» Recenzje » Dragon Age

Dragon Age

Dragon Age
Jako zagorzały fan gier akcji, po cRPGi sięgałem raczej sporadycznie. Ot pograłem sobie od czasu do czasu w Obiliviona czy KotORa. Potem dołączył się jeszcze Mass Effect, który spodobał mi się do tego stopnia, że powoli zaczął mnie interesować temat tegoż gatunku. Potem kupiłem trzecią część Fallouta. Również była to produkcja, w którą grałem z przyjemnością. Kolejnym kamieniem milowym jest Dragon Age – czy ten tytuł również trafił w mój gust?


EA Store = ****


W ramach sprostowania – gwiazdki w śródtytule oznaczają cenzurę. Dlaczego? Ponieważ to właśnie wulgaryzmy padały z moich ust podczas 20 godzinnego ściągania gry ze sklepiku Elektroników. Miałem nadzieję, że tak poważna firma jest w stanie zainwestować w szybsze serwery. Najwidoczniej myliłem się. Nie jest to jednak sprawa bezpośrednio dotycząca gry, więc przejdźmy do recenzji właściwej.

Dewiacja całkowita


W grze wcielamy się… no właśnie – to gracz ustala kim jest jego bohater. Wybieramy imię, płeć, klasę, rasę, a nawet… rodowód. Tak, tak – to my decydujemy o tym czy nasz bohater pochodzi z niższych warstw społecznych, czy też z rodziny szlacheckiej. Nasz wybór ma znaczenie podczas pierwszych 2-3 godzin gry i bezpośrednio wpływa na opcje dialogowe, które zostaną nam oddane do wyboru. Twórcy dali również możliwość ustalenia wyglądu postaci, o czym przekonać mogliśmy się jeszcze przed premierą (na stronie EA udostępniony został darmowy kreator). Jest tu sporo możliwości, więc tym bardziej wytrwałym graczom powinno udać się nawet stworzenie swojej podobizny w grze.

Jak już wcześniej wspomniałem – pierwsze godziny gry mogą się od siebie różnić. Wszystkie drogi prowadzą jednak do tego, że zostajemy jednym z Szarych Strażników – ludzi, których zadaniem jest bronić świat przed plagą, czyli armią mrocznych pomiotów. Aby je pokonać, musimy zniszczyć Arcydemona – smoka dowodzącego demonami. Nie jest to oczywiście walka w ciemno – już raz plaga została stłumiona. Teraz jednak pojawiły się nowe okoliczności, które komplikują nam to zadanie…

Generalnie, czasy w których przyszło żyć naszemu bohaterowi, są po prostu psie. Zdrada, złorzeczenie, śmierć… wszystko to stało się w Fereldenie chlebem powszednim. Mamy tu nawet wątek… polityczny, w którym brudy rywali o tron utaja bądź ujawnia nasz bohater. Klimat gry sprawi więc, że praktycznie każdy Polak poczuje się jak w domu. Twórcy zresztą już przed premierą obiecywali mroczną opowieść – i taka ona w istocie jest. Aby ukończyć całość, łącznie z misjami pobocznymi, potrzebne nam będzie około 100 godzin. Robi wrażenie, prawda?

Przejdźmy jednak do fabuły. Naszym głównym zadaniem jest powstrzymać plagę. Aby tego dokonać, musimy zdobyć poparcie trzech frakcji, które przy okazji wcześniejszego ataku mrocznych pomiotów podpisały dokument zobowiązujący ich do pomocy przy okazji następnego ataku. Taki jest mniej więcej zarys fabuły. Jest ona, co prawda, w niektórych momentach przewidywalna, ale nie zmienia to faktu, iż chce się dobrnąć aż do końca opowieści zaserwowanej przez BioWare. Na dobry poziom "plotu" wpływa również barwność postaci – nie ma tutaj podziału na dobrych i złych (no chyba, że w przypadku postaci kluczowych), przez co często trudno podjąć właściwą decyzję. Warto dodać, że nie ma również wskaźnika moralności naszej postaci – decyzje wpływają tylko i wyłącznie na relacje z członkami naszej drużyny.


Miłość w trudnych czasach


Skoro już przy temacie naszej ekipy jesteśmy – sprawa prezentuje się mniej więcej tak jak w Mass Effect. Podczas eksploracji świata gry kompletujemy nasz zespół. Każdego z kandydatów możemy zabrać ze sobą bądź też nie – decyzja należy do gracza. Następnie z każdym z członków możemy swobodnie porozmawiać – by poznać jego zdanie na dany temat czy usłyszeć historię jego przeszłości. Tak jak w przypadku historii komandor(a) Shepard, tutaj też mamy okazję nawiązać romans. Tyle że w przypadku Dragon Age jest on znacznie bardziej rozbudowany. Mamy czterech kandydatów i z każdym z nich możemy się "związać". Wystarczy tylko od czasu do czasu z naszą wybranką/naszym wybrankiem porozmawiać lub wręczyć jakiś prezent. I tak do momentu, kiedy nasz bohater dostanie… ekhem, zaproszenie do namiotu. Wtedy to podejmujemy decyzję czy chcemy się z daną postacią związać, czy też nie. Od tego momentu dostajemy możliwość sypiania niekoniecznie w samotności. Na koniec warto dodać, że nasz "bliższy towarzysz" nie jest stały – w każdym momencie możemy rozpocząć romans z innym członkiem naszej ekipy. Flirty i zaloty nie są jednak obowiązkowym elementem rozgrywki – zresztą, nie są jakoś specjalnie korzystne (dostajemy JEDEN prezent, na dodatek nie do końca przydatny), więc nie ma co się napalać na specjalne "ulepszenia". Wyznacznik dotyczący sympatii, jaką darzą nas osoby biorące udział w podróży, znajdują odniesienie u każdego z ekipy. Im wyższe poparcie, tym więcej opcji dialogowych otrzymujemy. Dodatkowo nasi przyjaciele, przy odpowiednim zapełnieniu paska, otrzymują specjalne bonusy do swoich atrybutów. Jak więc uzyskać ich przychylność? Należy z nimi rozmawiać, wręczać im prezenty i podejmować decyzje, które będą zgodne z ideologią danej postaci.


Wanna fight?


Walka w grze nabiera charakteru mocno taktycznego. W ręce gracza oddana została aktywna pauza, podczas której wydawać możemy polecenia naszym pomocnikom (w czasie podróży możemy zabrać ze sobą maksymalnie trzech). Innym sposobem jest okno taktyki. To tutaj ustalamy, kiedy dana postać ma użyć odpowiedniego czaru i których przeciwników atakować. Bardzo fajny pomysł – ułożenie odpowiedniej taktyki sprawia naprawdę wiele satysfakcji.

Interfejs gry jest prosty, osobiście skojarzył mi się z tym pochodzącym z World of Warcraft. Na dole mamy pasek czarów, w prawym górnym rogu minimapę, natomiast z lewej strony są ikony postaci oraz ich stan many i życia. Dodatkowo, na górze znajduje się panel, z którego możemy wejść m.in. do ekwipunku czy też kart postaci. Wszystko więc jest przejrzyste i nawet taki newbie jak ja szybko połapał się co, gdzie i jak.

Same pojedynki prezentują się bardzo dobrze. Trudno nazwać je dynamicznymi, ale za to potrafią przynieść dużo satysfakcji (widok końcówki paska zdrowia przeciwnika – bezcenne). Pochwały należą się również za animację – tak realistycznie wyprowadzanych ciosów z dwuręcznego młota nie widziałem od dawna. Warty uwagi jest również fakt, że walki są wyjątkowo krwawe, przez co zyskują na efektowności. Co jakiś czas przyjdzie nam rozprawić się z jakimś bossem. Rozpoznać ich możemy zazwyczaj po bardzo rozległym pasku życia i pogrubionym imieniu. Ten element akurat wzbudził u mnie mieszane uczucia, ponieważ pojedynki te bywały wyjątkowo nierówne. Zazwyczaj po nieco łatwiejszym przeciwniku następuje arcytrudny, którego pokonanie kosztuje naprawdę sporo wysiłku. Cóż, taki urok cRPG. Mimo wszystko nie jest to aż tak zniechęcające. Ba – im bardziej byłem zdenerwowany, tym większe było moje zacięcie, by oponenta obalić.

Eh, co tym razem?


Poruszanie się po świecie gry nie jest swobodne – wszystkie lokacje, do których możemy zawitać zaznaczone są na mapie i to właśnie przez nią wybieramy cele podróży. Szkoda, że świat nie jest otwarty, ale co Pan zrobisz – nic Pan nie zrobisz. Podczas pokonywania drogi z lokacji do lokacji, natykamy się na tzw. randomy. Są to przerywniki podróży – podczas nich możemy napotkać kupców, wpaść w zasadzkę, bądź zrealizować cel jakiejś misji. Pomysł jest, moim zdaniem, trafiony – podróżowanie między celami wyprawy nie jest dzięki temu takie żmudne.

A zrobię sobie opatrunek


Jeden akapit należy się profesjom. Na późniejszym etapie gry, kiedy to w kwestii opatrunków jest – lekko mówiąc – lipnie, na pomoc przybywa zielarstwo. To za jego pomocą mamy okazję stworzyć sobie nowe wspomagacze, które – szczególnie podczas walk z bossami – okazują się niezwykle przydatne (o ile nie bezcenne). Możemy jednak zdecydować się na jedną z trzech innych umiejętności – tworzenie pułapek, warzenie trucizn bądź też kradzież. Raczej nietrudno się domyślić do czego poszczególne z nich służą.

Ważnym elementem jest również rozwijanie naszej postaci. Mamy tutaj kilka (autorskich!) drzewek, w których nauczyć się możemy takich rzeczy jak atak tarczą czy też spowalniający strzał z broni dystansowej (łuk lub kusza). Konkretne drzewka powiązane są z bronią jaką wybierzemy, więc warto poświęcić trochę czasu i zadecydować jakiego oręża używać i, co za tym idzie, które drzewko rozwijać. Przy okazji warto wspomnieć o specjalizacjach, których mamy łącznie cztery dla każdej klasy (wybrać możemy dwie – jedną na 7, drugą na 14 poziomie). Pozwala nam to dokładnie określić rodzaj naszej klasy, dzięki czemu nie trzeba dużo kombinować, by dopasować swój styl gry do kierowanej postaci. Warto również zainteresować się umiejętnością perswazji/zastraszania – przy odpowiednim rozwinięciu tego skilla, pojawiają się nowe opcje dialogowe, dzięki którym może obejść się bez zbędnej przemocy, mamy też szansę wytargować lepszą cenę za dany produkt. Sam przebieg rozwoju nie jest niczym nowym dla tego typu gier – na każdym poziomie doświadczenia dostajemy odpowiednią ilość punktów, które możemy zagospodarować. Inną kwestią jest fakt, że raz rozporządzonego punktu nie możemy już cofnąć (nie ma tutaj resetu talentów), przez co swoją decyzję NAPRAWDĘ trzeba dokładnie przemyśleć.

Let's talk!


Dialogi to rzecz, która robi chyba największe wrażenie w grze. Na przód wysuwa się ilość linijek dialogowych, których jest… no trudno mi podać konkretną liczbę, ale na pewno byłaby ona DUŻA . Słownictwo jakim posługują się postacie ze świata gry, również jest bogate i różnorodne. Na dodatek obyło się bez nadmiernego przeklinania - bardzo spodobał mi się rozwiązanie dotyczące Oghrena, krasnoluda, który zwykł mówić "kutwa" zamiast… no, myślę że sami odgadniecie o jakie słowo chodzi. Przy okazji warto wspomnieć o polonizacji, która zrealizowana została na bardzo szeroką skalę. Zatrudniono ponad stu polskich aktorów, wśród których znalazły się takie nazwiska jak: Fronczewski, Rozenek, Blumenfeld czy też Boberek (nie mogło go tutaj zabraknąć). Należy również dodać, że – nareszcie – słychać jak ludzie podkładający swoje głosy wczuli się w swoje role. Chyba tylko Piotr Fronczewski mówi pozbawionym emocji tonem, ale to już akurat wymóg postaci, w którą się wcielił.

Popatrzmy...


Nie ma co ukrywać – grafika w Dragon Age nie jest niczym specjalnym jak na dzisiejsze czasy. O ile modele postaci oraz ich animacje są na dobrym poziomie, to już część lokacji nie do końca. Obok bardzo fajnego Redcliffe czy tajemniczego Orzammaru jest wyjątkowo mdły las Brecillian oraz nudnawe Denerim. A już lokacje, na których rozgrywają się wyżej wspomniane randomy, wołają o pomstę do nieba. Zdecydowanie lepiej jest w przypadku udźwiękowienia. O dubbingu zostało już co nieco napisane, więc może przejdźmy do muzyki. Soundtrack zdecydowanie buduje klimat gry, przez co można autentycznie wczuć się w świat, który przyjdzie nam zwiedzać. Za stworzenie tych kompozycji odpowiedzialny jest Inon Zur – tworzył już ścieżki dźwiękowe do gier takich jak między innymi : Fallout 3 czy Crysis (jeśli chodzi o nowsze tytuły). Odgłosy walki również stoją na wysokim poziomie. Ogromną satysfakcję sprawiają dźwięki cięcia. Dochodzą do tego jeszcze charakterystyczne odgłosy naciągania cięciwy oraz wystrzału strzały/bełtu, przez co walka jest niezwykle wciągająca.

Ladies and gentlemens...


Całkiem niedawno, przy okazji pisania recenzji Resident Evil 5, mówiłem coś o moim osobistym plebiscycie na grę roku 2009. Po napisaniu tego tekstu jestem już pewien – Dragon Age spełnił moje oczekiwania i, w moim osobistym rankingu, otrzymuje "statuetkę" za miejsce numer jeden. W mijającym właśnie roku nie było tytułu, który tak by mnie wciągnął. Jeśli mam bawić się w polecanki – dla fanów cRPG pozycja wręcz obowiązkowa. Natomiast dla każdego innego gracza jest to tytuł, z którym trzeba się chociażby zapoznać, dać mu szansę.

Plusy:

  • tworzenie bohatera
  • fabuła daje radę
  • mroczny klimat
  • możliwość interakcji z towarzyszami
  • duże możliwości taktyczne
  • "randomy"
  • trzy profesje
  • nowe skille i umiejętności
  • multum opcji dialogowych
  • obsada
  • przejrzysty interfejs
  • walki!
  • dłuuuuugi single
  • udźwiękowienie


Minusy:

  • grafika nie jest pierwszej świeżości
  • brak możliwości resetu talentów
  • część bossów zdecydowanie za trudna
  • niektóre lokacje prezentują się słabo


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


9.5
Ocena recenzenta
Tytuł: Dragon Age: Początek
Producent: BioWare Corporation
Wydawca: Electronic Arts Inc.
Dystrybutor polski: Electronic Arts Polska
Data premiery (świat): 3 listopada 2009
Data premiery (Polska): 6 listopada 2009
Wymagania sprzętowe: Core 2 Quad 2.4 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 512 MB (GeForce 8800 lub lepsza), 20 GB HDD, Windows XP SP3/Vista SP1
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: dragonage.bioware.com
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 139,90 zł



Czytaj również

Dragon Age: Origins
Umarł król, niech żyje król
- recenzja
Dragon Age: Inkwizycja
MMO dla samotnika
- recenzja
Dragon Age II
cRPG dla mas
- recenzja
Dragon Age II
- recenzja

Komentarze


ConAnuS
   
Ocena:
0
"Wymagania sprzętowe: Core 2 Quad 2.4 GHz"
Hmm... Czy aby na pewno Quad jest wymagany do tej gry? Chyba aż tak bardzo nie obciąża procesora. Tym bardziej, że dałbym sobie głowę urwać za to, że mój kumpel gra płynnie na NB z prockiem T6600.

P.S. A tak poza tym recenzja ok. :)
06-01-2010 01:07
~Fenrir

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
Jeśli DA jest grą roku, to tylko przez brak konkurencji. Mnie zawiódł nieco. Spodziewałem się następcy baldurka, dostałem taką dość klasyczną grę a'la Bioware w której w sumie nic mnie nie zaskakuje. Jest dobra, fajnie się gra, ale to rzemieślnicza robota bez polotu.

Najbadziej zawiodły mnie questy, na razie są sztampowe i wtórne do bólu, mam nadzieję, że dalej jest lepiej. A questy poboczne to chyba lecą z jakiegoś generatora dla gier MMO: "zbierz x itemów typu y i zanieś do z", alternatywnie: "zanieś x itemów typu y do x osób rozrzuconych po całym świecie gry". Nuda.

Za to dobrze wypada pseudo-nieliniowość, często da się zrobić zadanie na bardzo wiele różnych sposobów.

@lista plusów:
"fabuła daje radę" lepiej bym tego nie określił, ale to marny plus. Po początku fabuła jest w sumie prosta jak drut. Sytuacje ratują nieliniowe zadania. No ale tutaj poczekam do końca gry, czyli pewnie z jakieś 6 miesięcy patrząc na moje tempo i czas jakim dysponuje.

"możliwość interakcji z towarzyszami" nihil novi, było choćby w nwn2. Jedyna nowość to system prezentów. Przydatne, bo można sobie pomaksować wpływy u postaci z niezgodnym światopoglądem.

"duże możliwości taktyczne" hahaha. Duże możliwości taktyczne to mają gry oparte o d20. Tutaj jest biednie. A zwłaszcza system magii. Co ciekawe przy grze magiem trudność gry spada o połowę, ktoś tu chyba zapomniał klasy zrównoważyć.

"randomy" były w tej postaci w nwn2.

Jak dla mnie ze względu na wtórność i sztampę góra 8/10. Bo jednak dośc miło się gra. Ale na pewno DA nie wejdzie do mojej top 5 cRPG.

BTW: któryś z modów fanowskich pozwala chyba na resetowanie statystyk postaci. W sumie fakt istnienia rozbudowanego edytora to ogromny plus.
06-01-2010 08:52
Beamhit
   
Ocena:
+1
No cóż, ja kupiłem grę w ciemno, i zostałem raczej miło zaskoczony. Znaczy wiedziałem, ze to cerpeg, ale nie wiedziałem jak wypadnie z miodnością.

I dobrze, że nie jest następcą Baldura, bo ten był IMO nudny. Zaliczony został, bo każdy musiał zaliczyć.

06-01-2010 17:37
Yngvarson
    DA:O
Ocena:
0
Osobiście jestem baaardzo wybredny jeżeli chodzi o cRPG. Niewiele pojawiło się gier, które mogły mnie wciągnąć na dłużej niż 15-20 godzin gry.

Dragon Age dostałem od znajomego w prezencie. Musze powiedzieć, ze gra wciągnęła mnie na kilka ładnych nocek i kampanie skończyłem w przeciągu 4 dni (ponad 60 godzin gry).

Z plusów muszę wymienić:
+ wiele możliwych rozwiązań dialogów i questów głównych
+ społeczność DA:O (lista addonów i dodatków potrafi naprawdę ulepszyć i rozwinąć grę)
+ dialogi w trakcie gry (dyskusje Morrigan i Alistera to mistrzostwo)
+ drobnostki (np. pies znaczący swój teren, filmiki-przerywniki)

Minusem dla mnie były często długi wyprawy, gdy po 2 godzinach spędzonych w tunelach zaczyna brakować mikstur, a składniki już dawno przerobione, w takich momentach przydałby się jakiś czar teleportu lub zabłąkany wędrowny kupiec.

Krew po walce utrzymuje się przez długi czas na postaciach, nadaje to realizmu, ale tylko w części dla mnie ta czerwona farba wygląda na sztuczna :(

Co do trudności bossów to moim zdaniem są OK, na każdego można znaleźć taktykę, która jest idealna i potyczki idą spokojnie.

Ścieżka dźwiękowa jest mila, choć częste nagle zmiany nastroju potrafią czasem zirytować.

Olbrzymim minusem jest fakt, ze specjalizacje nie graja praktycznie żadnej roli. Dają one ledwo 4 nowe spelle/skille i nic ponadto, ratunkiem jest tutaj wspomniana społeczność, która ładnie połatała niektóre specjalizacje.

Chyba tyle ode mnie. Pomimo pewnych niedociągnięć to zdecydowanie polecam ta grę. Ja rozpocząłem od początku kolejna pustacią, szkoda tylko, ze urlop mi się skoczył i trzeba czekać na weekend aby pograć :(
06-01-2010 18:23
Arashi Mifune
   
Ocena:
0
Yngvarson - tą krew chlapiąca na boki można wyłączyć. Długie wyprawy owsem, irytujące - grając drugi raz, akcja w Orzammarze mnie mocno irytowała, ale nigdy nie miałam problemu z brakującymi miksturami - a za pierwszym razem nie miałam ze sobą maga (z Morrigan, Deep Roads nie stanowiły już problemu).

Anyway, jak dla mnie gra jest rewelacyjna, miażdży Baldury pod każdym względem.
07-01-2010 01:53
Yngvarson
   
Ocena:
0
Co do miksturek to szybko koncza sie jak nie ma sie zapasow Lycium z Circe of Magi lub Elfroota od elfow bo zbierac samemu po lasach to trzeba miec niezla cierpliwosc :)

Dzieki za hint w sprawie krwii, bede w domu to popatrze na opcje ponownie.

Takie pytanko mam: czy uzywajac trucizn widac wiekszy dps, czy roznica jest niewielka?
07-01-2010 13:37
shergar
   
Ocena:
+1
A ja znowu będę bronił Baldurów, szczególnie 2 z dodatkami, nie mówiąc już o modyfikacjach graczy. Gra nie ma sobie równy pod każdym względem, zarówno fabularnym jak i taktycznej walki (tutaj głównie z modami podnoszącymi trudność i ingerującymi w AI). Jest sporo smaczków, klimat i bardzo wciągający świat. Dla mnie to gra ponadczasowa, jak i Torment.
07-01-2010 14:07
Arashi Mifune
   
Ocena:
0
Shergar - akurat tu się nie zgodzę, że BG2 "nie ma sobie równych pod każdym względem", ale takie jest po prostu moje zdanie. Przed Dragon Age, BG2 było moją ukochaną grą, ale teraz przy DA:O wydaje się takie płytkie... Powiem tak: dobrze, że nie wszyscy mają takie samo zdanie, bo świat byłby strasznie nudny :P

Yngvarson - elfrootów za drugim podejściem miałam ponad 100 :P A i tak mało z tego korzystałam. Mikstury lecznicze i lyrium można znajdować u pokonanych przeciwników, po skrzyniach, albo kupować - dlatego rzadko je robiłam sama.

Trucizny się przydają, zawsze jakieś większe obrażenia... No i zawsze można znaleźć truciznę wysysającą z wojów staminę, albo manę z magów.
07-01-2010 14:44
~Biesiarz

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
co do jednego się zgadzam, fabuła daje radę. duże możliwości taktyczne? jakie? niech mnie ktoś oświeci, bo całą grę skończyłem na zasadzie dwóch magów rzuca blizzard, rogal strzela, a templariusz czeka na niedobitki. randomy denerwowały jak cholera, człowiek chce dojść z lokacji do lokacji a tu mu jakaś banda głąbów wyskakuje, których ubicie niczego nie wnosi, poza przymusem oglądania większej ilości loadingów. opcji dialogowych bło multum, fakt, ale nic nie wnoszą, jak choćby porównując do mass effecta (dowolnego). dialogi zawsze kończą się tak samo i do jednego prowadzą. jeżeli mowa o obsadzie, polski dubbing ssie, jest beznadziejny (nie licząc psa). Morigan nie brzmi jak dwulicowa, wredna suka którą jest, a bardziej jak jakaś różowa podlotka. ale ok, to że się podoba patriotyzmem tłumaczymy. jeżeli idzie o poziom trudności bossów, to moim skromnym zdaniem jest przyzwoity. rośnie miarowo, nie ma większych problemów z ich pokonaniem. ja miałem w drużynie 2 magów (Wynn i Morigan) sam grałem rogalikiem, do tego trzymałem w drużynie Oghrena albo Alistera. grałem na standardowym poziomie trudności i jedyny boss który mi sprawił jakiekolwiek kłopoty, to Archdemon, a to za sprawą obstawy (bądź co bądź, nie spodziewałem się ich)
29-03-2010 23:15
~Traktorzysta

Użytkownik niezarejestrowany
    Totalna tandeta
Ocena:
0
Ta gra to zwykły hack and slash zwykłe mordobicie tyle to ma wspólnego z crpgiem zo teletubisie z horrorem. Cat scenki zawsze wyglądają tak same opcje dialogowe to iluzja i tak skonczy sie tak samo zadani poboczne nie istnieja chyba ze ten szajs co na sile zostal dodany nazwiemy zadniami fabula glowna nie istnieje idziemy przed siebie i wyrzynamy 100 wrogów to arcydemona co to wogóle jest tak gra to jest jakiśżart może dla 5 latków to jest okej... baśniowa bajkowa szmira dla dzieciżenada po całości stargetowane dla bezmózgich dzieci tak płytkiej gry dawno nie widziałem jak na pseudo crpg-a totalna porażka
01-09-2010 21:34

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.