» Recenzje » Devil May Cry 3 Edycja Specjalna

Devil May Cry 3 Edycja Specjalna


wersja do druku
Devil May Cry 3 Edycja Specjalna
Uwielbiam wyzwania. Zwłaszcza w grach komputerowych. Bez wielkiego problemu przechodzę kolejne tytuły zręcznościowe, nie stanowiące dla mnie prawie żadnego wyzwania. Po cichu marzyłem o grze akcji, która pozwoliłaby mi sprawdzić moje granice wytrzymałości, zmuszając palce do szaleńczych tańców na klawiaturze, wyciskając pot z czoła, i robić to, co powinna robić każda gra akcji – wyzwalać adrenalinę. Czy Devil May Cry 3, wydane w 2006 roku (na pecety), dziecko japońskiego Capcomu, był taką grą? Taką miałem nadzieję, gdy patrzyłem na łypiącego z pudełka młodego, białowłosego twardziela z diabelską krwią w żyłach i brawurowym zacięciem w wybijaniu innych demonów – Dantego. Devil May Cry jest grą z gatunku slasherów, tj. gier zręcznościowych skupiających się na dużej ilości emocjonujących walk z wybijaniem sporych ilości przeciwników. W powyższym tytule są nimi demony najróżniejszych rodzajów, do wyboru, do koloru. Gracz wciela się w postać cwanego i dowcipnego wojownika Dantego, syna legendarnego demona Spardy. Jest też brat bliźniak Dantego, Vergil – okrutny diabeł o zimnym sercu i niezdrowych zainteresowaniach. Edycja Specjalna pozwala po ukończeniu gry m.in. na możliwość grania Vergilem.
Pierwszy tytuł z serii ukazał się w 2001 roku, początkowo na Playstation, ale później gra zagościła również na pecetach. Trzecia część jest prequelem – opowiada o zdarzeniach sprzed pierwszej części. Fabuła gry zaczyna się niewinnie i banalnie – Dante, zdenerwowany, gdyż jego sklep został zdemolowany przez demony należące do Vergila, wyrusza na spotkanie rodzinne, by przy okazji dorwać brata (oraz tysiące jego demonów). Dopiero później dowiaduje się, że ten postanowił po raz kolejny otworzyć wrota do Świata Demonów oraz samemu posiąść moc ich ojca – Spardy. Dantego niezbyt to interesuje, ale stara się przeszkodzić Vergilowi za wszelką cenę– z czystej antypatii.
Dobrego Diabła złe początki
Gdy tylko zabrałem się do roboty, ku mojemu zdumieniu, gra rzuciła mnie od razu na najpotężniejszego i najbardziej złośliwego przeciwnika – sterowanie. Domyślnie było ono ustawione bardzo dziwnie, nie dając możliwości komfortowego grania. Przyczyną jest niewątpliwie konwersja (o niej potem) gry z konsoli na PC, co odbiło się na sterowaniu i obsłudze tytułu. Po przebiciu się przez tuzin opcji, wreszcie mogłem wziąć się do zabawy. Po paru pokonanych w klasyczny sposób potworach, postanowiłem, że spróbuję czegoś bardziej stylowego. Próbowałem robić combosy, ale nie udawało mi się. Na początku myślałem, że może to być wina złego klikania lub że robię to w nieodpowiedni sposób. Ostatecznie okazało się, że można je wykonywać tylko i wyłącznie, grając na padzie. A jako że owe kombinacje ciosów i akrobacji stanowią kwintesencję gry, ciężko bawić się w DMC3 bez pada.
Po zaopatrzeniu się w powyższy kontroler, postanowiłem w pełni wykorzystać potencjał gry. I nie zawiodłem się. Po kilku pierwszych etapach otarłem pot z czoła i wziąłem głęboki wydech. A potem zdałem sobie sprawę, że określenie "łamacz padów" idealnie pasuje do gry. Tempo rozrywki jest mordercze (zdarzały się nawet sytuacje, że naciskałem jeden przycisk 600 razy na minutę – tak, 10 razy na sekundę), Dante atakowany jest przez hordy demonów a naszym celem jest eliminowanie ich w jak najbardziej stylowy i widowiskowy sposób. Pomaga w tym również specjalny pasek stylu, który wypełnia się, gdy zabijamy naszych przeciwników różnymi sposobami i kombinacjami. Pozwala nam to osiągnąć lepszą statystykę pod koniec danego poziomu, zwiększyć mnożnik punktów i otrzymać więcej Czerwonych Sfer (rodzaj środków płatniczych w grze) od pokonanych przeciwników. Dante uzbrojony jest w gigantyczny miecz (którym posługuje się, jakby nie zauważał jego wagi) oraz w dwa pistolety Ebony & Ivory, z których wypuszcza roje pocisków z obłędną prędkością. Działają nawet mimo braku zmiany amunicji i przeładowywania.
Bohater ma też pełen arsenał rozmaitych zagrań i combosów – krojenie wroga na talarki w powietrzu, dźganie jednego oponenta milionami pchnięć w krótkim czasie czy też jeżdżenie po planszy na cielsku jakiegoś demona, strzelając dookoła. Zna również rozmaite style walki, które wybieramy przed rozpoczęciem danego etapu – Swordmaster (Szermierz), Gunslinger (Strzelec), Trickster (Sztukmistrz) i Royal Guard (Królewski Strażnik). Każdy z nich daje inne ataki specjalne, związane z daną bronią bądź czynnością wykonywaną podczas walki, np. wywijanie wielkiego młyńca swoim mieczem, strzelanie w kilku przeciwników naraz albo efektowne ślizgi, wzbijanie się wysoko w powietrze lub blokowanie ciosów i mordercze kontrataki. Daje to graczowi niesamowitą ilość rozmaitych ciosów i speciali, które pozwalają uczynić jatkę wielkim widowiskiem, podbijając przy okazji pasek stylu. I na tym nie koniec – wraz z postępem w grze, możemy odblokować kolejne style, pozwalające m.in. na manipulację czasem czy powielanie postaci głównego bohatera. Za znalezione Czerwone Sfery wykupujemy kolejne ataki i combosy, jeszcze bardziej urozmaicając swój, i tak godny podziwu, arsenał ciosów. Wspomniałem już, że każda broń ma również swój własny zestaw ataków?
A tych jest od zatrzęsienia. Oprócz wielkiego miecza, Dante dostaje później do swoich demonicznych rąk lodowe nunchaku, dwa sejmitary, które są nasycone mocą żywiołu ognia i lodu, rękawice błysku, które pozwalają nam z niesamowitą prędkością sypać grady ciosów na wroga, wyzwalając błyski światła oraz… gitarę elektryczną. Dosłownie. Grając na niej, Dante wyzwala potężne wyładowania elektryczne i pioruny, które zmiatają wrogów z powierzchni ziemi. Jak widać, inwencja twórców nie zna granic. Mamy również szeroki wybór broni palnej – od dwóch szybkostrzelnych pistoletów, przez obrzyn, działo przeciwpancerne, pistolet energetyczny przeciwko demonom, na bazooce z bagnetem wielkości łopaty kończąc . I tymi giwerami również możemy wyczyniać cuda za pomocą stylu Gunslinger.
Diabłów do wyboru, do koloru
Kolejną rzeczą wartą pochwały są pojedynki z bossami. Przyznaję bez bicia, że tak zróżnicowanych, a jednocześnie tak wrednych i potężnych bydlaków nigdzie nie spotkałem. Walka z każdym z nich to zapadające w pamięć wyzwanie, gdyż oprócz małpiej zręczności i refleksu, wymaga również rozgryzienia słabych stron przeciwnika. Nigdy nie zapomnę Beowulfa, który utoczył mi mnóstwo krwi – to wręcz absurdalnie trudny przeciwnik, którego pokonanie stanowi niesamowicie twardy orzech do zgryzienia. Podczas rozgrywki nieraz skrzyżujemy ostrza również z samym Vergilem. Edycja Specjalna daje kolejnego bossa, z którym walczymy parę razy podczas całej gry. Jest to Jester, który ma spore znaczenie dla fabuły i jest jedną z ciekawszych postaci. Pojedynki z nim stają się coraz trudniejsze, w zależności od tego, który raz z nim walczymy.
Zwykli przeciwnicy występujący w ilościach hurtowych też są zróżnicowani i interesujący. Nieraz pojawiają się w grupach mieszanych, by łączyć swoje specjalne zdolności, szkodząc w ten sposób Dantemu. Jedyny potwór, który moim zdaniem jest irytujący, niepotrzebny i źle wykonany, to swego rodzaju latające ameby, które przez pewien czas formie mają postać niebieskich obłoczków, przez co są odporne na ataki. Jest to o tyle głupie, iż trzeba długo czekać, aż wreszcie staną się wrażliwe i wtedy dopiero wtedy zaatakować. To sprawia, że przez bezczynność spada nam pasek stylu. W dodatku walki z nimi są nudne, trudne (ameby zadają spore obrażenia) i denerwujące. Podczas gry napotkamy rozmaite znajdźki – wspomniane wcześniej Czerwone Sfery, pełniące rolę pieniędzy, za które kupujemy różne przedmioty i dodatkowe ataki, Złote Sfery, które pozwalają zapisać grę w dowolnym momencie, fragmenty Niebieskich Sfer, które skompletowane zwiększają maksymalny stan zdrowia bohatera, woda święcona do rażenia kilkunastu demonów naraz i wiele, wiele innych przedmiotów.
Rzeczą, która mi się nie podoba w tej grze, są zagadki. Występują one niezwykle rzadko i są banalnie proste – nie stanowią absolutnie żadnego wyzwania. Nie po to kupuję grę akcji, by rozwiązać zagadki, które są nudne, czasochłonne i głupie. Stanowią one niepotrzebny nikomu element, wciśnięty do całości na siłę. Genialnym elementem gry są filmiki stanowiące przerywniki między poziomami lub określonymi zdarzeniami. prostu wykonano je naprawdę po mistrzowsku, przypominają najbardziej wysokobudżetowe, hollywoodzkie superprodukcje kina akcji. Ze wstrzymanym oddechem możemy podziwiać, jak Dante wykonuje zapierające dech w piersiach akrobacje, zaprzeczając po kolei wszystkim spisanym prawom fizyki. Dodatkowo filmiki mają świetną oprawę muzyczną, porządne dialogi i OBŁĘDNĄ dynamikę. Można je oglądać z ekscytacją, nawet nie znając fabuły gry.
Diabelnie wystrzałowa laska
Po jakimś czasie w rozgrywce pojawia się nowy bohater, a konkretniej bohaterka. Jest to Mary, łowczyni demonów, córka Arkhama (sługusa Vergila), mistrzyni w posługiwaniu się bronią palną. Wprawdzie nie możemy nią grać, ale mimo to jest ona jedną z najbardziej interesujących postaci w grze, zaś jej umiejętności wyczyniania cudów ze wszystkimi możliwymi rodzajami giwer dodają smaczku w wielu filmikach. Jakiś czas po premierze Devil May Cry 3 doczekało się wydania w Edycji Specjalnej. Dodaje ona nowy poziom trudności, wprowadza drobne, kosmetyczne wręcz poprawki oraz dwa znaczące urozmaicenia. Walki z Jesterem (o którym pisałem wcześniej), a po ukończeniu gry Dantem, możliwość gry Vergilem.
Vergil, czyli… powtórka z rozgrywki
I z tym jest związany pewien spory zawód. Spodziewałem się, że jako Vergil otrzymam nowy wątek, nowe misje i fabułę. A dostałem… to samo co wcześniej. Przechodzimy te same miejsca, pokonujemy tych samych przeciwników co Dante, tylko że robimy to Vergilem. Zero jakiejkolwiek dodatkowej fabuły. Co prawda, demoniczny bliźniak ma własne bronie, własne style i ataki (które stanowią esencję DMC3) i gra się nim z taką samą przyjemnością co wcześniej, lecz mordując wrogów na sposób Vergila. Męczy jednak oglądanie po raz kolejny tych samych lokacji, tym bardziej, iż gra bratem Dantego jest zdecydowanie trudniejsza (walka wymaga więcej finezji) i częściej zdarza się graczowi zginąć. Po ukończeniu głównego wątku możemy odblokowywać dodatkowe grafiki, filmiki i tego typu drobiazgi, jak również wziąć udział w specjalnym zadaniu, całkowicie oderwanym od fabuły – trzeba tylko wspinać się na wieżę, pokonując setki, jeśli nie tysiące potworów.
Diabeł tkwi w szczegółach
Parę słów o oprawie. Trzyma poziom. Zdążyła się już trochę zestarzeć, ale grafika wciąż stoi na przyzwoitym poziomie. Bardzo dobre są wszelkie efekty świetlne i specjalne, które doskonale przedstawiają zabójcze tempo rozgrywki i efektowność całej rzezi, jaką rozpętujemy na ekranie naszego monitora. Krótko mówiąc – walki są niezwykle efektowne. Z kolei muzyka nie zestarzała się ani trochę! Wciąż jest świetna – przygnębiające chórki pasujące do motywu zdesperowanej Mary i nienawiści między braćmi oraz szybkie i agresywne brzmienia elektroniczno-heavymetalowe podczas brutalnych starć. Oprawa dźwiękowa została wykonana przez Tetsuyę Shibatę.
Wielkochód atakóje!
Jedną z gorzej wykonanych rzeczy w Devil May Cry 3 stanowi polonizacja. Jest ona niekompletna, pokręcona i dziwaczna. Łatwo znaleźć kwiatki typu "Press a button żeby Dante uderzył mieczem". Co więcej, nazwy dwóch spośród bossów, Gigapede oraz Timehound, przetłumaczono, uwaga, jako: Wielkochód i Czasogar. Skoro imiona te okazały się nieprzekładalne, może lepiej było zostawić ich oryginalne brzmienie? W dodatku podczas gry można napotkać te imiona czasem w wersji angielskiej, czasem w polskiej. Co się dzieje? Zdarza się też, iż tekst pisany nie nadąża za tekstem mówionym, ale występuje to nad wyraz rzadko, a same kwestie pozbawione są rażących błędów (jeśli nie liczyć interpunkcji, a czasami ortografii). Na szczęście, sama gra jest slasherem, więc nie wymaga zbyt wielkiej znajomości języka. Co innego, gdyby była to przygodówka lub cRPG.
Diabeł może płakać!
Dodając do siebie wszystkie wady i zalety, dochodzę do wniosku, że Devil May Cry 3 to naprawdę świetna gra. Gdyby nie pewne niedociągnięcia, nazwałbym ją wspaniałą. To wymagający sporo zręczności i refleksu, efektowny i niezwykle szybki slasher, skupiający się na eksterminacji wszystkich wrogów w jak najbardziej stylowy i oryginalny sposób. Jest to również typowa gra dla facetów, pełna skąpo ubranych, urodziwych panienek z giwerami, długimi mieczami, potężną bronią palną i ostrą muzyką w tle. Co zaś się tyczy poziomu trudności – gra jest dość trudna, ale da się ją przejść. Jeśli nie miałeś problemów z Prince of Persia, powinieneś sobie poradzić z tą produkcją. Jeśli zaś jesteś słaby w zręcznościówkach – zacznij od czegoś prostszego. Sama gra zaś warta jest kupienia, choć naprawdę nie ma sensu grać w nią bez pada. Plusy:
  • walki
  • efektowność
  • spora ilość stylów walki, rozmaitych ataków, combosów
  • muzyka
  • ciekawi bohaterowie
  • jak na slashera – fabuła
  • filmiki!
  • Vergil, pod względem mechanicznym
Minusy:
  • bez pada nie pograsz
  • polonizacja
  • zagadki
  • momentami dłużyzny
  • konwersja i sterowanie
  • Vergil, pod względem fabularnym
  • ameby
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
7.9
Ocena użytkowników
Średnia z 10 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 6
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Devil May Cry 3: Edycja Specjalna
Seria wydawnicza: Super$eller
Producent: Capcom
Wydawca: Ubisoft
Dystrybutor polski: Cenega Poland
Data premiery (świat): 30 czerwca 2006
Data premiery (Polska): 15 września 2006
Wymagania sprzętowe: Pentium III 1,1 GHz, 256 RAM, Grafika zgodna z DirectX 9.0, Windows 2000/XP
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: www.ubi.com/US/Games/Info.aspx?pId=...
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 49,90 zł



Czytaj również

Devil May Cry 5
Diabelnie dobra zabawa
- recenzja
DmC: Devil May Cry
Gdzie Diabeł nie może
- recenzja
DMC: Devil May Cry
Diabelski restart
- recenzja

Komentarze


ashmourne
   
Ocena:
0
fajna gra. chwile grałem i naprawdę przyjemnie leje się te hordy paskud.
20-05-2009 18:43
~Reverant

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Co do tych sejmitarów:
Agni owszem jest związany z ogniem ale czy przypadkiem Rudra nie był oparty na wietrze?

Tak samo wydaje mi się, że Beowulf nie był najwolniejszą bronią.
20-05-2009 19:18
Cubuk
    @ Reverant
Ocena:
0
"Tak samo wydaje mi się, że Beowulf nie był najwolniejszą bronią."

Gdzie niby tak twierdzę? Przecież wyraźnie napisałem:"rękawice błysku, które pozwalają nam z niesamowitą prędkością sypać grady ciosów na wroga"
20-05-2009 21:25
~Reverant

Użytkownik niezarejestrowany
    @Cubuk
Ocena:
0
Już sam się gubię co piszę. Wybacz. Nie wiem skąd tam się to "nie" wzięło.

Bo o ile pamiętam to z tą bronią nawet Dante wolniej chodził. Oczywiście jest możliwość, że po prostu dawno w to nie grałem i się mylę (za co ewentualnie przepraszam).
20-05-2009 22:05
Cubuk
    @Reverant
Ocena:
0
Owszem, dawno w to grałeś i się mylisz. :P Pomyliłeś rękawice z jedną z cięższych broni palnych.
20-05-2009 23:05
~devillived

Użytkownik niezarejestrowany
    Najlepszy gracz
Ocena:
0
nie wiem kto to pisal ale gosc musial byc zdrowo
pop******** jak mozna porownac devil may cry z prince of persia
oby dwie gry sa dobre ale pop moze przejsc przedszkolak
odrazu widac ze ten ktory (cytuje):uwielbia wyzwania. Zwłaszcza w grach komputerowych. Bez wielkiego problemu przechodzę kolejne tytuły zręcznościowe, nie stanowiące dla mnie prawie żadnego wyzwania.
gral na najlatfiejszym poziomie
jakos nie wydaje mi sie zeby DANTE MUST DIE
bylo poziomem porownywalnym z POP
17-08-2009 08:24
Cubuk
   
Ocena:
0
Jak można porównywać PoP i DMC? To proste. Obie gry są zręcznościówkami. Skupiają się na efektownej walce z dużymi ilościami przeciwników oraz na wykonywaniu kombosów.

A w samej recenzji nie piszę o poziomie trudności Dante Must Die tylko porównuję najniższy poziom trudnośći który w moim odczuciu jest bardziej wymagający niż ten w PoP.
06-09-2009 16:13
rajmund
   
Ocena:
0
"Pierwszy tytuł z serii ukazał się w 2001 roku, początkowo na Playstation, ale później gra zagościła również na pecetach."

Niestety, pierwsza część serii została wydana tylko na PS2 i nie zagościła wcale na PeCetach.
16-09-2010 10:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.