» Blog » Wróg publiczny numer jeden!
26-09-2007 14:24

Wróg publiczny numer jeden!

W działach: felietony | Odsłony: 40

Wróg publiczny numer jeden!
Będzie tendencyjnie, subiektywnie, zero tolerancji i poprawności polityczno-rpgowej.

Czesto się przewijało w komentarzach, ale niegdy chyba nie powstał o tym art, ani jakiś inny wpis. A nie! Raz Senmara pisała o tym problemie w felietonie To ja też!

Pasywny gracz

Gry RPG to zabawa towarzyska. Wszyscy zaangażowani w sesję są uczestnikami zabawy, zatem w odróżnieniu do np. przedstawienia teatralnego nie ma wyraźnego podziału na widzów i aktorów. Przedstawienie nie odbywa się dla nieokreślonego audytorium i poklasku koneserów, lecz ma na celu zwiększyć frajdę samych uczestników. Znane i oklepane, nic nowego.

Idźmy dalej. Zaangażowanie uczestników sesji ma proste przełożenie na satysfakcję płynącą ze snucia opowieści. Skoro to towarzyska zabawa - każdy powinien snuć swój watek, które razem będą harmonijnie tworzyć pasjonująca akcję. Osoba, która nie snuje opowieści, staje się widzem teatru - czeka na kolejny rozwój akcji, na nową odsłonę. Bierze, nie dając wiele.

W zabawie RPG bierze udział bardzo mało osób w porównaniu np. do gry w nogę i podobnych rozrywek grupowych. O ile wśród licznej gromady, aktywni skutecznie przytłumiają te pasywne i nie widać problemu - w przypadku sesji, gdy graczy jest trzech - czterech, pasywne osoby to skuteczny hamulec sesji. W niektórych drużynach mamy model szkolny - znacie prace w grupach, gdzie trzech leni czeka, aż prymus szkolny zrobi za nich wszystkie zadania? A znacie sesje, gdzie jeden gracz błyszczy, dwoi się i troi a pozostali przytakują "to ja też"? Gdy aktywista się zmęczy, pozostali czekają tylko na pomoc od Mistrza Gry. Zanim w komentarzach poszukamy przyczyn kiepskich Mistrzów Gry, którzy skutecznie zabijają pasję swych graczy i systemów, które nie potrafią jej rozbudzić, popatrzmy dłużej na gracza - konsumenta.

Pal licho, gdy pasywnym graczem jest osoba, która siada do zabawy z nowa drużyną, pierwszy raz bawi się w RPG, przymykamy oko, wyrobi się, nabierze pewności siebie to się zdynamizuje. Ale pasywny gracz to cecha charakteru, a nie szkolenia - są tacy w stałych drużynach, którzy grają już wiele lat.

Pasywny gracz nie bierze odpowiedzialności za wspólna zabawę, gdyż nic do niej nie daje od siebie, jednak po sesji chętnie ocenia, czy było fajnie, co mu się podobało, a co nie. Szkoda, że w opowieści uczestniczył tylko astralnie - jako gracz siedzący za stałem, nie jako bohater podejmujący decyzję. Równie dobrze, można było na jego miejscu postawić wieszak na parasole, sesja wyglądałaby tak samo.

Wielu jako główny powód pasywnego gracza wskazuje kiepską motywację, jaka daje Mistrz Gry, bądź sam system. Napisano już tomy technik o aktywizowaniu graczy.

Jedną z bardziej oklepanych jest porada dla Mistrza Gry: przygotuj dla każdego gracza element pod jego preferencje. Jeżeli wybrał wojownika, wrzuć trochę walki, jeżeli maga - daj trochę czarów, lowelasowi stwórz jakiś romans, itd. Zatem mamy gracza, który cały czas siedzi cicho, by raz na jakiś czas z wielką ochotą wziąć kości i porzucać na obrażenia. No sorry, ale to samo możemy zrobić bez niego, mając po prostu kartę dodatkowej postaci. Ba! Częstokroć pasywny gracz, gdy nakierujemy na niego reflektor, uczynimy go bohaterem sceny czy konfliktu, reaguje dość panicznie, pragnie jak najszybciej wycofać się ze swej roli, zrzucić obowiązek podjęcia decyzji , odgrywania, inicjowania nowych scen, na inna osobę.

Kolejnym rozwiązaniem jest wcześniejsze określanie preferencji, zawieranie kontraktu socjalnego, obszerna dyskusja z uczestnikami zabawy, czego oczekują od sesji, jakie sytuacje są godne ich zaangażowania, a jakich wolą unikać. Co nasz skrajnie pasywny gracz robi: albo "pasuje mi wszystko", albo w druga stronę - nie potrafi słowa wykrztusić o preferencjach, nawet językiem prostym jak cep. Powiedzenie "wolę walkę od intryg" to dla niego obszar niedostępny.

Dość ciekawym motywem aktywizowania jest mobilizowanie graczy poprzez mechanikę systemu. nagradzanie ich aktywności Doświadczeniem, kość dramy za fajną akcję. Bohaterowie mają haczyki w stylu swoich przekonań lub cech charakteru, które napędzają konflikty. U pasywnego gracza te reguły sobie, a muzom. Wszelkie bonusy biorą aktywni, a on siedzi i dopiero jak czuje presje pozostałych, podejmuje akcje, aby jak najszybciej presja ta znikła.

Dlaczego pasywni gracze grają? Czy kręci ich sama gra, czy po prostu mają wrażenie wspólnego uczestnictwa w spotkaniu towarzyskim? Są nieśmiali, czy raczej cieszy ich samo oglądanie wymyślonego świata z oczu jednego bohaterów, a ingerencje w ten świat uważa za mniej warte uwagi.

Tak, czy inaczej, nie przepadam za pasywnymi graczami, gdyż uważam, że nie szanują pozostałych uczestników zabawy. Kradną mój czas, poświęcony na przygotowanie sesji, hamują potencjał grupy bazujący na współpracy, współdziałaniu i wnoszeniu swojego zaangażowania w stworzenie fajniejszej zabawy.
Zastanów się, czy nie lepiej z dobrym kumplem, pasywnym graczem wyjść na piwo, zamiast zapraszać go na sesję RPG. A może pasywny gracz to ty?

Komentarze


~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Brrrr, nie cierpię pasywnych graczy. Zwłaszcza zważywszy na fakt, iż mój styl prowadzenia zakłada wzajemny feedback na wysokim poziomie. Jeśli "odbijam się od ściany", to czuję się olewany razem z moim wkładem w sesję i więcej z takim graczem się nie umawiam.

Natomiast aktywni gracze, np. tacy jacy mi się na PMMie dostali... poezja :D
26-09-2007 14:42
~Sheol

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Pasywni gracze mam takową graczkę w drużynie.
Powód jest bardzo prosty - możliwość spotkania sie z innymi ludźmi (jedyna taka w tygodniu) i poplecenia głupot w przerwach.
czynnikiem często przyciągających graczy do RPG-ów jest chęć przynależenia do grupy, poczucie wspólnoty jakie dają gry fabularne...
Wystarczy dla niektórych aby co tydzień przez kilka lat spotykać sie ze znajomymi.
Ja nie jestem przeciwnikiem pasywnych graczy, niech sobie będą - lepszych dwóch pasywnych niż jeden nadpobudliwy....
26-09-2007 14:49
~Noth

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mam pytanie jak mam odróżnić nieśmiałego gracza z doświadczeniem, od tego parszywego monstrum?

A z innej beczki:

A moze ci parszywi powinni grac z MG -gwiazdorami ktorzy lubia prowadzic innych za raczki i kontrolowac cala sesje?
26-09-2007 14:51
~Magnez

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dlaczego mam komuś odmawiać gry z nim: chce to czemu nie, reszta drużyny to akceptuje to ok...
nawet gdy gracz nie zrobi nic:).
Wolę trochę spokojniejszych graczy niż takich którzy posiadają rpg- owe ADHD.
26-09-2007 14:54
Furiath
    To kogo preferujecie
Ocena:
0
to oczywiście od was zależy.

Ja nie lubię pasywnych gdyż:

- mamy wśród graczy limit osób na jedną sesję - już dawno stwierdziliśmy że najlepiej nam sie gra w konfiguracji 1 MG + 3 graczy. Chętnych graczy zazwyczaj mam trochę więcej. Jeśli zaś biorę gracza pasywnego, który pełni rolę wieszaka do parasoli, to tym samym blokuje miejsce graczom, którzy z chęcią by pograli, a nie popatrzyli okiem widza teatralnego.

- zawsze tworze sesje pod graczy, pod ich preferencje i specjalnie pod ich postaci. Staram się, by poszczególne elementy tworzyły jedną całość (intrygę, opowieść, itd.). Jeśli pasywny gracz nie podchwyci przygotowanych specjalnie dla niego elementów, oleje haczyki, to ja zmarnowałem ten czas na pisaniu sesji pod niego. Mogą się również ukazac dodatkowe komplikacje lub przestoje w intrydze, gdyż jego motywy muszą podjąć inni gracze lub pominą je zupełnie, co oznacza mniejszy fun, skoro były połączone z intrygą całościowo.
26-09-2007 15:04
~Noth

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Furiath -> może dlatego że robisz dla niego sesje dla aktywnego gracza, cięzko oczekiwać od pasywniaka że bedzie aktywny. Może warto sprobowac pociagnac jego watek za raczke, a inne postacie normalne. Zawsze to jest wyzwanie i mozna sie czegos nauczyc.
26-09-2007 15:08
kaellion
   
Ocena:
0
Podczas mojej styczności z RPGami spotkałem się z pasywnymi graczami. Nie ma problemu jak graczy jest pięciu lub sześciu. Wtedy taki pasywny gracz to postać drugoplanowa która może wspierać drużynę przy konfliktach (najczęściej zbrojnych). W innych przypadkach potrafią być uciążliwi dla MG który oczekuje od graczy aktywności. Za to pewnie uzupełniali by się tacy pasywni gracze z MG który prowadzi bo ma ułożoną historię. Dużo kiedyś było artykułów o rodzajach Mistrzów Gry i wśród nich było o MG u których postacie graczy są widzami spektaklu. W tym przypadku pasywni gracze szli by po sznurku i nie szukali innych dróg.
26-09-2007 15:12
Qball
   
Ocena:
0
Mam w drużynie jednego gracza pasywnego i jednego nadaktywnego. Obydwaj sprawiają problemy ale gramy już od tak dawna razem że nauczyliśmy się z tym sobie radzić.
Można powiedzieć że hamują się nawzajem w swoich sposobach grania.

Kiedyś jednak grałem z pewnym pasywnym graczem - wyjątkowo pasywnym trzeba dodać. Po trzech sesjach podziękowaliśmy mu, bo wybitnie denerwujące jest uczucie bycia obserwowanym pełnym krytycyzmu wzrokiem. A potem jak przyszła jego kolej to było tylko "Errrr... No nie wiem. Jak myślicie?" i tak w kółko.
26-09-2007 15:17
Furiath
    Ależ ja kiedyś
Ocena:
0
prowadziłem sesję dla pasywnych graczy. Problem z tym, że w pewnym momencie poczułem sie wykorzystywany - gdyż musiałem wyreżyserować cały spektakl, a gracz i tak szedł tam gdzie go kierowałem, więc zero zaskoczenia. Równie dobrze mógłby być to mój NPC.

Kilka lat temu powiedziałem jednak koniec. Nie jestem już studentem i nie mam mnóstwa czasu na reżyserowanie, zmacząłem szanować swój czas. Albo gramy i wkładamy wszyscy coś od siebie (razem reżyserujemy), albo mamy teatr.
Dodatkowo u aktywnych graczy widać pasję - a to mnie strasznie nakręca do prowadzenia.
26-09-2007 15:35
13918

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
offtopicowo: Zawiodłem się. W zderzeniu z poprzednim tytułem Twojego wpisu myślałem że to o mnie. Fundom Enemy No.1 to tytuł o którym marzę.
26-09-2007 19:27
Furiath
    Straszny z Ciebie
Ocena:
0
megaloman, Borejko :)
26-09-2007 20:38
lucek
   
Ocena:
0
A ja potrafię każdego gracza zaktywizować. Ale cóż, wykształcenie pedagogiczne i praca z trudną młodzieżą w polskich szkołach to zbyt wygórowana cena ;>

Żartowałem. Nie lubię i nie grywam z takimi ludźmi. Szlus.

l.
26-09-2007 21:11
Qball
   
Ocena:
0
Fandom enemy number one, one, one, one...

Byle nie w wersji P. Diddy'ego
26-09-2007 22:49
13918

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Only Public Enemy.
I zjechałem temat Furiathowi. Przerpaszam
27-09-2007 19:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.