» Artykuły » Inne artykuły » Dookoła Zajdla: Bajka o trybach i powrotach

Dookoła Zajdla: Bajka o trybach i powrotach


wersja do druku

Wojna czy baśń?

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Dookoła Zajdla: Bajka o trybach i powrotach
Wybierz Opowiadanie i Powieść godne Zajdla i wygraj książkę!


Kompozycja szkatułkowa, konwencja heroiczna, ostatni wyczyn zegarmistrza… O tych i innych sprawach dyskutują Magdalena 'Iman' Litwin, Maciej 'Obłęd' Szraj i Staszek 'Scobin' Krawczyk, omawiając Bajkę o trybach i powrotach Jakuba Ćwieka – opowiadanie nominowane do Nagrody im. Janusza A. Zajdla.

Zakładamy, że czytelnicy znają treść utworu; dyskusja zawiera spoilery.



_______________________


Maciej: Jakub Ćwiek, za pośrednictwem Kłamcy i nie tylko, przedstawił się czytelnikom jako miłośnik popkultury. Z tego źródła czerpie dość często. Ostatnio również przypomniał o swoich zainteresowanych filmowych (felieton w Nowej Fantastyce 6/2012). I właśnie w kinematografii szukałbym jednej z głównych inspiracji Bajki o trybach i powrotach. Widzę tutaj znaczne zbieżności w kreowaniu świata, historii i bohaterów z animacją 9 Shane’a Ackera. W obu przypadkach mamy uniwersum, nad którym kontrolę przejmują maszyny. Słoniosmokomaszynozwierz jako żywo przypomina potwora prześladującego bohaterów 9. Do tego autor dołącza również ożywione kukiełki. U Ćwieka to wszystko jest przetworzone, wymieszane i jak na bajkę przystało wyrażone w postaci alegorii. Niemniej pewne podobieństwa są zauważalne.

Drugą rzeczą, z jaką kojarzy mi się Bajka o trybach i powrotach, jest tekst Hala Duncana Żałoba zabawkarza. Ta analogia jest dość luźna, ale mimo wszystko pojawiła się w mojej głowie. Chodzi głownie o klimat. Opowiadanie Duncana jest bardziej melancholijne, smutne, ale i u Ćwieka pojawia się nutka, niepewności, strachu i tęsknoty. Zabawkarz ucieka w swoją pracę, Wiesiek w opowiadaną historię. Joachim, a także bohater Duncana wykonują niecodzienny zawód.

Staszek: Ciekawe, miałem zupełnie inne skojarzenia. Czytaliśmy już rodzimą baśń o stanie wojennym (myślę rzecz jasna o Dukajowym Wrońcu), a teraz Jakub Ćwiek wykorzystał zbliżoną konwencję, by opowiedzieć o samej wojnie. Nie ma chyba wątpliwości, kogo reprezentują metalowi żołnierze urządzający uliczne łapanki (tutaj zwane mlaskankami) oraz mówiący po polsku z niemieckim akcentem. Podobnie ludzi kryjących się w kanałach łatwo skojarzyć z powstańcami.

Powiem też od razu, że spodobał mi się ten utwór i że w moim odczuciu znakomicie ukazuje on logikę baśni oraz powody ich opowiadania. Cuda w ludowych narracjach często zdarzają się po to, aby usuwać niesprawiedliwość świata; tutaj dzieje się podobnie, poczynając od przemiany złego żołnierza w dobrego, a kończąc na zatrzymaniu czasu. O ile jednak metaliczna logika wojny ustępuje rzeczywistości nadprzyrodzonej w baśni opowiadanej przez Wieśka, o tyle w realnym świecie on sam przecież siedzi zamknięty w więzieniu. Czy mówiąc o Franku: "Wróci. Zawsze wraca", ma na myśli faktycznie istniejącego bohatera? Kogoś, kto wedrze się do środka i stanie przed piętrowymi pryczami, aby dać wolność czekającym w celi nieszczęśnikom? Nie sądzę. Moim zdaniem Wieśkowi chodzi o wieczny powrót baśni, a szerzej – wyobraźni, to ona bowiem może nas oswobodzić. Jak to ujął Tolkien: czy można mieć pretensje do więźnia, że pragnie uciec ze świata, w którym go zamknięto, i w tym celu tworzy opowieść?

Wspaniałe jest to zakończenie. Bez niego byłby to zupełnie inny tekst.

No, ale szukam sposobu na pogodzenie naszych odczytań i wychodzi mi na to, że ja piszę o tematyce, Ty natomiast pokazujesz konstrukcję świata przedstawionego, jego nastrój i wygląd. Być może jedno z drugim się nie kłóci.

Maciej: To prawda, że obaj poruszaliśmy się po innych płaszczyznach tej opowieści. Nie generuje to jednak żadnych sprzeczności.

Jeśli chodzi o symbolikę drugiej wojny światowej, to w pamięci utkwił mi fragment mówiący o tym, czemu Joachim brzydzi się wojny: ponieważ jedną już przeżył i stracił tam bliską osobę.

Nie można pominąć dychotomii, jaką ten tekst w sobie zawiera. Pojawiają się dwie płaszczyzny, realna i fikcyjna. Szukanie zależności i wzajemnych wpływów jest chyba kluczem. No i pytanie: na ile jest to tekst o wojnie, a na ile chodzi o baśń samą w sobie? Czy coś tu przeważa? Warto dodać, że sama baśń jest jak ostatni wyczyn zegarmistrza, zatrzymuje czas. Bohaterowie w trakcie opowieści odcinają się od dręczących ich problemów, wchodzą do innej rzeczywistości, wkraczają w świat wyobraźni, magiczną krainę, która pozwala zapomnieć o otaczających ich troskach.

Zostaje też ukazana funkcja baśni jako gatunku przechodzącego z ust do ust. Nie tylko Wiesiek snuje opowieść, narratorzy się zmieniają. Mamy do czynienia z czymś uniwersalnym.

Magdalena Baśń jest tutaj z pewnością konwencją, która pozwala w inny niż zazwyczaj sposób opowiedzieć o wojnie. Najciekawsze w tym opowiadaniu wydaje mi się właśnie wspomniane przez Ciebie, Maćku, przeplatanie się płaszczyzn rzeczywistości i fikcji. Baśń zaklina świat realny, daje nadzieję lub po prostu pozwala na chwilę zapomnieć o tym, że jest źle. Zarazem jednak obnaża reguły, jakimi rządzi się rzeczywistość: Frankowi wojna, a zwłaszcza samoloty, wydawała się czymś niesamowitym, dopóki nie doznał straty podobnej jak wcześniej jego ojciec. W historii pojawia się stwierdzenie, że matki i tak nie miał, a o traceniu ojców nic nie wiedział, dlatego początkowo nie przestraszył się tego, co niesie ze sobą pojęcie wojny. Okoliczności zmusiły go jednak do tego, by szybko dojrzał.

Oprócz zmieniającego się narratora, w sposobie prowadzenia opowieści uwagę przykuwa również kompozycja szkatułkowa. Trudno jest w pierwszej chwili nadążyć za poziomami tej historii, znaleźć jej "tu i teraz". Sądzę, że pomaga to odbiorcy mocniej wniknąć w świat opowieści i ulec prawom baśni.

Staszek: Uważam pytanie Maćka o baśń i wojnę za bardzo trafne – byłbym wręcz skłonny uznać tę kwestię za sam rdzeń tekstu. Według mnie wojna i baśń są tutaj skonfliktowane, raz zwycięża jedna (na przykład w symbolicznych scenach palenia kukiełek), a raz druga (ponownie przywołałbym zakończenie). Raz mamy tryby, a raz powroty. Bardzo sobie cenię to, że utwór nie przynosi jednoznacznego rozstrzygnięcia owej walki, lecz pokazuje, iż musi ona trwać. Wyobraźnia zawsze będzie powstawać przeciw niesprawiedliwej rzeczywistości – taką widzę w tym tekście wymowę.

I jeszcze parę słów o kompozycji szkatułkowej. Chyba rzeczywiście pomaga ona zanurzyć się w lekturze – każe czytelnikowi z większą uwagą (i w konsekwencji zainteresowaniem) śledzić fabułę, która nie jest przecież skomplikowana. Sama historia realizuje schemat dawnych ludowych baśni, ale została przedstawiona w sposób bliski dzisiejszym konwencjom narracyjnym: początkowa niejasność świata przedstawionego, różne punkty widzenia, zaskakujący finał. Powiedziałbym, iż jest to baśń dostosowana do współczesnej wrażliwości, podobnie jak to było z wcześniejszymi baśniami literackimi i synkretycznymi.

Maciej: Podobnie jak Tobie, Staszku, i mnie ten utwór się spodobał. Znowu trzeba złożyć ukłon w stronę autora, za chęć eksperymentowania, za próbę spajania różnych płaszczyzn. Takie teksty pokazują, że do tematu wojny (i do każdego innego) można podchodzić na wiele sposobów. Ćwiek odbiega od stereotypowych sytuacji, w których obserwujemy wdowę płaczącą po mężu i straconych synach albo młodego niedoświadczonego życiem młokosa, walczącego na froncie, gdzie jawi mu się ogrom zła i cierpień. Bajka o trybach i powrotach nie rezygnuje z wojennego sztafażu, ale wykorzystuje go jako pretekst do pogłębienia pewnych treści, do spenetrowania niszy, o której się zapomina. Tą niszą jest właśnie opowieść, obszar zauważony przez autora i świetnie zagospodarowany.

Magdalena: Widzę tu jeszcze jedno ciekawe nawiązanie – do opowieści heroicznej. Początkowo mi umknęło, a tymczasem w opowiadaniu Ćwieka można wyśledzić i tę konwencję, chociaż oczywiście w formie dostosowanej do domniemanego czasu akcji. Franek staje się trochę mitycznym herosem, kreowany na kogoś, kto może wszystko i od kogo zależne są niemalże losy świata (na pewno w skali mikro – losy kryjówki, w której toczona jest opowieść). Kiedyś zdawał się zwykłym człowiekiem, ale to było dawno temu, zanim los postawił na jego drodze wiele przeciwności. Zresztą pojawia się także wprost stwierdzenie, że Franek jest bohaterem, wyraźnie widoczny jest też dystans pomiędzy nim a narratorami, chociaż wszystko wskazuje na to, że przeszli razem wiele.

Staszek: Mamy zatem utwór, w którym łączą się mit i realność, bohaterstwo i zwykłe życie, baśń i wojna. Można ten tekst odczytywać jako historię, w której sprzeczności te trwają w chwiejnej równowadze, ale także widzieć w nim opowieść o zwycięstwie wyobraźni nad światem lub rzeczywistości nad fantazją. Jakkolwiek Bajka o trybach i powrotach zostanie odczytana, jedno zdaje się nie ulegać wątpliwości: Jakub Ćwiek napisał naprawdę dobre opowiadanie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Zawisza Czarny
O Polsce czarno na białym
- recenzja
Grimm City. Wilk!
Owca w wilczej skórze?
- recenzja
Grimm City. Wilk!
Miejska dżungla i czerwony kapturek
- recenzja
Kłamca. Papież sztuk
Zabawa z dawna oczekiwana
- recenzja

Komentarze


Siman
   
Ocena:
+3
Rzeczywiście, opowiadanie Ćwieka bardzo mnie zaskoczyło, bo do tej pory jakoś nic spod jego pióra szczególnie mi się nie podobało, a Bajka o trybach i powrotach jest naprawdę, naprawdę dobra. Początkowo byłem sceptyczny, ze względu na podobieństwa do Wrońca (i związane z tym poczucie wtórności), ale w przeciwieństwie do niego, Bajka ma świetne zakończenie, które zmienia wymowę całości. Tu brawa dla Ćwieka, bo jak to mówią, ostatnie 20% opowieści buduje 80% wrażenia, a dawno nie miałem okazji czytać opowiadania zamkniętego w tak zręczny i trafny sposób.
15-08-2012 13:32
Scobin
   
Ocena:
0
Moje dotychczasowe skojarzenia z pisarstwem Jakuba Ćwieka także szły w zupełnie inną stronę. A teraz zastanawiam się, czy nie sięgnąć w końcu po którąś jego powieść. Jakieś sugestie? :-)
15-08-2012 21:36

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.