» Blog » Dlaczego kiedyś polubiłem anime?
29-06-2017 01:26

Dlaczego kiedyś polubiłem anime?

W działach: anime | Odsłony: 893

Narzekam na to anime i narzekam ostatnimi czasy, aż przyszła mi na myśl ochota podsumować, dlaczego je lubię (lub też: lubiłem, bo ostatnio oglądam je już tylko formalnie). Tylko, że nic jakoś nie mogłem wymyślić.

Na szczęście z pomocą przyszła mi moja rodzina i kolejna emisja „Przyjaciół” których jej część uczy się chyba na pamięć.

Ogólnie rzecz biorąc „Przyjaciele”, „Teoria Wielkiego Podrywu”, „Dwie spłukane dziewczyny” oraz kilka innych sitcomów (których, w odróżnieniu od powyższej trójki najczęściej zupełnie nie da się oglądać) przypomniały mi, jak wyglądała telewizja w latach 90-tych. Oraz, jak na jej tle wyglądało anime. Uwydatniło też cechy, które uważałem za zalety.

Po pierwsze: było to dawno temu

Należy zauważyć, że moment, gdy polubiłem anime miał miejsce już wiele lat temu, bowiem w późnych latach 90-tych. Zarówno telewizja była wtedy inna, jak i anime nie przypominało obecnego. W czasach dzisiejszych większość japońskich kreskówek stanowi albo produkcje dla dzieci, albo dla otaku. Brakuje natomiast propozycji pośrednich: dla dojrzałego lub dojrzewającego widza: serii fantasy i science fiction, normalnych komedii i filmów obyczajowych, filmów akcji i przygodowych. W tamtych czasach natomiast były normą. Nie było natomiast wysokobudżetowych, wielosezonowych widowisk telewizyjnych.

Z drugiej strony obecnie wiele z tych cech trudno obronić. Niestety, obecnie trend jest taki, że powstają głównie trzy typy serii. Są to:

  • Produkcje dla dzieci

  • dla otaku, które trudno zdzierżyć nie tylko hardcorowcom, ale nawet Japończykom

  • reklamówki „książek” działające na zasadzie: 12 odcinków, fabuła przerwana w najbardziej perfidnym momencie, „a resztę sobie doczytaj frajerze”.

Rozwój postaci:

W okresie, w którym wsiąkłem w anime nie oglądałem szczególnie dużo telewizji. Zwykle zupełnie ją ignorowałem, raz na jakiś kwartał trafiało mi się coś, co oglądałem z dużą chęcią (zwykle kreskówka), czasem jakaś produkcja, którą oglądałem z nudów, jeśli akurat nie mogłem dopchać się do komputera lub nie miałem książki. Seriale „pierwszej generacji” od zawsze bowiem miały dla mnie poważną wadę: postacie.

Te po prostu nie rozwijały się prawie w ogóle. W serialach akcji i science fiction najczęściej wyglądało to tak, że w każdym odcinku był nowy przeciwnik, z którym sobie radzono, nie wyciągając jednak z tego żadnych wniosków. Nie posuwało to też postaci do przodu. Czasem, zwykle dwa razy na sezon tworzono epizod, w którym bohaterowie mieli pogłębiane osobowości i relacje, po czym twórcy o tym zapominali i w kolejnym odcinku wszystko wracało do normy. Bohaterowie zachowywali się niemalże jak nieznajomi, a nie zgrany zespół.

Na tym tle anime wypadało znacznie lepiej, bowiem postacie faktycznie często zachowywały się autentycznie. Ich wybory były konsekwentne, decyzje z jednego odcinka pozostawały w następnych, miały sympatie i antypatie, przeszłości i dość rozbudowane osobowości.

Bliżsi widzowi bohaterowie:

Kolejna rzecz, która zawsze działała mi na nerwy w serialu pierwszej generacji było oddalenie bohaterów od typowego człowieka. Głównymi bohaterami zawsze byli ludzie piękni, młodzi, bogaci i odnoszący sukcesy, którzy najwyraźniej nie chodzili do pracy ani do szkoły. A jeśli nawet chodzili (lub akcja rozgrywała się w miejscu pracy lub w szkole), to najwyraźniej tylko na plotki. Mieli też nieskończone ilości pieniędzy i wiedli bezstresowe życie, co jakiś czas wyjeżdżając na różne wakacje, niemal codziennie imprezując w knajpach etc.

Nawet Al Bundy, który miał rzekomo być biedny, tudzież, z bardziej współczesnych: bohaterki Dwóch Spłukanych Dziewczyn, to jest to bieda bardzo amerykańska. Przykładowo: dla wielu moich rówieśników wymieniony Al Bundy (chociaż „Świat według Bundych” jest chyba jedynym serialem z tego okresu, który dziś obejrzałbym z przyjemnością) mógłby być symbolem sukcesu: ma stałą pracę, umowę na czas nieokreślony, żonę, dzieci oraz zdolność kredytową na tyle dużą, by kupić dom i samochód. Facet po prostu nie docenia, co ma i zwyczajnie narzeka.

W anime bohaterowie zawsze jakoś poważniej traktowali życie i miało to na nich większy wpływ. Mieli kłopoty finansowe, jak Goku, przechodzili z klasy do klasy, uczyli się do egzaminów, a niekiedy nawet dorastali i starzeli się, jak znaczna część obsady Dragonballa.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


   
Ocena:
0

reklamówki „książek” działające na zasadzie: 12 odcinków, fabuła przerwana w najbardziej perfidnym momencie, „a resztę sobie doczytaj frajerze”.

Czy mogę prosić o kilka przykładów z ostatnich pięciu lat? Bo osobiście mam wrażenie, że współczesne anime przygodowe opiera się na arcach (por.: Strike the Blood, Toaru Majustu no Index). Co za tym idzie, fabuły nie przerywa się w najbardziej perfidnym momencie, tylko wraz z zakończeniem ostatniego zekranizowanego arcu. Faktem jest, że są to często reklamówki książek, ale jednak dają radę jako samodzielne utwory (wiadomo, "Attack on Titan" lepiej, "Sexual Molester Acashic Records" gorzej). Że nie wspomnę o tego- i zeszłorocznych Shuumatsu (żadna rodzina), które pociągnęły koncepcję arcowania do logicznej konkluzji i po prostu opowiadają jedną pełną historię.

Żeby nie być gołosłownym: Strike the Blood, oba Attack on Titan, mimo wszystko oba Tokyo Ghoul, Aquarion Logos, Fate/Kaleid Liner cwaj (co prawda porozrzucana na dwa sezony), Gate (j.w.), Prison School, pierwszy nowy Berserk, w sumie oba Kono Subarashi, chyba nawet taki animiec z taśmy produkcyjnej jak Rakudai Kishi no Cavalry.

Ale żeby nie było. Sam już zwykle oglądam góra trzy serie na sezon, więc dam się przekonać kontrprzykładom.

30-06-2017 13:48
earl
   
Ocena:
0

Czym charakteryzują się seriale 1 generacji?

30-06-2017 15:54
Exar
   
Ocena:
0

Wygląda na to, że p. Zegarmistrz nie wdaje się w dyskusje ostatnio...

03-07-2017 09:05
earl
   
Ocena:
0

Zauważyłem.

03-07-2017 10:40
Cherokee
    @earl
Ocena:
0

Bo trzeba przyznać, że Twoje pytanie jest dosyć głupie. Dosłownie każdy akapit omawia jedną z cech, których w serialach "I generacji" brakuje. Wystarczy przeczytać same nagłówki, by znaleźć odpowiedź. 

Generalnie chodzi o seriale w których story arc jest słabo rozwinięty, fabuła każdego odcinka jest w dużej mierze zamknięta (event/monster of the week), dzięki czemu nawet po opuszczeniu kilku odcinków widz nie czuje się zagubiony. Ceną za to są jednak omawiane przez zegara problemy. Za przykład mogę podać Skrzydła, ale generalnie wszystkie seriale z akcją osadzona w pokoju z kanapą, a nawet Archiwum X czy Star Trek, się kwalifikują.

Seriale "II generacji" stawiają na wieloodcinkowy story arc, który wymaga od widza śledzenia historii na bieżąco. Przyjmuje się, że Rodzina Soprano była pierwszym takim serialem. Dziś serial o skomplikowanej, wieloodcinkowej fabule jest standardem, w latach 90-tych obawiano się, że ogół widzów jest na to zbyt casualowy i będzie się szybko zniechęcał tracąc wątek. I kto wie, może mieli rację, wszak w latach 90-tych nadrobienie zaległych odcinków nie było taką prosta sprawą. 

 

03-07-2017 11:58
dyskordianin
   
Ocena:
0

Przyjmuje się, że Rodzina Soprano była pierwszym takim serialem.

Kto przyjmuje? Ja nie przyjmę na pewno! Pierwszy z brzegu Twin Peaks jest prawie o dekadę starszy.

03-07-2017 14:26
Cherokee
    @dyskordianin
Ocena:
0

Nie pamiętam dokładnie gdzie wyczytałem taka opinię, choć wikipedyjna strona The Sopranos dostarcza opinii utrzymanych w podobnym tonie. Taki najpierwszy pewnie nie był, pewno i Twin Peaks nie było, raczej chodzi o komercyjny sukces Rodziny, który otworzył worek z podobnymi produkcjami.

03-07-2017 14:46
earl
   
Ocena:
+2

Moje pytanie jest jak najbardziej zasadne, gdyż mogę znaleźć wiele seriali, które powstawały w latach 80. i 90. a nie spełniają wymienionych przez zegarmistrza cech. Skupię się na kilku:
1) JAG - dwoje głównych bohaterów jest wprawdzie pięknymi i młodymi, ale nie prowadzą bezstresowego życia, tylko ciężko pracują, wyjaśniając przestępstwa w strukturach armii, wprawdzie większość odcinków to skończona fabuła, ale bohaterowie mają również życie prywatne, które niejednokrotnie wpływa na jakość ich pracy i ono jest prowadzone już od 1 serii aż do końca, poza tym rozwijają się zarówno emocjonalnie - z każdą serią przestają się coraz bardziej uważać za nieomylnych, czego przyczyną są popełniane błędy - ale też merytorycznie - te błędy powodują, że do spraw podchodzą coraz bardziej profesjonalnie, poruszane są tam również ważne sprawy społeczne, takie jak homoseksualizm, przemoc domowa, równouprawnienie kobiet, kwestia religii w życiu publicznym, alkoholizm, narkomania, przemoc nieletnich itd

2) Na południe - tutaj następuje sytuacja odwrotna: główny bohater z supermana przeistacza się w człowieka z krwi i kości, posiadającego coraz większą wrażliwość i empatię, przez co wiele spraw, które kiedyś kończył ciosem w nos lub w nery, teraz jest znacznie trudniejszych do rozwiązania ze względu na opory moralne, jakie dany bohater odczuwa, poza tym istotnym wątkiem, przewijającym się przez cały serial, jest poszukiwanie zabójcy ojca głównego bohatera a potem ułożenie sobie życia na nowo, tutaj też poruszane są ważne kwestie: ksenofobia, szowinizm, starcie kultur i mentalności, narkomania, prostytucja, resocjalizacja, przemoc w rodzinie itd

3) Tata Major - serial o tym, jak zawodowy oficer - służbista może zmienić swój charakter pod wpływem miłości do kobiety, kiedy widzi różne sprawy z nieco innej perspektywy niż relacje przełożony-podwładny oraz rozkaz-wykonanie, staje się coraz bardziej odpowiedzialnym mężem i ojczymem, nabiera empatii i wrażliwości na sprawy codziennego życia (także różnego rodzaju duperele) i na innych ludzi, potrafi iść na kompromis i ustąpić dla dobra wspólnego, pod wpływem żony i jej córek staje się coraz bardziej wyluzowany i nabiera dystansu do wielu spraw oraz poczucia humoru, z drugiej strony córki jego żony z rozkapryszonych nastolatek, którym wydaje się, że wszystko wolno, przeistaczają się w odpowiedzialne młode kobiety, które wiedzą, gdzie jest granica pewnych zachowań, tutaj też poruszane są ważkie problemy, m.in. konflikt pokoleniowy, status samotnych matek z dziećmi, rola żony wojskowego, codzienne problemy nastolatek, związane z dojrzewaniem, konflikt praca zawodowa - rodzina, odpowiedzialność za najbliższych itd.

4) Cudowne lata - czyli serial o dorastaniu młodego człowieka w latach 60., jego problemy, punkt widzenia na świat, który zmieniał się wraz z biegiem lat i zmieniającą się rzeczywistością, problemy społeczne tego okresu, mentalność dorosłych i nastolatków, kwestie hipisów, wojny w Wietnamie, pacyfizmu, feminizmu w konfrontacji z tradycyjnymi wartościami typowej amerykańskiej rodziny, która nie jest bogata i ciężko musi zarabiać na życie

I tak dalej.

 

03-07-2017 14:48
Vukodlak
   
Ocena:
0

Wygląda na to, że p. Zegarmistrz nie wdaje się w dyskusje ostatnio...

Bo promuje tylko własnego bloga, polterowy służy za clickbaita i nic więcej. Toteż nie będzie się tu odbywała żadna dyskusja z autorem. Jeśli takiej chcesz, to klikaj i nabijaj wejścia na zewnątrz.

03-07-2017 19:14
Cherokee
    @earl
Ocena:
0

Moje pytanie jest jak najbardziej zasadne, gdyż mogę znaleźć wiele seriali, które powstawały w latach 80. i 90. a nie spełniają wymienionych przez zegarmistrza cech.

To najwyraźniej chciałeś zadać inne pytanie, bo odpowiedź na to, które zadałeś, jest w tekście. 

W takim ogólniejszym ujęciu ja się z zegarem zgodzę. Jasne, znajdą się seriale z lat 90-tych, w których zadośćuczyniono niektórym aspektom zegarmistrzowskiej wykładni dobrego serialu ale w zestawieniu z takimi The Wire czy Westworld od razu widać, że to zupełnie inna epoka storytellingu. Weźmy choćby te Cudowne Lata. Niby problemy Kevina są mniej oderwane od życia niż te Przyjaciół ale to nadal jest łatwostrawna struktura event-of-the-week. Odcinki każdego sezonu można oglądać niemal na wyrywki, w każdym odcinku Kevin uczy się jakiejś nowej życiowej lekcji, ale niemal nic z tego nie zostaje w kolejnym odcinku. We współczesnym serialu fabuła kręci się wokół wyborów bohaterów, ich konsekwencje wywierają silny wpływ na przebieg wydarzeń i ciągną się za bohaterami do ostatniego odcinka, odcinki kończą się wręcz cliffhangerami opartymi na tych konsekwencjach. W Cudownych Latach zupełnie tego nie ma, życiowa mądrość nabyta w jednym odcinku nie ma najmniejszego znaczenia w kolejnych. 

W x-fajlach jest to widoczne w stopniu niemal komicznym, oglądając serial aż ciężko było momentami uwierzyć, że po odkryciu kolejnego wstrząsającego kawałka Spisku, Mulder i Scully jadą sobie nie z gruchy ni z pietruchy szukać człowieka-mrówkolwa w Minnesocie.  

 

 

03-07-2017 19:52
earl
   
Ocena:
+1

To chyba inaczej rozumiemy fabułę "Cudownych lat" i wielu podobnych seriali.

03-07-2017 22:13
   
Ocena:
0

Earl: aż się zalogowałem, by ci odpowiedzieć.

Jag to właśnie seral graniczny, który w pewnym momencie (chyba od pojawienia się Sary) przeszedł przemianę. Pojawiały się już ciągnące się w tle wątki obyczajowe.

Podobną formułę mają Agenci NCIS, spinoff JAG zresztą.

Swoją drogą polskie seriale były na tle zachodnich  były nowoczesne. Miały zwartą fabułę, niekiedy kontrowersyjne wątki.

04-07-2017 21:10
earl
   
Ocena:
+1

Jeśli JAG to serial graniczny, to do jakiej generacji należy zaliczyć chociażby romansidła w rodzaju "Dynastii", "Mody na sukces" czy "Santa Barbara". Albo westerny takie jak "Domek na prerii" czy "Doktor Quinn".

04-07-2017 21:32
TO~
   
Ocena:
+1

@earl - z pewnością nie do generacji Z :)

06-07-2017 23:22
   
Ocena:
0

Szczerze, to nie do końca rozumiem podział na generację. JAG był graniczny, bo był bardziej, przynajmniej od pewnego momentu, robiony na serio. Wcześniej seriale traktowano (na zachodzie!) po macoszemu, jako wypełniacze czasu antenowego. Ale dokładnie w tym okresie stosunek zaczął się zmieniać.

07-07-2017 20:11
earl
   
Ocena:
+1

Co znaczy - robiony na serio? Uważasz, że wcześniej twórcy serialowi mieli widza głęboko w poważaniu?

08-07-2017 21:08
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0

Milenium ktoś tu oglądał? Czy tylko cycki pani kapitan? ;)

12-07-2017 18:25
ivilboy
   
Ocena:
0

@Anioł Gniewu

Gimby nie znajo!

16-07-2017 13:33
Katodeptus
   
Ocena:
0

Odnośnie generacji seriali itd - ciekawa historia była z "Firefly" Wheedona, które początkowo nie odniosło sukcesu (i zostało zdjęte), m.in. dlatego, że władze telewizji, nie przyzwyczajone do tego, że serial może tworzyć spójną, rozwijają się opowieść wyemitowali odcinki w losowej kolejności, "bo co to za różnica". Przynajmniej tak słyszałem.

29-07-2017 12:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.