» Blog » Dlaczego warto było grać w gry komputerowe?
28-08-2016 00:20

Dlaczego warto było grać w gry komputerowe?

W działach: gry wideo, przygody | Odsłony: 569

Pewnie wszyscy w czasach szkolnych mieliście to samo: graliście w gry komputerowe, a rodzice narzekali „to ci się w życiu nie przyda!”, „co z tego będziesz miał”, „a zarobisz na tym jakieś pieniądze”? „Zajmij się lepiej nauką”.

Nie wiem jak u was, ale u mnie jak zwykle w takich okolicznościach wyszło na moje.

Pomijając już fakt, że jak do tej pory w moim życiu kompetencje nabyte w trakcie oglądania anime, grania w gry komputerowe oraz współtworzenia serwisów internetowych okazały się pożyteczniejsze, niż te wyniesione ze studiów widać jedną rzecz. Granie w gry komputerowe daje pewne umiejętności. Jedną z nich jest bazowe zrozumienie zasad, jakimi rządzi się współczesny świat. Kompetencje te przydają się przy zarabianiu pieniędzy. I jak się okazuje są nieczęste.

Historia, nie tak odległa w czasie:

Firmę CD-Project znają wszyscy. Pewnie część z Was kojarzy też fakt spółka notowana jest na giełdzie.

Ciekawe rzeczy wokół CD-Projectu zaczęły dziać się jakieś 2-3 tygodnie temu, gdy analitycy mBanku obniżyli firmie rekomendację z „Kupuj” na „Sprzedaj”. To poważny sygnał alarmowy, ale ważniejsze było to jakimi argumentami się posłużyli.

Otóż: jednym z głównych powodów dla których podjęto tą decyzje był brak rezerw na zakup surowców, który mógłby poważnie zaszkodzić firmie np. w wypadku drastycznej podwyżki cen węgla lub stali (bowiem jak wiadomo węgiel i stal są niezbędnie potrzebne podczas pisania gier komputerowych). A już dystrybucja cyfrowa bez nich zupełnie nie jest w stanie istnieć, węgla bowiem używają kowale wykuwający ze stali zera i jedynki używane do kodzenia.

A przynajmniej państwo Analitycy tak sobie to zapewne wyobrażają.

Ludzie poczytali rekomendację, poczytali, pośmiali się, puknęli się w głowy i pomimo krótkiego spadku kurs rósł jak wcześniej. Rósł, aż firma wyceną zrównała się z akcjami Energi. Wówczas to prasa branżowa wypełniła się artykułami w rodzaju „Elektryczny gigant mniej wart niż producent gier komputerowych”.

Artykuły te bynajmniej nie oznaczały nic dobrego, tym bardziej, że dla wielu ludzi gra komputerowa to nadal Pacman (czytany fonetycznie). Temat bardzo szybko podjął też TVN Biznes. Tak więc spora ilość inwestorów oglądając telewizję zobaczyła co się dzieje, popatrzyła na obie firmy, pomnożyła cenę jednostkową przez liczbę akcji i stwierdziła „faktycznie”.

Jak dla mnie to dość naturalne. Koniec końców która spółka powinna być droższa? Producent prądu z peryferyjnego kraju na uboczu Europy, czy firma o światowym zasięgu? Taka, która ma ambicje konkurować z największymi, światowymi potentatami, czy taka, która owych szans nie ma i nigdy mieć nie będzie. Bo powiedzmy sobie szczerze: o ile w to, żeby CD Project za te pięć lat był w stanie wejść do trójcy największych producentów gier komputerowych na świecie, jak Kiciński palną w jednym z wywiadów, to ja nie wierzę. Ale jakieś tam, minimalne szanse na to, by koniec końców stanąć obok Activision i EA, deklasując Konami (bo powiedzmy sobie szczerze: rola Japończyków w światku gier powoli się kończy) istnieją. Ba! Może nawet dorówna EA, jeśli znów wybiorą piekarza na prezesa.

Energa natomiast nigdy nie będzie porównywalna do (dajmy na to) General Electric.

Na jej niekorzyść przemawia też fakt, że firma ta w niedługim czasie będzie musiała sfinansować rządowe rozdawnictwo, czy to bezpośrednio (jako spółka w dużej mierze należąca do Skarbu Państwa), czy to pośrednio, kupując węgiel po cenie dwukrotnie wyższej od rynkowej.

O tym, że ewentualny koszt jej rozwoju jest wielokrotnie wyższy niż w wypadku CD Project nie będę wspominał. Zrobienie porządnej gry w stylu CD Project to koszt rzędu 300 milionów złotych. Zrobienie pojedynczego bloku elektrowni węglowej w stylu Energi: 6 miliardów. Gra zwraca się kilka tygodni. Elektrownia węglowa: dziesięciolecia.

Ale dla wielu było to „Producent Pacmana (czytane fonetycznie) droższy od producenta prądu”.

Czyli bańka spekulacyjna.

Trzeba uciekać.

 

O tym, co z tego wynikło na Blogu Zewnętrznym.

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Exar
   
Ocena:
+4

Energa vs CD-Projekt - jest to jakiś przykład. Pomyśl jednak, co się może stać w czasie kryzysu - energia potrzebna będzie zawsze, rozrywka już nie.

28-08-2016 09:58
Łodzianin
   
Ocena:
+2

@zegramistrz

Na giełdzie gra bardzo mała część społeczności i aby miało to jakiś sens, należy mieć niemały kapitał, który się odziedziczy albo zdobędzie (w czym znajomość gier komputerowych znaczącej większości populacji w żaden sposób się nie przyda). Na moim przykładzie; w ciągu całej swojej edukacji spędzanie czasu przy grach nie okazało się w żaden sposób przydatne. W moim dalszym życiu (niezależnie od tego, czy skończę studia i załapię się do pracy w energetyce, czy skończę przy prostej pracy fizycznej w magazynie albo na kasie) również nie sądzę, by było to przydatne. Część ludzi, pewnie coś z tych gier wyniosła i było im to pomocą albo inspiracją w podejmowaniu życiowych wyborów (pewnie głównie ludzie z branży IT, którzy zainteresowali się sprawą w ten sposób, dziennikarze zajmujący się tematyką gier komputerowych i okołogrową oraz ci, kupujący akcje CD-Projektu), ale większości przeciętniaków nie będzie to w żaden sposób pomocne.

28-08-2016 16:20
137047

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1

@ Łodzianin

Niektóry gry bawiąc, uczą - i nie mam na myśli tylko typowych programów edukacyjnych. Np. gry z serii Europa Universalis zwiększyły moją wiedzę historyczną i geograficzną.

@ Exar

W czasie naprawdę mocne kryzysu, to cała ta "nowoczesna gospodarka oparta na usługach" pierdyknie aż miło.

29-08-2016 10:25
earl
   
Ocena:
0

@ Adeptus

W czasach olbrzymiej automatyzacji przemysłu i rolnictwa, kiedy potrzeba niewielkiej (w porównaniu chociażby do lat 60. czy 70.) liczby osób, która by zajmowała się tymi dziedzinami, usługi i handel są dziedzinami gospodarki, ogólnodostępnymi i szeroko otwartymi dla innych. Oczywiście, jeśli nie będzie naprawdę mocnego kryzysu, pod którym jednak należy rozumieć jakąś globalną katastrofę w rodzaju wojny nuklearnej czy serii klęsk żywiołowych. Po nich ci, co przeżyją, będą musieli zaczynać wiele rzeczy od podstaw.

29-08-2016 13:50
137047

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1

@ Earl

Masz po części rację - obecnie potrzeba mniej rąk do "typowej" pracy, ale nie aż tak mało, jakby się wydawało. Po prostu produkcję "wypycha" się do takich krajów, jak Chiny czy Indie... i m.in. dlatego te kraje coraz bardziej zyskują na znaczeniu. Nie jest tak, że kwestionuję wartość usług w ogóle, ale wydaje mi się, że gospodarka kraju nie powinna opierac się tylko na nich. Poza tym, część usług tak naprawdę nie generuje niczego - maklerzy czy prawnicy tak naprawdę bawią się w jakiegoś rodzaju olbrzymią grę planszową, gdzie za zwycięstwo zgodnie z abstrakcyjnymi zasadami można wygrać prawdziwe pieniądze (tylko że wartość tych pieniędzy jest czysto umowna i nie stoją za nimi dobra materialne). Mogę się mylić, bo jestem debilem, ale dla mnie zachodnia gospodarka to jedna wielka bańska spekulacyjna.

 

Swoją drogą, zobaczyłem na onecie artykuł o tym przebiciu Energi przez CD-Projekt... a potem zerknąłem w komentarze. I wcale nie było "Oooo ludzie kupują gupie gierki, po co to w ogóle!" (choć pewnie i takie się pojawią), ale "Tylko czekac az Pisiorki dostrzega wroga narodu w Firmie produkujacej Lubierzne i Anty Katolickie Gry" "Fajna gra i katolickie fanatyki nic z tym nie zrobią. Jesteśmy Słowianami i szanujmy kulturę naszych przodków. Chrześcijaństwo wbiło się w nasz kraj i usunęło historię z przed 966r...Bogaty kler na was żeruje, a wy wierzycie w zabobony". Mam wrażenie, że niektórzy ludzie kupując rano chleb nie mogą powstrzymać się przed powiedzeniem kasjerce "Niech Pani szybko daje ten bochenek, bo za chwilę pewnie PiS zabroni handlu pieczywem!".

29-08-2016 13:59
earl
   
Ocena:
0

Wiesz, mnie kiedyś uczono, że rozwój społeczeństw przebiegał na zasadzie:

1) s. koczownicze

2) s. rolnicze

3) s. rolno-przemysłowe

4) s. przemysłowo-rolnicze

5) s. przemysłowe

6) s. postprzemysłowe (usługowe) - i to miała być najwyższa forma społeczeństwa.

Zauważ więc, że im bardziej rozwinięte cywilizacyjnie społeczeństwo, tym potrzebuje mniej rąk do pracy w sferze wytwórczości, gdyż zamiast ludzi pracę wykonują maszyny, nieraz zarządzane przez inne maszyny. Nie potrzeba już masy niewykwalifikowanych robotników wykonujących proste czynności, bo robią to automaty. Potrzeba za to fachowców, specjalistów, którzy będą tworzyli nowe technologie, udoskonalali istniejące, obsługiwali linie produkcyjne i maszyny oraz strzegli je przed zniszczeniem i uszkodzeniem. Skoro więc do produkcji dóbr materialnych, przemysłowych i rolniczych, nie potrzeba tak wielu osób, reszcie pozostaje praca w handlu i usługach, stąd albo od razu zdobywają odpowiednie kwalifikacje, by tam pracować, albo przekwalifikowują się, aby nie wypaść z rynku pracy.

Natomiast faktem jest, że są usługi i usługi. Jedne bywają pożyteczne (jak opieka medyczna czy socjalna, edukacja, hotelarstwo, turystyka, kosmetyka, transport, bankowość, telekomunikacja), inne natomiast można różnorako oceniać (jak wspomniana przez Ciebie giełda, oparta na spekulowaniu wirtualnymi pieniędzmi ale też doradztwo prawne, gdzie w zasadzie interpretacja przepisu zależy od różnych czynników i może być wieloraka). Oczywiście masz rację, że gospodarka oparta na usługach, na pewno by się zawaliła wcześniej i później, powinno to być więc zbalansowane odpowiednio - niemniej jednak automatyzacja wymusza na ludziach odejście od sfery produkcyjnej na rzecz pracy w sferze usługowej. Zaspokojenie bowiem potrzeby dóbr materialnych powoduje, że coraz więcej ludzi chce zaspokojenia potrzeby dóbr niematerialnych, i temu służą usługi.

29-08-2016 14:33
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
+1

@ Ad4ptus, a co takiego abstrakcyjnego jest w giełdzie? Realne firmy potrzebują realnego kapitału do realnego rozwoju. Gracze giełdowi (realni ludzie czy firmy) wpłacają swoje pieniądze, licząc w zamian na realny zysk, który jest jednak obciążony realnym ryzykiem. Gdzie tu abstrakcja? Popyt i podaż to nic abstrakcyjnego.
A to że są spekulacje - pełna zgoda - spekulacje były, są i będą - nie tylko na giełdzie. Jak oszust sprzedaje rolnikowi beczkę z wodą, w której tylko na wierzchu jest odrobina benzyny, twierdząc, że sprzedaje benzynę, to też jest spekulacja. To że oszustwa pojawiają się także na giełdzie, dowodzi tylko realności giełdy.
No chyba że abstrakcją nazywamy to czego nie rozumiemy.

Warto też docenić usługi w gospodarce - na przykład bez usług transportowych plony rolników zgniją na polu, a produkty przemysłu zardzewieją w magazynach. Dyskusja jest oczywiście szersza, a mój przykład uproszczony, niemniej chciałem się trochę przeciwstawić dyskursowi, rolnictwo i przemysł kontra kina i zakłady fryzjerskie.


 

30-08-2016 23:08
earl
   
Ocena:
0

@ Torgradczyk

Dlatego mówi się obecnie o czterech działach gospodarki: rolnictwie, przemyśle, handlu i usługach.

31-08-2016 16:48
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Adeptus: Masz po części rację - obecnie potrzeba mniej rąk do "typowej" pracy, ale nie aż tak mało, jakby się wydawało. Po prostu produkcję "wypycha" się do takich krajów, jak Chiny czy Indie... i m.in. dlatego te kraje coraz bardziej zyskują na znaczeniu.

To jest raczej kwestia kosztów komparatywnych. Przemysł wypychany jest do takich krajów jak Indie czy Chiny dlatego, że produkcja i siła robocza jest tam tania, znacząco tańsza, niż byłaby na zachodzie. Poprostu bardziej opłaca się zatrudnić azjatów, niż budować w pełni zautomatyzowane fabryki. Bo już dziś dałoby się budować zakłady, w których zatrudnione byłyby (dajmu na to) dwie osoby. W momencie wyrównania się kosztów pracy przemysł zacznie zapewne powracać i inwestować właśnie w zautomatyzowane wytwórnie.

To nawiasem mówiąc już się powoli dzieje.

Exar: Energa vs CD-Projekt - jest to jakiś przykład. Pomyśl jednak, co się może stać w czasie kryzysu - energia potrzebna będzie zawsze, rozrywka już nie.

Kryzys o jakim mówisz, to musiałoby być coś pokroju wojny atomowej albo najmniej światowej. W takiej sytuacji wszyscy będziemy mieć gorsze problemy, niż martwienie się o oszczędności.

W wypadku normalnych załamań rynku, w rodzaju np. niedoszacowania kosztu inwestycji, kryzysu na rynku surowcowym, walutowym, bankowym czy w skutek głupiej polityki rządu Energa ma większe szanse ucierpieć. Raz, że działa na rynku lokalnym, więc wszystko, co niekorzystne dla złotego jej szkodzi (CD Project sprzedaje za granicą i otrzymuje zyski w dolarach, więc wzrost ich kursu jest dla niego korzystny), dwa, że musi bardziej polegać na bankach w trakcie inwestycji (sorki, ale firma o rocznym zysku rzędu 800 milionów sama elektroni za 6 miliardów nie zbuduje), podczas, gdy CD Project stać na samodzielne finansowanie produkcji. Po trzecie: jest to spółka ze znaczącym udziału Skarbu Państwa i w wypadku spadku dochodów ten w pierwszej kolejności będzie w niej szukał pieniędzy (zresztą, PiS już w tej chwili wykorzystuje spółki z udziałem skarbu państwa do tego celu, vide podbijanie cen koni na aukcji w Janowie czy ratowanie kopalń poprzez kupowanie węgla za ceny wyższe od rynkowych).

Łodzianin:  Na giełdzie gra bardzo mała część społeczności i aby miało to jakiś sens, należy mieć niemały kapitał, który się odziedziczy albo zdobędzie (w czym znajomość gier komputerowych znaczącej większości populacji w żaden sposób się nie przyda).

Faktycznie, w Polsce na giełdzie gra statystycznie dużo mniej ludzi, niż w innych krajach Europy, wliczając w to nawet takie państwa, jak Estonia. To może stanowić poważną barierę rozwojową dla naszego kraju.

Z tym majątkiem to bym nie przesadzał. Statystyczny gracz giełdowy w Polsce dysponuje majątkiem wysokości 30 tysięcy złotych. Żeby zgromadzić taką sumę naprawdę nie trzeba odziedziczyć majątku po krewnym-milionerze.

Ja zaczynałem z 450 złotymi zarobionymi na siedzeniu w komisji wyborczej w trakcie wyborów samorządowych, bo chciałem zobaczyć, jak to wygląda.

 

01-09-2016 00:14
Exar
   
Ocena:
0

Bo już dziś dałoby się budować zakłady, w których zatrudnione byłyby (dajmu na to) dwie osoby.

Byłem w niejednej fabryce i myślę, że tutaj bardzo się mylisz. O ile owszem, dałoby się wyprodukować przedmiot bez pomocy człowieka, to już bez pomocy człowieka nie uda się utrzymać ruchu przez dłuższy czas.

01-09-2016 08:20
Łodzianin
   
Ocena:
0

@zegarmistrz

Z tym majątkiem to bym nie przesadzał. Statystyczny gracz giełdowy w Polsce dysponuje majątkiem wysokości 30 tysięcy złotych. Żeby zgromadzić taką sumę naprawdę nie trzeba odziedziczyć majątku po krewnym-milionerze.

Nie, ale  statystyczny Polak z zarobkami w okolicach mediany (3291,56 zł) nieszczególnie chętnie będzie ryzykował swoimi pieniędzmi, nie odłoży on również za dużo (zakładając, że ma rodzinę, dzieci na utrzymaniu, czasem dokłada rodzicom do emerytury). Poza tym, szczerze mówiąc, po otrzymaniu milionowego spadku pewnie zainwestowałbym w mieszkania pod wynajem i żył sobie spokojnie z czynszów (mając też "twarde" zabezpieczenie w postaci posiadanych nieruchomości), ale ja nigdy nie byłem człowiekiem skłonnym do ryzyka.

wliczając w to nawet takie państwa, jak Estonia

 Przed chwilą sprawdziłem, i Estonia, a nawet Litwa (moja wizja świata właśnie została poważnie naruszona), jest bogatsza od Polski, więc może powinniśmy się porównywać do Węgier, Rumunii i państw Bałkanów w tej kategorii?

01-09-2016 10:34

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.