28-08-2010 08:53
Dzidziołak
W działach: życie | Odsłony: 11
Była pełnia. Księżyc za oknem świecił niezwykłym blaskiem. Promienie przedostawały się przez na pozór szczelnie zaciągnięte zasłony. Sen lekki, rwany, niespokojny nie dawał ukojenia. Przejście na jawę było płynne, wręcz niezauważalne - sielskie skrobanie myszek harcujących wśród ziaren pszenicy i wydeptujących ścieżki w mące na podłodze młyna, ustąpiło ponuremu skrobaniu Czegoś o Coś w ciemnym pokoju. Nasłuchiwałem w bezruchu. Skrobanie przeszło w chrobot. Dźwięki zdawały się dochodzić z okolic dziecinnego łóżeczka, w którym spało nasze zuziowate szczęście. W każdym razie powinno było spać.
- Uhhrrmmhrrmmm..., chrrrplkkrjjj... - usłyszałem. Jednocześnie skrobanie nasiliło się.
Cicho, cichutko, cichuteńko wstałem z łóżka i, nie chcąc obudzić żony, na bosaka podszedłem do dzieciątka. Dziwny kształt obudził głęboko skryte lęki, ale było zbyt ciemno by cokolwiek zobaczyć. Wstrzymując oddech zapaliłem nocną lampkę a to co ujrzałem sprawiło, że jeszcze długo trzymałem powietrze w płucach. Straszliwy dzidziołak leżał na brzuchu, wsparty na przednich łapach. Zadzierając łeb do góry, próbował pełznąć w kierunku naszego łóżka, na którym Monika spała smacznie, nieświadoma zagrożenia. Odsłonięta szyja mojej żony była ewidentnym celem potwora. Niemal widziałem jego oczami tętnicę, pulsującą smakowicie tuż pod białą, czystą skórą. Później zrozumiałem, że tym, co uratowało nam życie, były szczebelki dziecinnego łóżeczka. Szczęśliwym zrządzeniem losu zrobione z osikowego drewna były dla stwora przeszkodą nie do pokonania.
- Dzidko, dziduchno - wyszeptałem z trudem przez ściśnięte gardło - gdzie idziesz?
Łzy cisnęły się do oczu.
- Dzidulinko, dziduleczko, leż grzecznie - błagałem, delikatnie próbując przekręcić ją na wznak.
- Chrlgulbulgul! - z mocą zabulgotała potwora.
Sztywna i twarda jak kłoda ani drgnęła. Nie było czasu do stracenia - w każdej chwili mogła zwrócić się ku mnie i zaatakować. Chwyciłem stwora z całej siły i jednym szybkim ruchem poderwawszy przewróciłem na plecy.
Oblicze było jasne, oczy zamknięte, kąciki ust uniesione lekko, jakby w uśmiechu. Malutka spała teraz jak aniołek. Uspokojony wróciłem do łóżka i niemal natychmiast zapadłem w głęboki sen. Za oknem księżyc w pełni świecił niezwykłym blaskiem.
Wpis umieszczam w dziale "życie", ponieważ historia opisana powyżej jest autentyczna i dotyczy pełni sprzed kilku dni. Notkę dedykuję moim dziewczynom.
Źródło obrazka: http://hasiosznup.zabrze.net.pl/zandka_old.htm
- Uhhrrmmhrrmmm..., chrrrplkkrjjj... - usłyszałem. Jednocześnie skrobanie nasiliło się.
Cicho, cichutko, cichuteńko wstałem z łóżka i, nie chcąc obudzić żony, na bosaka podszedłem do dzieciątka. Dziwny kształt obudził głęboko skryte lęki, ale było zbyt ciemno by cokolwiek zobaczyć. Wstrzymując oddech zapaliłem nocną lampkę a to co ujrzałem sprawiło, że jeszcze długo trzymałem powietrze w płucach. Straszliwy dzidziołak leżał na brzuchu, wsparty na przednich łapach. Zadzierając łeb do góry, próbował pełznąć w kierunku naszego łóżka, na którym Monika spała smacznie, nieświadoma zagrożenia. Odsłonięta szyja mojej żony była ewidentnym celem potwora. Niemal widziałem jego oczami tętnicę, pulsującą smakowicie tuż pod białą, czystą skórą. Później zrozumiałem, że tym, co uratowało nam życie, były szczebelki dziecinnego łóżeczka. Szczęśliwym zrządzeniem losu zrobione z osikowego drewna były dla stwora przeszkodą nie do pokonania.
- Dzidko, dziduchno - wyszeptałem z trudem przez ściśnięte gardło - gdzie idziesz?
Łzy cisnęły się do oczu.
- Dzidulinko, dziduleczko, leż grzecznie - błagałem, delikatnie próbując przekręcić ją na wznak.
- Chrlgulbulgul! - z mocą zabulgotała potwora.
Sztywna i twarda jak kłoda ani drgnęła. Nie było czasu do stracenia - w każdej chwili mogła zwrócić się ku mnie i zaatakować. Chwyciłem stwora z całej siły i jednym szybkim ruchem poderwawszy przewróciłem na plecy.
Oblicze było jasne, oczy zamknięte, kąciki ust uniesione lekko, jakby w uśmiechu. Malutka spała teraz jak aniołek. Uspokojony wróciłem do łóżka i niemal natychmiast zapadłem w głęboki sen. Za oknem księżyc w pełni świecił niezwykłym blaskiem.
Wpis umieszczam w dziale "życie", ponieważ historia opisana powyżej jest autentyczna i dotyczy pełni sprzed kilku dni. Notkę dedykuję moim dziewczynom.
Źródło obrazka: http://hasiosznup.zabrze.net.pl/zandka_old.htm