Erynie
W 1938 roku wilnianie, przygotowując się do wojny z Niemcami, muszą zmierzyć się z morderstwem trzyletniego Henia Pytki. Co gorsza, zbrodnia przypomina rytualny mord, z którego sprawcami utożsamiani są Żydzi, stanowiący liczną grupę wśród mieszkańców. Przed Wilnem staje wizja rozruchów, jakim zapobiec może tylko szybkie wykrycie mordercy. Niestety, pogromca Minotaura, znany w całym mieście komisarz Edward Popielski (pseudonim Łyssy) postanowił właśnie przejść na emeryturę. Nie wie jednak jeszcze, że ta sprawa zmieni nie tylko jego najbliższe plany, ale i całe życie.
Marek Krajewski, twórca postaci Eberharda Mocka, nieprzebierającego w środkach wrocławskiego gliny, zmienia nieco obszar swych zainteresowań – teraz zabiera się za przedwojenne Wilno i tamtejszych stróżów prawa. Z głównym bohaterem Erynii czytelnicy spotkali się już wcześniej, przy lekturze Głowy Minotaura, kiedy to obaj policjanci (Mock i Popielski) mieli okazję współpracować.
Oprócz zmiany lokalizacji i głównego bohatera Krajewski pozornie niczym nie zaskakuje , pozostając wiernym utartemu schematowi na dobry czarny kryminał. Mamy więc i mordercę, i niejednoznaczną intrygę, i szczęśliwe zakończenie, w którym dobro (policjant) zwycięża, a zło (bandzior) przegrywa. Nie zmienił się również styl pisarski Krajewskiego − pełen brudnych, niewybrednych i mrocznych opisów.
Jednak przewrotny sposób, w jaki autor oscyluje wokół tematu, sprawia, iż nawet po przeczytaniu książki nie do końca wiemy, kto był zły, kto dobry, a kto martwy. Swoją prozą wrocławianin łamie też inne gatunkowe konwenanse. Nie boi się bowiem szarpać najbardziej wrażliwych strun ludzkiej tolerancji; jego wyobraźnia zdaje się nieograniczona żadnym sacrum. Z mistrzowską wirtuozerią gra na uczuciach czytelnika, kreując protagonistę. Lekturze towarzyszy pełne spektrum odczuć wobec bohaterów książki – od ohydy przez złość aż po litość.
Erynie nie są tytułem dla każdego, epatują bowiem niesamowitą brutalnością. Ofiarą jest dziecko, a okoliczności jego śmierci stanowią osnowę dla dalszych wydarzeń opisanych przez autora. Ale sposób prowadzenia narracji, pozbawiony zbędnych wtrętów, sprawia, że mimo mrocznego charakteru powieści czyta się ją z zapartym tchem, niekiedy przełamując obrzydzenie.
Ciężko jednoznacznie ocenić Erynie. Mimo standardowego podejścia do tematu zbrodni jest to książka pod wieloma względami nietypowa, sprawiająca czytelnikowi kłopot z jej jednoznacznym określeniem. Zagadką pozostaje, w jaki sposób Krajewski wymyśla opowiadane przez siebie historie, które mimo negatywnego ładunku czytają się praktycznie same, a na dodatek – inaczej niż w typowym kryminale – poruszając tematy jednoznaczne w swym założeniu, dają do myślenia i pozostawiają w czytelniku swój ślad.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Marek Krajewski, twórca postaci Eberharda Mocka, nieprzebierającego w środkach wrocławskiego gliny, zmienia nieco obszar swych zainteresowań – teraz zabiera się za przedwojenne Wilno i tamtejszych stróżów prawa. Z głównym bohaterem Erynii czytelnicy spotkali się już wcześniej, przy lekturze Głowy Minotaura, kiedy to obaj policjanci (Mock i Popielski) mieli okazję współpracować.
Oprócz zmiany lokalizacji i głównego bohatera Krajewski pozornie niczym nie zaskakuje , pozostając wiernym utartemu schematowi na dobry czarny kryminał. Mamy więc i mordercę, i niejednoznaczną intrygę, i szczęśliwe zakończenie, w którym dobro (policjant) zwycięża, a zło (bandzior) przegrywa. Nie zmienił się również styl pisarski Krajewskiego − pełen brudnych, niewybrednych i mrocznych opisów.
Jednak przewrotny sposób, w jaki autor oscyluje wokół tematu, sprawia, iż nawet po przeczytaniu książki nie do końca wiemy, kto był zły, kto dobry, a kto martwy. Swoją prozą wrocławianin łamie też inne gatunkowe konwenanse. Nie boi się bowiem szarpać najbardziej wrażliwych strun ludzkiej tolerancji; jego wyobraźnia zdaje się nieograniczona żadnym sacrum. Z mistrzowską wirtuozerią gra na uczuciach czytelnika, kreując protagonistę. Lekturze towarzyszy pełne spektrum odczuć wobec bohaterów książki – od ohydy przez złość aż po litość.
Erynie nie są tytułem dla każdego, epatują bowiem niesamowitą brutalnością. Ofiarą jest dziecko, a okoliczności jego śmierci stanowią osnowę dla dalszych wydarzeń opisanych przez autora. Ale sposób prowadzenia narracji, pozbawiony zbędnych wtrętów, sprawia, że mimo mrocznego charakteru powieści czyta się ją z zapartym tchem, niekiedy przełamując obrzydzenie.
Ciężko jednoznacznie ocenić Erynie. Mimo standardowego podejścia do tematu zbrodni jest to książka pod wieloma względami nietypowa, sprawiająca czytelnikowi kłopot z jej jednoznacznym określeniem. Zagadką pozostaje, w jaki sposób Krajewski wymyśla opowiadane przez siebie historie, które mimo negatywnego ładunku czytają się praktycznie same, a na dodatek – inaczej niż w typowym kryminale – poruszając tematy jednoznaczne w swym założeniu, dają do myślenia i pozostawiają w czytelniku swój ślad.
Mają na liście życzeń: 4
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Erynie
Autor: Marek Krajewski
Wydawca: Znak
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 17 maja 2010
Liczba stron: 272
Oprawa: twarda
Format: 136 × 205 mm
ISBN-13: 978-83-240-1378-4
Cena: 36,90 zł
Autor: Marek Krajewski
Wydawca: Znak
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 17 maja 2010
Liczba stron: 272
Oprawa: twarda
Format: 136 × 205 mm
ISBN-13: 978-83-240-1378-4
Cena: 36,90 zł
Tagi:
Erynie | Marek Krajewski