» Relacje » Falkon 2012

Falkon 2012

Falkon 2012
Ukształtowany przez lata ciąg skojarzeń jest prosty: Lublin, listopad, Falkon, WSPiA, powoli starzejący się konwent w starym dobrym stylu… A jednak. W tym roku formuła konwentu uległa zdecydowanemu odświeżeniu, idąc poniekąd szlakiem wyznaczonym przez sukces poznańskich Pyrkonów. Do Falkonu 2012 mam liczne zastrzeżenia, ale postaram się też zwrócić uwagę na potencjał rozwojowy lubelskiego konwentu, który z pewnością mógłby nas w przyszłych latach pozytywnie zaskoczyć.


Szczęśliwy XIII Falkon

Największa zmiana dotyczyła oczywiście lokalizacji. Mieszkam w Warszawie, więc przyzwyczaiłem się do tego, że lubelski dworzec kolejowy to jeszcze nie koniec drogi na konwent. Położona z dala od centrum WSPiA była męką dla entuzjastów fantastyki i z pewnością nie zachęcała do odwiedzenia konwentu osób z zewnątrz. W tym roku kilka minut spaceru z dworca wystarczyło, by przed naszymi oczami rozciągnął się imponujący widok hal targowych. Miejscówka była dobrze skomunikowana, a co bardziej wytrwali fantaści mogli dojść na starówkę nawet na piechotę.

Wybór Targów wydaje mi się krokiem we właściwym kierunku. Cywilizowane warunki akredytacji (choć w piątek zdarzały się kolejki), sprawnie działająca szatnia, a w końcu – wielka hala mieszcząca Games Room, stanowiska wydawnictw i sklepów, a także stoły dla wielbicieli bitewniaków. W porównaniu do zatłoczonych, dusznych korytarzy szkół, do których przyzwyczaiły nas polskie konwenty, jest to niewątpliwie postęp, który czyni imprezę zdecydowanie bardziej przyjazną osobom z zewnątrz.

Szybkie zerknięcie do programu pomagało jednak w powrocie do szaroburej rzeczywistości. Większość prelekcji, a także konkursy i sesje RPG odbywały się w sąsiadującej z Targami szkole podstawowej. Jako weteran Falkonów jestem pełen podejrzeń, gdy słyszę o "drugiej szkole" – często trzeba było do nich dojeżdżać czy, jak w ubiegłym roku, wybrać się na dłuższy spacer. Na szczęście Szkoła Podstawowa nr 20 położona była po drugiej stronie ulicy, więc odległość nie przeszkadzała w swobodnym korzystaniu z obydwu lokacji. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że konwent odbył się w drugiej połowie listopada. Organizatorom i uczestnikom konwentu wyraźnie sprzyjało szczęście – było raczej ciepło, ale nie zmienia to faktu, że zmuszanie konwentowiczów do ciągłego wychodzenia na dwór o tej porze roku to podejmowanie pewnego ryzyka. Nie wiem, czy można było tego uniknąć, ale z pewnością byłoby to wskazane.

Konwent zaanektował także trzecią miejscówkę, Zespół Szkół nr 1 położony na Starym Mieście, co było niewątpliwym atutem, w pewnym stopniu rekompensującym odległość od konwentu. Szkoła sypialna znajdowała się bardzo blisko dworca PKS (zaledwie kilka minut spaceru), a i na PKP nie było daleko. Śpiący na jej terenie chwalili sobie przestronność i czystość; mogli też ku zadowoleniu swojemu i ogółu korzystać z pryszniców. Z drobnych wskazówek – być może dobrym pomysłem byłoby wydzielenie kilku sal z ciszą nocną dla spragnionych snu uczestników?


Targi branży niewielkiej

Powróćmy jednak do serca tegorocznego Falkonu. Games Room to jeden z najmocniejszych punktów konwentu. Rozmiary hali sprawiały, że zawsze znalazło się miejsce dla dodatkowych graczy (nawet jeżeli nie przy stołach, których szczególnie na początku konwentu zdawało się brakować). Dzięki wysokiemu stropowi nie było bardzo głośno i duszno, więc dało się rozegrać partię czy dwie w komfortowych warunkach, z czego uczestnicy korzystali z entuzjazmem.

Jeżeli chodzi o granie, to należy wspomnieć także o towarzyszących Falkonowi Mad Days, imprezie poświęconej grom bitewnym i modelarstwu. Odbyły się nie tylko turnieje, ale także liczne pokazy, warsztaty i konkursy. Blok ten zebrał pozytywne recenzje uczestników – z pewnością Falkon zaoferował im dobre warunki. Pośrodku hali znajdowała się część stricte targowa, w której mieściły się stanowiska czterdziestu wydawców i sklepów z branży gier, literatury, komiksów, a także gadżetów czy strojów. Mam wobec tego nieco mieszane uczucia. Na miejscu można oczywiście było wydać w przyjemny sposób trochę złota, przetestować tegoroczne premiery Wydawnictwa Portal czy Kuźni Gier, a stoiska z gadżetami mogły być atrakcją szczególnie dla osób z zewnątrz czy młodszych stażem uczestników. Wszystkiego było jednak nieco za mało, by stanowiło to samodzielną atrakcję. Gdy stanowiska rozstawione są na korytarzach, są dodatkowym urozmaiceniem, która umili nam czekanie na wybrane punkty programu. Minitargi fantastyki można było obejrzeć na raz w góra pół godziny, potem zaś nie za bardzo było po co odwiedzać tę część sali. Być może w przyszłych latach formuła skłoni do uczestnictwa dodatkowych wystawców lub zachęci ich do rozstawiania większych stanowisk. Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że przeszkodą jest tu po prostu rozmiar rynku, szczególnie w wypadku RPG. Fanom tej dziedziny fantastyki minitargi miały wyjątkowo niewiele do zaoferowania i wątpię, by mogło to ulec zmianie – za mało osób gra, za mało osób kupuje.

Na przekór moim przemyśleniom po tej części konwentu zazwyczaj przewalał się przyjemny tłum. Być może stanowiska wystawców są też fajną formą zaprezentowania naszego hobby osobom z zewnątrz? Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że za spacer w tym miejscu w sobotę zapłacić one musiały 25 złotych za jednodniową akredytację (choć dzieci do 10 roku życia wchodziły za darmo). Czteroosobowa rodzina z nastoletnimi pociechami może odwiedzić Falkon i obejrzeć czy nawet wypróbować jakąś grę… lub po prostu kupić Osadników z Catanu w sklepie internetowym. Wybór może nie być prosty.

Innym sposobem dotarcia do osób spoza fandomu są turnieje gier komputerowych. To świetna koncepcja – młodzież skuszona wirtualną areną może przy okazji zwrócić uwagę na to, że tuż obok dostępne są świetne planszówki, a ich ulubiony pisarz podpisuje książki. Falkon mógł na tym dużo zyskać. No właśnie, mógł. Dla odwiedzających mniejsze znaczenie ma to, kto odpowiadał za taki stan rzeczy – faktem jest, że turnieje były nieustannie odwoływane i przekładane, panował organizacyjny chaos. O ile dla wielbicieli fantastyki spędzających na konwencie i okolicach dwie doby ciągiem było to jeszcze jakkolwiek do zaakceptowania, to w oczach osób, dla których jeden konkretny turniej miał być główną atrakcją, Falkon zapewne się skompromitował. Na ich miejscu pewnie nie zaufałbym konwentowi w kolejnym roku…

Równocześnie z Falkonem odbywały się Targi Technologii 3D; aby je odwiedzić, należało dopłacić dyszkę do ceny wejściówki (wynoszącej bazowo 40 zł za trzy dni). Część uczestników podczas akredytacji nie zorientowała się na czas, że ten wydatek jest opcjonalny (czy mówiąc brutalniej, zbędny). Oczywiście, to ostatecznie ich nieuwaga, ale podejrzewam, że przekaz mógłby być wyraźniejszy. Targi te zresztą przez większość czasu świeciły pustkami – widać udało im się nie zainteresować nie tylko fanów fantastyki.

Na Targach można było zjeść obiad, a choć ceny nie zachwycały, to i tak obsługa targowej restauracyjki wyraźnie nie nadążała z obsługą rzesz zainteresowanych. Paradoksalnie najlepszym "lokalem" na terenie konwentu była herbaciarnia urządzona w jednej z sal szkoły podstawowej.


Prelekcja: Co robić na Falkonie?

Załóżmy, że przegrałeś już w Robinsona, wydałeś wszystkie pieniądze rodziców na komiksy, a twój turniej w Diablo II został odwołany… lub po prostu jesteś entuzjastą RPG. Co Falkon ma ci poza tym do zaoferowania? Odpowiedź na to pytanie będzie dwojaka: jedna pozytywna, druga niestety mniej.

Zacznijmy od złych wiadomości. To, co kiedyś stanowiło kręgosłup każdego fantastycznego konwentu, a więc prelekcje i warsztaty, na Falkonie 2012 nie wypadło zbyt ciekawie. Blok literacki opierał się głównie na spotkaniach ze znanymi, kochanymi i już sto razy przez konwentowych wyjadaczy spotkanymi autorami. Nieco ciekawiej było za to w bloku naukowym czy filmowo-komiksowym: w tym ostatnim znalazła się najlepsza z odwiedzonych przeze mnie prelekcji, opowiadająca o politycznych wątkach w najnowszym Batmanie.

Blok RPG składał się z dwóch i pół nitki. To "pół" to sala gier bez prądu (a więc także planszówki), gdzie brylowali przedstawiciele Wydawnictwa Portal i Kuźni Gier ze swoimi klasycznymi atrakcjami. Także grupa Lans Macabre, która zdominowała bloki RPG w szkole podstawowej, w dużej mierze oparła się na zestawie wypróbowanych tematów. Nie mam do nich zastrzeżeń – to wszystko świetne prelekcje i prowadzący z dużym doświadczeniem, chwała im za to, że wciąż im się chce. Bo chyba na tym polega problem. Na Falkonie wyraźnie dostrzec można było szersze trudności polskich konwentów z prelekcjami RPG: mam wrażenie, że w ostatnich latach brakuje świeżych osób i świeżych spojrzeń na nasze hobby. Nie mam prostej recepty na przezwyciężenie kryzysu: wiem, że organizatorzy ograniczeni są w dużej mierze przez kondycję fandomu, wiem też, że bardziej ambitne próby niekoniecznie wzbudzają zainteresowanie publiczności. To być może jednak temat na inną dyskusję. Pozostaje faktem, że falkonowy program RPG miał mi niewiele do zaoferowania, a już przy przejrzeniu programu mogłem wrzucić większość atrakcji do któregoś z dwóch worków: "już słyszałem" albo "meh". Warto też zwrócić uwagę na to, że pojawiło się wyjątkowo dużo atrakcji dwugodzinnych. Myślę, że nie jest to najlepsza tendencja: zmniejsza liczbę punktów programu, tematów, o których się mówi na konwencie, zachęca do rozwlekania się, jest niewygodne, gdy musimy wchodzić lub wychodzić w połowie. Na miejscu organizatorów konwentów byłbym ostrożniejszy z akceptowaniem takich propozycji.

Falkon 2012 wypadł za to dobrze jeżeli chodzi o same sesje gier fabularnych. Podczas konwentu wręczono Puchar Mistrza Mistrzów, rozegrano konkurs NERD, grano także w ramach inicjatywy Orient Express. Warunki do gry były niezłe – już podczas eliminacji PMM-a większość sesji odbyła się w salach lekcyjnych, a i miejsca na korytarzach były położone na uboczu pozostałych atrakcji i ogólnie akceptowalne. Warto docenić, że sesje nie były odległe od pozostałych atrakcji, jak to było w poprzednich latach, gdy dojeżdżało się do drugiej szkoły… a potem przekonywało, że wszystkie miejsca na upatrzonej sesji są już zajęte. Warto rozwijać ten kierunek: granie na konwentach zdaje się cieszyć rosnącą popularnością. Może też być atutem Falkonu jako konwentu w czasach, gdy np. na Pyrkonie gra się raczej niewiele. Warszawska ZjAva pokazuje, że nawet same sesje potrafią przyciągnąć dziesiątki i setki uczestników. Z drugiej strony, nie wszyscy wielbiciele RPG grają na konwentach i im także wypadałoby coś zaproponować.


Smutek Falkonu

Co ostatecznie sądzę o Falkonie? To zależy od tego, czy oceniam go jako zamkniętą całość, czy tylko jako najnowszą odsłonę długiej lubelskiej sagi. W tej pierwszej pespektywie konwent pozostawił potężne wrażenie niedosytu. Oczywiście, dobrze, że w centrum miasta, fajnie, że eleganckie targi, ale na samym konwencie nie było za wiele do roboty. Na duży plus zasłużył Games Room, na mały – sesje RPG. Zawiódł raczej nieciekawy program, a największą klęską okazała się organizacja bloku gier komputerowych. Obserwowany z położonej na piętrze restauracyjki tłumek wypełniający targową halę wywierał pozytywne wrażenie, ale czy gdybyśmy przyjrzeli się z bliska, nie dostrzeglibyśmy na twarzach uczestników ogólnego znudzenia? Pewnie nie – w końcu spotkali się ze znajomymi, mieli na co ponarzekać, a w perspektywie czekało ich piwko, czy to na mieście, czy to w klubie konwentowym. Na takiej zasadzie jednak niemal każdy konwent wiąże się ze świetną zabawą, nie powinno więc to przesłaniać wyraźnych wad całej imprezy.

Falkon dokonał dużego kroku w kierunku unowocześnienia formuły konwentu, powracając do centrum miasta i anektując także targi. Dobra lokalizacja nie jest warunkiem wystarczającym idealnego konwentu, ale jest niezbędnym fundamentem. Na miejscu organizatorów skupiłbym się teraz także na kwestiach bardziej szczegółowych, które mają jednak kluczowe znaczenie dla odbioru całości konwentu. Ciekawszy program, centralna koordynacja sesji RPG (tak, by nie uzależniać się całkowicie od sesji PMM-a, który może przecież odbyć się i gdzie indziej), poważne podejście do tak perspektywicznego bloku gier komputerowych, skuszenie wystawców do większego zaangażowania: praca w tym zakresie z pewnością poprawi oceny Falkonu w kolejnych latach. Czy Falkon spełni pokładane w nim nadzieje? Przekonamy się już kolejnej jesieni.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


6.5
Ocena recenzenta
7.12
Ocena użytkowników
Średnia z 12 głosów
-
Twoja ocena
Konwent: Falkon
Od: 23 listopada 2012
Do: 25 listopada 2012
Miasto: Lublin
Strona WWW: www.falkon.co/
Typ konwentu: fantastyczny



Czytaj również

Na nocnej zmianie
Fantastyka fandomowa
- recenzja
Puchar Mistrza Mistrzów 2015 FALKON
Z kamerą wśród Mistrzów
Falkon 2011
- recenzja
Niegrzecznie było nie przyjechać na urodziny...
- recenzja
Falkon 2008
- recenzja

Komentarze


Repek
   
Ocena:
+1
Ja mam tylko jeden apel: o sensowne nazwy punktów programu w tabelce. Nie wymagam, by każdy twórca programu myślał marketingowo, jak sprzedać swój punkt seksowną nazwą [choć powinien]. Ale program już na etapie czytania propozycji po prostu nie zachęcał [delikatnie mówiąc].

Pozdro
03-12-2012 01:15
Szponer
   
Ocena:
+4
Ja wiem, że mnie na konwencie nie było, ale...

Mad Days są już drugi raz na Falkonie oraz towarzyszy im jeden z największych konkursów malarskich - Master of Imagination. Takie info można nawet znaleźć na ich stronie. Wiem, że nie każdy musi lubić figurki, ale uważam, że Mad Days było na tyle reklamowane oraz jest tak popularne wśród bitewniakców, że warto wspomnieć dwa słowa więcej.

Nie żeby Wolsung SSG był pokazany w Polsce po raz pierwszy właśnie na Falkonie. Nadal jest to info, które można znaleźć na stronie. Zdaję sobie sprawę, że figurki nie są najważniejsze na takich konwentach, ale są obecne, poza tym mówimy tu o skirmishu powstałym na kanwie rodzimego systemu RPG odnoszącego całkiem spore sukcesy.

+1 za zwrócene uwagi na koszt rodzinnego wstępu na konwent. Może warto byłoby coś z tym zrobić, tym bardziej, że chyba taka targowa formuła zachęca do rodzinnego wypadu.
03-12-2012 10:47
earl
   
Ocena:
+2
+1 za zwrócene uwagi na koszt rodzinnego wstępu na konwent. Może warto byłoby coś z tym zrobić, tym bardziej, że chyba taka targowa formuła zachęca do rodzinnego wypadu.

Zwłaszcza, że liczba rodziców ze swoimi pociechami z każdym rokiem się zwiększa (tak na oko sądząc), więc warto jeszcze bardziej ich przyciągnąć.
03-12-2012 11:27
beacon
   
Ocena:
+2
I oby szef knajpy na terenie targów uwierzył, że na kolejnym Falkonie będzie masa ludzi i nie wystarczy mu zapasów na sto osób.
03-12-2012 15:47
Faviela
   
Ocena:
0
Mi brakowało szatni w budynku Sz. P. nr 20 :)

A bawiłam się świetnie, genialny Games Room, koncert Martina i MuffinMani
03-12-2012 20:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.