» Blog » Dlaczego wolałbym żyć w PRL-u niż w II RP?
27-09-2015 00:54

Dlaczego wolałbym żyć w PRL-u niż w II RP?

W działach: offtopic | Odsłony: 1189

Na wpis ten naciągnęła mnie Eire. Temat wbrew pozorom bardzo mocno związany z fantastyką, bowiem duża część naszych, rodzimych pisarzy ma bardzo mocno zarysowane, konserwatywne poglądy polityczne. W efekcie więc znaleźć w nich można nie tylko (co zrozumiałe) liczne słowa krytyki pod adresem poprzedniego ustroju, ale także (co jest już dużo mnie racjonalne) wyrazy uwielbienia dla II RP. Ta ostatnia obrasta momentami w prawdziwy mit arkadyjski.

Odnoszę wrażenie, że wynika to z tego, że myśląc o II RP każdy myśli sobie, że w tamtych czasach urodziłby się gentlemanem, oficerem, kasiarzem, bogatym ziemianinem, fabrykantem lub przynajmniej fordanserką. A nie, jak wskazuje statystyka: bezrolnym lub małorolnym chłopem, drobnym rzemieślnikiem, bezrobotnym lub robotnikiem.

Z mojego punktu widzenia:

Otóż: moim zdaniem historyk w ogóle powinien unikać tematyki młodszej, niż 100 lat. O źródła bowiem jest trudno, w większości nie są opracowane, a wśród żywych pozostaje zbyt wiele osób, które chciałyby wybielić pamięć jeśli nie swoją, to swych ojców, dziadków i pradziadków. Niemniej jednak w niektórych chwilach zwyczajnie wytrzymać się nie da.

Jako popperysta nieswojo się czuję broniąc socjalizmu, który uważam za jeden z gorszych wrzodów intelektualnych w dziejach ludzkości. Niemniej jednak nie da się ukryć, że państwo ludowe wykazało się dużą skutecznością w dziedzinach, w których jego poprzednik zawiódł.

Nie zmienia to prostego faktu, że tak naprawdę nie chciałbym żyć w żadnym z tych dwóch państw. Powody są proste: z rzeczy, które uważam za dobre i piękne zdobyć w nich można było jedynie alkohol. Oprócz tego dziewczyny brzydko się ubierały, muzyka była do bani, książki pisano do tyłka, a japońskie kreskówki, komputery, gry fabularne i sklepy z żywnością świata miano dopiero wymyślić. Tak więc pozostawało jedynie pić wódkę.

Ten argument może zostać uznany za śmieszny, ale dziś żyjemy w społeczeństwie o dużo wyższym poziomie ogólnego dobrobytu. Nie chciałbym z niego rezygnować. Gdybym jednak musiał wybrać, w którym z tych państw musiałbym żyć, to wybrałbym właśnie PRL.

Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka.

1) Bo to było z grubsza jedno i to samo:

Po pierwsze: zarówno PRL jak i II RP były państwami mniej-więcej podobnymi. Władzę w nich sprawował autorytarny, niedemokratyczny rząd, który doszedł do niej metodami nielegalnymi, za pomocą siły i oszustw oraz manipulacji wyborczych, a utrzymywał ją prześladując zarówno opozycję polityczną, jak i robotniczą oraz krwawo tłumiąc protesty tych ostatnich. Władzę sprawowała natomiast klika kolesi dobrana nie według umiejętności merytorycznych, a po kluczu pochodzeniowym i zasługach dla dla owej kliki oraz rozwijająca kult jednostki. Nie da się ukryć, że oba systemy prowadziły także prześladowania religijne.

To, że różniły je ideologie nie stanowi dla mnie znaczącego szczegółu, bo powiedzmy szczerze: już Makiavelli zauważył, że polityk nie może być niewolnikiem własnych słów. A ideologia jest właśnie wyłącznie słowami. To, co się liczy to praktyka.

Natomiast różnicę widać w ilości przelanej krwi. Pod tym względem oczywiście, przynajmniej w świetle dostępnych dowodów przewagę ma oczywiście PRL. Wydaje mi się jednak, że wynika to o tyle z jego większego okrucieństwa co też z jego większego zorganizowania. II Rzeczpospolita pod wieloma względami chciała, ale nie mogła, a jej działania po prostu pod były nie tyle łagodniejsze, co gorzej zorganizowane i przeprowadzone oraz niekonsekwentne. Siłą rzeczy więc nie pociągały za sobą takiej ilości ofiar. Tak więc nie mamy tu do czynienia moim zdaniem z przewagą moralną, ale raczej z przykładem nieudolności.

Wiele wydarzeń z okresu II RP mniej krwawa także z powodu uwarunkowań społecznych. Dobrym przykładem może być tu porównanie Marszu Głodnych z Sanoka z choćby Wydarzeniami Radomskimi. Oba miasta mają w XX wieku podobną historię: od mniej-więcej lat 70-tych XIX wieku stanowią ważne ośrodki przemysłowe. Ich ludność natomiast znacząco wzrosła w okresie PRL-owskiej urbanizacji. O ile zarówno Radom jak i powiat Sanocki w latach 30 zamieszkiwało około 90 tysięcy mieszkańców, tak w latach 70-tych ludność obydwu była już trzy razy liczniejsza, a większość z niej stanowili robotnicy. Tak więc siłą rzeczy wystąpienia mogły być większe, a do ich stłumienia konieczna była większa brutalność.

II RP natomiast zwyczajnie nie miała tyle ludności zatrudnionej w przemyśle, by mogły w niej wybuchnąć protesty robotnicze na dużą skalę. Po prostu: w latach 30-tych 75% ludności Polski zatrudniona była w rolnictwie, a tylko zaledwie około 10% procent w przemyśle, pozostałe 15% w usługach, które w tamtym okresie tworzyło głównie drobne rzemiosło (kowalstwo, szewstwo, krawiectwo) jak w średniowieczu. W latach 60-tych w przemyśle natomiast pracowało już około 40% populacji. Cyfry te wskazują, dlaczego mimo tragicznej sytuacji w przemyśle II RP nie musiała używać czołgów (których nawiasem mówiąc i tak nie miała) do tłumienia wystąpień robotników fabrycznych: zwyczajnie nie było komu występować.

2) Przynajmniej było wiadomo, że władza jest wrogiem

Kolejna przewaga ma naturę estetyczną. Otóż: o ile władze obydwu minionych wcieleń Polski robiły mniej-więcej to samo, to różnica polega na tym, że władze II RP składały się z Polaków i teoretycznie miały reprezentować polski interes narodowy, natomiast władze PRL w moim rozumieniu były rządem typu kolonialnego, powołanymi przez obce i zdecydowanie wrogie narodowi polskiemu mocarstwo w celu zabezpieczenia jego, egoistycznych dążeń imperialnych.

Nie wiem jak wasze, ale ja wolę mieć do czynienia z osobami, które są wobec mnie nastawione otwarcie wrogo niż z kłamcami, hipokrytami i nieudacznikami. Na tych drugich nie dość, że nie da się polegać, to zwykle ani nie są przewidywalni, ani nawet nie wiadomo o co im chodzi. Prawdziwi wrogowie to co innego. Po prawdziwych wrogach natomiast wiadomo czego się spodziewać: nic dobrego.

Dlatego, gdybym musiał, to wolałbym radzić sobie z jednym z nich.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

Komentarze


Venomus
   
Ocena:
+3

Odnoszę wrażenie, że wynika to z tego, że myśląc o II RP każdy myśli sobie, że w tamtych czasach urodziłby się gentlemanem, oficerem, kasiarzem, bogatym ziemianinem, fabrykantem lub przynajmniej fordanserką. A nie, jak wskazuje statystyka: bezrolnym lub małorolnym chłopem, drobnym rzemieślnikiem, bezrobotnym lub robotnikiem.

Atu akurat odnoszę wrażenie, że każdy kto wzdycha do starych czasów ma takie wyobrażenie o swoim rzekomym losie w danej epoce. Jeśli wzdycham do cudów renesansu, pragnąc stąpać obok Leonarda czy sprawdzić jak tam idą orgie w Rzymie za rządów Borgiów to widzę siebie jako członka bogatego rodu, szlachcica, lub przynajmniej udanego artysty a nie byle robola jakich pełno. Tak samo w starożytnym Rzymie czy feudalnej Japonii.

Dlatego tak kochamy erpegi - ciężko nam pogodzić się/wyobrazić sobie, że możemy swoje jedno, jedyne życie przeżyć jako ktoś szary i nieważny z punktu widzenia spraw świata. ot i cała historia...

27-09-2015 02:11
Bo-Lesław
   
Ocena:
0

"Obiektywnie patrząc w tej dziedzinie PRL faktycznie był od II RP dużo okrutniejszy"

PRL PRLowi nie równy okres stalinizacji kiedy system zmierzał w stronę totalitarną faktycznie jest najbardziej opresyjnym okresem w dziejach Polski. Ale poza tym okresem PRL wcale nie różni się opresyjnością od II RP (inna sprawa że II RP nie wyróżniała się na tle państw europejskich pod tym względem to PRL prónwać można jedynie z innymi satelickimi reżimami). Przykłady można mnożyć i mnożyć np. w 1936  zastrzelono w Krakowie 10 osób, jedną w Częstochowie, kilka tygodni później w Gdyni kolejną a w moim Toruniu zastrzelono jedną osobę ("na szczęście" zastrzelony w Toruniu okazał się Komunistą co po wojnie uczyniło z niego bohatera). Do tego należy dodać regularne pacyfikacje Galicji Wschodniej (zresztą konieczne dla utrzymania jedności terytorialnej państwa) za które Kanada chciała nas sądzić przed Ligą Narodów (uratowały nas zmiany rządu w UK) czy sporadyczne pogromy. W PRLu mielismy okresy intensyfikacji zamordyzmu w IIRP byl to zaś stan stały - II RP była (wg A. Marka) również państwem o niezwykle wysokim wskaźnikiem prizonizacji (wyższy miały jedynie ZSRR, Niemcy, Włochy i Hiszpania). Warto też zaznaczyć że (przedstawiany w mediach jako jedna z największych zbrodni) Stan Wojenny to wg IPN 110 ofiar zaś zamach majowy to 300+ w kilka dni (co nie zmienia faktu że w okresie PRL były i etapy znacznie większej opresyjności).

Inna sprawa że regularne masakrowanie strajkujących w okresie przedwojennym było światową normą (np. słynne protesty lutowe we Francji w 1934 czy Stan Wyjątkowy w Kalifornii w tym samym roku) zwłaszcza w koloniach (Johnson podaje że w Francuskich Indochinach wykonywano 300 zbiorowych egzekucji rocznie -poza weekendami i świętami to byłoby dzień w dzień-). Normą europejską były też dyktatury zwłaszcza w państwach katolickich (poza laicką Francją) jedynymi katolickimi państwami przed wojną demokratycznymi były Belgia (z silnym ruchem faszyzujących Reksistów) i Irlandia (z wyraźnymi tendencjami autorytarnymi).

Oba systemy były równie opresyjne tylko II RP nie wypada haniebnie na tle innych państw z tego okresu a PRL tak.

 

 

27-09-2015 09:23
WekT
   
Ocena:
+3

czyli wolałbyś żyć w niewoli?
 

27-09-2015 17:22
   
Ocena:
0

czyli wolałbyś żyć w niewoli?

A to taka wielka różnica, żyć w niewoli u pułkowników, czy u czerwonych?

edit

Tzn. pomijając jakość życia, a koncentrując się wyłącznie na fakcie niewoli.

27-09-2015 17:27
Łodzianin
   
Ocena:
+2

@PK_AZ
W sanacyjnej 2 RP istniała opozycja wobec władzy, a nawet działało sporo bojówek partyjnych. Przechodziły akcje w rodzaju wyprawy myślenickiej. Za działalność opozycyjną w międzywojniu szło się do więzienia albo do Berezy, a nie do piachu jak w PRL.

27-09-2015 17:42
Adeptus
   
Ocena:
+5

O źródła bowiem jest trudno, w większości nie są opracowane, a wśród żywych pozostaje zbyt wiele osób, które chciałyby wybielić pamięć jeśli nie swoją, to swych ojców, dziadków i pradziadków.

No faktycznie. Niestety, dysponujemy jedynie bezwartościowymi relacjami naocznych świadków, zamiast uczonymi dziełami akademików, które można by wpisać sobie w bibliografię. To mnie chyba najbardziej denerwowało w akademickim podejściu "No tak, faktycznie, w swojej pracy udowodnił Pan, że tak jest i ja się z tym zgadzam - ale to nie przejdzie, bo doktryna się wcześniej na ten temat nie wypowiedziała, więc jej pan nie zacytował, a artykuł bez przypisów jest bezwartościowy". Nie można stwierdzić, ze trawa jest zielona, póki jakiś profesor tego nie napisze. Wtedy wolno napisać "Trawa jest zielona (por. Tadeusz Trawicki, "Trawa jest zielona", w: Magazyn Ogrodniczy, nr 1/2015, str. 13, 2015 Warszawa)".

Po pierwsze: zarówno PRL jak i II RP były państwami mniej-więcej podobnymi. Władzę w nich sprawował autorytarny, niedemokratyczny rząd, który doszedł do niej metodami nielegalnymi, za pomocą siły i oszustw oraz manipulacji wyborczych, a utrzymywał ją prześladując zarówno opozycję polityczną, jak i robotniczą oraz krwawo tłumiąc protesty tych ostatnich. Władzę sprawowała natomiast klika kolesi dobrana nie według umiejętności merytorycznych, a po kluczu pochodzeniowym i zasługach dla dla owej kliki oraz rozwijająca kult jednostki. Nie da się ukryć, że oba systemy prowadziły także prześladowania religijne.

Ilu ludzi zginęło przez sanację, a ilu przez komunę (co zresztą sam przyznajesz)? Sanacja została wprowadzona przez przewrót wojskowy, poparty przez znaczną część wojska i narodu. Komuna została siłą narzucona przez zewnętrzne mocarstwo. Rozumiem, że ktoś może krytykować II RP, ale stawianie jej na równi z rządami stalinowskimi, to jest oczernianie na siłę.

Pomijając to, że sam nie uważam systemu niedemokratycznego (zwłaszcza, jeśli przez demokrację rozumie się parlamentaryzm) za zło samo w sobie. Jednym z najgorszych skutków lewackiego nazizmu i lewackiego komunizmu było to, że ludzie dali sobie wmówić, że jedynie słuszny system to parlamentaryzm, a wszystko, co inne, to totalitaryzm i ludobójstwo. Konstytucję kwietniową uważam za dużo lepszą od naszej obecnej.

Natomiast różnicę widać w ilości przelanej krwi. Pod tym względem oczywiście, przynajmniej w świetle dostępnych dowodów przewagę ma oczywiście PRL. Wydaje mi się jednak, że wynika to o tyle z jego większego okrucieństwa co też z jego większego zorganizowania. II Rzeczpospolita pod wieloma względami chciała, ale nie mogła, a jej działania po prostu pod były nie tyle łagodniejsze, co gorzej zorganizowane i przeprowadzone oraz niekonsekwentne. Siłą rzeczy więc nie pociągały za sobą takiej ilości ofiar. Tak więc nie mamy tu do czynienia moim zdaniem z przewagą moralną, ale raczej z przykładem nieudolności.

Jakieś argumenty na poparcie tej tezy? Argument "Co prawda nie dokonali ludobójstwa... ale na pewno by chcieli, tylko im nie wyszło" jest mniej więcej tak samo wyświechtany i merytoryczny, jak zarzucanie przeciwnikom politycznym dewiacji seksualnych. Dalej - argumentacja, że przed wojną było mniej robotników, więc mniej ich zginęło w protestach, ale tylko dlatego, też jest gdybaniem.

Poza tym, zauważ, że za PRL - przynajmniej wczesnego - mogłeś oberwać nie za to, że przeciwstawiałeś się władzy, ale za sam fakt, że tej władzy wystarczająco gorliwie nie wspierałeś. Ba, nawet i gorliwość mogła Cię nie uratować, jeśli padł cień cienia podejrzenia, że coś z Tobą nie tak.

Argument 2, to jest błędne koło. II RP była zła, bo była zła, a udawała, że nie jest. A jednym z argumentów za tym, że jest zła, jest to, że udawała, że nie jest zła.

I dalej - argument, że Centralny Okręg Przemysłowy nie był sukcesem, bo "Przyczyny są proste: tak naprawdę rzadko kiedy jakiekolwiek plany wytrzymują konfrontację z rzeczywistością. Nawet jeśli uda je się wdrożyć w życie, to statystyka jest nieubłagana: 50% wszystkich nowych przedsiębiorstw upada po pierwszych 5 latach swego działania, a kolejne 25% bankrutuje po dekadzie. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że COP podzieliłby losy inwestycji Gierka".

Co tam, że II RP była mniej krwawa niż PRL - to dlatego, że nie miała możliwości, jakby miała, to by była. Co tam, że wybudowano COP - na pewno by upadł. To może idźmy o krok dalej? II RP nie była lepsza od III Rzeszy, gdyby władze II RP mogłyby dokonać Holocaustu, to na pewno by to zrobiły, tylko nie mieli możliwości technicznych. I tak dalej.

Kolejną cechą wspólną obydwu państw jest fakt, że upadły w sposób bardzo gwałtowny, pociągający za sobą utratę dorobku życia i społecznej pozycji milionów ich obywateli oraz długofalową traumę dla całego społeczeństwa.Jednak upadek PRL nie wiązał się ze śmiercią 16% populacji kraju.

No, to już jest argument wredny. Już nie mówiąc o tym, że władze PRL (a raczej władze nadrzędne nad tymi władzami) planowały wojnę atomową, w której ZGODNIE Z PLANEM miało zginąć o wiele więcej niż 16% polskich obywateli.

W dziale o osiągnięciach II RP nie wspomniano o wielu aspektach. Np. o tym, że po zaborach polskie władze musiały zintegrować trzy różne systemy prawne - co musiało się odbić m.in. na działaniu administracji. Nie było to proste zadanie i nie zostało w 100% ukończone - tym niemniej, komuniści przyszli w znacznej mierze na gotowe (bo większość przedwojennych kodyfikacji zostało wykorzystanych w PRL).

Poza tym, należy brac pod uwagę, że II RP była WCZEŚNIEJ niż PRL. Dlatego też ciężko porównywać poziom analfabetyzmu czy elektryfikacji jednego z drugim.

27-09-2015 18:33
Bo-Lesław
   
Ocena:
0

" Za działalność opozycyjną w międzywojniu szło się do więzienia albo do Berezy, a nie do piachu jak w PRL."

Nie jest to do końca prawda. W II RP pacyfikacje opozycji były niesamowicie krwawe np. lata 1935-36 (kiedy sanacja konsolidowała swą władzę po śmierci Marszałka) były pełne protestów kończących sie ofiarami śmiertelnymi (w 36 ciężko znaleźć tydzień bez manifestacji na której nei byłby zabitych lub rannych).

W PRL (oczywiście poza okresem stalinizacji) opozycja też istniała, a samo bycie opozycjonistą nie skutkowało od razu kulą w łeb. Ponadto istniała opozycja sankcjonowana  np. PAX czy Grunwald.

Przy porównaniu obu systemów trzeba pamiętać o jednej rzeczy to co uchodziło za normę na świecie/w Europie w latach 30 nie było standardem w latach 70. Dlatego jeśli porównuje się oba reżimy  trzeba patrzeć jak było u sąsiadów i w reszcie świata. I o ile II RP była systemem opresyjnej dyktatury to na tle reszty Europy nie wypada tragicznie źle. PRL zaś wypada źle nawet na tle innych gospodarek ludowych (nawet w Rumunii żyło się lepiej, Węgierski przemysł w 1990 był miażdżąco lepszy od naszego, Czechosłowacja nie miała żadnych problemów aprowizacyjnych a o porównaniu z Jugosławią można zapomnieć).

28-09-2015 08:56
earl
   
Ocena:
+1

Nigdy nie byłem zwolennikiem Piłsudskiego ani sanacji, ale pisanie o krwawych pacyfikacjach, które co tydzień przewalały się przez Polskę to jest nadużycie. Nawet za czasów PRL jako największe zbrodnie sanacji podawano pacyfikację województw południowo-wschodnich (chociaż podkreślano, że było to w odpowiedzi na terror ukraińskich bojówek), proces brzeski, budowę obozu w Berezie Kartuskiej (traktowanego jednak jako obóz internowania a nie obóz koncentracyjny w stylu III Rzeszy) oraz pacyfikację strajku chłopskiego w 1937 roku. No i oczywiście deklarację o niestosowaniu przemocy zawartą w 1934 roku z Niemcami jako przejaw tego, że Polską rządzili faszyści. Skoro więc nawet komuniści nie potrafili operować istotnymi danymi tylko uprawiali demagogię o sanacyjno-faszystowskiej II RP, to znaczy, że nie było tak źle, jak by się wydawało. Co nie znaczy, że było dobrze, ale stawianie znaku wyższości między PRL a II RP jest nieuprawnione.

28-09-2015 12:03
Kumo
   
Ocena:
+2

Wydaje mi się, że autor notki pomieszał dwie rzeczy. Można uznać, że w PRL-u ludziom ogólnie żyło się lepiej, niż w międzywojniu - NIE OZNACZA TO JEDNAK, że PRL jako państwo był lepszy niż II RP. M.in. dlatego, że:
- jak zaznaczono wcześniej, poziom zamordyzmu i represji w II RP nie odbiegał od europejskiej normy.
- sam stwierdzasz, że folwarczny system organizacji rolnictwa okazał się nieefektywny w całej Europie, nie tylko w Polsce - tu również nie odstawaliśmy od normy (pod względem analfabetyzmu, elektryfikacji, korupcji i nepotyzmu też chyba nie). W przeciwieństwie do tego PRL, tak jak reszta demoludów, stawał się gospodarczo coraz bardziej zacofany i to pod każdym względem.
- po II WŚ ziemie były zapewne bardziej zdewastowane, ale czy dużo bardziej? W końcu w 1914 przechodził tędy front wschodni, a w 1920 mieliśmy wizytę subtelnej i kulturalnej Armii Czerwonej.
- PRL nie musiał składać trzech kawałków o odmiennych systemach gospodarczych, w wypadku byłego zaboru rosyjskiego i austriackiego (czyli lwiej części II RP) mocno zacofanych. Nie dostał również w tyłek 
- II RP nie dysponowała ogromnym boostem, jakim dla gospodarki PRL-u był gargantuiczny rynek ZSRR. Stąd zresztą tęsknota rolników do czasów "komuny" :nieważne, ile wyprodukowałeś buraków, pszenicy czy żywca - w skupie wszystko wzięli, zapłacili i wysłali na wschód. Negatywnym efektem było oczywiście totalne uzależnienie gospodarcze od ZSRR i zacofanie, bo i tak wszystko wezmą, a konkurencja nie istnieje. Po upadku komunizmu nikt nie wiedział, co dalej.
- po II WŚ nastąpił szybki rozwój technologii, m.in. powszechna motoryzacja i elektryfikacja w większości cywilizowanych państw. II RP tego nie miała, a PRL nie bardzo umiał wykorzystać.

28-09-2015 12:58
Bo-Lesław
   
Ocena:
0

@earl

Jakie nadużycie?

Marzec 1936 11 ofiar śmiertelnych (10 Kraków 1 Częstochowa) Czerwiec (Gdynia 1 Toruń 1 Nowosielce 1)... O rannych nie ma nawet co wspominać bo liczby te szybują w górę.

Te "niewielkie" liczby poległych robotników i studentów świadczą o stałym stanie brutalnych pacyfikacji w II RP (celowo nie podaję w zestawieniu pogromów i pacyfikacji wsi ukrainskich).  Warto jednak zaznaczyć że na tle zamieszek we Francji (np. Luty 1934 we Francji - 28 ofiar śmiertelnych) czy nawet w USA (Krwawy Czwartek 34 w Kalifornii 6 ofiar) nie są jakimś ewenementem. 

" Nawet za czasów PRL jako największe zbrodnie sanacji podawano... "

To że podawano te przykłady za "najważniejsze" nie znaczy że innych nie było. 

"pacyfikację województw południowo-wschodnich"

Przez pacyfikację 1930 o mało nie wytoczono by nam postępowania przed LN (co postawiłoby nas obok takich cywilizowanych państw jak Liberia).

28-09-2015 14:07
earl
   
Ocena:
0

@ Bo-Lesław

1) Pacyfikacje były brutalne z prostego powodu - protestujący też nie przebierali w środkach i również niejednokrotnie używali broni (także palnej) przeciwko policji i żandarmeria nie miały powodu, by stosować bardziej ulgowe środki. Przykładem były zamieszki w Krakowie w listopadzie 1923 roku, kiedy to prasa lewicowa rozpisywała się o brutalności wojska i pogromie robotniczym. Tymczasem ofiary padły po obu stronach i były mniej więcej równe - 18 strajkujących i 14 żołnierzy. W czasie strajku chłopskiego w 1937 roku również chłopi nie przebierali w środkach, i to także wobec swoich, kiedy biciem zniechęcali tzw. łamistrajków, nie mówiąc już o stosunku do policji i wojska, kiedy nieraz obrzucano funkcjonariuszy kamieniami. Fakt, zabito wówczas 44 chłopów i aresztowano ponad 5000, ale po stronie policji i wojska też były straty poważne - ciężko rannych zostało 108 funkcjonariuszy, więc nie były to walki do jednej bramki. Takie były ówczesne czasy - agresja rodziła agresję i ciężko obwiniać tylko jedną stronę za ówczesną sytuację.

 

2) Liga Narodów była ostatnią instancją, mająca prawo oceniać kogokolwiek za cokolwiek. Polacy powinni pójść w ślady Niemiec czy Japonii i wystąpić z tej zakłamanej organizacji, mającej tyle wspólnego z pojęciem "cywilizowanej" co prostytutka z ascezą seksualną.

28-09-2015 14:43
Bo-Lesław
   
Ocena:
0

@earl

Chyba się nie zrozumieliśmy. Ja doskonale wiem że opozycja nie była święta (ba wybór między dżumą i cholerą) ale wielokrotnie podkreślam że to była NORMA w tamtej epoce. Dlatego też mówię o stałych pacyfikacjach i wysokiej brutalności sił policyjnych.

Co do Ligii Narodów to ustawienie się obok Niemiec czy Japonii (i potęg pokroju Hondurasu czy Gwatemali) byłoby tylko argumentem dla Grossów czy Alin Całych więc dobrze się stało że pozostaliśmy w tej organizacji.

28-09-2015 15:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.