» Recenzje » Gamedec. Sprzedawcy lokomotyw

Gamedec. Sprzedawcy lokomotyw


wersja do druku

Zawirusowana rzeczywistość

Redakcja: Agata 'aninreh' Włodarczyk

Gamedec. Sprzedawcy lokomotyw
Gamedec stanowi jeden ze zdecydowanie najciekawszych polskich cykli fantastycznonaukowych ostatnich lat. Choć komplement to dyskusyjny, bo konkurować z nim może chyba tylko Głębia Marcina Podlewskiego, to bez wątpienia warto się sagą zainteresować. Sprzedawcy lokomotyw to drugi tom cyklu Marcina S. Przybyłka, który swoją premierę miał ponad dziesięć lat temu.

Po wszystkich swoich gieraczanych przygodach Torkil Aymore ma coś, czego możemy tylko zazdrościć: grupę zaufanych przyjaciół. Brakuje mu jednak tego, co dla detektywa jest kluczowe – zleceń. Do czasu, aż pojawia się sprawa, którą zbadać musi: oto tajemniczy wirus grozi istnieniu wirtualnej rzeczywistości – świata stanowiącego ojczyznę coraz większej liczby ludzi.

Największą zaletą całego Gamedeca jest syntetyczny charakter tej serii: saga łączy kolejne przygodowe, lekki fabuły z elementami typowymi dla najtwardszych odmian fantastyki naukowej. I choć od premiery Sprzedawców lokomotyw minęło już sporo czasu, a niektóre koncepty powoli się dezaktualizują – czy może raczej przestają robić tak wielkie wrażenie, gdyż właściwie niepostrzeżenie weszły w życie (przecież motywem przewodnim serii są gry w rozszerzonej rzeczywistości!) – to lektura z pewnością nakarmi wyobraźnię wszystkich spoglądających z zaciekawieniem w przyszłość.

Fabuła Sprzedawców lokomotyw skupia się wokół mocno podrasowanej wersji wirusa komputerowego, ale z prawdziwą działalnością pentesterów i całej gamy pozostałych specjalistów od cyberbezpieczeństwa ma niewiele wspólnego. To mieszanka wyraźnie inspirowanej twórczością Raymonda Chandlera kryminału noir z pełnym akcji technothrillerem. Torkil i jego przyjaciele wezmą udział w walnej bitwie w świecie Crying Guns (gry, którą czytelnicy kojarzyć mogą z Granicy rzeczywistości), będą szpiegować wielkie korporacje, uciekać przed atakiem potężnych motombów, czyli cudów techniki wyraźnie inspirowanych japońskimi mechami, w końcu zwiedzać kanały potężnego Warsaw City. Akcja rozwija się błyskawicznie, wręcz pędzi, a każda chwila (tylko chwila!) nieuwagi może zemścić się koniecznością powrotu do wcześniejszych fragmentów, bo autor potrafi wysłać Torkila na drugi koniec świata na przestrzeni jednego czy dwóch akapitów. Jak Przybyłek łączy to ze stosunkowo bogatym opisem rozwoju postnowoczesnej techniki? Cóż, to jego słodka tajemnica.

Uniwersum Gamedeca, wbrew całej lekkości fabuły, jest również dystopią. W świecie tym rządy sprawują wielkie, ponadnarodowe korporacje, których nie kontroluje nikt – ich autonomia sięga tak daleko, że są w stanie nie udostępniać nikomu odkryć mających potencjał, aby zmienić świat, jak choćby środka zapewniającego... nieśmiertelność. To zresztą nie jedyny klasyczny cyberpunkowy motyw, po który sięga autor: regularnie powraca też do tematu cyfrowego zapisu człowieka i wszelkich form istnienia transhumanistycznego. I tutaj ujawnia się kolejna ciekawa cecha pisarstwa Przybyłka, a mianowicie jego bogata wyobraźnia – samych rodzajów istot postludzkich jest tak wiele, że w zalewie kolejnych określających je akronimów i skrótów można by się szybko zagubić, gdyby nie dołączony na końcu słowniczek. Ja jednak, jako czytelnik zaczytany w cyklu od kilku lat, zawsze najbardziej ceniłem to, że pisarz nie boi się łączyć spuścizny Gibsona i Brunnera z tematem typowym dla klasycznej fantastyki naukowej: eksploracją kosmosu. W Sprzedawcach lokomotyw Przybyłek dopiero badał ten grunt i z tej obranej drogi nie zrezygnował – na szczęście.

Co w drugim tomie sagi może przeszkadzać? Na szczęście nie ma w nim już tej egzaltacji, która momentami zmieniała Granicę rzeczywistości w karykaturę. Został jednak drugi problem: stosunek Torkila do kobiet i kobiet do Torkila. Stworzenie niepoprawnego kobieciarza można tłumaczyć jego koligacjami z Chandlerowskim Marolowem, ale Przybyłek regularnie przesadza. Zresztą poważniejsze wątpliwości budzi to, jak zachowują się wszystkie jego znajome, bo wydaje się, że Aymore może dowolną kobietę namówić do czego tylko chce. Co nimi kieruje? Dlaczego się tak zachowują? To pozostaje kolejną tajemnicą Gamedeca.

Sprzedawcy lokomotyw to bardzo dobra powieść, która wciąż zachowuje świeżość. Biorąc pod uwagę kondycję polskiej fantastyki naukowej można tylko dziękować Rebisowi za wznowienie sztandarowego cyklu Marcina Przybyłka – to doskonała okazja dla wszystkich nie znających Gamedeca miłośników gatunku do nadrobienia poważnej zaległości.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Gamedec. Sprzedawcy lokomotyw
Cykl: Gamedec
Tom: 2
Autor: Marcin Sergiusz Przybyłek
Wydawca: Rebis
Data wydania: 18 kwietnia 2017
Liczba stron: 408
Oprawa: miękka
Format: 132×202mm
Seria wydawnicza: Horyzonty zdarzeń
ISBN-13: 978-83-8062-149-7
Cena: 37,90 zł



Czytaj również

Komentarze


Henryk Tur
   
Ocena:
0

"ma coś, czego możemy tylko zazdrościć: grupę zaufanych przyjaciół." - nie chcę być złośliwy, ale proszę pisać w swoim imieniu :)

05-10-2017 21:43

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.