anteny. Emisja obu kreskówek zaczęła się w 1985 roku, natomiast rok później telewizja pokazała animowany film The Great Heep - jego reżyserem był Clive A. Smith (odpowiedzialny za serial Droids), zaś scenariusz stworzyli Ben Burtt i George Lucas. Była to kolejna opowieść o parze komików C-3PO i R2-D2, chronologicznie zaś należałoby ją umieścić między 9 a 10 odcinkiem Droids.

Choć Gwiezdne wojny bez wątpienia przynosiły Lucasowi najwięcej zysku, reżyser nie koncentrował się wyłącznie na nich. Zapowiedział, że nie wróci do reżyserowania, dopóki Industrial Light & Magic nie stanie się firmą dochodową. Jego przedsiębiorstwa mocno ucierpiały na rozwodzie z żoną Marcią (współmontażystką Gwiezdnych wojen) i nie potrafiły jeszcze same na siebie zarobić. George zajął się przede wszystkim produkcją - finansował takie filmy jak Kapitan EO Coppoli (w roli tytułowej wystąpił Michael Jackson), Kaczor Howard (średniej klasy kreskówka o kaczorze, który musi uratować Ziemię przed inwazją obcych) czy Labirynt. W tym ostatnim obrazie pojawił się Kenny Baker - niezapomniany R2-D2 ze Star Wars, zaś za scenariusz odpowiadał Terry Jones, reżyser Żywotu Briana. Żaden ze wspomnianych filmów nie został jednak przyjęty przez widownię tak ciepło jak opowieść o pewnym archeologu w skórzanym kapeluszu…

Lucas był pomysłodawcą i producentem serii o przygodach Indiany Jonesa. Poszukiwacze zaginionej Arki od 1981 roku cieszyli się wielkim powodzeniem. W 1984 roku na ekrany kin wszedł kolejny epizod: Indiana Jones i świątynia zagłady. Jako ciekawostkę należy podać, że klub, z którego uciekają bohaterowie, nosi nazwę Club Obi-Wan, a w scenie rozgrywającej się w pałacu Ford nosi koszulę Hana Solo. Sam George Lucas zagrał małą rólkę misjonarza w scenie na lotnisku na początku filmu. W latach 1992-1996 pojawił się serial TV Kroniki Młodego Indiany Jonesa. Lucas wspominał później: "Przy nim miałem najwięcej zabawy. To nie była produkcja czysto telewizyjna. Ten serial był dla mnie okazją nakręcenia filmu nietelewizyjnego, za który płaciła telewizja".

W 1986 roku Mel Brooks stworzył jedną z najsłynniejszych parodii Gwiezdnych wojen: Spaceballs (Kosmiczne jaja). Sam reżyser zagrał wrednego prezydenta Skrooba, przywódcę planety Kosmiczne Jajo, który chce pozbawić powietrza planetę Druidię. Planuje porwać księżniczkę Vespę – córkę króla Rolanda władającego Druidią – i w tym celu wysyła statek dowodzony przez straszliwego lorda Dark Helmeta. W tym samym czasie Vespa daje nogę sprzed ołtarza podczas ślubu i wraz z wiernym robotem ucieka z planety. Odszukać może ją tylko dwójka awanturników: bohaterski Lone Starr i człekopies Barf. Tamci mają jednak własny problem: gigantyczny dług u gangstera, zwanego Pizza Hut... Kosmiczne jaja to jeden wielki żart ze wszystkich niemal elementów Gwiezdnych wojen. Sam George Lucas dał Brooksowi zielone światło po przeczytaniu pisanego przez dwa lata scenariusza, ale już wcześniej był fanem jego filmów. Notabene, firma Industrial Light & Magic wyprodukowała miecze świetlne używane w Spaceballs.

Wydawać by się mogło, że George porzucił myśl o kontynuacji sagi i zamierza się już ograniczyć tylko do firmowania własnym nazwiskiem kolejnych przedsięwzięć związanych z uniwersum Star Wars. W latach 1991-1993 wyszła Trylogia Thrawna autorstwa Timothy'ego Zahna - jedna z najsłynniejszych pozycji książkowych ze znaczkiem Gwiezdnych wojen, rzecz obowiązkowa dla każdego miłośnika Skywalkera i spółki. W tym samym czasie wydawnictwo Dark Horse Comics wydało komiksową trylogię Dark Empire, którą stworzyli Tom Veitch, Cam Kennedy i Jim Baikie. W komiksie tym zadebiutował Anakin Solo; Dark Empire objawiło również, że Boba Fett wcale nie zginął w jamie Sarlacca. Natomiast w 1992 roku na Sci-Fi Channel po raz pierwszy zaprezentowano telewidzom całą trylogię.

Lata mijały i Gwiezdne wojny, choć ciągle obecne w sercach fanów, powoli zniknęły z okładek czasopism i list filmowych przebojów. Zbliżała się jednak 20 rocznica premiery Nowej nadziei - doskonała okazja, aby przypomnieć publice żółte litery na gwiaździstym tle i charakterystyczną melodię... George Lucas rozważał różne koncepcje, takie jak wielki konwent dla fanów, ponowne wejście całej trylogii do kin czy specjalny pokaz dla telewizji. W 1994 roku ogłosił, że wraca do Star Wars. Rok później pojawiło się wydanie na VHS trylogii z odświeżonym cyfrowo obrazem i dźwiękiem poprawionym według standardów THX. Była to jednak tylko przystawka, prace nad menu ciągle trwały.

Daniem głównym okazała się specjalna wersja epizodów IV-VI. Już na samym początku ekipa przygotowująca nowe wydanie (Lucasfilm/Industrial Light & Magic, Pacific Title oraz laboratoria YCM) stanęła przed nie lada problemem: negatyw znajdował się w tak złym stanie, że nie można go było wykorzystać. Kolory wyblakły, a na samej taśmie osadził się kurz. Przez trzy lata 30 techników oczyszczało, klatka po klatce, oryginalny materiał. Potem fragmenty, które miały zostać zmienione, zostały zeskanowane i przekazane ludziom z ILM.

W tym samym czasie Ben Burtt (dźwiękowiec oryginalnej trylogii) i jego ekipa pracowali nad nową ścieżką dźwiękową dla filmów. Oryginalny dźwięk został zmiksowany przy użyciu technik cyfrowych i udoskonalony. Znacząco poprawiła się jakość nagrań, dodano nowe tła dźwiękowe i odgłosy, np. przelatujących statków czy strzałów z broni laserowej. Warta uwagi jest scena rozmowy Hana Solo z Jabbą w Nowej nadziei, gdzie Burtt musiał opracować głos Huta (uzyskano go dzięki wykorzystaniu metalowego pojemnika na śmieci wypełnionego mokrymi ręcznikami) Jeszcze ciekawszy pod tym względem jest Powrót Jedi, gdzie w dwóch scenach całkowicie zmieniono muzykę. Pierwsza z nich to scena w pałacu Jabby - utwór Jedi Rocks, grany przez zespół Maxa Reebo, to teraz coś w rodzaju bluesa. Kolejna to święto ewoków, gdzie utwór Ewoks Celebration z wesołym chórkiem został zastąpiony przez nieco bardziej nostalgiczne (i moim zdaniem ładniejsze) Victory Celebration.

Największe zmiany zaszły w warstwie wizualnej. Znacznie udoskonalono efekty specjalne, z których część zdążyła się w ciągu tych 20 lat nieco zestarzeć. W Nowej nadziei już na samym początku dodano nowe logo Lucasfilm. Zupełnie inaczej wygląda teraz wybuch Alderaanu (w oryginale strzał z superlasera był rysowany ręcznie i dziwnie "rozchodził się" po powierzchni planety), znacznie lepiej prezentuje się też śmigacz, którym Luke przybywa do Mos Eisley (ręcznie rysowane cienie zastąpiono cyfrowymi, zmieniony został również krajobraz, który w wersji z 1977 roku miał po prostu zakrywać koła pojazdu), podobnie jak i sam port. George Lucas nie był zadowolony z poprzedniego wyglądu tej "przystani występku", dlatego w wersji specjalnej dodano między innymi widok z lotu ptaka oraz dużo cyfrowych ujęć przedstawiających nową zabudowę, droidy, śmigacze i statki. Kilka razy na ekranie pojawiają się wykreowane komputerowo olbrzymie stwory ronto. Zmieniono też scenę konfrontacji Hana Solo z zielonoskórym łowcą nagród Greedo - w poprzedniej wersji przyszły generał strzelał pierwszy, tutaj zaś reżyser postanowił go nieco "wybielić" i strzał jako pierwszy oddaje rodianin. Zmiana ta jest bez wątpienia najbardziej kontrowersyjną ze wszystkich. Zmodyfikowano Gwiazdy Śmierci: korytarze są w wersji specjalnej dłuższe i szersze, na stacji jest też o wiele więcej szturmowców. Przemontowano pojedynek Kenobiego i Vadera, aby był nieco dynamiczniejszy oraz sporą część ataku rebeliantów. Wycięto natomiast scenę przybycia Luke'a i Obi-Wana do domostwa tego ostatniego.

W Imperium kontratakuje cyfrowo poprawiono wygląd rebelianckich statków w bitwie o Hoth (w poprzedniej wersji przez prześwitujące kadłuby myśliwców można było dostrzec śnieg). Kręcenie tych ujęć w 1980 roku było dla ekipy prawdziwym wyzwaniem, ponieważ nikt wcześniej nie próbował nakładać obiektów na białe tło. Jak powiedział Dave Garson: "By skomponować cały obraz użyliśmy zaawansowanej technologii optycznej. Dowodem na to, że coś było optycznie wkomponowane jest ciemna kreska oddzielająca dwie płaszczyzny. Kiedy sceny kręci się w kosmosie, gdzie tło jest ciemne, linie te można łatwo zamaskować. Ale kiedy elementy nakłada się na białe tło, ciemne linie występują bardzo wyraźnie. Dlatego kiedy pierwszy raz kręciliśmy tę scenę siedemnaście lat temu poświęciliśmy mnóstwo czasu i pieniędzy, aby zamaskować te linie. Jednym ze sposobów jest pozwolenie by pewne z elementów były choć częściowo przezroczyste np. w kokpicie widać to co jest poza nim, ale cały czas musieliśmy pilnować, by nie pojawiły się linie, a zarazem by to co widać nie było zbyt przejrzyste. A teraz mogliśmy wziąć te wszystkie zdjęcia na warsztat i komputerowo usunąć pozostałe linie czy niepotrzebne elementy". W scenach rozgrywających się na Bespin namalowane elementy scenografii Cloud City zastąpiono wykreowanymi komputerowo, dodano widoki za oknami.

W poprawionym Powrocie Jedi można wreszcie podziwiać Sarlacca w prawie całej okazałości (wcześniejszą wersję kreatury George Lucas określił jako "dziurę z kilkoma wystającymi kłami i poruszającymi się mackami"), Boba Fett został zaś pochłonięty przez jego wypustkę zamiast, jak w wersji z 1983 roku, po prostu wpaść do jamy. Na nowo nakręcono też sekwencję rozgrywającą się w pałacu Jabby: poza wspomnianą już muzyką, zmieniona została także niemal cała choreografia. Pojawił się też nowy stwór, Jasim, towarzyszący piosenkarce.

Odrębna historia to sceny, których nie było w oryginalnej trylogii i zostały dodane dopiero w wersji specjalnej. Jedna z najważniejszych to rozmowa Hana Solo i Jabby Hutta w Epizodzie IV. Tak naprawdę nakręcono ją jeszcze w latach 70-tych z udziałem aktorskiego dublera Declana Mulhollanda, którego potem miano zastąpić postacią stworzoną w technice animacji poklatkowej. Brak czasu i pieniędzy wówczas to uniemożliwił, dlatego reżyser wrócił do pracy nad ujęciem przy przerabianiu starej trylogii. Cyfrowo usunięto postać aktora i zamiast niego umieszczono tam wykreowanego komputerowo Jabbę. Dodano też postaci towarzyszących mu łowców nagród, w tym Bobę Fetta. Rozszerzono ujęcie ze szturmowcami (jednego z nich zagrał Rick McCallum, producent nowej trylogii SW) szukającymi śladów robotów na pustyni. Kolejna nowa scena to spotkanie Luke'a Skywalkera z Biggsem Darklighterem i dowódcą eskadry Czerwonych w bazie rebeliantów na Yavinie IV.

W Imperium kontratakuje pojawiło się kilka nowych ujęć ze śnieżnym potworem Wampą, reżyser chciał bowiem uczynić go jeszcze bardziej odrażającym i strasznym. Dodano też scenę, w której podwładni informują Dartha Vadera, że przybył jego prom, wycięto natomiast ujęcie, w którym Mroczny Lord rozkazuje sprowadzić ów prom. Pojawiła się też scena jego lądowania na "Executorze".

W ostatniej części trylogii zmieniono scenę świętowania po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci. W oryginale mogliśmy zobaczyć tylko rebeliantów bawiących się wraz z ewokami na Endorze, w wersji specjalnej dodano natomiast ujęcia z innych planet: Tatooine, Bespin i Coruscant. Warto zauważyć, że tę ostatnią - będącą wszak centrum Imperium, a wcześniej Republiki - po raz pierwszy widzowie zobaczyli właśnie w 1997 roku, wcześniej pojawiła się ona jedynie w książkach Timothy'ego Zahna.

W tak poprawionej i unowocześnionej wersji Gwiezdne wojny ponownie wkroczyły do kin. Oczywiście ten szturm na ekrany został wsparty potężną akcją promocyjną, w którą zaangażowały się takie firmy jak koncern PepsiCo. W telewizji pojawiło się sporo spotów reklamujących wersję specjalną (można je pobrać z www.junkyard.pl). Tradycyjnie sklepy zostały zawojowane przez maskotki, figurki, książeczki, albumy i inne gadżety starwarsowe (np. pudełka na cukierki PEZ z głowami bohaterów trylogii). Godzi się rzec, że pojawiło się wówczas specjalne wydanie soundtracków z epizodów IV-VI na CD. Wydanie to samo w sobie jest małym majstersztykiem - dwie płytki wypełnione przecudowną muzyką Johna Williamsa oraz 20-stronicowa wkładka ze zdjęciami i opisanymi kolejnymi utworami… kto nie ma, niech żałuje.

Wersja specjalna trylogii w samych Stanach zarobiła 138,3 mln dolarów (w kraju nad Wisłą obejrzało ją 576,680 widzów) i przez większość mediów została uznana za filmowe wydarzenie roku. Jesienią A.D. 1997 w Muzeum Przestrzeni Kosmicznej USA otwarto wystawę poświęconą Gwiezdnym wojnom. Jej kustosz, Mary Henderson, powiedziała wówczas: "George`owi Lucasowi udało się przełożyć antyczne mity na opowieść czytelną dla ludzi końca XX wieku".

Do pobrania
Pobierz artykuł w pliku PDF (1,8 MB).
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Czy muzyka może być fantastyczna?
Złam zasady i uszereguj muzykę po swojemu
Star Wars Łowcy nagród #1: Najgroźniejsi w galaktyce
Monotonne życie łowców
- recenzja
Żmudna sztuka światotwórstwa
Czas na wycieczkę po światach wyobrażonych

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.