» Horror czyli Kulthulhu » Almanachy » Echelon

Echelon


wersja do druku
Echelon
Świat usłyszał o Echelonie w sierpniu 1988 z artykułu czasopisma New Statesman, autorstwa Duncana Campbella, który uchylił rąbka tajemnicy owego systemu. Zdaniem Campbella, Echelon powstał w roku 1947 roku, gdy na skutek porozumienia amerykańskiej NSA (Agencja Bezpieczeństwa Narodowego) i brytyjskiej GCHQ (Centrala Łączności Rządowej) ukonstytuowano UKUSA, program mający na celu elektroniczny wywiad w ZSRR i państwach późniejszego Układu Warszawskiego. Do porozumienia dołączyła następnie Kanada, Australia i Nowa Zelandia. Z czasem jednak agendy Echelonu miało zacząć wykorzystać swoją technologię do szpiegostwa przemysłowego i gospodarczego.

Echelon nie stał się znany z tego powodu, że podsłuchiwał. Poszło o skalę owych podsłuchów. Historycznie wywiad polegał na przechwytywaniu informacji wchodzących i wychodzących od i z poszczególnych placówek – głównie dyplomatycznych i wojskowych. Twórcy systemu wyszli jednak z odmiennego założenia – podsłuchiwać wszystko, co się da i przy pomocy najnowszej technologii filtrować interesujące wywiad informacje. Po wstępnym odsiewie mają one trafiać do analityków. Echelon, jak głosi plotka, podsłuchuje więc rozmowy telefoniczne, smsy, maile, faksy, absolutnie wszystko, co idzie kanałami łączności, ignorując prywatność, konstytucyjne swobody i inne papierkowe wartości. Wieści o kolejnych tajnych stacjach Echelonu pojawiają się w brukowcach jak grzyby po deszczu. Hong Kong, Japonia, Cypr, Dania, Turcja, Niemcy. Wreszcie Polska.

Niezła bujda, no nie? Kto wierzy w te bzdury? Medialna sensacja wciskana żabojadom i innym szwabom paplających się w antyamerykańskiej paranoi jak świnki w gównie. Wiecie, że Chińczycy wysyłają rocznie 300 mld smsów rocznie? Zakładając, że w co setnym jest „podejrzane” słowo, analitycy znający chiński i tysiąc jego odmian mieliby do przeczytania 3 mld samych smsów rocznie. Dalej, przyjmijmy, że analiza każdego smsa trwa 15 sekund, a oni pracują 8 godzin dziennie. NSA musiałaby mieć takich panów... hm, dużo. Nie wiem, nie chce mi się liczyć.

Byłem tam. Widziałem to. Cholera, Las Kabacki. 20 kilometrów do centrum Warszawy. Oficjalnie nazywa się to Centrum Operacji Powietrznych, ale więcej tam jajogłowych naukowców niż wojskowych. A, prawdę mówiąc, za wyjątkiem generała jednostki, Wendygi, wszyscy muszą tym doktorkom czyścić buty. Gówno a nie jednostka wojskowa. I te trzy pieprzone kule niczym z filmów science fiction. Olbrzymie, białe sfery o średnicy kilkunastu metrów, starannie ukryte w lesie. Na moje oko ten sprzęt ma z dwadzieścia, może trzydzieści lat. Więc jacy do cholery Amerykańcy? Czasem, szczególnie nocami, świecą jak fajerwerki na nowy rok. Wtedy z baraku wybiega banda naukowców, biegnie do budynku przy radarze i zaczyna się cyrk. Biegają w tę i z powrotem jak pojebani i krzyczą, jakby wszyscy dostali sraki w tym samym momencie.
- opinia zasłyszana w barze od żołnierza, który służył w COP

Czasy spokoju dla liktorów minęły. Malkuth rośnie w siłę, miasta rozwijają się w szalonym tempie i coraz większe połacie Metropolis staje się widoczne dla ludzi. Sensacje ze szmatławych dzienników to często nie bzdura, tylko... no właśnie, sam wiesz. Ale i tak nikt im nie wierzy, w końcu żyjemy w racjonalnym, zdrowym od religii i zabobonów świecie.

Ludzie nie mogą się przebudzić – i liktorzy robią wszystko, aby temu zapobiec. Rozgłos podejrzanych spraw, wzrost zainteresowania ezoteryką, wiarygodnie udokumentowane programy o zjawach i magii – wszystko to nie sprzyja utrzymaniu Iluzji. Dodajmy, że ludzie, którzy zobaczyli Prawdziwą Rzeczywistość nierzadko stają się śmiertelnym zagrożeniem.

Trzeba było więc coś wymyślić. Wymyślono Echelon.

Patrząc na rzut z satelity można stwierdzić, że teren Centrum Operacji Powietrznych, bo tak to się oficjalnie nazywa, zajmuje obszar mniej więcej 1.6 hektara. Ale ogrodzone terytorium, otoczone kilkunastometrowym pasmem wykarczowanego lasu, kilkoma warstwami drutu kolczastego pod napięciem i dziesiątkami kamer jest znacznie większe.

Ośrodek powstał w latach pięćdziesiątych jako z Główny Posterunek Obserwacyjno-Meldunkowy. Według oficjalnego stanowiska, miał on nadzorować przestrzeń powietrzną nad Warszawą i koordynować ewentualne działania obronne. Nikt nie wie, co się tam działo przez kilkadziesiąt lat siermiężnej komuny. W 1985 coś zaczęło się jednak zmieniać. W nocy, tak, aby żaden z okolicznych mieszkańców tego nie zobaczył, wwieziono tu potężną tarczę odbiornika satelitarnego i trzy olbrzymie, kuliste radary. Umieszczono je pod siatką maskującą, uniemożliwiając ewentualne sfotografowanie ich z samolotu czy satelity.

Wielki start tego, co media nazywają Echelonem wyznaczono w jednostce w Pyrach na godzinę 10.00, 9 maja 1987 roku. Pewnie nie pamiętacie, co się wtedy stało. Ja pamiętam.

Lot 5055 (fragmenty autentycznych zapisów z czarnej skrzynki)

Jest 9 maja 1987 roku. Ciepły, słoneczny poranek. Na pokładzie IŁ-62M „Tadeusz Kościuszko” lecącego z Warszawy do Nowego Yorku znajduje się 172 pasażerów oraz 11 osób obsługi. Kapitanem samolotu jest Zygmunt Pawlaczyk, doświadczony, 59-letni pilot, mający za sobą prawie 20 000 godzin za sterami.

10:07:18
– Okęcie Ground. Dzień dobry. LOT 5055 na siedemnastce. Hotel na pokładzie, push-back prosimy i zapuszczanie silników.
– 5055. Dzień dobry. Zapuszczajcie zero sześć zero siedem już czas. Hotel się zgadza. Jaki kierunek do startu chcecie?
– Trzy trzy.

10:15:42
– LOT 5055. Gotowi do zajęcia pasa.
– 5055 możecie zająć pas i startować.
– Zrozumiałem.

10:17:11
– 50, my startujemy.
– Zgoda.

10:18:35
– 5055 w powietrzu osiemnaście. Przejdźcie na zbliżanie sto dwadzieścia osiem coma osiem. Dziękuję. Do usłyszenia.
– Dziękujemy. Do miłego. 55.

10:27:5
– Warszawa. Pe radar. Dzień dobry. LOT 5055.
– 5055. Przeszliśmy TMN o dwadzieścia siedem. Utrzymujemy poziom sto sześćdziesiąt i Grudziądz przewidujemy o czterdzieści.

10:32:10
– LOT 5055, przecinamy poziom sto siedemdziesiąt w górę do trzysta dziesięć.
– OK i dalszy nabór swobodny.
– Dziękuję.
– Bogdan! Załóż słuchawki. Poczekaj, ja muszę na sekundę do toalety, bo kurka, z moim pęcherzem...

Samolot zbliża się do Grudziądza. Znajduje się na wysokości 8200 metrów.

10:41:28
Akustyczny sygnał przerywany, sygnalizujący wyłączenie się autopilota.
– Ej! Hermetyzacja!
Akustyczny sygnał dzwonka, sygnalizujący rozhermetyzowanie się kabiny.
– Czy pożar? Co jest?
– Pewnie pożar.
– Silnik? Wyłączyć!
– .... wyłączyć. Ten pierwszy płonie!
– Dwa silniki poszły!
Akustyczny sygnał ciągły, sygnalizujący pożar silnika.
– Dwa silniki poszły!
– Wyłączyć ...
– Zawracamy! Pożar!
– Niebezpieczeństwo!!! Warszawa radar lot! Warszawa radar!

Hanna Chęcińska, stewardessa, przebywała w momencie wybuchu w pomieszczeniu technicznym. Eksplozja wyrwała dziurę w kadłubie statku, a ciśnienie wyssało ją na zewnątrz. Była pierwszą i niestety nie ostatnią ofiarą lotu 5055. Jej ciała nigdy nie udało się odnaleźć.

10:42:1
– Dwa silniki oberwało! Dwa silniki obcięło!
– Czy to zderzenie?
– Nie wiemy, co się stało. Dwa silniki obcięło. Opuszczamy się.
– LOT 5055. Zrozumiałem.
– Czekaj! Czekaj, bo ster nie działa!

10:44:2
– Warszawa. Radar. Jeszcze raz 55. Pierwszy i drugi silnik wyłączony. Mamy awarię i schodzimy. Kręcimy w prawo.
– 5055. Zrozumiałem. Obserwuję skręt. Co dalej zamierzacie robić?
– No, wracamy do Warszawy.

10:44:46
– Będziemy zlewać paliwo. Wracamy do Warszawy. Schodzimy. Pięć tysięcy czterysta metrów mamy. Schodzimy do czterech tysięcy.

10:45:0
– Mieliśmy pożar. Pożar ugaszony i kręcimy w prawo.
– Gdzie był ten pożar?
– Nie w kadłubie, a w kabinie, idziemy zobaczyć.
– Naprawdę nie dociągniemy do Warszawy.

10:48:16
– Panowie! Na jednym generatorze lecimy!
– Co mówisz?
– Na jednym generatorze jesteśmy! Trzeba zbędne bebechy powywalać teraz.

10:49:00
– Powiedz, niech nas na Modlin skierują i to szybko.
– W ster wysokości coś musiało uderzyć. To było uderzenie jak... uderzenie takie, jak cholera.
– A ilu pasażerów na pokładzie?
– Sto siedemdziesiąt jeden plus infant.

10:50:11
– Może Modlin po drodze!
– No nie ma innego, nie ma.

10:51:47
– 50. Warszawa. Radar. 55. Czy może nas pan skierować na Modlin? Bo wysokość nam ciągle spada, jest coraz niżej.
– Chwilę! Będę załatwiał. Moment.
– No niech pan coś zrobi, bo przecież jesteśmy w sytuacji naprawdę przymusowej, no! Maksymalnie szybko musimy siadać.
– Szybko!
– Niech nas skieruje na Modlin!
– .............
– Eksplozja na silniku!

10:53:53
– 5055 będziecie siadać na Modlinie. Jak was tylko zbliżanie zobaczy, będzie was podprowadzać.

10:54:05
– I macie zgodę na Modlin.
– OK. Na Modlin.

10:55:07
– ...co zrobimy, jak nam radio wysiądzie?

10:57:11
– My nie mamy sterów, ty wiesz o tym?
– Wysokość!
– ...wysokość?
– Nie... mamy.

10:59:12
– Ale z wiatrem nie możemy siadać! Człowieku, no?!

Piloci uspokajają się. Część urządzeń znowu zaczyna działać. Dalej funkcjonują dwa silniki. Postanawiają nie ryzykować lądowania na nie posiadającym wystarczająco dobrego sprzętu ratunkowego lotnisku w Modlinie. Chcą wrócić na Okęcie.

11:02:43
– Nie denerwuj się! Nie denerwuj się, Marysiu! Wszystko będzie w porządku!

11:08:45
Akustyczny sygnał ciągły, sygnalizujący pożar silnika.
– Pożar mamy!
– Palicie się?
– Palimy się.

11:12:10
Kilkukrotne włączenie i wyłączenie radiostacji nadawczej. Fragmenty niezrozumiałych wypowiedzi.

11:12:13
– Dobranoc!!! Do widzenia!!! (krzyk)
– Cześć! Giniemy...

Samolot spadł na skraj lasu Kabackiego, wycinając w ścianie drzew prostokąt o długości dwustu, a szerokości pięćdziesięciu metrów. Po usunięciu wraku i porozrzucanych fragmentów ciał, teren katastrofy zadrzewiono. Pozostawiono jedynie niewielką polankę, na której dziś stoi pomnik ofiar z listą nazwisk wszystkich, którzy padli ofiarą lotu 5055.

Czym jest Echelon?

Echelon jest niczym innym jak potężnym, zasilanym magicznie systemem wykrywającym przerwy, wyrwy i zakłócenia w działaniu Iluzji. Jego skuteczność póki co jest kiepska, rzędu 20-25% jeśli mówimy o miejscach znajdujących się na powierzchni i bliska zeru, gdy chodzi o anomalie występujące w budynkach oraz pod ziemią. Nienajlepszy jest również zasięg, obejmujący mniej więcej teren województwa mazowieckiego, ale dojście do choćby tak znikomej skuteczności okupiono krwią dziesiątek ludzi. Katastrofa w lesie Kabackim była najkrwawszą w powojennych dziejach Polski. To był błąd Echelonu. Władza nigdy się do tego nie przyznała, bo o tym nawet nie wiedziała. Zresztą, za wyjątkiem kilku naukowców nadzorujących start systemu nikt nie wiedział.

Jak jest wykorzystywany?

Gdybyś zobaczył coś upiornie dziwnego, jak szybko sięgnąłbyś po telefon komórkowy? Pewnie bardzo szybko. Uciekłbyś parędziesiąt metrów dalej i zadzwoniłbyś na policję. Albo się wygadać.

Echelon wykrywa miejsca, w których Iluzja pęka. Następnie przechwytuje wszelkie wychodzące z okolicy rozmowy telefoniczne, wykonane połączenia z Internetem, wysłane faksy, maile, smsy. Potem ustala się tożsamość tych osób i kontrolując ich korespondencję oraz zachowanie sprawdza, czy miały kontakt z Prawdziwą Rzeczywistością. Jeżeli obawy się potwierdzą, takie osoby przyprowadza się do ośrodka. I robi wszystko, żeby zmieniły zdanie.

Centrum Operacji Powietrznych

Wjeżdżając jakieś pół kilometra w las ulicą Leśną od strony Puławskiej zobaczymy dojazd do ośrodka. Droga jest zablokowana szlabanem i strzeżona 24 godziny na dobę przez kilkunastu żołnierzy. Obok złota tabliczka z napisem „Na terenie tej jednostki trzech polskich matematyków złamało szyfr Enigmy”. Załóżmy, że udało nam się dostać do środka. Aby znaleźć się w sercu obiektu należy przejechać jeszcze około sto metrów dość wąską alejką, wyciętą w ścianie gęstego lasu. Ulica wyrzuca nas na spory, prostokątny budynek z szarym dachem pokrytym tarczami satelitarnymi, centrum całego obiektu.

Centrum OP
Duży, jednopiętrowy budynek złożony z dwóch prostokątnych form, świeżo przemalowany na głęboką zieleń. Jest w nim kilkanaście sal, zajętych przez analityków sprawdzających wyłowione przez system informacje. Na piętrze znajduje się przestronnie urządzone biuro generała Lucjana Wendygi.

Kwatery dla żołnierzy
Spory parterowy budynek. Niegdyś w tym miejscu stały blaszane budy, teraz wybudowano porządny, murowany barak na około 80 osób, choć rzadko przebywa tu choćby połowa z przewidzianego stanu.

Kwatery dla naukowców
Piętrowy blok, odnowiony relikt wczesnego PRLu. Pomieściłyby się tu z dwie setki naukowców, a z racji, że ludzi pracuje tu sporo mniej, większość posiada prywatne mieszkania. Oprócz doktorków śpi tu kilkanaście sprzątaczek, w jednej z odnóg obiektu znajduje się zaś stołówka dla całego zakładu.

Kompleks magazynów
Kilkanaście ponurych, nieremontowanych od dawna bud z blachy, wyglądających jak garaże z amerykańskich filmów. Trzyma się tutaj broń, części do systemu, niepotrzebne anteny i pozostały sprzęt.

Budynki naukowe
To pięć połączonych brukowanymi ścieżkami ciemnozielonych budynków z niewielkimi oknami. W tej części kompleksu jest już niewielu wojskowych.

Budynek naukowy numer 5
Szeroki na dziesięć, długi na trzydzieści i wysoki na sześć metrów ciemnozielony hangar, w którym znajduje się pracownia Arkadiusza Barbarewicza i Jana Spalskiego. Od jego wejścia biegnie szereg grubych kabli podłączonych do starego radaru i nadajnika radiowego na placyku. W budynku jest jedno zaciemnione, olbrzymie pomieszczenie, w którym panuje potworna duchota. Pomieszczenie wypełnione jest dziwnymi przedmiotami - wirnikami połączonymi z półprzezroczystym kotłem; stalowymi pudłami; czarnymi, przypominającymi pralki sześcianami z bębnami pełnymi brunatnego pyłu; blaszanymi beczkami z wiertłami w środku. To maszyny stworzone przez obu panów.

Budynek detekcji
To tutaj znajduje się aparatura do wstępnej analizy odczytów Echelonu. W tym sporym, szarym budynku jest kilkanaście superkomputerów, wychwytujących i filtrujących wszystko, co dociera do systemu. Większość roboty odwala Karol Rybarski, kilku jego pomocników i technologia. To mózg Echelonu.

Ukryte w lesie radary
Prowadzi do nich wydeptana ścieżka między drzewami. Trzy kuliste radary znajdują się na niewielkiej polance, dokładnie przykrytej siatką maskującą, ściśnięte jeden obok drugiego. To oczy Echelonu.

Więzienie
Duży, podziemny kompleks z kilkudziesięcioma celami i kilkoma salami przesłuchań. Znajduje się tu również kwatera Joachima Hodzkiego. To mroczne miejsce, gdzie trzyma się ludzi, którzy zobaczyli zbyt wiele i przekonuje się ich, że to, co widzieli, nie jest prawdą. Mistrzem ceremonii i jedynym nadzorcą jest Hodzki. Brutalny nefaryta stworzył więzienie będące odrażającą hybrydą wszystkich obozów koncentracyjnych w historii świata, istnym piekłem na Ziemi.
W ośrodku przeważnie znajduje się 40-50 więźniów. Część z nich jest stłoczona po kilkunastu w ciasnych klitkach, inni przebywają się w izolatkach. Posępne sale do przesłuchań kryją dziesiątki wymyślnych narzędzi tortur pochodzących ze wszystkich epok historycznych. W lochach Hodzki prowadzi ponurą zabawę, symulując warunki z różnych krajów i okresów – jedni myślą, że trafili do stalinowskiej Polski, inni – że do hitlerowskich kazamantów, jeszcze innym wydaje się, że znaleźli się w chińskich ośrodkach reedukacyjnych.

Postacie

Lucjan Wendyga:
Karierę zaczął robić w latach 60 w Wojsku Ludowym. W latach 80 dostał się pod protektorat potężnego liktora, znanemu tylko jemu i Rybarskiemu, który uczynił go generałem. Patron skierował podopiecznego do pracy na tej placówce. Wendyga bardzo się tu nudzi. Zlecono mu nie naciskanie na nic, co robią naukowcy, więc spędza dnie przechadzając się po ośrodku i siedząc przy komputerze. Od czasu do czasu dla rozrywki pogoni swoich żołnierzy.
Wygląd: energiczny facet średniego wzrostu, z lekką nadwagą. Potężne zakola od łysizny na głowie, krystalicznie białe włosy, czarny wąs, przenikliwe spojrzenie

Karol Rybarski:
Liktor-naukowiec, który przyłączył się do Binah po 89’ roku. Rybarski nie czuje pociągu ani do władzy, ani do ideologii, uważa natomiast, że Iluzja i stary porządek bezwzględnie powinny zostać utrzymane. Rybarski kontynuuje pracę Henryka Jaszczyckiego, genialnego naukowca, który stworzył podwaliny pod system. Niestety dla twórców Echelonu, podczas jednej z wizyt w Metropolis Jaszczycki zwyczajnie... zaginął. Rybarski nie ma niesamowitego talentu swojego poprzednika, ale systematycznie posuwa się do przodu.
Wygląd: wyglądający na sześćdziesiąt lat niski, grubawy facet w okularach bez oprawek, dokładnie ogolony, zawsze ubrany w poplamiony uniform i błyszcząco czyste buty. Porusza się bardzo szybko i jest znerwicowany.

Joachim Hodzki
Nefaryta ściągnięty do ośrodka jeszcze przez Jaszczyckiego. Jego domeną jest więzienie, a celem – stworzenie piekła w środku Iluzji. Hodzki odnajduje olbrzymią radość w praniu mózgów przybyłych do ośrodka ludzi, a na zgodę od Rybarskiego na morderstwo czeka jak dziecko na Boże Narodzenie. Hodzki w zasadzie nie wychodzi z więzienia – śpi w jednej z cel, nie potrzebuje pożywienia. Opuszcza je tylko po to, aby oddać mundur do prania albo przejrzeć nową partię osób. Jego stosunki z Rybarskim są raczej chłodne, obaj żyją w niechcianej symbiozie. Hodzki wie, że Rybarski nie dorównuje Jaszczyckiemu i nie marnuje żadnej okazji, aby mu o tym przypomnieć.
Wygląd: Hodzki w swojej celi trzyma potężną kolekcję oryginalnych mundurów wszelkich splamionych krwią służb ze wszelkich epok. Może więc wyglądać jak niemiecki oprawca z SS, morderca z NKWD, chiński nadzorca więzienny, a nawet inkwizytor. Wraz ze zmianą ubioru zmienia też swój wygląd fizyczny. Najchętniej zakłada na siebie uniform Służby Bezpieczeństwa.

Arkadiusz Barbarewicz i Jan Spalski
Pomocnicy Rybarskiego. Barbarewicz jest naukowcem, genialnym dzieckiem, doktorat na Politechnice Warszawskiej zrobił w wieku 22 lat. Spalski to mag, który określa sam siebie mianem ‘poskramiacza dusz’.
Obaj pracują w budynku numer pięć nad potężną modyfikacją starego, nieużytkowanego radaru. Spalski i Barbarewicz wpadli na intrygujący sposób przerobienia Echelonu. Mag odkrył, że po lesie Kabackim błąkają się duchy osób zmarłych w wyniku katastrofy lotniczej. Postanowił wynaleźć machinę wykrywającą pęknięcia Iluzji wykorzystującą moc i właściwości owych duchów.
Spalski stwierdził, że należy magicznie rozbić ducha na drobne cząsteczki i z pomocą radaru wysłać go w postaci fali. Taka fala będzie przenikać wszystko, co znajduje się w Iluzji, niknąc natomiast w przejściach do Metropolis. Metoda ta powinna zwiększyć skuteczność systemu do niemal 100%. Panowie stanęli jednak przed trudnym zadaniem dezintegracji czegoś, co formalnie rzecz ujmując... nie istnieje.
Arkadiusz Barbarewicz – wygląd – potężnie zbudowany, ponad dwumetrowy facet w okolicach trzydziestki. Barbarewicz jest przystojnym blondynem z modnie wymodelowanymi, półdługimi włosami. Nawet do pracy naukowej zakłada na siebie garnitur. Ma niski, uspokajający ton głosu.
Jan Spalski – wygląd – średniego wzrostu starszawy pan z długimi, mocno zniszczonymi włosami. Spalski ma kilka wyraźnie widocznych czerwono-zielonych tatuaży w secesyjnym stylu. Brakuje mu kilku zębów i mocno sepleni.

Marian Rejewski
Myślę, że na pytanie, kim byli naukowcy, którzy złamali Enigmę 90% Polaków hurraoptymistycznie odpowie ‘swojacy!’. Ale zapytani o jakieś nazwisko... tu już gorzej.
Marian Rejewski był jednym z nich. Najbardziej znanym. Pracował w tym ośrodku kilka lat, na długo przed tym, jak macki Binah oplotły nasz kraj. Po śmierci tu powrócił. Niespokojna dusza Rejewskiego nie przeszła na długi świat, dołączając do dziesiątek duchów błąkających po lesie Kabackim. I w ten sposób genialny matematyk stał się niewidocznym świadkiem wszystkich zbrodni dokonywanych przez istoty spoza naszej rzeczywistości.

Pomysły na scenariusze:


#1 Duch Rejewskiego został schwytany przez Spaskiego i jest wykorzystywany jako królik doświadczalny. Gracze znajdują w lesie maszynę typu Enigma, wysyłającą do nich dziwne sygnały...

#2 Powody zniknięcia Jaszczyckiego pozostają zagadką nawet dla Rybarskiego. Usilne próby przeprowadzenia magycznej lokalizacji zawiodły, liktor rozpłynął się nie pozostawiając po sobie ani śladu. Utrata orientacji w czeluściach Metropolis czy może świadome zniknięcie?
Jaszczycki tuż przed powrotem do Metropolis dokopał się w magazynach Centrum Operacji Powietrznych do interesujących, przeoczonych akt. Były to dawne wyniki analiz i raporty trójki polskich naukowców, pracujących nad rozszyfrowaniem Enigmy. Wśród stert notatek znalazł coś, co nie mogło pozostać w Centrum przypadkiem. Dwadzieścia arkuszy płacht Zygalskiego.
Płachty Zygalskiego były perforowanymi arkuszami papieru, które służyły do łamania klucza podstawowego w Enigmie. Szyfr łamano metodą prób i błędów. Każda płachta składała się z czterech kwadratów po 26 kolumn na 26 wierszy (dwa alfabety w osi pionowej i poziomej). Płachty kładziono na stole jeden na drugim, sprawdzając ustawienie wirników. W momencie, w którym kolejność wirników i litera na pierwszym z bębnów zgadzały się z szyfrem, przez dziurę w arkuszu widać było światło. Sukcesywnie łamano w ten sposób kolejne zaszyfrowane litery.
Płachty, które znalazł w Centrum Operacji Powietrznych Jaszczycki, wyglądały zupełnie inaczej niż te, którymi łamano Enigmę. Był na nich umieszczony alfabet gocki, a do tego arkusze nie były kompletne. Powinien istnieć jeden arkusz na każdą literę. Alfabet gocki liczy 27 liter, podczas gdy Jaszczycki odnalazł jedynie 20 arkuszy.
Jakiego typu Enigmę rozszyfrowywano tymi płachtami? Po co nazistom była maszyna szyfrująca alfabet gocki? Co to wszystko ma wspólnego z pojawieniem się w okolicach Centrum ducha Rejewskiego? Jaszczycki widocznie postanowił znaleźć odpowiedź na te wszystkie pytania...

Linki
Pełen zapis z czarnej skrzynki lotu nr 5055

Spiskowo o Echelonie

Zdjęcia satelitarne Bazy Operacji Powietrznych i lasu Kabackiego

Zdjęcia:

Pierwsze zdjęcie pochodzi z tej strony, natomiast drugie z Wikipedii.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Baniak Baniaka #13
Wstęp do sesji grozy
Psychologiczne podejście do strachu na sesjach rpg

Komentarze


Furiath
    bardzo dobry artykuł
Ocena:
0
ma dużą dawkę stymulujących pomysłów na sesje.
27-04-2008 15:52
vanderus
   
Ocena:
0
Miło widzieć, że w ostatnim czasie częściej do nas zaglądasz Furiath :-)
27-04-2008 16:11
Furiath
    Zaglądam wszedzie :D
Ocena:
0
ale nie wszędzie komentuję.
Tak trzymać.
27-04-2008 16:42
Qball
   
Ocena:
0
Świetny artykuł. Pełen inspiracji i niesamowitego klimatu.
Ogromne brawa za Echcelon.

Oczywiście znajdzie się - jak zawsze - kilka błędów nie wyłapanych przez korektę:

Ośrodek powstał w latach pięćdziesiątych jako z Główny Posterunek Obserwacyjno-Meldunkowy.

Część z nich jest stłoczona po kilkunastu w ciasnych klitkach, inni przebywają się w izolatkach.


Poza tym określenie w opisie Wendyga krystalicznie białe włosy, brzmi nieco dziwnie. Krystaliczne włosy? Niah..

Pozdrawiam :)
27-04-2008 23:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.