» Relacje » Grojkon 2011

Grojkon 2011

Grojkon 2011
Bielsko-Biała to miasto niedocenione, co boli mnie jako jego mieszkańca i lokalnego patriotę. Przekonali się o tym ci z moich przyjezdnych znajomych, których ciągałem po mieście, by pokazać, że jednak mamy się czym pochwalić. Przynajmniej tych, którzy zdecydowali się przyjechać, pomimo narzekań że "to daleko i w ogóle", co zresztą nawet nie jest prawdą. Wśród mieszkańców panowała do niedawna opinia, że niewiele się tu dzieje i nie można niczego ciekawego zorganizować. Tym bardziej chcę, by w bliskiej memu sercu, szeroko pojętej tematyce fantastyki zaczęło się dziać więcej i lepiej. Grojkon, organizowany po raz trzeci w Bielsku-Białej, był największą nadzieją na pozytywną zmianę.

Jako tubylec nie miałem oczywiście problemu ze znalezieniem konwentowych szkół, położonych w pobliżu staromiejskiego rynku. Dla przyjezdnych zmotoryzowanych taka lokalizacja oznaczać mogła jedynie kłopoty. Niestety przy szkołach nie ma wielu miejsc parkingowych, więc po przebrnięciu przez sieć przyległych ulic jednokierunkowych trzeba było pojazd zostawić w mniej lub bardziej stosownym miejscu. Było ciasno, ale jakoś się udało. Na szczęście znacznie więcej ludzi skorzystało z transportu publicznego i ci mieli o wiele łatwiej. Na stronie internetowej znajduje się pomysłowy foto-przewodnik, więc trzeba by wyjątkowego antytalentu nawigacyjnego by się zgubić. Dojście na piechotę z dworca PKP/PKS to około 20-30 minut, w zależności od pojemności płuc i ciężaru plecaka. Trudno się przyczepić do wyboru miejsca. Szkoły posiadają zarówno dużą salę gimnastyczną, świetlicę, wystarczającą liczbę sanitariatów, jak również przestronne korytarze. Bliskość uroczej starówki, centrum miasta, niedrogich sklepów i innych atrakcji zewnętrznych z nawiązką rekompensowała skromny zasób miejsc parkingowych.

Po dotarciu do szkół przeszedłem przez nieskomplikowany proces akredytacji. Pewnie byłoby całkiem miło, gdyby kilkoro członków Legionu 501 nie uznało, że w przeciwieństwie do innych uczestników, kolejki tego świata nie mają wobec nich zastosowania. Całość trwała może 20 minut. To niezwykle szybko, biorąc pod uwagę dość skromną liczbę stanowisk akredytacyjnych. Otrzymałem jedynie tradycyjny zestaw obowiązkowy – identyfikator i informator. Ucieszyłem się, że nie dodano mi do tego żadnych reklamowych śmieci, które ostatnio rozdają chyba wszędzie. Nie licząc tej jednej malutkiej ulotki w informatorze. Przy akredytacji nie udostępniano niestety pisaków, co bardzo ułatwiłoby wypełnienie pola na identyfikatorze. (Jak się okazało pisaki były, tylko się nie dopytałem. – przyp. autora) Informator był cienką broszurką formatu zeszytowego, o prostym i funkcjonalnym układzie, ale trochę słabo czytelną, przez nieprofesjonalny skład. Punkty programu podzielono na bloki tematyczne, lecz był problem z opisami – część z nich zajmowała po dwa spore akapity, podczas gdy inne wpisy składały się wyłącznie z godziny i tematu punktu programu, co jest niewystarczające zwłaszcza w przypadku prelekcji. Całości towarzyszyła duża wkładka, której jedną stronę stanowiła mapka konwentowych szkół, na drugiej zaś umieszczony był cały program podzielony na godziny. To i brak większych błędów pozwala ocenić go pozytywnie.

Po akredytacji, jak zwykle, szybko zajrzałem do wszystkich dostępnych zakamarków, aby się zorientować co, gdzie i jak. W jednej ze szkół znajdowała się część programowa, Games Room, konkursy i stoiska. Każdy blok tematyczny posiadał własny obszar z odpowiednią salą pokazową czy prelekcyjną, więc można było szybko znaleźć interesujące nas punkty programu. Organizatorzy narzekali, że udostępniono im tym razem mniej pomieszczeń niż poprzednio. W drugiej szkole, po przeciwnej stronie wąskiej ulicy, mieściła się stołówka, sale dla karcianek i bitewniaków oraz miejsca do spania. Gdyby nie ten nieprzewidziany brak, blok Star Wars nie musiałby znajdować się nieco na uboczu w drugiej ze szkół. Stołówka, usytuowana w centralnym punkcie kompleksu, serwowała niezłe dania w rozsądnych cenach. Przy akredytacji internetowej możliwe było zarezerwowanie w niej posiłków, co uważam za bardzo dobry pomysł, zwłaszcza dla osób mających tendencję do zapominania o jedzeniu w natłoku atrakcji. Rozmieszczenie było widocznie przemyślane. Zdziwiło mnie trochę, że stosunkowo dobrze wyposażony Games Room znajdował się w jednym, niedużym pomieszczeniu, podczas gdy dużą salę gimnastyczną przeznaczono dla gier karcianych. Planszówkowicze dawali sobie jednak radę, anektując wieczorami i w nocy przestrzeń w dzień wykorzystywaną na stoiska. Sala do karcianek, choć największa, tylko w nocy nie była pełna.

Sleep roomy dostarczyły wystarczającą ilość miejsca, ale niestety także chyba największą dawkę nieprzyjemnych wrażeń, a innej opcji w ofercie dla przyjezdnych nie przewidziano. Cisza była zdecydowanie towarem deficytowym. Wrzaski, hałasy i głośną muzykę dało się słyszeć w różnych jej miejscach niemal przez całą noc. Brakowało stanowczej reakcji ze strony organizatorów, lecz z drugiej strony nie odnotowano oficjalnych skarg od chcących spać uczestników, więc trudno jest mieć do nich o to pretensje.

Grojkon oferował szereg ciekawych bloków tematycznych. Nic dziwnego, że miałem problem z wyborem. Tym bardziej że wszystkie zaplanowane punkty programu odbyły się (oprócz jednego) i przybyli wszyscy zaproszeni goście (także oprócz jednego). Był pewien zgrzyt z blokiem Wydawnictwa Portal, gdyż jedna z oczekiwanych – także przeze mnie – prezentacji odbyła się o wcześniejszej godzinie niż podana w programie. Za to nieporozumienie otrzymaliśmy jednak osobiste przeprosiny od trzewika. Chłopakom z wydawnictwa i tak należą się wyrazy uznania za morderczą, całodzienną prezentację Neuroshimy Tactics.

Strzałem w dziesiątkę było dołączenie do atrakcji oferty Areny Zoltar. Elektroniczny paintball w połączeniu z postapokaliptyczną scenerią zapewniał uczestnikom całe godziny zabawy. Oprócz turnieju drużyn trzyosobowych odbyły się także nocne LARP-y z zombie i Obcym. Co dziwne, mimo iż wiedziałem dokładnie, gdzie znajduje się to miejsce (choć nigdy wcześniej tam nie byłem), odnalezienie wejścia, zwłaszcza wieczorem, gdy panowało tam pełne zaciemnienie, było bardzo trudne. To nietypowe podejście w przypadku interesu polegającego na sukcesie frekwencyjnym.

Rozrywki dostarczył sobotni koncert Martina Lechowicza. Ze względów technicznych godzinny występ skrócił się o 20 minut, ale najważniejsze, że było wesoło. Artysta, mimo ograniczeń czasowych, jak zwykle rozruszał publikę, a po koncercie pozostał na terenie konwentu aż do jego zakończenia. Pozostaje żałować, że nie zarezerwowano nieco więcej miejsca na to wydarzenie. Kilka chwil później żywiecka grupa Arkona przedstawiła pokaz tancerzy ognia. Na szczęście nie w świetlicy (wyposażonej w syntetyczną podłogę), jak było to napisane w programie, lecz na wolnym powietrzu. Podszedłem do tego bardzo sceptycznie, gdyż tego typu atrakcje są ostatnio typowe dla konwentów, ale zostałem mile zaskoczony. Zamiast kolejnego pokazu wypełnionego gotyckim rockiem mieliśmy przyjemność doświadczyć poczucia humoru zespołu, który wykonywał swój program na wesoło do różnorodnego, w tym rockandrollowego, zestawu utworów.

Należy jeszcze wspomnieć o najważniejszym konkursie Grojkonu – Złotych Kościach. Nagrodami były między innymi piękne zestawy złotych, srebrnych i brązowych kości dla laureatów pierwszych trzech miejsc. Oprócz mistrzów gry nagradzani są również najbardziej aktywni i pomysłowi gracze, uczestniczący w konkursowych sesjach. To zaledwie druga edycja, lecz inicjatywa ze wszech miar słuszna. Erpegowcy tworzą często zamknięte grupy i promowanie takiej prezentacji swoich umiejętności z pewnością wpłynie na jakość przygód, prowadzenia i odgrywania postaci.

Wspominałem już o dziwnym wrażeniu, jakie wywarł na mnie z początku rozmiar sali przygotowanej dla gier karcianych. Zarówno one, jak i bitewniaki cieszyły się jednak ogromnym zainteresowaniem. Te ostatnie zgromadziły podobną liczbę graczy jak imprezy rangi Mistrzostw Polski. Największym chyba jednak zaskoczeniem dla wszystkich była frekwencja na turnieju Magic: The Gathering – do poprawienia rekordu Polski w liczbie uczestników zabrakło zaledwie dwóch osób. W niedzielę pogoda była na tyle sprzyjająca, że – jak przystało na wiosenny konwent – część zajęć odbywała się pod gołym niebem, w tym przypadku rozgrywki co wytrwalszych miłośników bitewniaków.

Już w zeszłym roku, mimo niezwykłego pecha (konwent przełożony wskutek kwietniowej żałoby narodowej odbył się w czasie majowej powodzi, która mocno dotknęła region), w Grojkonie uczestniczyło ponad 700 osób. W tym roku organizatorzy liczyli na poprawienie tego wyniku i byli na to przygotowani, ale jedynie najwięksi optymiści przewidzieli przekroczenie magicznej liczby tysiąca uczestników. Według oficjalnych danych, wspólnie bawiło się dokładnie 1008 osób, w tym zagraniczni goście. To piękny wynik. Nawet tak dużą liczbę konwentowiczów udało się obsłużyć bez wrażenia ścisku czy wielogodzinnych kolejek przy akredytacji. Zdaniem organizatorów jest jeszcze miejsce na rozwój, czego im serdecznie życzę.

Na Grojkon wybierałem się z niemałą niepewnością. Bałem się, że będę musiał wytknąć szereg błędów organizatorom, ryzykując potem, że spotkam ich na ulicy. Wiadomo, że starają się, by w moim mieście zagościła impreza fantastyczna nie tylko z powodu tematyki, ale czasem na deklaracjach się kończy. Nie zawiodłem się jednak. Tym razem niemal wszystko wypaliło i, mimo niedociągnięć o których pisałem, nie można mieć do Grojkonu większych zastrzeżeń. Ja z pewnością wybiorę się na kolejną edycję, czego i wam życzę.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
7.57
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Konwent: Grojkon
Od: 11 marca 2011
Do: 13 marca 2011
Miasto: Bielsko-Biała
Strona WWW: www.grojkon.com
Noclegi: Na miejscu - w szkole
Typ konwentu: fantastyczny



Czytaj również

Grojkon 2012
- recenzja

Komentarze


Scobin
   
Ocena:
0
Dzięki za relację! Świetnie, że konwent udany (i żałuję, że mimo wcześniejszych planów nie mogłem przyjechać).

Ciekawa sprawa z Martinem Lechowiczem, to już kolejny (drugi?) konwent, na którym można go zastać, i to bynajmniej nie w tym samym mieście. Czy coś wiąże Martina z fandomem?
17-03-2011 21:35
Llewelyn_MT
   
Ocena:
+1
Również żałuję, że ostatnio się mijamy. Podczas naszej rozmowy Lechowicz powiedział m. in., że te konwenty to fajna sprawa i będzie musiał je częściej odwiedzać. Zadedykował też specjalną piosenkę graczom, a konkretnie jeden Asi. Zwrotki zaczynały się od (o ile mnie pamięć nie myli).

"Aaa Asia ciągle gra.
W World of Hammera."

Żałuję trochę, że artykuł został wrzucony bez jednego choćby zdjęcia naszej fotoreporterki. Same słowa, zwłaszcza tak początkującego pisarczyka jak ja, nie oddadzą kolorytu tej imprezy.
18-03-2011 00:11
Czarna Owca
   
Ocena:
+1
Jaki początkujący, to nie jest Twoja pierwsza relacja ;) I bardzo dobrze wyszła :)
Zdjęcia na pewno też się niebawem pojawią.

P.S. Markery do podpisywania identyfikatorów były na akredytacji! Nawet w dwóch kolorach ;)
18-03-2011 09:33
~Nicram

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dzięki za recenzję. Fajnie że sie podobało. Nie zgodzę się tylko z tym tekstem o nieprofesjonalnym składzie informatora. Tak się składa, że składał go człowiek o bardzo dużym doświadczeniu poligraficznym, który rok rocznie robi informatory także dla innych konwentów;)
Mazaki były na akredytacji, pewno było akurat zamieszanie jak się akredytowałeś;)
Jeszcze raz dzięki za pozytywną ocenę.
18-03-2011 12:13
Llewelyn_MT
   
Ocena:
0
Z całym szacunkiem dla doświadczenia waszego speca od DTP, ja tym akurat składem bym się nie chwalił. Dokładnie wszystko, oprócz nazw bloków tematycznych, było napisane jednym krojem czcionki, o identycznej wielkości i bez jakichkolwiek powiększonych interlinii. Było wytłuszczenie, kursywa i wersaliki, ale to trochę mało. Kilkakrotnie w połowie linijki, bez wyraźnego powodu, urywało się zdanie, by iść dalej w nowej linijce. Odstępów między akapitami nie było. Dywiz i spacja występujące razem też raczej należą do nieortodoksyjnych rozwiązań. Twarda spacja nie została użyta chyba ani jeden raz. W zapisie godzin stosuje się raczej dwukropki, niż kropki, ale to detal. Przynajmniej nie było błędów ortograficznych i gramatycznych (tylko trochę interpunkcyjnych), co się niestety zdarza i na największych konwentach.

Pisaki mogłem przeoczyć i się nie dopytywałem, więc przepraszam za tę nieścisłość.
18-03-2011 13:34
~Alth

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dzięki za relacje i pozytywne opinie :)

Cóż co do informatora samego - nie można nazywać składem i DTP coś co się robi (niestety) w ostatniej chwili po nocy ze strzępków informacji. To informator, po prostu, nic ponad to :P
18-03-2011 14:01
baczko
   
Ocena:
0
@Llewelyn

"Aaa Asia ciągle gra
W Warcrafthammera"

;)
19-03-2011 12:39
Llewelyn_MT
   
Ocena:
0
A może i tak. :-D
19-03-2011 14:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.