» Recenzje » Gotham Central: Klauni i szaleńcy

Gotham Central: Klauni i szaleńcy


wersja do druku

Policjanci kontra bandyci

Redakcja: Marcin 'Karriari' Martyniuk, Camillo

Gotham Central: Klauni i szaleńcy
Gliniarze z Gotham nie mają chwili wytchnienia. Z pomocą Nietoperza czy bez niej, codzienna służba wiąże się z bezustannym zagrożeniem ze strony zwykłych oprychów, jak i złoczyńców większego kalibru. Trudno jednak określić co jest bardziej deprymujące: arcyniebezpieczne zbiry czy pojawiający się znikąd i ratujący sytuację Batman.

Klauni i Szaleńcy, druga odsłona serii Gotham Central, kontynuuje wątki zapoczątkowane w pierwszej części. Detektyw Rene Montoya pozbierała się po perypetiach, które stały się jej udziałem na kartach poprzednich opowieści, podobnie zresztą jak jej współpracownicy z komendy, detektywi Crispus Allen, Josie McDonald i inni. Idylla nie trwała jednak długo...

Podobnie jak miało to miejsce w Na Służbie, i Klauni i szaleńcy to zestaw zawierający kilkach odrębnych historii, oczywiście powiązanych ze sobą za sprawą głównych aktorów, jak i zachowujących pełną zależność przyczynowo-skutkową. I trzeba przyznać, iż poza otwierającym album opowiadaniem Marzenia i Wiara, pozostałe trzy Łatwe cele, Życie jest pełne rozczarowań oraz Nierozwiązane – trzymają solidny poziom, tak pod względem scenariusza, jak i oprawy graficznej. Nie zmieniła się również obrana przez autorów konwencja: Batman pozostaje jedynie w tle, na poziomie podświadomości wywierając wpływ na bohaterów, jednakże fizycznie zazwyczaj skrywa się w cieniu najmroczniejszych zakamarków. Owszem, pojawia się w kadrach komiksu, czasami nawet odgrywa kluczową rolę w danej scenie, ale z perspektywy całości na pierwszym planie pozostają policjanci z Gotham.

Koncepcja skorzystania z usług poznanych już funkcjonariuszy posłużyła pogłębieniu relacji na linii czytelnik-gliniarze. Ci ostatni, pozbawieni superbohaterskich gadżetów, gnębieni przez codzienne problemy i rozterki, potrafią być bliżsi sercu odbiorcy od niejednego przebierańca w kolorowych fatałaszkach. I jest to bodaj największy sukces Eda Brubakera oraz Grega Rucki: panowie stworzyli komiks z Batmanem w roli pobocznej, ale bardzo dobrze radzący sobie bez Nietoperza na pierwszym planie. Ale jakby dla zachowania równowagi przez plansze opowieści przewijają się kolejni superbandziorzy, z demonicznym Jokerem na czele. I trzeba przyznać, iż także w tym elemencie scenarzyści poradzili sobie bardzo dobrze, i to pomimo faktu, iż poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko. Wziąć na warsztat postać zielonowłosego szaleńca – tak bardzo wywindowaną przez komiksy oraz filmy – i jej nie spłaszczyć, to nie lada sztuka.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Mimo szeregu atutów, jedna rzecz nadal autorom nie wychodzi. W sposób fantastyczny kreują historię, wciągają czytelnika w wir śledztwa, budują niesamowity klimat, po czym... znajdują rozwiązanie. Oczywiście jest to naturalna kolejność, jednakże nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż finał przychodzi nieco zbyt szybko, a może nawet odrobinę zbyt łatwo. Chciałoby się otrzymać jednego twista więcej, może jakieś drobne niepowodzenie, które doda bohaterom głębi oraz przedłuży opowieść. Niestety, najwidoczniej ramy komiksu sprawiły, iż każda historia musiała zmieścić się w określonej formie.

Recenzowany album zbiorczy zawiera epizody 11 – 22, a więc aż dwanaście zeszytów. Przełożyło się to oczywiście na zwiększenie objętości zestawu, obejmującego obecnie aż 280 stron. Co istotne, powiększone zostało grono ilustratorów: do Michaela Larka dołączyli Greg Scott, Brian Hurtt oraz Stefano Gaudiano. Od strony edytorskiej, fani komiksu otrzymali produkt z najwyższej półki: gruby papier kredytowy i pełne nasycenie kolorami. Troszkę może szkoda, iż tak wielki objętościowo komiks nie doczekał się twardej oprawy... Od strony artystycznej widać większe bogactwo stylów, w czym niewątpliwie zasługa nowych ilustratorów. W zasadzie tylko Brian Hurtt rozczarowuje niezwykle banalną formą. Natomiast pozostali ilustratorzy dobrze wkomponowali się w stylistykę zapoczątkowaną przez Larka. Rezultat ich pracy jest dziełem mrocznym oraz klimatycznym, czyli akurat takim, jakim historie z Batmanem – nawet jeśli ten pozostaje na uboczu – powinny być.

Klauni i szaleńcy okazali się krokiem w dobrą stronę. Scenarzyści wyraźnie nabrali pewności w kreowaniu opowieści o policjantach z Gotham. Z wielkim wyczuciem balansują również pomiędzy zwykłymi gliniarzami i złoczyńcami, nie zapominając również o Nietoperzu. Bohaterowie stali się przy tym znacznie bliżsi czytelnikowi, rozbudzając ciekawość co do ich dalszych losów. Pozostaje mieć tylko nadzieję, iż autorzy nie roztrwonią kapitału, jaki udało im się zgromadzić.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8.33
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Klauni i szaleńcy, tom 2
Scenariusz: Ed Brubaker, Greg Rucka
Rysunki: Michael Lark i inni
Wydawca: Egmont
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 978-83-281-1811-9
Cena: 69,99 zł
Wydawca oryginału: DC Comics



Czytaj również

Gotham Central t.3 W obłąkanym rytmie
W Gotham bez zmian
- recenzja
Gotham Central: Na służbie
Świat Batmana bez Batmana
- recenzja
Batman/Spawn
Piekło w Gotham
- recenzja
Batman. Wyjątkowo mroczna noc
W obronie złoczyńcy
- recenzja
Batman. Ego i inne opowieści
Jeden autor, różne style
- recenzja
Batman – Sekta
Każdy przegrywa, nawet Batman
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.