Droga Cienia - Brent Weeks
Merkuriusz jest w Norach od zawsze. Nie pamięta życia innego niż tułaczka po ulicach, urozmaicana niekiedy przez starszych chłopców, którzy uwielbiają się nad nim znęcać. Pewnego dnia spotyka Durzo Blinta, jednego z najsłynniejszych ludzi w kraju – najlepszego siepacza, mordercę doskonałego, który zasłynął swoim bezdusznym profesjonalizmem. Wtedy postanawia, że będzie taki jak tamten dziwny, zimny człowiek. Nie wie jednak, jakich wyrzeczeń wymaga życie magicznego zabójcy.
W Drodze Cienia na uwagę zasługuje poruszana tematyka. Chłopców, których egzystencja nagle się zmienia, mieliśmy w fantasy aż za dużo. Warto jednak spojrzeć na sposób, w jaki do tematu podchodzi autor: Merkuriusz niby przeskakuje z jednego świata do drugiego, ale wszystkie granice są płynne, nie da się jednoznacznie stwierdzić co jest poprawne moralnie. Naszego bohatera poznajemy w brudnych, zniszczonych dzielnicach, gdzie każdego dnia tłuczony jest przez większych kolegów. Nagle coś się zmienia. Ale Merkuriusz wcale nie wskakuje do ciepłego łóżka, w którym będzie mógł wygrzać się w oczekiwaniu na śniadanie – postać ta dostaje się pod zgubny wpływ perfekcyjnego mordercy. Weeksowi, dzięki sporej dawce cynizmu, udało się wspaniale opisać ten groteskowy przełom.
Oprócz tych szczególnych fragmentów, warto w powieści docenić warstwę fabularną. Przyznaję, że jest ona do bólu przewidywalna, oparta przy tym na wyświechtanych schematach. Rzeczony chłopiec zmienia swoje życie, dorasta, poznaje pierwszych przyjaciół, uczy się od mistrza, w końcu zostaje zmuszony do skonfrontowania swojej wizji świata z wizją jego mentora. Jednak mimo wszystko powieść naprawdę wciąga – losy tego konkretnego ucznia są interesujące, przeszłość mistrza jest na tyle intrygująca, że chce się przewracać kolejne strony. Szczególnie warto podkreślić, że pisarzowi udało się uniknąć nudy (która wkrada się jedynie w dwóch czy trzech miejscach) w powieści monotematycznej, rozpisanej jednak na grubo ponad pięćset stron Od razu jednak mała uwaga: Droga Cienia to kolejna powieść fantasy, której epilog mnie odrzuca. Czy naprawdę nie można skończyć tego wszystkiego inaczej niż sielanką? Rozpoczyna się krwawa wojna, ginie kilka ważnych postaci i tysiące statystów kiedy nagle wszystko się układa. Skrajny idiotyzm, którego po tej przygnębiającej powieści się nie spodziewałem.
Nie spodziewałem się też, że w jednym z ostatnich rozdziałów zostanie zniszczony mój podziw dla autora, zrodzony dzięki świetnej kreacji postaci. Po pierwsze: skrajnie brutalne dzieci ulicy - bohater zbiorowy, który w pierwszej części tekstu odgrywa pierwszoplanową rolę. Weeksowi udało się wspaniale oddać dziecięcą nienawiść, która poruszy każdego czytelnika. Następnie hrabia Drake, którego historia mnie autentycznie poruszyła, choć uważam nagłe zmiany jego charakteru za irracjonalne. Wobec Merkuriusza od razu żywiłem ambiwalentne uczucia, gdyż można się było spodziewać, że autor zrobi z głównego bohatera żywy nośnik prawd moralnych. Ale Durzo Blint? Nie wiem, jak można było skopać misterny proces kreacji tej postaci kilkoma zdaniami, dwoma idiotycznymi scenami. Może moje uwielbienie hiperboli jest zboczeniem, ale taki przejaskrawiony, groteskowo wręcz zimny zabójca, perfekcyjnie wpasowany został do mrocznej konwencji powieści. W którymś momencie jednak pojawiły się kobiety (mam obrzydliwe uczucie deja vu – jakbym znowu czytał Bohaterowie umierają), pojawiły się ojcowskie uczucia – i wszystko prysło.
Bardzo ucieszyło mnie to, że Weeksowi udało się oddać mroczne "skrzywienie" tekstu poprzez kreację świata przedstawionego. Wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z kolejnym klasycznym uniwersum fantasy. Ale dzięki kilku doskonałym pomysłom, takim jak państwo sterowane przez skorumpowane organizacje przestępcze czy szalony i chorobliwie płodny król, który posyła na śmierć swych kolejnych synów, Droga Cienia wyróżnia się na tle innych powieści.
Warte podkreślenia jest również to, że Weeks w Drodze Cienia pokazał się jako autor o świetnie wyrobionym piórze. Większość dialogów brzmi naprawdę naturalnie, szczególnie dzięki doskonale wyważonemu poczuciu humoru. Pisarz ukazuje poprzez język zróżnicowanie postaci: cynizm Blinta momentami szokuje, obrzydzenie wywołują słowa szalonego Rotha. Pozytywne wrażenia wzmacniają jeszcze bardzo dynamiczne i emocjonujące opisy.
Droga Cienia jest powieścią, której lektura może sprawić sporo satysfakcji. Szkoda trochę, że autorowi nie udało się zachować stałego poziomu. Można żałować, iż końcówka zawodzi spore oczekiwania, ale, mimo wszystko, spodziewam się, że będziecie po przeczytaniu tekstu równie zadowoleni, jak ja. Polecam!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
W Drodze Cienia na uwagę zasługuje poruszana tematyka. Chłopców, których egzystencja nagle się zmienia, mieliśmy w fantasy aż za dużo. Warto jednak spojrzeć na sposób, w jaki do tematu podchodzi autor: Merkuriusz niby przeskakuje z jednego świata do drugiego, ale wszystkie granice są płynne, nie da się jednoznacznie stwierdzić co jest poprawne moralnie. Naszego bohatera poznajemy w brudnych, zniszczonych dzielnicach, gdzie każdego dnia tłuczony jest przez większych kolegów. Nagle coś się zmienia. Ale Merkuriusz wcale nie wskakuje do ciepłego łóżka, w którym będzie mógł wygrzać się w oczekiwaniu na śniadanie – postać ta dostaje się pod zgubny wpływ perfekcyjnego mordercy. Weeksowi, dzięki sporej dawce cynizmu, udało się wspaniale opisać ten groteskowy przełom.
Oprócz tych szczególnych fragmentów, warto w powieści docenić warstwę fabularną. Przyznaję, że jest ona do bólu przewidywalna, oparta przy tym na wyświechtanych schematach. Rzeczony chłopiec zmienia swoje życie, dorasta, poznaje pierwszych przyjaciół, uczy się od mistrza, w końcu zostaje zmuszony do skonfrontowania swojej wizji świata z wizją jego mentora. Jednak mimo wszystko powieść naprawdę wciąga – losy tego konkretnego ucznia są interesujące, przeszłość mistrza jest na tyle intrygująca, że chce się przewracać kolejne strony. Szczególnie warto podkreślić, że pisarzowi udało się uniknąć nudy (która wkrada się jedynie w dwóch czy trzech miejscach) w powieści monotematycznej, rozpisanej jednak na grubo ponad pięćset stron Od razu jednak mała uwaga: Droga Cienia to kolejna powieść fantasy, której epilog mnie odrzuca. Czy naprawdę nie można skończyć tego wszystkiego inaczej niż sielanką? Rozpoczyna się krwawa wojna, ginie kilka ważnych postaci i tysiące statystów kiedy nagle wszystko się układa. Skrajny idiotyzm, którego po tej przygnębiającej powieści się nie spodziewałem.
Nie spodziewałem się też, że w jednym z ostatnich rozdziałów zostanie zniszczony mój podziw dla autora, zrodzony dzięki świetnej kreacji postaci. Po pierwsze: skrajnie brutalne dzieci ulicy - bohater zbiorowy, który w pierwszej części tekstu odgrywa pierwszoplanową rolę. Weeksowi udało się wspaniale oddać dziecięcą nienawiść, która poruszy każdego czytelnika. Następnie hrabia Drake, którego historia mnie autentycznie poruszyła, choć uważam nagłe zmiany jego charakteru za irracjonalne. Wobec Merkuriusza od razu żywiłem ambiwalentne uczucia, gdyż można się było spodziewać, że autor zrobi z głównego bohatera żywy nośnik prawd moralnych. Ale Durzo Blint? Nie wiem, jak można było skopać misterny proces kreacji tej postaci kilkoma zdaniami, dwoma idiotycznymi scenami. Może moje uwielbienie hiperboli jest zboczeniem, ale taki przejaskrawiony, groteskowo wręcz zimny zabójca, perfekcyjnie wpasowany został do mrocznej konwencji powieści. W którymś momencie jednak pojawiły się kobiety (mam obrzydliwe uczucie deja vu – jakbym znowu czytał Bohaterowie umierają), pojawiły się ojcowskie uczucia – i wszystko prysło.
Bardzo ucieszyło mnie to, że Weeksowi udało się oddać mroczne "skrzywienie" tekstu poprzez kreację świata przedstawionego. Wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z kolejnym klasycznym uniwersum fantasy. Ale dzięki kilku doskonałym pomysłom, takim jak państwo sterowane przez skorumpowane organizacje przestępcze czy szalony i chorobliwie płodny król, który posyła na śmierć swych kolejnych synów, Droga Cienia wyróżnia się na tle innych powieści.
Warte podkreślenia jest również to, że Weeks w Drodze Cienia pokazał się jako autor o świetnie wyrobionym piórze. Większość dialogów brzmi naprawdę naturalnie, szczególnie dzięki doskonale wyważonemu poczuciu humoru. Pisarz ukazuje poprzez język zróżnicowanie postaci: cynizm Blinta momentami szokuje, obrzydzenie wywołują słowa szalonego Rotha. Pozytywne wrażenia wzmacniają jeszcze bardzo dynamiczne i emocjonujące opisy.
Droga Cienia jest powieścią, której lektura może sprawić sporo satysfakcji. Szkoda trochę, że autorowi nie udało się zachować stałego poziomu. Można żałować, iż końcówka zawodzi spore oczekiwania, ale, mimo wszystko, spodziewam się, że będziecie po przeczytaniu tekstu równie zadowoleni, jak ja. Polecam!
Mają na liście życzeń: 19
Mają w kolekcji: 35
Obecnie czytają: 5
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 35
Obecnie czytają: 5
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Droga Cienia (The Way of Shadows)
Cykl: Anioł Nocy
Tom: 1
Autor: Brent Weeks
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 12 listopada 2009
Liczba stron: 600
Oprawa: miękka
Format: 135 × 205mm
ISBN-13: 978-83-7480-150-8
Cena: 39,90 zł
Cykl: Anioł Nocy
Tom: 1
Autor: Brent Weeks
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 12 listopada 2009
Liczba stron: 600
Oprawa: miękka
Format: 135 × 205mm
ISBN-13: 978-83-7480-150-8
Cena: 39,90 zł
Tagi:
Droga Cienia | Brent Weeks