» Artykuły » Felietony » Gry i zagrania

Gry i zagrania

Gry i zagrania
Jedno z częstszych pytań, jakie zadają znajomi, przeglądając moją dosyć skromną kolekcję książek z zamiarem pożyczenia czegoś, brzmi: "Masz może coś osadzonego w realiach Warcrafta?" Pytają oczywiście również i o inne tytuły związane z rozmaitymi grami komputerowymi. Wskutek tego nasunęła mi się pewnego rodzaju refleksja dotycząca z jednej strony wad i zalet wydawania książek żerujących na popularności settingów najbardziej znanych pecetowych produkcji, z drugiej zaś – poziomu tego typu literatury.


Literacka zamieć

Nie bez powodu powyższy przykład odnosi się do tytułu jednej z flagowych gier firmy Blizzard. W oparciu o produkty kalifornijskiego wydawnictwa powstało do tej pory najwięcej tekstów, których popularność nie zawsze jednak szła w parze z jakością. Autorem przytłaczającej liczby powieści, osadzonych zarówno w uniwersum serii Warcraft, jak i Diablo, jest amerykański pisarz, Richard A. Knaak, znany między innymi jako współautor głośnej serii Dragonlance. Już sama liczba książek (do tej pory łącznie szesnaście!) poświęconych dwóm największym produkcjom Blizzarda może sugerować, iż motywacją do ich powstania nie była jedynie fascynacja mało oryginalnymi skądinąd settingami. O ile wczesne powieści autora umiejscowione w Azeroth, jak choćby Dzień smoka czy pierwszy tom trylogii Wojna Starożytnych, trzymają przyzwoity poziom, o tyle kolejne utwory prezentują tendencję spadkową. Jeszcze gorzej rzecz ma się z książkami osadzonymi w świecie Diablo. Tu już od pierwszych wydań daje się odczuć, jak płytki i niemający nic interesującego do zaoferowania jest świat opublikowanego w 1997 roku, blizzardowskiego hitu, którego fenomen nie polegał na niezwykłej fabule czy świetnie zarysowanym uniwersum. O jego sukcesie zadecydowała grywalność, ta jednak nie mogła mieć żadnego wpływu na jakość książkowych interpretacji.

Powstające niczym grzyby po deszczu teksty pozostałych autorów, którzy wykorzystują znanych gier Blizzarda bohaterów czy miejsca, wypadają jeszcze gorzej. Jedynym pozytywnym wyjątkiem jest Władca klanów Christie Golden, powieść w całości poświęcona życiu jednego z głównych bohaterów trzeciej części Warcrafta – Thralla, przyszłego wodza hordy. Twórczyni postaci słynnego wampira, Jandera Sunstara, zamieniając Ravenloft na Azeroth, trafiła w dziesiątkę – udało się jej opisać zgrabnym językiem przejmującą historię orka-niewolnika.


Od rzutu kością do książek

Nieco inaczej wygląda sytuacja z produkcjami powstałymi na bazie settingów, stworzonych na potrzeby klasycznego, papierowego RPG, jak choćby mocno już wyeksploatowanego uniwersum Forgotten Realms autorstwa Eda Greenwooda. Kierujący się jedynie tytułami ulubionych komputerowych produkcji fani także tutaj natkną się w pierwszej kolejności na bardzo słabe pozycje, takie jak Wrota Baldura, których autor – Philip Athans – uważany jest przez lwią część czytelników za bezsprzecznie jednego z najgorszych autorów powieści umiejscowionych w słynnym Faerûnie. Tych jednak, którzy nie poszli ślepo za logiem świetnej produkcji spod skrzydeł BioWare, czeka miła niespodzianka – wśród całej masy słabych teksów, pojawia się kilka perełek. Z pewnością zaliczyć do nich można pierwsze powieści Roberta Salvatore’a, opowiadające historię Drizzta Do'Urdena, jednej z najbardziej znanych postaci fantasy. Jest to mroczny elf, który – sprzeciwiając się bezwzględnym i morderczym tradycjom swojej podziemnej rasy – postanawia wieść szczęśliwy, niezależny żywot na powierzchni Faerûnu. Mimo, iż do tej pory saga opowiadająca o przygodach dobrodusznego drowa liczy już aż dziewiętnaście tomów, z których większa część, w szczególności późniejszych powieści drażni schematycznością i brakiem jakiegokolwiek przełomu; warto zapoznać się z kilkoma pierwszymi tekstami – choćby ponadczasową Ojczyzną. Kolejnym godnym uwagi twórcą, powiązanym z Zapomnianymi Krainami, jest Elaine Cunningham, autorka między innymi interesującego cyklu Pieśni i miecze, skupiającego się w dużej mierze na politycznych i ekonomicznych powiązaniach poszczególnych regionów popularnego uniwersum – kwestiach nie tyle nawet atrakcyjnych, co poruszanych stosunkowo rzadko przez innych twórców, jak choćby wspomnianego Salvatore’a.

Z settingami pozostałych systemów RPG sytuacja wygląda podobnie – na fali popularności danej gry powstaje w krótkim czasie masa czytadeł, z których tylko nieliczne prezentują przyzwoity poziom. Z bardziej znanych można tu wymienić choćby osadzoną w realiach gry Warhammer sagę o przygodach Gotreka i Felisa czy serie książek autorstwa – wspomnianej przy okazji Warcrafta – Christie Golden, umiejscowione w mrocznym świecie Ravenloft.

Prócz wymienionych wyżej, szerzej rozbudowanych cyklów, tendencja wydawania książek opartych na grach trwa nieprzerwanie. Sukcesy poszczególnych pecetowych nowości wieńczone są znikającymi szybko z księgarnianych półek pozycjami. Mamy zbeletryzowaną wersję Dragon Age, popularnością zaczynają cieszyć się również literackie interpretacje konsolowych projektów, jak Tom Clancy's Splinter Cell czy Assassin’s Creed, a to tylko wierzchołek góry lodowej.


Nie taki diabeł straszny

Mimo iż przeważająca część tego typu książek wywołuje u licznych czytelników jedynie rozczarowanie, bardzo wielu nadal je kupuje, zasilając w ten sposób budżet wydawnictw i autorów, przez co koło się zamyka. Czy jednak zjawisko to należy rozpatrywać tylko w czarnych barwach? Na pierwszy rzut oka jedynym jego skutkiem jest spora liczba kiepskiej jakości książek, które mamią logiem znanych produkcji komputerowych, nie oferując jednak niczego wartościowego. Duża część "niedzielnych czytelników" po pewnym czasie zniechęci się i pozostawi swoje oszczędności na kolejne wydania ulubionych gier, w gruncie rzeczy pozostawiając sytuację niezmienioną.

Z drugiej jednak strony można postawić tezę, że takie zjawisko krzewi pociąg do literatury, spełniając funkcję podobną do tej, którą pełni nieprzerwanie seria książek o przygodach Harry’ego Pottera wśród młodszych odbiorców. Ci, którzy mieli w przeszłości kontakt z książkowymi wersjami pecetowych wydawnictw i zdążyli się już do nich zniechęcić, często decydują się sięgnąć po coś ciekawszego niż kolejne słabe interpretacje. W ten sposób przykładowo fani Warcrafta trafiają na inne interesujące tytuły fantasy, jak choćby popularnego (w pewnym stopniu również dzięki polskiej grze komputerowej) Wiedźmina, otwierając sobie tym samym horyzonty na wiele ciekawych pozycji. Fascynacja literaturą ma do siebie to, iż raz zaaplikowana będzie towarzyszyć całe życie, dzięki czemu od naiwnego, młodzieńczego zainteresowania fantasy może krętą drogą zaprowadzić w przyszłości do twórczości Dostojewskiego, Hemingwaya czy nawet Joyce’a.

Każdy rynek rządzi się swoimi prawami, a działające na nim jednostki zwykle dążą do osiągnięcia jak największych zysków. Nisza zajmowana przez gry komputerowe ma i będzie mieć licznych odbiorców, na których starają się zarobić wszyscy. Nie tylko literatura cierpi z powodu tego typu zabiegów – nietrudno przypomnieć sobie całą masę kiepskich produkcji filmowych, nawiązujących do świetnych komputerowych pierwowzorów, jak choćby nieudolne ekranizacje takich tytułów, jak Max Payne czy Hitman. Jednak nawet w tego typu zagraniach można zauważyć pewnego rodzaju pozytyw – pomost, za pomocą którego wielu młodych ludzi ma okazję doświadczyć innego rodzaju rozrywki od tej, jaką oferują gry komputerowe czy konsolowe, co poszerza w pewnym stopniu ich horyzonty i daje alternatywę. Wielu z pewnością połknie haczyk.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Forgotten Realms: Demoniczna nekropolia
Grobowce łupieżców i rozbójników
Wyboiste początki nowych kampanii
Szkolne błędy weteranów
Forgotten Realms Campaign Guide
Ostatni prawdziwy Opis Świata
- recenzja
Forgotten Realms: Alamard
Osada piratów, duchów i awanturników
The Feast of the Moon
Sceny słusznie usunięte
- recenzja
Dungeons & Dragons: Mindbreaker
Nie ma to jak w domu
- recenzja

Komentarze


Zireael
   
Ocena:
0
Świetny tekst, szkoda, że nie mogę polecić ;)
20-03-2012 10:11
lemon
   
Ocena:
0
Wykup sobie Plusika, to będziesz mogła. ;)
20-03-2012 13:23
   
Ocena:
0
\Akurat setingi z warcrafta i diabla są niezłe i w miarę oryginalne.
21-03-2012 09:21
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
slann, to taka ironia, prawda?

Zwłaszcza gdy weźmiesz pod uwagę takie tytuły jak Warhammer 40k i Warhammer Fantasy - zwłaszcza to ostatnie. Tym bardziej że Warcraft miał byc pierwotnie komputerowym Warhammerem F, ale GW zrejtrowało w ostatniej chwili, gdy gra yła skończona.

Pozostało więc tylko zmienic nazwy :)

Bardzo oryginalne więc :)

Inna sprawa, ze dziś pewnie Blizzard kosi więcej mamony niż GW i WotC razem wzięte - choc to są przypuszczenia tylko.
21-03-2012 09:31
Malaggar
   
Ocena:
+2
Ja tam setting Diabolo lubię - pod warunkiem, że ograniczymy go do jednej wiochy i katedry która dochodzi aż do piekła ;)
21-03-2012 09:35

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.